wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 3 "And there's one thing I know I don't wanna think about you, think about me"

Otworzyłem oczy i natychmiastowo je zamknąłem. Gdy wróciłem w nocy nie miałem ani ochoty, ani siły by zasłonić żaluzję czego teraz stanowczo żałowałem. Ze zmrużonymi oczami, zgramoliłem się z łóżka i pomaszerowałem do łazienki. Przelotnie spojrzałem na wyświetlacz telefonu.
2 nowe wiadomości. Godzina 11:43.
Jednym zwinnym ruchem odblokowałem klawiaturę i odczytałem sms’y.
„Jeszcze nie wstałeś? Wstawiaj śpiochu! O 12 u mnie. :D”
Od: Liam.
 „ Wpadnij po mnie o 11:50. A wiesz, że Liam zaprosił też tego blondasa? Jak on miał?... N..N.. No Ryczerzyka :)

Od: Hazza.
Orzesz w mordkę! Usiadłem na zamkniętym sedesie i wystukałem odpowiedzieć do przyjaciela.
„ Nie bardzo się wyrobię. :/ Dopiero co wstałem. Dojdę do was. Niall, nazywa się Niall.”
Do: Hazza.
- Niall, nazywa się Niall. – wypowiedziałem cicho te słowa i uśmiechnąłem się lekko do siebie. Otrząsnąłem się z zamyślenia. Szybko zrzuciłem z siebie bokserki i wskoczyłem pod prysznic. Pierwsze krople wody sprawiły, że znowu odpłynąłem.


Pierwszego odwieźliśmy Niall’a. Nie było to spowodowany tym, że jego dom był po drodze, ale tym, żebyśmy później mieli czas jeszcze ze sobą pogadać. W rezultacie wróciłem do domu po 3.
-No muszę ci powiedzieć Zayn, że po twoich opowiadaniach myślałem, że jest gorszy. – zaczął temat Lou, który trzymał się z nas najlepiej. – Jest zabawny, miły, wygadany, co prawda czasami szybciej mówi niż myśli, ale przez to jest śmieszny. Do tego jeszcze jest miły i zabawny. – powtórzył.
- Lou czy ty się przypadkiem nie zakochałeś? – obrócił się w jego stronę Liam i poruszał zabawnie brwiami.
- Lou? – spojrzał na niego oburzony Harry. – Chcesz mi coś powiedzieć? Mam nadzieję, że twoje serce nadal należy tylko do mnie? – założył ręce na pierś, robiąc przy tym smutną minkę.
- No jasne Hazzuś. Ty jesteś najlepszy! – krzyknął Loui i przylgnął do Harry’ego całym ciałem, udając, że go obmacuje i zasypuje jego ciało pocałunkami. A może nie udawał? Lou często ma głupie odpały jednak każdy z nas się do tego przyzwyczajony. Loczek próbował wyrwać się z objęć kolegi, ale ten nie dawał za wygraną.
- Nie gwałcić mi się tam!- krzyknął Pay. Poprawił lusterko tak by lepiej widzieć co dzieje się na tylnym siedzeniu.
- Weźcie ode mnie tego zboczeńca!- krzyczał cieniutkim głosikiem Harry. – Ała Louuu, aała.. – piszczał. Obróciłem się w ich stronę, jednak mina Hazzy nie była, ani obolała, ani smutna. Na jego ustach gościł za to szeroki uśmiech. Pokręciłem głową i widząc nogę przyjaciele, która nagle pojawiła się przed moją twarzą, roześmiałem się. Lou i kędzierzawy cały czas się śmiali.
- Naprawdę, ten Niall jest spoko gościem. – powiedział Liam, zerkając na mnie kątem oka. Poczułem lekki ukłucie gdzieś w okolicy serca. Niby się cieszyłem, że blondyn przypadł do gustu chłopakom, bo sam go bardzo polubiłem, ale z drugiej strony, bardzo szybko wpuścili go do naszego towarzystwa.
- Tak wiem i to przeraża mnie najbardziej. – powiedziałem cicho. I tak tylko blondyn mógł mnie usłyszeć, bo dwójka za nami cały czas była zajęta sobą. Co chwila, było słychać czyjeś pojękiwania czy piski. Gdybym ich nie znał, naprawdę pomyślałbym, że odprawiają tam jakąś orgię.
Przyjaciel spojrzał na mnie z zaciekawieniem w oczach, jednak szybko wrócił wzrokiem na drogę.
