Od kłótni chłopców minęło kilka dni, a między nimi nic się nie zmieniło. Harry jak zapowiedział wyniósł się z ich mieszkania. Co prawda nie na stałe, bo nawet nie zabrał swoich rzeczy, ale mieszkanie traktował teraz jak hotel, albo i jeszcze gorzej. Przebywał tam tylko kilka minut przed szkołą i kilka minut po szkole, resztę dnia i nocy, spędzając Bóg wie gdzie. Dobrze, nawet Niall wiedział gdzie prawdopodobnie przebywa, ale wolał nie myśleć o tym, że jego przyjaciel co noc sypia z kimś innym byleby móc spędzić noc w ciepłym i suchym miejscu. Był przez to na siebie zły. Wiedział, że to nie była tylko i wyłącznie jego wina, ale mógł zachować się inaczej. Trochę bardziej delikatnie. Teraz jednak było za późno na zmiany, słowa zostały wypowiedziane, a Harry oślepiony chorą dumą, zdawał się nie zauważać ręki, którą starał się do niego wyciągnąć blondyn.
Irlandczyk był już tym po prostu zmęczony. Codzienne siedzenie do późna przed telewizorem i czekanie na Harry'ego czy ten wróci cały i zdrowy do domu, które w końcu i tak okazywało się bezsensowne, bo Styles nie wracał, wykańczało go nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Niall miał zbyt wybujałą wyobraźnię i całkiem dobrze znał Harry'ego i jego zainteresowania, więc gdy tylko przymykał powieki - a czasami nawet nie musiał tego robić - obrazy posiniaczonego i zaćpanego przyjaciela same go nawiedzały, doprowadzając tym samym na skraj wytrzymałości. Był zdecydowanie zbyt słaby i wrażliwy by wytrzymać kilkudniową kłótnię i ciche dni z takim przyjacielem jak Harry. Dlatego nikt nie powinien się dziwić temu, że to właśnie Niall próbował to wszystko odkręcić i wyciągnąć pierwszy rękę, a nie na odwrót. Harry był zbyt dumny, uparty i głupi, by przyznać się do winy, którą niemal w całości on ponosił. To ON ukrywał przed przyjacielem fakt, że nadal ćpa i to ON sprowokował tę kłótnię, więc jasnym powinno być to, że to również ON pierwszy przeprosi. Harry jednak zawstydzony swoim zachowaniem i urażony słowami Irlandczyka, wolał unikać Nialla. Kto wie, może problem sam się rozwiąże, a oni nie będą ku temu musieli nic robić?
Głośne trzaśnięci drzwi wyrwało Nialla z zadumy. Odwrócił głowę w stronę korytarza i uśmiechnął się lekko, widząc znajomą twarz. Miał dzisiaj wielkie plany co do Harry'ego. Może postara się z nim porozmawiać i zaproponuje wspólne obejrzenie filmu, jak to często robili z braku lepszego zajęcia?
- Hej Haz. - odezwał się do przyjaciela, obracając się całym ciałem na kanapie w jego stronę. Ten jednak nic nie odpowiedział. Ba... nawet nie zwrócił na niego większej uwagi. Po prostu podniósł głowę, zarejestrował to, że Niall jest w domu i ponownie spuścił wzrok. Nie był gotowy na rozmowy, a wiedział, że Horan nie należy do osób, które odpuszczają sprawę, bez wcześniejszego wyjaśnienia jej. Poza tym, co miałby mu odpowiedzieć na pytanie - gdzie byłeś? - które z pewnością by zadał? "A wiesz co? Nawet nie wiem. Poznałem jakiegoś kolesia w klubie i udając, że nie jestem pewien czy tak wypada, dałem zaciągnąć mu się do mieszkania, a później przelecieć kilka razy, bylebym nie musiał opuszczać jego domu. Przedwczoraj to samo, a przed przedwczoraj byłem kreatywny i przeleciałem dziewczynę." To zdecydowanie nie było to o czym Harry chciał mówić Niallowi. Jednak prawda była taka, że oprócz Nialla, Harry nie miał przyjaciół na tyle bliskich, żeby móc chociażbym pomyśleć, że ci chcieliby go przenocować. Bez Nialla był nikim, a ta sytuacja doskonale mu to pokazywała, przez co jeszcze bardziej zły był na blondyna.
- Daj spokój. - jęknął blondyn, uważnie obserwując drogę szatyna do jego pokoju. - Nie możesz ignorować mnie całe życie. - powiedział, opierając się z założonymi na piersi rękoma, o framugę drzwi.
- Właśnie to robię. - powiedział na odczepne Styles, ściągając z siebie koszulkę, by przebrać ją na nieco bardziej świeżą. Nie chciał rozmawiać z Niallem i miał nadzieję, że ten załapie jego delikatną aluzję, ponieważ nigdy nie uważał go za kogoś głupiego.
Wyciągnął z szafki zwykły, biały t-shirt i powąchał go, sprawdzając czy nada się na dzisiejsze wyjście. Wszystko to robił pod czujnym wzrokiem przyjaciela.
- Haz. - po kilku sekundach ciszy, podczas których Harry, zdążył się już przebrać, ponownie westchnął. To że Harry za taką łatwością go ignorował, sprawiało mu jeszcze większy ból. - Przepraszam. - powiedział cicho, a gdyby wyższy chłopak tylko się obrócił i spojrzał na jego twarz, mógłby dostrzec malujące się na niej wyrzuty sumienia i skruchę. - Naprawdę przepraszam. - powtórzył. - Ale dobrze wiesz, że to nie była tylko moja wina. Też miałeś w tym swój wkład, a ja... - postanowił powiedzieć to co siedziało mu na sercu. Przecież Harry tak czy tak go słyszał. Może na niego nie patrzył i może nie reagował na jego słowa, ale musiał je przecież słyszeć.
- Masz rację. - powiedział powoli w tym samym czasie się obracając. - Miałem. - skinął głowa. Po raz pierwszy od kilku dni, spoglądał na Nialla dłużej niż ułamek sekundy, co blondyn omylnie wziął jako dobry znak. - Dlatego tak jak chciałeś wyniosłem się z domu. - każde słowo które wypowiadał, wypowiadał tak samo powoli, a na jego twarzy nie malowały się żadne emocje. Jakby to, że właśnie rozmawia z najlepszym kumplem po kilku dniach nieodzywania się i unikania ja wampir święconej wody, nie robiło dla niego żadnego wrażenia. Jakby to o czym starają się rozmawiać nie było niczym ważnym.
- Daj spokój - przewrócił oczami Niall i wszedł głębiej do jego pokoju, nie spuszczając z niego wzroku. - przecież wiesz, że nie miałem tego na myśli. Byłem zdenerwowany. - usprawiedliwiał się Horan.
- Ja też często jestem zdenerwowany, a nigdy nie wyrzuciłem cię z domu. - odpowiedział Harry, wymijając go i wychodząc do przed pokoju. Obaj przemilczeli kwestię tego, że Harry nawet nie mógł wyrzucić Nialla z mieszkania, bo należało ono do blondyna i to Harry się do niego przyczepił. Irlandczyk westchnął i przymknął na chwilę oczy by ochłonąć. Wiedział, że pogodzenie się z Harrym będzie trudne, bo chłopak był niesamowicie uparty i jak raz się na coś uparł to nie łatwo było go namówić do zmiany zdania. Już mógł być zadowolony z tego, że ten chociaż się do niego odezwał, bo i to było niemałym osiągnięciem. Nie zamierzał się jednak poddawać.
Wyszedł za chłopakiem i dostrzegł go zakładającego buty. W tym momencie cała jego pozytywna energia powoli zaczynał się ulatniać.
- Harry zostań w domu. Nie musisz nigdzie wychodzić. - spróbował go zatrzymać.
- Jestem umówiony. - powiedział oschle, sięgając po kurtkę.
- To powiedz chociaż gdzie idziesz. - próbował wyciągnąć z niego jakiś informacje. Nie spotkało się jednak to pytanie z odpowiedzią, chyba że liczyć za takową trzaśnięcie drzwiami, które Harry po sobie zostawił.
~*~
Louis od dziesięciu minut czekał na Harry'ego w umówionym miejscu i powoli zaczynał się niecierpliwić. Przez jego głowę przebiegały również myśli, że Styles po prostu go olał, a tego prawdopodobnie jego duma by nie przeżyła. Nikt nigdy go nie wystawił i sama świadomość tego, że Harry może być pierwszą taką osoba, przyprawiała go o rumieńce zawstydzenia i zażenowania.
Gdy minął kwadrans, a szatyna nadal nie było, Louis postanowił interweniować. Wyciągnął komórkę i po odnalezieniu numeru chłopaka w kontaktach, zadzwonił do niego.
- Gdzie jesteś? - zapytał prosto z mostu, nie kryjąc w głosie zniecierpliwienia.
- Dochodzę. - odpowiedział Harry po drugiej stronie słuchawki. To jedno proste słowo sprawiło, że w głowie Tomlinsona wybuchła fala skojarzeń i nie byłby sobą, gdyby w jakiś sposób tego nie wykorzystał.
- Ooo - mruknął, rozglądając się dookoła, czy przypadkiem nikt znajomy nie przechodzi obok niego. Gdy stwierdził, że teren czysty, kontynuował. - od samego mojego głosu? - zapytał, zniżając głos, by brzmiał na bardziej seksowny, albo tak mu się przynajmniej wydawało. - Nie wiedziałem, że jest tak... - zamilkł na moment by znaleźć odpowiednie słowo. Niestety zawstydzony tym o czym mógł pomyśleć Louis Harry, przerwał mu, nie pozwalając dokończyć.
- Nie, nie. To znaczy, widzę cię. - powiedział szybko, chcąc w jakiś sposób wyjaśnić pomyłkę. Normalnie taka rozmowa wcale by mu nie przeszkadzała, bo nie raz prowadził tego typu konwersację z różnymi ludźmi - często poznanymi w internecie - ale to było coś innego. Po drugiej stronie słuchawki, był Louis. Louis, który przez ostatnie trzy lata śmiał się z niego i poniżał go. Nic więc dziwnego, że nie zamierzał dawać mu kolejnego powodu do nabijania się z niego. Wystarczyło to, że każdy w szkole wiedział o jego orientacji oraz miłości do seksu, nie potrzebne mu były kolejne głupie plotki.
- Ahaaa rozumiem... - szatyn pokiwał głową, mimo to że Harry nie mógł tego zobaczyć. Zaczynało mu się to podobać, a to że udało mu się wprowadzić Harry'ego w lekkie zakłopotanie, było tylko plusem. Mógł sobie wyobrażać jak się rumienił podczas tej wymiany zdań.Chłopak wiedział o co chodziło Harryemu, mimo to nie mógł powstrzymać kolejnego komentarza. - Ty mały perwersyjny... - powiedział, a w jego głosie słychać było rozbawienie.
- Bardzo śmieszne, boki zrywać. Haha. - odezwał się Styles jednak już nie do telefonu, a prosto twarzą w twarz popychając przy tym Louisa. Zauważył, że się z niego nabijał i był na siebie zły, że dał się tak podejść.
Zgodnie z planem jaki sobie założyli udali się do pizzerii po drodze nic, a nic się do siebie nie odzywając. Harry był trochę zły na Tomlinsona i postanowił nie zaczynać żadnej rozmowy, mimo że cisza zdecydowanie mu przeszkadzała i krępowała go. Po minie Louis również było widać, że nie czuje się za dobrze z powodu takiego przebiegu spotkania. Harry jednak jak na złość, nie zamierzał mu ułatwić rozmowy, a wręcz przeciwnie. Swoją miną i spojrzeniami jakie rzucał w stronę szatyna jasno sugerował, że towarzystwo Tomlinsona go nudzi, co sprawiało, że Louis jeszcze bardziej kurczył się w sobie. W końcu to on chciał spotkać się z loczkiem, więc w jego interesie było zapewnienie mu dobrze spędzonego czasu.
Dopiero po złożeniu zamówienia u kelnera, które uzgodnili za pomocą słów "Lubię", "Nie lubię" i "Może być", Harry nie mogąc dłużej wytrzymać ciekawości jaka zdążyła się w nim po drodze zrodzić, przerwał ciszę.
- Ok. - oparł się łokciami o stół tym samym, przybliżając się nieco do szatyna. - Jak widzisz wyszedłem z tobą - rozejrzał się po lokalu. - a teraz powiedz mi czego ode mnie chcesz. - ponownie spojrzał na Tomlinsona z poważną miną.
- Niczego. - odpowiedział szybko chłopak, marszcząc brwi w zdezorientowaniu. Bo niby czego mógłby od niego chcieć? No dobrze, jednej rzeczy, ale Harry nie miał nawet prawa się tego domyśleć. - Po prostu się z tobą zaprzyjaźnić. - wzruszył ramionami, jakby to była najbardziej logiczna odpowiedź, uśmiechając się przy tym przyjaźnie.
- Tak nagle? - zapytał, unosząc go góry jedną brew. Nie podobała mu się ta nagła zmiana Louisa i wyczuwał tu jakiś spisek. Tomlinson nigdy nie odezwał się do niego ani słowem - nie licząc mało kreatywnych przezwisk - a teraz chce przyjaźni?
- W sumie to od kilkunastu dni, ale mnie ignorowałeś. - sprytnie zauważył Tommo. Te kilka zdań które zamienił teraz z Harrym ponownie rozpaliły w nim jego pewność siebie, choć nadal czuł się nieco skrępowany pod czujnym spojrzeniem tych zielonych oczu. Próbował na to jednak nie zwracać uwagi, bo jak miał poderwać Harry'ego będąc niepewnym i zestresowanym. Poza tym czym on się stresował? Harrym Stylesem? Chłopakiem z którego zdaniem i tak się nikt nie liczy? Louis był dumny z siebie, że wymyślił taki przebiegły plan.
- W porównaniu do trzech lat to nadal jest nagle. - ciągnął. - Ale niech będzie, że wierzę. - powiedział, przyglądając się uważnie chłopakowi. - Teraz pytanie brzmi po co?
- Nie wiem. - ponownie wzruszył ramionami. Czy Harry musiał zadawać takie trudne i skomplikowane pytania? - Tak po prostu. - powiedział, dając sobie kilka minut na wymyślenie dobrego kłamstwa. Przecież nie powie mu, że chce go przelecieć, bo nie jest pewny swojej orientacji. Jasne, gapił się na facetów, oglądał gejowskie porno i mu się podobało, ale przecież to nie czyni z niego geja. Poza tym jakiemu niskiemu i 'tak sobie' umięśnionemu chłopakowi nie podobali się wysocy i dobrze zbudowaniu mężczyźni. On ich po prostu podziwiał. A że w takiej, a nie innej sytuacji to tylko gratis. - Polubiłem cię na turnieju. - skłamał. Wydawało mu się to najbardziej prawdopodobna opcja, która nie odbiegała nawet tak bardzo od prawy. - Jesteś miły i całkiem zabawny. - skomplementował chłopaka, uśmiechając się przy tym uroczo, co musiał nawet przyznać Harry. - Czy we wszystkim muszę mieć korzyści? - zapytał z wyolbrzymionym oburzeniem. Styles spojrzał na niego jak na idiotę no bo "Oczywiście, że musisz mieć we wszystkim korzyści" - Dobra, nie odpowiadaj. - dodał widząc minę chłopaka. Pokręcił przecząco głową, marudząc pod nosem: Ja i korzyści, a Harry, chociaż chciał udawać niezadowolonego z tego wyjścia, uśmiechnął się lekko pod nosem. Może Louis faktycznie nie był taki zły?
Gdy dostali pizzę, a razem z nią piwa, które zamówili, ich rozmowa stała się bardziej naturalna i przyjazna. Rozmawiali trochę o piłce i drużynach którym kibicują, ale z racji tego, że Harry był za FC Barceloną, a Louis za FC Bayern Monachium, ich pogawędka na ten temat szybko się skończyła. Chłopcy dowiedzieli się o ulubionym gatunku filmowym tego drugiego i muzyce jaką słucha. I choć nie było to nic ważnego bez czego nie mogli by przeżyć, dobrze się bawili. Harryemu tego właśnie było potrzeba. Oderwania się od swoich problemów i myśli. Porozmawiania z kimś kto nie wie o nim prawie niczego. Z kimś kto nie widzi w nim tylko ćpuna, któremu trzeba pomóc, jak z pewnością na niego patrzył Niall. I właśnie taki okazał się dla Harry'ego Louis. Szatyn również się dobrze bawił, bo Harry okazał się naprawdę fajnym gościem. Może trochę przewrażliwionym na swoim punkcie, bo czasami, gdy Lou żartował Harry spinał się i na moment przestawał mówić. Dopiero gdy Louis dziesiąty raz powiedział mu, że żartował, a Harryemu wcale nie śmierdzi z buzi czosnkiem, ten na nowo rozkwitnął.
- No to pytanie numer 5 kieruję do... - rozejrzał się po sali, jakby miał jakąkolwiek inną możliwość. - pana Louisa Tomlinsona. - wskazał na chłopaka palcem. - Czyyyyy - znacznie przeciągnął ostatnią literkę, mrużąc przy tym oczy, jakby to miało pomóc mu w wymyśleniu jakiego pytania. - Czy zdradziłeś kiedyś dziewczynę z którą byłeś? - zapytał. Normalnie nigdy by się na to nie odważył, ale to była inna sytuacja. Siedząc w pizzerii od trzech godzin, zdążyli już wypić po trzech piwach, co znacznie obniżyło poprzeczkę 'co wypada, a co nie'. Poza tym Louis również przestał zadawać pytania typu: Jaki jest twój ulubiony kolor, a przeszedł w sfery bardziej intymne jak: Kiedy zauważyłeś, że jesteś gejem. Więc czemu Harry miałby się źle czuć z takim pytaniem?
- Za jakiego chłopaka ty mnie masz, co? - Louis założył ręce na piersi i wydął dolną wargę w geście obrażenia się. Jednak widząc, że Harry w żaden sposób na to nie reaguje, a tylko uśmiecha się głupio, skapitulował. Już na początku tej zabawy ustalili, że mogą pytać o wszystko, a to nie ma prawa wyjść poza ich dwójkę. Było to trochę naiwne zachowanie ze strony Stylesa, ale postanowił mu zaufać. Przecież i tak nie ma nic do stracenia. I tak nie może spać niżej w hierarchii szkolnej. - Ok, niech będzie. - westchnął i wyrzucił ręce do góry, by po chwile opuścić je z głośnym klapsnięciem na stół. - Raz mi się zdarzyło. - powiedział, co spotkało się z jeszcze bardziej rozbawionym spojrzeniem Harry'ego. Przecież takiej odpowiedzi się domyślał, a to całe zapieranie się chłopaka, było zabawne. - Ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że i tak chciałem z nią zerwać. - pokiwał głową, głupio wierząc w to, że to w oczach Harry'ego naprawdę było jakimś usprawiedliwieniem.
- I co? To ty zerwałeś z nią czy ona z tobą jak się o tym dowiedziała?
- Ja, ale jak się ona dowiedziała. - powiedział, uśmiechając się lekko, na co Harry wybuchnął śmiechem, tym samym rozśmieszając Louisa.
- No ale koniec o mnie Styles. - uderzył lekko w stół Louis, prostując się przy tym i przybliżając do Harry'ego. - Dowiedzmy się czegoś ciekawego o tobie. - uśmiechnął się wrednie-przyjaźnie w jego stronę, a Harry już wiedział, że może się bać pytania Louisa. - Powiedz mi kochanie. - głos Tomlinsona był delikatny i spokojny. Podsunął się jeszcze bliżej stołu i oparł się o niego łokciem. Z bardzo bliska patrzył w oczy Harry'ego, co sprawiło, że chłopak nie wiedział co za sobą zrobić. Zdążył już zauważyć, że tego wieczora działo się z nim coś niedobrego i wcale mu się to nie podobało. - I iloma osobami już spałeś. - zadał to pytanie, zniżonym głosem, jednak nie ze względu na to by nikt z innych gości tego nie usłyszał - byli praktycznie sami na sali nie licząc pary zakochanych i trzy osobowej grupki znajomych - a jedynie dla zabawy, udając bezczelnego flirciarza, którym w rzeczywistości był.
- Ymm.. - Harry zawstydzony tym, że nie wiedział jak odpowiedzieć, odsunął się od chłopaka i oparł się o oparcie krzesła. - Hmm.. nie wiem. Nigdy tego nie liczyłem. - pokręcił głową, spuszczając wzrok. Bał się tego pytania i miał nadzieję, że ono jednak nie padnie. Louis natomiast mimo swojego upojenia alkoholowego doskonale kontaktował i każde słowo wypowiadał w taki sposób by powoli dążyć do momentu w którym będzie mógł zadać to konkretne pytanie. W sumie szczerze mówiąc nawet go to nie interesowało, ale dawało to pretekst do kolejnego pytania na które odpowiedź chłopak chciał usłyszeć, zanim pozwoli chłopakowi się dotknąć.
- Daj spokój. - zaśmiał się. - Musisz chociaż kojarzyć. - powiedział. Harry jednak nadal myśląc nad tym. - Strzel jakąś liczbę. - wzruszył ramionami.
- Nie, naprawdę wolałbym nie. - pokręcił przecząco głową.
- No dobra. - westchnął Tomlinson. - To chociaż w miesiącu. Nie mogło być ich przecież tak wielu. - uśmiechnął się pocieszycielsko, ponieważ widział, że Harry nie należał do chłopaków, którzy szczycą się ilością zaliczonych osób - jak to prawdopodobnie zrobił by Louis - ale jest mu z tego powodu wstyd. Louis nie miał jednak w planach zawstydzać chłopaka, dlatego chciał w jakiś sposób, pokazać mu, że nie będzie go oceniał. Harry spojrzał na uśmiechniętego Louisa i przełknął ślinę. Przestała podobać mu się ta zabawa, bo zdawał sobie sprawę z tego, że gdy tylko Louis usłyszy podaną przez niego liczbę, będzie patrzył na niego tak jak wszyscy inni. Jak na dziwkę. A Harry ku swojemu zdziwieniu wcale tego nie chciał. Przez te trzy godziny - no i może krótkie rozmowy, gdy Louis przyczepił się do niego - polubił chłopaka.
- Ymm.. Może z siedmioma. - mruknął pod nosem.
- Co? - szatyn zmarszczył brwi, przyglądając się chłopakowi, próbując domyśleć się co ten też powiedział.
- Z siedmioma. - powiedział nieco głośniej, od razu spuszczając wzrok. Louis zrobił wielkie oczy i był wdzięczny, że Harry tego nie widział. Naprawdę nie chciał pokazać po sobie tego, że jakoś na niego to wpłynęło, ale naprawdę? Z siedmioma?
- Umm.. No wiesz... nie to całkiem dobra liczba jak na młodego chłopaka, biorąc pod uwagę to, że mamy dzisiaj 13. - uśmiechnął się delikatnie, chociaż przez jego myśl przebiegła myśl, że wcale nie dziwi się temu, że ludzi nazywają Harry'ego dziwką.
- Taa. - Styles odwzajemnił niepewnie uśmiech, w duchu dziękując Bogu, że Louis nie zapytał się o to ile razy uprawiła seks, bo nie musiał podawać kilka razy tych samych chłopaków i nie miał tu na myśli, kilku orgazmów jednego wieczora.
Po tym pytaniu między chłopakami zapadła cisza, podczas której Louis zastanawiał się czy wbić gwóźdź do trumny Harry'ego i zadać zastanawiające go pytanie. Postanowił jednak zaryzykować, tym bardziej, że Harry wydawał się być bardziej doświadczony niż Louis przypuszczał.
- Harry... Ym.. wybacz, że pytam, ale tak się zastanawiam. - powiedział cicho, na co Harry podniósł głowę i na niego spojrzał. - Czy sypiając z tyloma osobami nie boisz się, że się czymś zarazisz? - zapytał nieśmiało.
Harry uśmiechnął się do niego nieco szerzej.
- Zabezpieczam się Lou. - powiedział tonem jakby mówił, do malutkiego, głupiutkiego dziecka. - I staram się regularnie badać, więc nie musisz się bać, że cię czymś zaraziłem. - posłał mu krótki uśmiech. - A teraz, czy możemy proszę zmienić temat?
- Nie... ja.. nie... - jąkał się Louis, zawstydzony tym, że Harry tak odebrał jego pytanie. - Tak, tak, jasne. - przytaknął, widząc proszące spojrzenie Stylesa.
Resztę czasu spędzili na rozmawianiu o głupotach trzymając się jak najdalej od tematów intymnych i uczuciowych. Mimo - a może dzięki temu - świetnie się bawili. Dopiero gdy kelner przyszedł i kulturalnie poprosił ich czy opuściliby pizzerię, bo chcąc zamknąć chłopcy spostrzegli jak długo trwa ich spotkanie. Podziękowali zawstydzonemu chłopakowi za obsługę i wyszli z budynku, śmiejąc się cicho.
- Wiesz, świetnie się bawiłem. - powiedział Harry, przerywając chwilę ciszy która nastąpiła po napadzie śmiechu. - Nie sądziłem, że możesz być taki miły i zabawny. - uśmiechnął się delikatnie do niego. Był z szatynem zupełnie szczery. Nawet idąc na to spotkanie nie miał dobrego zdania o Tomlinsonie. Chciał mu się pokazać - by dotrzymać obietnicy - i od niego odejść, żądając by trzymał się od niego z daleka. Louis okazał się jednak fajnym chłopakiem i całkiem możliwe, że Harry go polubił.
- No wiesz ty co. - prychnął mniejszy chłopak, popychając go lekko. - To raczej nie był komplement. - powiedział, śmiejąc się cicho, co automatycznie uniemożliwiało mu udawanie złości.
- Był. - pokiwał głową Styles, uśmiechając się szerzej, a w jego oczach lśniły ogniki radości - W każdym bądź razie najlepszy na jaki mnie stać. - wzruszył ramionami.
- To muszę ci powiedzieć, że jesteś w ty do dupy. - pokręcił przecząco głową, krzywiąc się przy tym lekko.
- Och... bo ty z pewnością jesteś w tym mistrzem. - zatrzymał się, zakładając ręce na piersi i spojrzał na niego podejrzliwie.
- A żebyś wiedział. - stanął na przeciwko niego, unosząc głowę by móc spojrzeć mu w oczy. - Ale na pewno nie tak dobry, jak ty w opowiadaniu kawałów. - westchnął. - Ten ostatni o samuraju był najlepszy. - zaśmiał się, na potwierdzenie swoich słów, nie przerywając kontaktu wzrokowego z Harrym. Co wcale nie było takie trudne, bo sam Harry stał przed nim otępiały jak kołek i się w niego wpatrywał. - Myślę, że nadawałabyś się do kabaretu. - powiedział. - Nie to, że wyglądasz śmiesznie czy coś, ale z twoimi uroczo niezdarnymi długimi nogami i minami jakie strzelasz, zrobiłbyś karierę. - pokiwał głową cały czas się uśmiechając. Przy wypowiadaniu ostatniego słowa, pozwolił sobie nawet na dotknięcie policzka Harry'ego, a chłopak nie wydawał się mieć coś przeciwko temu. - A dołeczki w policzkach byłby twoim atutem, na które leciałaby wszystkie koleżanki z branży. - przysunął się nieco bliżej niego, jednak Styles nawet tego nie zauważył. - Ale musiałyby się obejść smakiem, bo najzabawniejszy chłopak w Anglii woli chłopców. - powiedział i stanął na palcach, by złączyć ich usta w pocałunku. Był on krótki, jak na gust Harry'ego aż za bardzo. Chłopak nawet nie zdążył się zorientować co się dzieje i czy naprawdę delikatne wargi Louis masują jego, nie mówiąc już o jakimkolwiek odwzajemnieniu pieszczoty, gdy Tomlinson się od niego odsunął. - Świetnie całujesz. - powiedział, gładząc go jeszcze przez moment po policzku.
- Ale.. ja.. nie.. - jąkał się nie wiedząc co powiedzieć. Był totalnie oczarowany Louisem. Do tego, przecież on nic nie zrobił. Nawet się nie ruszył. To Louis go całował. LOUIS GO CAŁOWAŁ! Hetero Louis go całował.
- I to się właśnie Harry nazywa rzucanie dobrych komplementów mój drogi. - poklepał go przyjaźnie po policzku. A bańka mydlana Harry'ego pękła. - A ty musisz się jeszcze dużo nauczyć. - posłał mu przyjazny uśmiech i ponownie ruszył w drogę. - Idziesz? - obrócił się w stronę Harry'ego, gdy zauważył, że tego nie ma koło niego.
- Umm.. tak, tak - zawołał i podbiegł do chłopaka. Jak Harry mógł być tak głupi by pomyśleć, że te wszystkie słowa Louisa są prawdą?
Ojej, ktoś tu się zauroczył! :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdzial , pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńO mój Boże jestem szczęśliwa! I naprawdę po prostu to uwielbiam. W sumie to ciesze się jak głupia co jest trochę przerażające..
OdpowiedzUsuńIdealnie...!
OdpowiedzUsuńTylko czemu ta akcja idzie tak wolno :)
Czekam na następny c:
Cieszymy się, że ci się podoba. :)
UsuńA czemu tak wolnę? Hmmm. Może faktycznie akcja idzie trochę powoli i jest nudno, ale nie chciałyśmy, żeby chłopcy z wrogów od razu i szybko przeszli do kochanków. :)
Super <3 Tylko proszę, przyspiesz trochę bo nie mogę się doczekać czegoś więcej pomiędzy larrym i ziallem :3
OdpowiedzUsuńMogę cię zapewnić, że akcja między Larrym się przyspieszy :) Dotarliśmy to tego punktu gdzie będzie z górki.
Usuń