niedziela, 10 lutego 2013

05.

Przepraszam za rozdział i opóźnienie, ale pisanie trzeci raz tego samego naprawdę nie sprawia przyjemności.
Mój laptop się zbuntował :(
No dobra nie przedłużam. Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że się spodoba.
Przepraszam za ewentualne błędy.


Z krainy Morfeusza wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Po omacku próbowałem namierzyć znienawidzony przedmiot, jednak gdy po kilku sekundach nie udawało mi się, a melodia z niego wydobywająca się, robiła się coraz głośniejsza, moja cierpliwość była na skraju wytrzymałości.
Otworzyłem jedno oko, mając nadzieję, że to pomoże mi dostrzec gdzie leży moja komórka i tym samym będę mógł ukrócić moje cierpienia. Westchnąłem ociężale i wyciągnąłem się by sięgnąć po telefon. Na szczęście leżał na tyle blisko, że za pierwszym razem chwyciłem go w dłoń i nacisnąłem przycisk, by wyłączyć budzik.
Rozkoszując się ciszą jaka nastała, odłożyłem komórkę na szafkę i ponowie opadłem na miękki materac. Przymknąłem oczy, chcąc na nowo zawitać w krainie snu, gdy poczułem coś ciężkiego na moim boku. Chciałem to zignorować, jednak jak się później okazało ręką mojego nocnego partnera zacisnęła się na moim brzuchu, a na szyi poczułem czyjś oddech. Zdecydowanie mi się to nie podobało. Szybko złapałem go za nadgarstek i zrzuciłem z siebie jego dłoń. Pieprzenie się tak, przytulanie się nie.
Chłopak westchnął i obrócił się do mnie plecami, wtulając policzek w poduszkę. Zdezorientowany tą sytuacją oparłem się na łokciu, przyglądają się mu. Miał długie blond włosy, a końcówkach ostatkiem sił trzymała się gumka. Jego plecy były dobrze zbudowane, a wzdłuż kręgosłupa rozciągał się tatuaż. Jakiś chiński czy japoński napis.
Ledwo co go szturchnąłem, by móc mu powiedzieć, że ma stąd spadać, gdy znowu usłyszałem tą samą przeklętą melodię. Zakląłem cicho pod nosem i sięgnąłem po komórkę. Tym razem moje oczy były już na tyle otrzeźwione, że spokojnie mogłem przeczytać napis, który widniał na wyświetlaczu: Hazzuś :*. Pokręciłem głową, zauważając, że przyjaciel znowu bawił się moim telefonem i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Czego? – zapytałem, może nie do końca miłym głosem, ale właśnie mój ‘partner’ wybudził się ze snu i spojrzał na mnie zaspanymi oczami, czule się uśmiechając.
- Dlaczego mnie odrzuciłeś? – a więc to on do mnie dzwonił, a nie budzik. Coś mi właśnie nie grało. Nim jednak zdarzyłem złożyć słowa, by mu odpowiedzieć zaczął znowu gadać. – Dobra nie ważne. – powiedział i pewnie przewrócił oczami lub machnął ręką jak to zazwyczaj robi, gdy dochodzi do wniosku, że jego pytanie tak naprawdę nie ma nic wspólnego z tym czego chciał się dowiedzieć.
Przyciskając słuchawkę do ucha, spojrzałem na chłopaka nadal leżącego w moim łóżku i gestem ręki wskazałem na drzwi, dając mu jasno i czytelnie znać, że nie chcę go dłużej oglądać w mojej pościeli. Blondyn spojrzał na mnie zmrużonymi oczami, jakby zastanawiał się nad tym czy mówię czy naprawdę mam to na myśli.
- Już. – syknąłem w jego stronę i jeszcze razy tym razem bardziej energicznie wskazałem ręką na drzwi. Mój kochanek pokręcił głową wyraźnie zdegustowany tym, że go wyrzucam z łóżka i zaczął się zbierać.
- Zayn! Słuchasz mnie ty w ogóle?! – dopiero teraz doszedł do mnie głos Hazzy.
- Mhhmmm tak. – mruknąłem, opierając się głową o ramę łóżka. Nie powstrzymywałem się jednak przed obserwowaniem chłopaka, który wciągał na swoje jędrne pośladki bokserki. Obrócił się jeszcze raz w moją stronę, jakby oczekując, że zmienię zdanie i karzę mu wrócić do łóżka i prze kolejne godziny będziemy się ze sobą zabawiać. Nie miałem jednak na to czasu, ani ochoty.
- Spieprzaj. – powiedziałem do niego, kiwając głową w stronę drzwi.
- Skończony dupek. – warknął w moją stronę, ubierając bluzkę. – Jak możesz tak przedmiotowo traktować ludzi?
- Za drzwiami jest księga zażaleń możesz się wpisać. – wyszczerzyłem się w jego stronę, znowu zapominając o Harry’m po drugiej stronie słuchawki. – No słucham cię – zapewniłem go, gdy ponownie wyraził co do tego wątpliwości.  Ostatni raz zerknąłem na chłopaka, który z wyraźnym oburzeniem i rozdrażnieniem wyszedł z mojej sypialni. – To co chciałeś? – zapytałem z lekkim uśmiechem, przygotowany na to, że Hazz zaraz na mnie ryknie. Nie myliłem się, przez następną minutę mówił jaki to jestem okropny i niewychowany, bo go nie słucham i tylko na darmo traci na mnie pieniądze.