Nic już nie powiedziałem. Nic na to nie poradzę, że nie lubię zmieniać towarzystwa. Mamy wielu znajomych, jednak tylko my czterej nazywamy się przyjaciółmi, dlatego też nigdy nie obawiałem się o inne osoby. Dziewczyny były tylko na noc lub jak jakaś dobrze któremuś zakręciła w głowie to związał się z nią na jakiś czas. Jednak takie związki nie nigdy nie trwały długo. Dziewczyny myślały, że nas zmienią i będziemy im wierni jak psy pasterskie, ale z nami tak łatwo nie ma. Dlatego zazwyczaj kończyliśmy tą grę po tygodniu, góra dwóch. Jeżeli chodzi o męskich znajomych, każdy z nas miał też takich. Ale to też było coś innego. Mimo, że się z nimi kolegowaliśmy, wiedzieliśmy w nich wady i szczerze mówiąc wątpię czy dalibyśmy radę wytrzymać z nimi na dłuższą metę. Jedna impreza, jedna przerwa, jeden dzień, ok. A tu proszę zjawia się taki Irlandczyk i nie ma wad. I chyba to denerwowało mnie w nim najbardziej. Stop. Jeszcze bardziej denerwowało mnie to, że ja sam go polubiłem.



Z letargu wyrwał mnie krzyk siostry, która bezustannie dobijała się do drzwi łazienki. Czy to dziwne, że dzieliłem łazienkę z moją młodszą siostrą? Na moje nieszczęście dom był tak zaprojektowany, że między moim pokojem, a jej znajdowało się właśnie to pomieszczenie. Dlatego też zarówno z jej i jak i mojej sypialni były drzwi, które prowadziły do łazienki.
- Zayn! Rusz się! Siedzisz tam już 30 minut! – krzyczała.
- Chwila!
Czy naprawdę tak długo o tym myślałem?
Spłukałem z siebie pianę, wytarłem ręcznikiem całe ciało, później włosy. Jeszcze tylko je podsuszyć i mogę wyjść.
- Już! – syknąłem w jej stronę. Dziewczyna pokręciła głową przekrzywiając mnie i weszła do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. Ogólnie mamy dobre kontakty, ale czasami mam ochotę wyrzucić ją przez okno. Ale to chyba normalne, każde rodzeństwo tak ma. Chociaż nie… Lou uwielbia swoje siostry, a one uwielbiają go. Ale on jest dziwny, więc można mu wybaczyć.
Zatrzymałem się przed lustrem. Jeszcze tylko guma na włosy, oczywiście nie za dużo, żeby nie wyszedł efekt tłustej grzywki, kolczyki w uszy, kilka kropli perfum i gotowe. Założyłem zwykły biały t-shirt, granatowe spodnie, na plecy zarzuciłem tego samego koloru bejsbolówkę. Ostatni raz przejrzałem się w lustrze. Wszystko wyglądało jak należy.
- Wyglądasz sexy. – powiedziałem cicho i puściłem do siebie oczko, strzelając z udawanego pistoletu.
Chłopcy często się śmiali, że zachowuję się jak baba. Ale czy coś złego jest w dbaniu o wygląd? Nie sądzę. To przecież dzięki niemu dziewczyny na mnie lecą, bo nie uwierzę, że tak bardzo podoba im się mój charakter.
- Idę do Liam’a! – krzyknąłem, opuszczając dom.

 Jak zwykle o tej porze jego rodzice byli w pracy, więc nie pukając wszedłem do środka. Każdy z nas tak robił, mieliśmy po prostu cztery domu. Od razu do moich uszy doszły głośne śmiechy chłopaków  i lecąca w tle linia melodyjna. Pewnie jak zawsze urządzili sobie popołudnie karaoke. Zatrzymałem się w pół kroku, gdy zorientowałem się, że osoba, która śpiewa nie jest żadnym z moich przyjaciół. Ich głosy znałem już na pamięć, a ten na pewno nie przypominał żadnego z nich. Tak, to był Niall. Podczas śpiewania jeszcze bardziej uwydatniał się jego akcent, a barwa głosu sprawiała, że można było go słuchać w nieskończoność. Zatracić się w tej przyjemnej chrypce.
- But in another life, I would be your girl. – chłopak tylko zaczął śpiewać refren, a reszta już wybuchła śmiechem. Blondyn zamilkł na chwilę, by zganić towarzyszy i wrócił do śpiewania. - So I don't have to say you were the one that got away. The one that got away. – wszedłem do pokoju i zobaczyłem Irlandczyka, który z przymkniętymi oczami wyśpiewywał kolejne słowa. Strasznie się w to wczuł. Gestykulował całym ciałem, co jeszcze bardziej bawiło chłopaków. Ale jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo dalej dawał koncert. Który, był całkiem niezły. Nie miałem pojęcia, że Niall potrafi śpiewać. Gdy wzrok podczas ostatniego wersu, skierował na mnie, przeszedł mnie dreszcz. Chłopak odciągnął mikrofon od ust i uśmiechną się lekko w moją stronę, co mimowolnie odwzajemniłem.
 - No nareszcie. Ile można się szykować? – wlepił we mnie swoje zielone spojrzenie Harry i uniósł oburzony ręce.
- Też się cieszę, że cię widzę. – powiedziałem i rzuciłem się na kanapę, a dokładniej na Lou i Hazzę, którzy na niej siedzieli. Kilka ruchów moją zgrabną pupcią i zrobiłem sobie idealnie miejsce do siedzenia. Liam zajmował fotel naprzeciwko nas, a Niall stał na środku pokoju.
- Nie wiedziałem, że potrafisz śpiewać. – odezwałem się do niego, choć bardziej brzmiało to jak oskarżenie niż stwierdzenie. Nie moja wina. Po prostu świadomość, że chłopak jak huragan wtargnął do naszego towarzystwa, przerażał mnie.
- Nie uważam, żeby było się czym chwalić. – wzruszył ramionami. Cały czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, jakbyśmy tylko my byli w pokoju.  Blondyn uśmiechał się szeroko, przez co wyglądał, jakby uśmiech przykleił się mu do twarzy i nikt nie mógł go pozbawić. Jego niebieskie oczy przewiercały mnie na wskroś co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Czemu on musi mieć takie spojrzenie?
- Chyba sobie żartujesz. – wykrzyczał Liam i podszedł do blondyna, zarzucając mu rękę na ramię. – Masz świetny głos. – powiedział z szerokim uśmiechem, patrząc na niego. Zdecydowanie za bardzo polubił Niall’a. – Zastanawiam się tylko dlaczego cię wcześniej nie słyszeliśmy. – ruchem ręki wskazał na nas.
- Przecież powiedział, że nie ma się czym chwalić. – powtórzyłem. Ups… Czy ja to powiedziałem na głos? Wszyscy wlepili we mnie swój wzrok tylko Irlandczyk, wpatrywał się w swoje buty. Moje słowa go chyba dotknęły, bo wyraźnie posmutniał. I dobrze… Niech nie myśli, że od razu padniemy mu do stóp, bo zdecydował się pochwalić swoim talentem. Phhh.. jeszcze czego.
Chłopaki patrzyli na mnie, jakbym wybił ich rodzinę łyżeczkami.
- Dobra idę po coś do picia. Chcecie? – zapytałem, podnosząc się z kanapy. Nie miałem zamiaru dłużej przyjmować na klatę ich oskarżycielskich spojrzeń. Przecież nie powiedziałem nic złego. Pokręcili przecząco głowami. Nie to nie. Wszedłem do kuchni i oparłem i rękami o blat, nieznacznie nachylając się nad nim. Wypuściłem powietrze z płuc. Tego jeszcze brakowało, żebym pokłócił się z przyjaciółmi przez jakiego blondasa. Nie ma swoich, to się do obcych musi wciskać. Niedoczekanie jego.
Chwilę później usłyszałem już ponowne głośne śmiechu. Widać moje towarzystwo im przeszkadza. Wróciłem do pokoju, a dotychczas roześmiany Niall jakby na zawołanie z poważniał. Jasne mogłem się spodziewać, że na kanapie nie będzie już miejsca. Zajmował je teraz nie kto inny, a właśnie Niall. Nogi miał zarzucone na kolanach Lou, a tułowiem był oparty o Hazzę. W ciszy usiadłem na fotelu i przyglądałem się im.
- Ile można robić sobie picie? – zapytał uśmiechnięty Lou, jednak ja znów odebrałem to jak atak. „O wreszcie przyszedłeś”, „ Ile można robić picie?”, „ Jak zawsze musisz powiedzieć coś głupiego”. Czy oni muszą się mnie czepiać?
Już miałem coś powiedzieć, ale przeszkodził mi w tym Liam, który chyba zauważył, że coś mi nie pasuje i zaraz znowu mogę coś ‘głupiego’, co mogłoby urazić jego Niall’a. Phhh… jak to brzmi.
- Ej, teraz nasza kolej. – wstał z miejsca. – Niall już śpiewał to teraz my. – powiedział i podszedł do wieży, by włączyć płytę z podkładem. Tak jak myślałem, chciał zaśpiewać jakąś naszą piosenkę. Chłopcy siedzący na kanapie szybko wstali i podeszli do Liam, pomóc mu wybrać kawałek.
- Co, to znowu jest genialny pomysł Rycerzyka? – wysyczałem w ich stronę, machając ręką na blondyna.  Dobrze wiedziałem, że nie lubi jak tak się do niego mówi i perfidnie to wykorzystałem.