-  Już skończyłeś? – zapytałem śmiejąc się. Naprawdę bawiło mnie to narzekanie Harry’ego, bo nie można było się w tonie jego głosy dopatrzeć nawet krzty złości na mnie. Raczej rozbawienie samym sobą. Cóż… Taki był Hazz i za to właśnie go uwielbiałem.
- Tak. – przyznał.
Jak się okazało Harry zadzwonił do mnie bez większego powodu. Chciał się po prostu upewnić czy aby na pewno widziałem, że całował się z Niall’em i że wyszedł z nim z klubu. Co mnie zdziwiło to to, że wcale nie próbował mnie nabrać, że już zaliczył blondyna, a otwarcie się przyznał, że po prostu trochę połazili po dworze, a później odprowadził go do domu. Myślałem, że będzie się chciał na mnie odegrać, za mój niewinny żarcik, ale Hazz zachował się profesjonalnie.
- Dobra Hazz coś jeszcze, bo chciałbym się umyć i muszę iść na uczelnię. – westchnąłem do telefonu, obracając się na drugi bok. Naprawdę ciężko było znaleźć wygodną pozycję, gdy gadałem z nim już ponad godzinę.
- Nie w sumie to już wszystko. – powiedział. – To do wieczora.
- No to cześć. – już chciałem się rozłączyć, gdy usłyszałem jego krzyk.
- Zayn!
- Mhhmmm. – wiedziałem, że nie uda mi się rozłączyć z nim za pierwszym razem. Nigdy się nie udawało.
- Wygram ten zakład i tak cię zerżnę, że nie będziesz mógł chodzić, zobaczysz. – zaśmiał się do słuchawki.
- Po moim trupie.
- To byłoby niehigieniczne. – oburzył się. – Zobaczysz, zrobię to dla ciebie. I będę cię pieprzył, a ty będziesz prosił o jeszcze. – powiedział cicho. Prawie szepnął. Przez chwilę zastanawiałem się czy miało to na celu podniecenie mnie czy zrobił to, bo do jego pokoju weszła babcia.
- Ty wiesz, że to się nigdy nie stanie Styles? – zapytałem, przewracając się na plecy i patrząc w sufit. Na moich ustach rozciągał się lekki uśmiech. Świadomość, że Harry tak bardzo pragnie dobrać się do mojego tyłka w pewien sposób mi schlebiała.
- Nigdy nie mów nigdy Malik. – powiedział i mogę dać sobie rękę uciąć, że jego kąciku ust uniosły się w łobuzerskim uśmiechu. – A wiesz jak bym to zrobił? – zadał pytanie retoryczne, ale czułem potrzebę żeby się udzielić.
- Och Hazz nie jestem pewny czy chcę wiedzieć. Wolę niespodzianki. – wymruczałem do niego. Wiedziałem w co zamierza się bawić i nie do końca byłem do tego przekonany. Za godzinę miałem stawić się na wykładach. Coś jednak nie pozwalało mi się tak po prostu rozłączyć.  Podkuliłem nogi cały czas wpatrując się w sufit.
Styles zupełnie zignorował moją wypowiedź i dalej ciągnął swoje.
-  Leżałbyś pode mną, a ja składałbym na twoim ciele mokre pocałunki. Zjeżdżałbym językiem coraz niżej i niżej, drażniąc twoją delikatną skórę. – powiedział swoim zmysłowym głosem przez który przeszedł mnie dreszcz.
- Oj Styles, Styles. – zaśmiałem się, żeby jakoś rozluźnić tę atmosferę, która między nami wniknęła. On jednak był zbyt uparty, by przestać.
- Przejechałbym językiem po linii twoich bokserek… - powiedział, a po drugiej stronie mogłem usłyszeć jakiś szum, a później lekkie westchnienie przyjaciela. – Zahaczając zębami o gumkę zbędnego materiału, drażniłbym cię dłonią. – powiedział, a ja poczułem, że robi mi się gorąco mimo, że tylko do połowy byłem przykryty kołdrą. – Och.. –westchnął. – Wiem, że to lubisz Malik.
- Styles. –warknąłem na niego. – Czy ty sobie właśnie walisz konia? – zapytałem, ale już nie było mi do śmiechu. Moja wyobraźnia w tym przypadku stała się dla mnie zgubą i nic nie dały próby myślenia o czymś innym.  Czułem się rozgrzany i podniecony wizją tego o czym mówił Harry.
- Leżałbyś przede mną z rozkrocznymi nogami, a ja obcałowywałbym wewnętrzną stronę twoich ud, pieszcząc przy tym twoje jądra. – niechętnie wsunąłem dłoń pod kołdrę. Złapałem za mojego penisa i westchnąłem cicho. Zdecydowanie potrzebował czułego dotyku.
- Tak Malik. Zrób to. – szepnął, a jego chrypka wydała mi się taka jakby bardziej słyszalna. Bardziej podniecająca.
- Pieprz się Styles! – warknąłem rozłączając się. Szybko wyplątałem się z kołdry i przytrzymując w ręce mojego stojącego przyjaciela pobiegłem do łazienki, by wziąć zimny prysznic i ulżyć sobie w cierpieniu.
Cholerny Styles! Przez niego znowu opuszczę zajęcia.  



Następne dwa tygodnie minęły mi w miarę spokojnie. Jeżeli mogę nazwać tak ciągłe bieganie między Josh'em, Liam'em, Harry'm i Zayn'em. Po kilku dniach zaczynało mnie to już męczyć, ale nie potrafiłem odmówić sobie towarzystwa któregoś z chłopaków. Może Zayn'a i Harry'ego nie mogłem nazwać jeszcze moimi przyjaciółmi, ale dobrymi kolegami na pewno. Bardzo polubiłem tę dwójkę i szczerze mówiąc już nie potrafiłem wyobrazić sobie tego, że ich nie znam.
Kilka razy wpadł mi do głowy pomysł, żeby spotkać się całą czwórką, ale zaraz szybko go stamtąd wyrzucałem. Powód był prosty, Josh nie lubił homoseksualistów, a trójka z nich właśnie nimi była, a Zayn na pewno nie szczędziłby swojego ciętego języka. Tym bardziej Liam nie chciał spotykać się ani ze swoim starym przyjacielem, ani z Zayn'em. Mówił, że jak ja chcę bawić się z nim z przyjaźń to bez niego, bo on nie zamierza się z nim widywać. Nie rozumiałem tego, ale postanowiłem uszanować jego wolę i (na razie) nie namawiałem go na nic. Jest dorosły i może mieć własne zdanie na jakiś temat, a ja nie mam nic do tego.
Co do mojego postrzegania swojej seksualności te dwa tygodnie też miały na to wpływ. Może i nie do końca pogodziłem się ze świadomością, że mogę być biseksualny, ale nie wymyślałem już głupich tłumaczeń, gdy Liam przyłapał mnie na tym, że oglądam się za chłopakiem. Pozwalałem mu dokończyć zaczęte zdanie - co wcześniej się nie zdarzało, bo zaraz zaczynałem się z nim 'kłócić' - i zmieniałem temat. Ciężko mi było to tym rozmawiać, bo sam nie do końca wiedziałem co czuję. Pocałunek z Harry'm mi się podobał i na następny dzień nie mogłem wyrzucić go z głowy, ale też cholernie się bałem. Nie wiem nawet czego, ale na samą myśl, że jestem biseksualny, robiło mi się gorąco.
 Nie pomagało też to, że w jakiś sposób zbliżyłem się do chłopaków. Z Harry'em złapałem bardzo dobry kontakt i zauważyłem, że jest on nie tylko wrażliwym, miłym i zabawnym chłopakiem, ale też nieźle pokręconym. Nie zapomnę, jak o pierwszej w nocy przyszedł do mnie do domu i zapytał, czy nie chciałbym z nim pójść do McDonalda, bo jest strasznie głodny i ma ochotę na cheeseburgera. Co miałem zrobić? Jasne, że się zgodziłem. Nie potrafiłem odmówić mu gdy patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi, zielonymi tęczówkami, w których kryło się tyle nadziei. Inna sprawa, że nawet nie chciałem mu odmawiać. Po zjedzonej 'kolacji', żadnemu z nas nie chciało się wracać do domu, a że była sobota, mogliśmy szwendać się po dworze do której chcieliśmy. Pamiętam jak szliśmy ulicą śpiewając na całe gardło piosenki Queen, a Harry wpadł na pomysł, żeby zaśpiewać komuś serenadę pod oknem. Co z tego, że było grubo po trzeciej. Hazz zatrzymał się przed jakimś domkiem i klękając na jednym kolanie, śpiewał. Okazało się, że mieszka tam starsze małżeństwo i dziadek, gdy tylko wyjrzał przez okno, zagroził, że albo idziemy robić błaznów z siebie gdzieś indziej, albo dzwoni po policję. Musiałem go stamtąd odciągać siłą. Resztę spaceru spędziliśmy na rozmawianiu, żartowaniu i wzajemnym popychaniu się. Wtedy też po raz pierwszy na pożegnanie pocałował mnie w policzek, a ja jak jakiś idiota musiałem się zarumienić. Było mi strasznie głupio, ale Harry zaśmiał się tylko przyjaźnie i powiedział, że wyglądam całkiem uroczo. Od tamtego czasu całus w policzek na powitanie czy pożegnanie stał się tradycją. I aż wstyd się przyznać, ale czasami chciałem czegoś więcej. Chciałem znowu poczuć jego usta na swoich i móc wplątać palce we włosy. On jednak najwidoczniej tego nie chciał, a ja nie zamierzałem się przed nim ośmieszać.
Jeżeli chodzi o Zayn'a to było on totalnym przeciwieństwem Hazzy. Pewny siebie, sarkastyczny i nieco wredny, ale mi się to podobało. Miał w sobie coś takiego, że nie dało się go zignorować i to przerażało mnie najbardziej. Oczywiście zaraz po tym, że coraz częściej łapałem się na tym, że pożeram go wzrokiem, gdy tylko nie widzi. Często nie mogłem oderwać wzroku od jego tyłka, dłoni czy ust gdy do mnie mówi. Wprowadzało mnie to w lekki dyskomfort, ale chcąc nie chcąc musiałem przyznać przed samym sobą, że jest on przystojny i podoba mi się.
Sprawę jeszcze bardziej utrudniało jego podejście do mnie. Nie krępował się rzucać w moją stronę dziwnych aluzji, które tylko działały na moją wyobraźnię, sprawiając, że zaczynałem się rumienić czy to, że klepał mnie w tyłek, gdy miał na to ochotę. Z początku posyłałem mu groźne spojrzenie, które go niesamowicie bawiły. Z biegiem czasu zaczynałem się do tego przyzwyczajać i nawet mu oddawałem, co wcale nie przeszkadzało chłopakowi, bo uśmiechał się szeroko, rzucając w moją stronę jakiś zabawny komentarz.
Tak więc po dwóch tygodniach spotykania się z nimi miałem w głowie totalny mętlik. Zaakceptowałem to, że podobając mi się również chłopcy, ale zauważyłem też, że nie patrzę na tą dwójkę tak samo jak na Liam'a czy Josh'a. Patrzyłem na nich nie jak na przyjaciół, ale jak na chłopaków. Jak na przystojnych chłopaków.
Nie mogłem się jednak zdecydować którego z niech bardziej lubię, ponieważ byli tak różni, że nie można było ich ze sobą zestawić. A ja oprócz tego, że miałem na głowie zaliczenia i projekty to dorzuciłem sobie serce.

Jak zawsze przed spotkaniem z którymkolwiek z chłopaków, zerknąłem do łazienki, by przejrzeć się w lustrze. Nie to, że jakoś specjalnie liczył się dla mnie wygląd, czy chciałem zrobić na nich wrażanie, ale dla własnego komfortu. Lubiłem dobrze wyglądać w ich towarzystwie co było spowodowane tym, że oni zawsze wyglądali perfekcyjnie. Idealnie ułożone włosy, idealny uśmiech, idealnie dopasowane do siebie ubrania.
- Niall! Zayn już przyszedł! -usłyszałem głos mojej mamy. Szybko przeczesałem dłonią włosy i ostatni raz sprawdzając czy nie mam nic między zębami, wybiegłem z łazienki.
- Cześć. - odezwałem się do niego, jeszcze na schodach. Właśnie stał w korytarzu i rozmawiał o czymś z moją mamą. Oboje byli uśmiechnięci, a gdy tylko usłyszeli mój głos ich twarze skierowały się w moją stronę. Gdybym miał na sobie sukienkę lub chociażby garnitur, poczułbym się jak w nudnej komedii romantycznej gdzie ukochany zabiera swoją dziewczynę na bal. Cóż... rzeczywistość wyglądała trochę inaczej. Zamiast dobrze skrojonego garnituru miałem na sobie krótkie, sportowe spodenki i zwykły biały t-shirt z wielkim znakiem Nike na klatce piersiowej, a zamiast mojego ukochanego na dole czekał na mnie dobry kolega, o którym ostatnio nie mogę zapomnieć.
- Tylko się nie przemęczajcie i nie zapomnij wrócić na kolację Niall. - mama spojrzała na mnie pouczającym wzrokiem.
- Mamo. - jęknąłem z zażenowania na co mój towarzysz tylko się zaśmiał.
- No co? - zapytała zupełnie nie rozumiejąc mojego zawstydzenia. - Posiłki są ważne. Tym bardziej w waszym wieku chłopcy. Musicie się dobrze odżywiać. - złapała mnie za policzek, tarmosząc go. To tylko sprawiło, że na mojej twarzy pojawiły się jeszcze większe rumieńce. Czułem się głupio. Żaden chłopak nie lubi, gdy matka okazuje nadto uczucia przy znajomych. A tym bardziej, że tym znajomym był Zayn. - Ty też możesz wpaść Zayn. - powiedziała moja mama przenosząc wzrok na mulata. - Niall mówił, że mieszkasz sam. A gwarantuję ci, że nie ma nic lepszego niż nadrobienie kalorii po bieganiu w postaci zapiekanki serowej. - uśmiechnęła się zachęcająco. Poczułem się trochę głupio z tym, że w pewien sposób zdradziłem życie Zayn mojej mamie. W końcu mógł nie tego nie chcieć. Spojrzałem przepraszająco na chłopaka, ale tym nie zwracał na mnie zbytniej uwagi za bardzo wpatrzony w moją rodzicielkę.
- Uwielbiam zapiekankę serową. - skinął głową, a mnie kamień spadł z serca, że nie jest zły.

Podczas ostatniego spotkania z Zayn'em weszliśmy na temat sportu. Dowiedziałem się, że lubi on piłkę nożną, ale tylko oglądać, bo ogólnie jeżeli chodzi o uprawienie sportu to nie jest w tym najlepszym. Od razu powiedziałem mu, że ja studiuję AWF i uwielbiam wszystko co jest związane z ruchem. Nie specjalnie mi wierzył, a jako przykład wziął moją posturę. Powiedział prosto z mostu, że jestem nieco wychudzony i aż mu się nie chce wierzyć, że mam tyle wspólnego z ruchem. Nie powiem, w jakiś sposób uraziły mnie jego słowa, bo chyba nikt nie chce słyszeć od pana idealnego, że twoje ciało jest sflaczałe, tym bardziej, że on przy tym, że nie uprawia sportu jest idealnie wyrzeźbiony. Ale cóż, nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
Oczywiście zacząłem się bronić, że może i nie mam zbyt wielu widocznych mięśni, ale za to mam dobrą kondycję. W to też nie chciał wierzyć i wyśmiał mnie mówiąc, że pewnie nie jestem o wiele lepszy od niego. I tak się stało, że umówiliśmy się na wieczorne bieganie.
Początek biegu był spokojny. Z łatwością mogliśmy rozmawiać i nawet to nie sprawiało, że wpadaliśmy w zadyszkę. Dopiero gdy dobiegliśmy do parku po którym zawsze biegam, postanowiliśmy przyspieszyć tępa, by sprawdzić kto z nas jest bardziej wytrzymały. Wierzyłem w siebie, bo dobrze wiem na co mnie stać, a przebieżki trzy razy w tygodniu plus zajęcia na uczelni nie mogły pójść w las. Tym bardziej Zayn się nie ruszał i do tego palił papierosy, więc wynik był dla mnie przeważony. On jednak się uparł, a jego zawziętość była naprawdę zabawna.
Po około półgodzinie nieustannego biegu Malik zaczął zostawać w tyle, ale się nie poddawał. Zmachany i zziajany biegł dalej. Oczywiście nie mogłem powstrzymać się przed uśmiechem posyłanym w jego kierunku czy głupimi komentarzami dotyczącymi pewności mojego zwycięstwa.
- Naprawdę myślisz, że to ja pierwszy wymięknę? - zagadnąłem. Trzymałem się dobrze mimo to już w moim głosie było słychać oznaki zmęczenia. Oddech stał się nierówny.
- Tak. - powiedział, dzielnie biegnąć obok mnie. Widziałem kropelkę potu spływającą po jego czole.
- Twoje niedoczekanie. - zaśmiałem się.
Kolejne piętnaście minut biegu spędziliśmy w milczeniu. Nie przeszkadzało mi to. Mogłem w spokoju podziwiać otaczającą nas przyrodę i Zayn'a, który mokry biegł obok mnie.
- Dobra wygrałeś. - usłyszałem za sobą głos. Obróciłem się do tyłu i gdy zobaczyłem mulata, który stał opierając się rękoma o uda, uśmiechnąłem się.
- Warto był się tak męczyć? - podszedłem do niego też nieco dysząc. - Przecież od początku ci mówiłem, że ty z twoim brakiem ruchu i notorycznym paleniem nie masz ze mną szans. - wyszczerzyłem się w jego stronę, przecierając czoło koszulką.
- Ale warto było spróbować, nie? - uniósł wzrok, wpatrując się. Poklepałem go po plecach, tym samym dając znak, że się z nim zgadzam i jestem z niego dumny. Pewnie wiele osób w jego położeniu nie podjęłoby się wyzwania.
- No, ale powiedz jak się czujesz ze świadomością, że jednak nie we wszystkim jesteś najlepszy? - zatrzymałem się przy nim w tej samej pozycji co on. Tak zdecydowanie łatwiej było odzyskać oddech.
- Zamknij się Horan. - syknął w moją stronę co spotkało się z moich śmiechem. Nic nie poradzę na to, że to była idealna sytuacja żeby się z nim podroczyć. Zayn był typem człowiek, który nad wszystkim chciał mieć kontrolę i lubił być we wszystkim najlepszy, więc świadomość tego, że w bieganiu jest słabszy ode mnie, zwykłego chudzielca, musiała go nie miło kuć w sercu.
- No co. Wygrałem, więc powinienem mieć jedno życzenie. - uśmiechnąłem się patrząc w ziemię, obok ucha cały czas jednak słysząc jego nierówny oddech. - Co powiesz na...
- Nie umawialiśmy się na żadne życzenia. - obrócił głowę w moją stronę.
- No to co. -wzruszyłem ramionami. - Powiedz mi proszę ja ciebie. Tak, Niall'u Horanie, jesteś najlepszym sportowcem jakiego znam i zazdroszczę ci kondycji. - spojrzałem na niego szerokim uśmiechem.
I nie byłem w stanie nic zrobić, a Zayn zaraz trzymał mnie przyciśniętego o drzewa, które stało obok nas
- Nie lubię Niall jak ktoś się ze mnie nabija, wiesz. - syknął mi koło ucha, aż przeszedł mnie dreszcz. Sam nie wiem czemu. Czy dlatego, że się go bałem, czy może dlatego, że jego oddech owiał wrażliwą cześć mojej twarzy. - I może zazdroszczę ci kondycji, ale na pewni nie siły. Bo popatrz to ja przyciskam cię do drzewa, a ty nie umiesz się z tego potrzasku wyrwać. - szepnął. Przełknąłem ślinę nie bardzo wiedząc jak wyjść z tej sytuacji zwycięską nogą.
- Emm.. - jęknąłem.
- Co teraz nie jesteś taki pewny siebie. - powiedział, śmiejąc mi się w twarz, nadal ciasno trzymając moje ręce przyciśnięte do kory drzewa, jednak na tyle delikatnie by nie sprawić mi bólu. Dzięki temu miałem idealny widok na jego naprężone bicepsy, które naprawdę obiły wrażenie.
- Zayn, puścisz mnie? - spojrzałem niepewnie w jego czekoladowe oczy.
- Chyba sobie żartujesz. - uśmiechnął się łobuzersko, przysuwając się bliżej mnie. Jedną nogę wsunął pomiędzy moje, a ja poczułem niezdefiniowany ucisk na moim członku.
- Yyy..  - jedyne co mogłem wydobyć z siebie, podczas gdy każdy za nas badał wzrokiem nasze twarze. W jego spojrzeniu było coś takiego hipnotyzującego. Zatrzymałem spojrzenie na jego ustach, a po chwili poczułem ciepłe warki chłopaka, obejmujące moje.
Pocałunek od razu stał się namiętny i agresywny. Nie było tej delikatności jaka miała miejsce w przypadku Harry'ego. Był on łapczywy i bardziej zdecydowany. Podobał mi się to i nawet nie wiem kiedy chłopak puścił moje nadgarstki, a moje dłonie powędrowały na spocone plecy mulata.


Jeżeli chodzi o One Shota to pojawi się on z lekkim opóźnieniem, bo jak pisałam wcześniej laptop się zbuntował i usunął wszystkie moje opowiadania, w tym początek one shota.
Wybrałam pomysł, który miał dotyczyć Zaill'a, ale doszła do wniosku, że skro opowiadanie jest właśnie o nich to spróbuję coś innego i pojawi się Ziam. :)
W następnej kolejności napiszę Larry'ego z dodatkiem Zouisa

12 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. o rety świetny odcinek. Kurde no uż sama nie wiem komu mam kibicować. Ni i dlaczego skończyłaś w takim momencie?? czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. kurwa no nie. nie dodało mojego komentarza? przecież wyraźnie pisało, że został on dodany. no ja pierdole no. kurwa mać. i w ogóle, przecież pierwsza go dodałam. no ja pierdole no! jak to możliwe? dałabym sobie rękę uciąć, że już go publikowałam i w ogóle on był taki długi. no ale nic muszę napisać go jeszcze raz... a więc. rawgvrewqgbwerq - tylko tyle wydobywało się z mojego gardła po przeczytaniu tego cudeńka. bo rozdział jest taki strasznie zajebisty, że normalnie umieram. a końcówka?! dsvcawrs. na niej to już całkiem umarłam. no ale żeby kończyć w takim momencie? no wiesz ty co... ale cieszę się, że malik zaczął działać. chociaż tak jak już mówiłam, coś za prosto to wszystko im przychodzi. na początku myślałam, że niall za wszelką cenę będzie trzymał się tego, że jest hetero i nie będzie chciał pogodzić z tym, że chłopcy też mu się podobają. a gdy któryś z nich go pocałuje to się oderwie a nie odda pocałunek! może z harym to jeszcze bo był wtedy pod wpływem alkoholu i to go trochę usprawiedliwia. ale wiesz myślałam, że po tym pocałunku będzie się starał ograniczyć kontakt ze stylesem a przy maliku będzie miał dystans. no ale to twoje opowiadanie, które tak czy siak jest zajebiste. a i chcę żebyś wiedziała, że ja dalej czekam na gwałt. bo wiesz, ja już sobie tyle sytuacji z tym powiązanych wyobrażałam, że nawet nie wiesz! jednak najbardziej podoba mi się jeden pomysł i wiesz. oh no dobra powiem ci jeśli aż tak chcesz. no więc niech to zayn zgwałci nialla *-* wiesz to było by takie eragvqergqer. byłby strasznie zły, że harry zaczyna wygrywać i w ogóle i zaciągnąłby go do siebie do domu i perfidnie zgwałcił :O *dead* trhwrjsyjsjw wybacz znów dałam się ponieść wyobraźni. no ale wiesz, nie musisz tego wykorzystywać ale gwałt to byś mogła wreszcie napisać xd a co do shota to wielka szkoda że nie jest to ziall bo wiesz jak uwielbiam ten bromance no ale wiesz. nie samym ziallem świat żyje. czekam na następny rozdział a i nie chce więcej słyszeć, że jakiś ci nie wyszedł, zrozumiano? [we-will-start-again] (kurwa strasznie dużo tych "wiesz" haha)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe świetny rozdział :) Bardzo mi się podoba ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. OŁ MAJ GASZ ! ZAJEBISTY WĄTEK ZIALLA ! KOCHAM TEN BROMANCE. Niall staje się coraz bardziej niegrzeczny... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział, jak zawsze oczywiście <3 Niegrzeczny Niall, Zayn w roli uwodziciela... uwielbiam Twoje opowiadanie i Ciebie! Czekam z niecierpliwością na kolejny :) xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcę więcej Harrego. ! xd Bo to Hazza jest słodki, czuły i delikatny, a Zayn jest bezdusznym dupkiem, który chce mieć nad wszystkim władzę. ! xd
    Rozdział bardzo mi się podoba. Jesteś chyba najlepszą blogerką na świecie. ;*

    Zapraszam do mnie.
    http://completely-different-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. wiedziałam ze nie lubię tego skurwysynowatego Zayna! uh niech Niall mu przyjebie niech się odwali.!

    OdpowiedzUsuń
  9. Uhu! Nialler uświadomił sobie, że jest biseksualny :D Lubię to! Uwielbiam Zialla, na prawdę uwielbiam, ale jeszcze bardziej uwielbiam Narry'ego. Całkowicie. I mam pewne swoje teorie co do tego opowiadania, ale zachowam je dla siebie :3

    Scena w parku była cholernie seksowna. Biedny Malik nie mógł znieść tego jak Horan się z niego naśmiewał więc musiał zadziałać i role się odwróciły :D

    Nialler słonko tylko nie pieprz się z Zaynem bo złamiesz mi serce! :)

    [Wrzuciłam oneshota o Narry'm na we-go-to-heaven.blogspot.com Zachęcam do przeczytania i skomentowania (::)]

    OdpowiedzUsuń
  10. Mieszasz mi w głowie jak nikt inny. Powoli sama zaczynam się gubić w tych moich pragnieniach... Komu mam kibicować? Normalnie chyba jeszcze żadne opowiadanie tak na mnie nie działało. Czytając początek i telefon Harrusia ;) mam ochotę trzymać kciuki, by wygrał i spełnił te swoje fantazje o Maliku ;) Swoją drogą przydałoby się Zaynowi, by go ktoś w końcu porządnie wyruchał :D Sorry za moją elokwencję. Nie potrafiłam znaleźć lepszego określenia ;)
    No i nie powiem, że Niall mnie nie zadziwia... Muszę przyznać, że zrobił się z tego niezły pięciokąt ;) I taki jeden blondynek ma zapanować nad tymi wszystkimi facetami? Wydawałoby się, że najprościej powinno pójść z Liamem, choć jego wrogość do Zayna wciąż mnie zastanawia... Nie daje mi to spokoju. Może on powinien spróbować zaliczyć Malika> Kto wie, może po tym poczułby się lepiej ;) Josh wydaje się być nieskomplikowany w tej swojej niechęci do gejów... Ciekawe, gdzie w jego uprzedzeniach mieści się biseksualność Nialla?
    Już nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń :) Harry, czy Zayn... I obaj mu się podobają :) Normalnie jak nic powinien być remis i mogliby uczcić go jakimś trójkątem :D Wiem, marzy mi się ;) Nawet nie będę próbowała zgadywać, co też masz w swojej głowie, bo pewnie i tak mnie zaskoczysz. Wciąż trwam przy zdaniu, że pomysł na opowiadanie genialny, a realizacja - póki co - jeszcze lepsza :)
    No, a propos zaskakiwania, to wspólne bieganie Nialla i Zayna było dla mnie nie lada zaskoczeniem. A właściwie samo finałowe całowanie, w którym oczywiście musiałaś przerwać ;) Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Coś czuję, że będzie się działo :)
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh Niall, sam nie wiesz czego chcesz i to jest chyba najgorsze w tym wszystkim,bo nie zdajesz sobie jeszcze sprawy w co się wpakowałeś z tymi dwoma chłopakami. Dziewczyno ja nie wiem czego mogę się spodziewać w następnych rozdziałach. W tym opowiadaniu panuję niepewność, którą wręcz kocham, bo za każdym razem pozytywnie mnie zaskakujesz. Uwielbiam twoje pomysły ! Nawet nie wiesz jak się cieszę na każdą nową notkę tu. <3

    OdpowiedzUsuń