- Wiecie co, ja już chyba pójdę. – powiedział cicho Niall i wstał kanapy. Wiedziałem, że chłopak czuje się w naszym towarzystwie swobodnie i chciałem to zmienić. Co ja gadam w ICH towarzystwie.
- Czemu? – zapytał Harry, w ogóle nie wczuwając się w jego sytuację. Każdy głupi, by się zorientował, że idzie nie dlatego, że musi, ale przeze mnie. I dobrze, niech spada.
- Za długo już siedzę wam na głowie. – powiedział i uśmiechnął się lekko. Chłopaku idź do szkoły aktorskiej, bo na kilometr widać, że twój uśmiech jest wymuszany, pomyślałem.
- Głupoty gadasz. – machnął ręką Lou, jakby naprawdę uwierzył w wymówkę chłopaka. Czy on naprawdę jest ślepy i nie widzi, że to nie przez to?
- Po za tym muszę pomóc mamie. – dodał szybko. A ja tylko dusiłem w sobie śmiech, by przypadkiem nie wybuchnąć. On brzmi tak żałośnie.
- No cóż. – westchnął Harry. Widać było, że z chęcią spędziłby z nim jeszcze czas.
- To cześć. – powiedział cicho, bez jakiegokolwiek cienia radość. Spojrzał ostatni raz na mnie tym swoim przeszywającym, jednakże smutnym wzrokiem i wyszedł z pokoju.
- Pa. – rzuciłem za nim i pomachałem do niego, nie kryjąc radości z tego, że idzie do domu. Liam spojrzał na mnie z góry. Pokręcił głowa rozczarowany moim zachowaniem i poszedł za chłopakiem. Reszta chłopaków zrobiła to samo. Ja nie miałem zamiaru odprowadzać go pod same drzwi. Wstałem z fotela i zadowolony z siebie i efektu jaki uzyskałem rozłożyłem się na kanapie, czekając aż przyjaciele wrócą.
Do końca dnia, a raczej do 18, bo o tej wracali rodzice Liama i my musieliśmy się zwijać, rozwialiśmy i wygłupialiśmy się. Chociaż na początku po tej akcji z Niall’em było trochę sztywno. Oczywiście musieli marudzić czemu zachowuję się jak kompletny idiota i czemu jestem w stosunku do niego taki niemiły. Przecież im nie powiem prawdy, że jestem zazdrosny o ich relację, wiec za każdym razem im odpyskowywałem. Jak zawsze najwięcej do powiedzenie miał Liam. On z naszego towarzystwa był najbardziej rozważny. Zawsze się o wszystkich martwił, pomagał każdemu i zdecydowanie był najmilszy z nas wszystkich. Lou i Harry dawno sobie odpuścili i zajęli się sobą, ale Liam nie dawał za wygraną. Nie rozumiem czemu mu tak bardzo przeszkadzało to, w jaki sposób się odnoszę do chłopaka. Za każdym razem, gdy rzucałem w niego jakąś totalnie zmyśloną wadę Irlandczyka ten od razu miał wytłumaczenie i milion innych zalet. Naprawdę zaczynał mnie tym denerwować. A może po prostu widział, że coś mnie dręczy i dlatego tak naciskał, bym powiedział o co chodzi? Tak, to na pewno o to mu chodziło. Czasami naprawdę zastanawiałem się jak on to robi. Wie, że coś z mną jest nie tak, zanim ja sam się zorientuję.

Wróciłem do domu i od razu włączyłem komputer. Pierwsza strona Twitter. Miałem tylko na chwilę zajrzeć co się dzieje, czy nie ma zaproszeń na jakąś mega imprezę, która i tak okaże się niewypałem. Pusto. Już miałem schodzić z komputera i zająć się pożyteczniejszymi zajęciami jak np. oglądanie telewizji, gdy moim oczom rzuciło się powiadomienie, że Liam dodał jakiś Tweet do profilu niejakiego @NiallHoran. Mogłem się spodziewać. Zaraz posypały się posty od innych chłopaków. Chcąc nie chcą musiałem go zaobserwować i wtrącić się do rozmowy. Starałem się być naprawdę miły. Naprawdę się starałem. Kilka razy nawet zdarzyło mi się napisać coś, po czym od razu skasować, by mnie nie korciło, żeby to wysłać. 
Gdy chłopcy poszli już spać, wylogowałem się. Wziąłem szybki prysznic i spokojnie położyłem się spać. Jak zawsze wpatrywałem moją uwagę przykuł ‘niebywale interesujący’ sufit. Tym razem i on nie mógł utrzymać jej zbyt długo, bo cały czas myślałem o  dzisiejszym dniu. O tym jak traktowałem Niall’a i o tym dlaczego on mi tak przeszkadza. Jednak nic sensownego nie przychodziło mi do głowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz