Hey. Hi. Hallo.
Po dłuuuuuuugiej przerwie jesteśmy z kolejnym rozdziałem. Co prawda nie jest najwyższych lotów i wiele się w nim nie dzieje, ale jesteśmy coraz bliżej akcji.
Chciałam również przerosić za tę przerwę, ale nie potrafiłam się wziąć za ten rozdział co pewnie będziecie mogły zobaczyć. Poza tym nie będę więcej was zamęczać i zapraszam do czytania. :D
Po sytuacji jaka miała miejsce w sklepie w którym pracował Niall, Louis doszedł do wniosku, że obojętnie jak bardzo wyrzuty sumienia, będą go zjadać od środka, nie powie o swoim pomyśle Zaynowi. Co za tym idzie, musiał trzymać to w tajemnicy również przed Liamem - nie żeby jakoś szczególnie chciał nagłośniać swoją przyszłą znajomość z Harrym Stylesem, ale sądził, że będzie się mógł podzielić tym chociaż z przyjaciółmi - bo jasne, było że Payne nie potrafiłbym zachować tego tylko dla siebie. I nie chodziło o to, że Liam był plotkarzem i nie umiał utrzymać tajemnicy. Lou stuprocentowo mu ufał, ale wiedział również o tym, że przyjaźnili się w trójkę, więc dla Liama logicznym by było to, że Zayn też powinien o tym widzieć. Dlatego też Louis wychodząc ze sklepu z poobijanym Zaynem, postanowił, że 'operacja wyrwij Stylesa' - jak zabawnie w głowie to nazywał - będzie jego mniej lub bardziej słodką tajemnicą.
Samo wymyślenie sposobu w jaki miał zbliżyć się do Stylesa, nie wzbudzając niczyich podejrzeń, zajęło Tomlinsonowi nie wiele czasu, w stosunku do jego wykonania.
Louis przez pierwsze kilka dni, obserwował Harry'ego z daleka. Co prawda czuł się trochę jak prześladowca, ale to był jedyny sposób na dowiedzenie się z kim - oprócz Nialla - lokaty chłopak się zadaje. Logicznym wydawało się Louisowi to, że nie podejdzie do Horana i nie zapyta go o plan zajęć Stylesa, jak to zamierzał z innym znajomym szatyna. Mógł być pewny, że nie dość, że Irlandczyk mu nie pomoże to jeszcze na niego naskoczy. Dlatego też przyglądał się relacją Harry'ego z innymi uczniami, by wyłapać z kim koleguje się najbardziej. Wbrew pozorom nie było to takie łatwe, mając przy sobie na każdej przerwie Zayna i Liama. Louis naprawdę nie chciał wzbudzać podejrzeń przyjaciół, a nie sądził, by byli na tyle ślepi, by nie zauważyć tego, że dziwnie często Louis chce spędzać przerwy w miejscu, w którym przerwy spędzał również Styles ze swoimi znajomymi. Nie pomagało również to, że Zayn za każdym razem, gdy tylko mijali 'świtę Horana', musiał uświadomić swoich przyjaciół w tym jak bardzo ich nie lubi. Nie żeby Louisowi to jakoś szczególnie przeszkadzało, bo przez kilka lat znajomości zdążył się już do tego przyzwyczaić, ale codziennie słuchanie tego jak Zayn się z nich nabija nie pomagało mu w przekonaniu się do lokatego chłopca, bo większość rzeczy jakie opowiadał Malik, również w mniemaniu Louisa były zabawne. .
Więc gdy po kilku dniach z zadowalającym efektem zakończył pierwszy etap swojego doświadczenia, odetchnął z niebywałą ulgą. Jego przyjaciele niczego się nie domyślali, a on mógł działać dalej.
Dlatego też, gdy nadarzyła się odpowiednia okazja do porozmawiania z Nathanem, szatyn nie mógł jej przepuścić.
- Ummm... Hej. - podszedł do chłopaka, który rozwieszał na gazetce szkolnej jakiś plakat, który za pewne zapraszał chętnych uczniów na zajęcia dodatkowe. Nie czuł się do końca pewnie w towarzystwie chłopaka, bo nigdy z niem nie rozmawiał. Jeżeli miał być szczery to nigdy wcześniej go też nie widział, dlatego dziwnie czuł się ze świadomością, że zaraz ma wyciągać od niego informacje na temat Harry'ego. Utrudnieniem było również to, że jako dobry przyjaciel Stylesa, pewnie wiedział o ich niespecjalnie dobrych relacjach, a mimo to Tomlinson musiał w jakiś sposób, go tak zbajerować, by ten niczego się nie domyślając się ładnie wyśpiewał mu plan zajęć szatyna. Uwzględniają godziny kończące jego lekcje i wszelkie okienka.
Wyższy o niecałą głowę od Louisa, brunet obrócił się w jego stronę, nie ukrywając zdziwienia jakie malowało się na jego twarzy, gdy tylko zobaczył, kto postanowił się do niego odezwać.
- Ten tego. Co tam? - szatyn podrapał się po szyi, próbując w ten sposób ukryć swoją niepewność. Sam nie wiedział, dlaczego się tak zachowuje, ale cała ta sprawa ze Stylesem, sprawiała że się denerwował. Nie wiedział jednak czy to z powodu tego czego miała dotyczyć, czy osoby, która była w nią zamieszana.
- Yyy... Nic? - chłopak, który był przyjacielem jego celu, spojrzał na Louisa, krzywiąc twarz w zdezorientowaniu.
- A tam co? Jakieś kolejno koło zainteresowań? - niebieskooki wychylił się zza chłopaka, by móc przeczytać plakat. Nie było to jednak zaproszenie na żadne z dodatkowych zajęć, a informacja o odbywającym się pikniku charytatywnym z którego pieniądze będę przekazane na miejscowy dom dziecka.
- Piknik rodzinny. - sprostował Nathan. - Wiesz, zbiórka pieniędzy na osierocone dzieciaki. - wytłumaczył. W końcu każda reklama się była ważna, a czarnowłosy chłopak nie sądził, że same plakaty będę wystarczające.
- Całkiem fajny pomysł. - uśmiechnął się szczerze w stronę chłopaka. - A jak zamierzacie przyciągnąć ludzi? - zapytał zainteresowany. Takie przedsięwzięcie od razu mu się spodobało i był pewien, że się na nim pojawi, namawiając do tego także dwójkę swoich przyjaciół. Był jednak również świadom tego, że mało uczniów lubuje się w takich imprezach, chcąc jak najmniej przesiadywać w szkole. Dlatego też był pewien, że piknik nie odniesie zamierzonego sukcesu.
- Szczerze mówiąc to atrakcji jest niewiele, ale że jako w ten dzień wypada Dzień Zdrowia to dyrektor nie pozwolił zmienić daty, tym samym dając nam czas na wymyślenie czegoś więcej. - powiedział Nathan, który najwyraźniej podzielał zdanie Louisa. - Będzie jak zawsze kawiarenka oraz stoisko z zdrową żywnością. Profil pedagogiczny ma ponoć wymyślić jakieś gry i zabawy dla dzieci. Ma być też jakieś kącik zdrowia. Wiesz, nauka pierwszej pomocy, badanie ciśnienia i takie inne. - tłumaczył. - Dzieciaki z domu dziecka przedstawią jakieś przedstawienie. - wzruszył ramionami, doskonale zdając sobie sprawę, że to wszystko tak naprawdę nie jest niczym specjalnym.
- Czyli nic czym moglibyście zaciekawić starszą młodzież? - zapytał z przyjaznym uśmiechem. Nie zamierzał dołować go jeszcze bardziej, bo i tak po mnie chłopaka było widać, że jest już wystarczająco z tego powodu przygnębiony.
- Niestety. - wzruszył ramionami. - Szczerze mówiąc to jest to trochę wina Pana Federa, bo gdyby powiedział nam o tym wcześniej, może dalibyśmy radę coś wymyślić, a teraz co? Do imprezy zostało trzy dni. Nie ma szans, że znajdziemy kogoś ciekawego, kto będzie wstanie odwiedzić naszą szkołę. - powiedział Nathan. Najwyraźniej nie myśląc już o tym, że rozmawia z Louisem Tomlinsonem, z którym nigdy wcześniej nie rozmawiał. Louis również nie wydawał się być już spięty, przez co ich rozmowa nie była taka drętwa jak na początku.
- To może... no nie wiem. Czym najbardziej interesuje się młodzież? - Tomlinson podrapał się po brodzie, jakby to miało mu pomóc w myśleniu.
- Gołymi laskami. - rzucił jego nowy kolega, co automatycznie przywołało uśmiech na twarz Louisa. Podobał mu się taki tok myślenia.
- Jasne! - klasnął w ręce. - Zorganizujmy striptiz. Jestem pewien, że znajdziemy kogoś, kto będzie chciał wystąpić. - jego ustał wykrzywiły się w łobuzerskim uśmiechu.
- Żartujesz sobie, prawda? Louis tam będą dzieci, poza tym dyrektor.... - w głosie Nathana, można było wyczuć panikę, jakby to, że Louis rzucił taki pomysł, miało znaczyć, że tak będzie.
- Tak, żartuję. - roześmiał się, widząc przerażoną minę Natha - Chociaż nie powiem, to byłoby ciekawe i na pewno przyciągnęłoby nie małą liczbę mężczyzn. - przyznał. - Ale dobra. Ten pomysł wykorzystamy innym razem. - poklepał go po ramieniu. - Ale tak na poważnie...
I tym oto sposobem Louis spędził całą przerwę z Nathanem, próbując wymyślić jakieś atrakcję, które przyciągnęłyby więcej osób na piknik. Zapomniał nawet o prawdziwym powodzie dlaczego, podszedł do chłopaka, ale ów powód najwyraźniej nie zapomniał o nim, bo gdy tylko spacerował po korytarzu dyskutując o tym, czy zorganizowanie talent show w ich szkole jest możliwe w trzy dni, natknął się na Harry'ego, który tańczył? Louis nie wiedział jak to nazwać, ale Styles stał kilka kroków przed Niallem i jego dziewczyną, którzy byli oparci o parapet, wykonując jakieś nieskoordynowane ruchy całym ciałem. Robił przy tym dziwne miny, doprowadzający przyjaciół do łez.
- Już wiem. - ucieszył się Tomlinson. Nathan podniósł na niego wzrok i od razu zauważył na co patrzył się Tomlinson.
- Dyskoteka odpada. Piknik trwa tylko do 18. - powiedział. Nie miał pojęcia do jakiego pomysłu mógł natchnąć go tańczący Harry i nie był pewien czy chce się tego dowiedzieć.
- Zdecydowanie nie idzie ci czytanie w myślach. - pokręcił przecząco głową, formułując z ust cienką linię, jakby był niezadowolony z tego, że chłopak mu przerywa. - Myślałem raczej o jakimś turnieju. - uśmiechnął się szeroko. Szatyn nie mógł uwierzyć, że dopiero teraz wpadł na ten pomysł. Piłka nożna była czymś co przyciągało zarówno chłopaków jaki i dziewczyny, bo kto nie lubi pooglądać tego pięknego sportu lub przystojnych graczy? Dlatego więcej niż pewne było to, że jeden czy dwa mecze załatwią sprawę. - W naszej szkole jest dużo osób, które gają w piłkę nożną, więc bez problemu można utworzyć drużyny i trochę się pobawić. - uśmiechnął się szeroko, zadowolony ze swojej pomysłowości.
- No nie wiem. - brunet spojrzał w stronę Harry'ego, bo doskonale wiedział, że to widok bramkarza West Ham United, natchnął Louisa do tego pomysłu. Nie był jednak pewien czy był on dobry. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ta dwójka nie przepadała za sobą i choć na kilka minut zapomniał o tym, jak bardzo Harry nie lubi Zayna i Louisa ze wzajemnością, natychmiastowo oprzytomniał. - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
- Chyba żartujesz. - prychnął. - To jest idealny pomysł. Dzień Zdrowia czyli turniej sportowy. Wszystko pasuje. - klasnął w dłonie, ucieszony. - Poza tym, niczym nie musisz się martwić. Ja wszystko załatwię. - położył dłoń na jego ramieniu. - To znaczy, wiesz... wszystko co dotyczy turnieju, bo innych rzeczy nie zamierzam się nawet dotykać. - wyszczerzył się w jego kierunku. Nathan spojrzał na niego, nie pewnie. W jego głowie biły się dwa obozy. Jedni chcieli tego turnieju, a inni zdecydowanie nie. Bo co jeśli to jest tylko kolejny pretekst, żeby ośmieszyć jego przyjaciela? - Louis naprawdę...
- Postanowione. - powiedział szatyn i szybko, by chłopak nie mógł mu odmówić od niego odszedł.
Po kilku minutach zastanawiania się nad tym czy faktycznie pomysł turnieju jest dobry, Louis uświadomił sobie, że jest on więcej niż dobry. Jest on wspaniały i gdy wcześniej myślał o tym jako o sposobie do zbliżenia się do Harry'ego, teraz wiedział już jak to zrobi. Kolejnym plusem było to, że mógł bez skrępowania, udając że to tylko ze względu na zawody, podejść do Stylesa i z nim porozmawiać. Zayna i Liama również mógł okłamać - Louis wolał używać słowa, nagiąć trochę rzeczywistość - i powiedzieć, że spędza czas z Harrym tylko dlatego, że został do tego zmuszony. Wtedy nie mogli by się go czepiać, a i może trochę by mu współczuli? Tak, coraz bardziej podobał mu się ten pomysł i zamierzał jak najszybciej wprowadzić go w życie.
Była przerwa na lunch, gdy Louis wszedł na stołówkę. Jak zawsze miał tam zjeść posiłek z przyjaciółmi, którzy biorąc pod uwagę, że lekcja skończyła się już kilka minut temu, z pewnością na niego czekali. Szybkim krokiem podszedł do ich stolika, przy którym siedział Zayn z kilkoma innymi kumplami i nie zwracając uwagi na żadnego z nich opadł na wolne krzesło. Jego mina była ponura i łatwo można było z niej wyczytać, że jest z jakiegoś powodu niezadowolony.
- Co jest? - zapytał Malik, gdy tylko Louis podniósł na niego wzrok. Chłopak starał się wyglądać na autentycznie przybitego i złego.
- Nic. - prychnął, rozkładając się wygodniej na krześle. Odsunął nawet od siebie tackę z jedzeniem, żeby wyglądało, na to, że jest tak bardzo wkurzony, że nawet nie ma ochoty jeść. Co prawda, wiedział, że będzie później tego, żałował, ale czego nie robić się dla większej sprawy.
- No chyba jednak nie nic. - powiedział Zayn, który wyglądał na naprawdę zmartwionego zachowaniem przyjaciela, przez co Louisowi zrobiło się głupio, że go tak okłamuję. Całe szczęście, że nie było tutaj jeszcze Liama, bo chłopak nie był pewien czy byłby w stanie przetrwać dwóch zamartwiających się przyjaciół. Zayn dawał sobie świetnie radę sam.
- Po prostu jestem wkurzony. - warknął, patrząc po kolei na każdego ze znajomych. - Słyszeliście o tym pikniku rodzinnym? Dyrektor wymyślił sobie, że odbędzie się tam turniej sportowy. To znaczy będzie rozegrane kilka meczy piłki nożnej. - wyjaśnił. - I zgadnijcie kto ma się tym zająć? - dał przyjaciołom kilka sekund na przyjęcie informacji.
- Ty? - odezwał się Dave.
- No jasne, że ja! - wykrzyknął. - A co więcej. Mam współpracować z nikim innym jak Stylesem. - zawołał oburzony. - Czy on myśli, że naprawdę będę potrafił się dogadać z kimś takim? Przecież to zajmie mi dwa razy więcej czasu. Zanim coś wymyślę, zanim mu to powiem i zanim on to przetworzy... To zajmie wieki! - jęczał. Musiał trochę ponarzekać na Harry'ego, żeby wypadł bardziej realistycznie i był z siebie naprawdę dumny, bo przyszło mu to o wiele łatwiej niż się spodziewał. - Matko za jakie grzechy do pomocy przydzielił mi tego nieudacznika. - westchnął i ukrył twarz w rękach, opierając czoło o stolik.
- Hej. To może pójdziemy do Federa i porozmawiamy z nim i to my ci pomożemy. Dyrcio na pewno się zgodzi. - zaproponował Zayn. Louis słysząc pomysł przyjaciela zrobił wielkie ze zdziwienie oczy. Nie przewidział tego, że przyjaciele będą chcieli mu pomóc, więc szybko musiał wymyślić jakąś bajkę byleby tylko wybić im to z głowy. Przecież on nawet nie rozmawiał o tym z dyrektorem.
- Nie, nie zgodzi się. - zaczął pewnie, dając sobie jeszcze chwilę na zastanowienie się nad dobrą wymówką. - Już z nim o tym gadałem i powiedział kategoryczne nie. - kontynuował lanie wody. - Mówił, że muszę współpracować ze Stylesem, bo... - zaciął się na chwilkę. Był to dosłownie moment, ale chłopak poczuł, że robi mu się gorąco. - ... ostatnio pyskował jakiemuś nauczycielowi i robi to za karę. - powiedział. Szybko doszedł jednak do wniosku jak bardzo bezsensu to było i miał tylko nadzieję, że żaden z jego przyjaciół się do tego nie doczepi.
- To dlaczego musisz robić to ty? - zapytał Zayn. No właśnie, dlaczego?
- No bo... powiedział, że mu nie ufa. - powiedział, jakby chcąc przekonać do tego samego siebie. - Powiedział, że wie, że jestem odpowiedzialny i będę potrafił dobrze nim pokierować i może go czegoś nauczę. - dodał, widząc nie do końca przekonaną minę Malika.
- No i w sumie racja. - Mulat skinął głową. - Sam pewnie nie zrobiłby nawet porządnej listy zawodników. - prychnął. - No nic Tommo. Musisz poświęcić się dla dobra ogółu. Wiesz... wziąć to na swoje barki jak krzyż i przetrwać. - poklepał przyjaciela po ramieniu, w pocieszającym geście, mimo to na jego ustach formułował się złośliwy uśmieszek.
Skończyła się ostatnia lekcja i wszyscy uczniowie opuszczali budynek szkoły, kiedy Louis pożegnał się z przyjaciółmi. Wytłumaczył im ze zmarnowaną miną, że musi zostać po godzinach, żeby zająć się turniejem. Z tego powodu chłopcy trochę się z niego pośmiali i podcinali mu, po czym zostawili samego. Nie, żeby Louisowi się jakoś specjalnie spieszyło - było to totalne kłamstwo, bo jedyne o czym myślał to: "Boże, niech oni już stąd spadają" -, ale nie szczególnie podtrzymywał rozmowę z chłopakami, gdy ci pakowali swoje książki do szafek. Dlatego też gdy zajęci kontynuacją rozmowy, którą zaczęli jeszcze z szatynem, zniknęli za rogiem, chłopak odetchnął z ulgą i spokojnym marszem, byleby tylko ich nie dogonić, ruszył w stronę sekretariatu, by tam poczekać na swoją zdobycz.
Gdy dotarł na miejsce, usiadł na ławce pod ścianą i cierpliwie czekał, obserwując innych uczniów, którzy wychodzili ze szkoły. Był stuprocentowo pewny, że Harry będzie jednym z nich, bo na poprzedniej przerwie, sprytnie wyciągnął tę informację od pani sekretarki. Oczywiście, nie żeby pluł sobie w brodę, że wcześniej na to nie wpadł. Dzięki temu uniknąłby wplątania się w organizację turnieju, ale nie byłby Louisem, jakby przemyślał, wszystko od początku do końca. Dopiero teraz doszło do niego jaki jego plan był mizerny.
Minuty mijały, ludzi powoli ubywało, a i coraz rzadziej ktoś schodził po schodach. Tomlinson, nawet zaczynał myśleć, że Harry albo w nienaturalny sposób wyparował, albo jest największym pechowcem i po prostu go przegapił, gdy ten nagle zszedł na parter. Mimo to, że Louis naprawdę chciał mieć już to za sobą, nie rzucił się na niego, proponując mu szybki numerek w kiblu. Chciał to wszystko rozegrać powolutku. Najpierw musiał się do niego zbliżyć - oczywiście nie za blisko, by czegoś nie złapać. Tak, metr mu wystarczył - żeby go poznać. Upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Żadnych zaburzeń psychicznych czy chorób wenerycznych, co znowu wracało do tego, że musiał go poznać. Później, gdy wszystko będzie się zgadzało, zaciągnąć do kibla, przelecieć, podziękować i zapomnieć. Tak, to był plan idealny, ale najpierw musiał zacząć z nim rozmawiać i tu powstawała górka.
Harry przeszedł obok Louisa, nawet nie zwracając na niego uwagi, za bardzo zajęty, rozplątywaniem słuchawek. Ale to wcale nie przeszkadzało Tomlinsonowi, bo dzięki temu mógł go spokojnie poobserwować. Najpierw skupił się na jego nogach. Miał duże stopy, które odziane były w dziwne, skórzane buty. Jednym słowem, zdecydowanie się Lousiowi nie podobały - od małego wolał trampki lub Vansy. Dalej były jego chude, długie nogi, które okrywały czarne, rurki, które doskonale opinały jego tyłek. To podobało się Louisowi nieco bardziej. Może, gdyby nie te poszarpane kolana. Preferował raczej bardziej zadbany styl. Wyżej był równie długi tułów, na którym luźno zwisała koszulka...
Louis dopiero gdy Styles zniknął za drzwiami szkoły, zorientował się, że dalej siedzi na ławce, wgapiając się w chłopaka, zamiast do niego podejść i porozmawiać jak przystało na normalnego cywilizowanego człowieka. Szybko więc podniósł swój plecak i zarzucając go na ramię, wybiegł z budynku.
Nie był do końca przekonany co do tego w jaki sposób powinien zacząć rozmowę. Udawać, że dopiero się poznają, a wcześniej nie mieli ze sobą styczności? Traktować to wszystko co do niego mówił, na meczach lub gdy wpadali na siebie w szkole jako głupie żarty i przejść normalnie do rozmowy? Czy może przerosić go i udać, że chce zacząć się wszystko od początku? Louis naprawdę nie wiedział, którą opcję wybrać, więc postanowił pójść na żywioł.
- Styles! - krzyknął. Mimo to chłopak, który szedł zaledwie kilka kroków przed nim nijak na to zareagował. - Styles! - powtórzył jeszcze głośniej. - Harry! - zawołał go po imieniu i dopiero wtedy szatyn odwrócił się w jego stronę, jednocześnie wyciągając słuchawki z uszu. A gdy zobaczył, kto go wołała zmarszczył czoło zaskoczony. - No... - westchnął. - Już myślałem, że jesteś głuchy. - uśmiechnął się lekko.
- Czego chcesz? - głos zielonookiego był ostry i niczym nie pasował do przyjaznej aury jaką starał się w tym momencie roznosić Louis. Tomlinson jednak nie przewidział tego, że jego komentarz, może być przez chłopaka, odczytany jako kolejna zaczepka. Co nie było do końca nie uzasadnione.
- Powiedzieć cześć? - zapytał. Na końcu jego głos, jednak nie brzmiał tak pewnie jak zamierzał, z czego wyszedł cichy pisk. Zdawał sobie sprawę z tego, że zachowuje się jak debil i najchętniej przywaliłby sobie cegłówką w łeb za takie zachowanie. Był żałosny i doskonale o tym wiedział, ale co mógł na to poradzić. Po raz pierwszy miał się z kimś pogodzić, żeby później móc go poderwać. To sprawiało, że szatyn czuł się nieco zmieszany, a to że tym kimś był Harry Styles wcale nie pomagało.
- Powiedzieć cześć? - powtórzył Harry, nie rozumiejąc co się stało, że nagle sam Louis Tomlinosn się do niego odzywa. Na jego twarzy malował się szok, zdziwienie i coś co mogło przypominać znudzenie. Chłopak był pewien, że Louis sobie znowu z nim pogrywa. Ten wda się z nim w rozmowę, a zza krzaków, wyskoczy Zayn i obrzuci do końskim łajnem - nie miał pojęcia, skąd miałyby je wziąć, ale dla Harry'ego na pewno by się postarał. A Harry naprawdę nie miał dzisiaj ochoty na kolejne sprzeczki. Znał przebieg takich sprzeczek na pamięć. Zaczynają się zwyczajnie. Jakaś uwaga w stronę Stylesa, on gdy ma dobry dzień i nie cierpi na otępienie związane ze skończonym działaniem narkotyku, próbuje coś odpyskować. Później sprzeczka się zaostrza. Lecą coraz to lepsze wyzwiska, a Harry w końcu nie ma już pomysłów jak się bronić - w końcu co dwie głowy to nie jedna, a Zayn z Louisem zazwyczaj dopadają go, gdy nie ma w pobliżu Nialla - więc poddaje się pokonany.
- Tak. - skinął głową. - Więc cześć. - uśmiechnął się lekko. Postawił na 'nowy początek'. Choć nie wydawało mu się, że z nastawieniem Harry'ego, pójdzie mu to łatwo. Nie wiedział dlaczego, chłopak na starcie był do niego wrogo nastawiony - dobra wiedział, ale fajnie czasami grać idiotę nawet przed samym sobą.
- Cześć? - w uszach Louisa ponownie rozległ się powolny i ochrypnięty głos Harry'ego, który po nim powtarzał. - Coś jeszcze? - dodał na koniec, unosząc do góry brwi w oczekiwaniu.
- Prawdopodobnie chciałem też przerosić. - powiedział. Nie był zadowolony, że z planu numer jeden przeszedł od razu do planu numer trzy, ale kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Do tego Harry patrzył na niego jakby był totalnym idiotą, że nagle się do niego odezwał. I tak też się czuł. Musiał więc wymyślić jakiś dobry ku temu powód, a mówcie co chcecie, przeprosiny takim powodem były.
- Przeprosić? - ponownie powtórzył po Louisie, a szatyn dostał białej gorączki. Miał ochotę powiedzieć w jego stronę coś niespecjalnie miłego, ale przecież jego planem było pogodzenie się z Harrym, a nie kolejna kłótnia, więc wykorzystując wszystkie pokłady swojej silnej woli, przełknął to co miał na czubku języka i wybrał najmniej niemiła wersję tego co chciał powiedzieć. Naprawdę nie dziwił się, że razem z Zaynem tak często się z niego nabijali. Przecież on był definicją idioty.
- Jesteśmy w przedszkolu i uczymy się nowych słówek, hhhhmm? - rzucił w jego stronę. Może w jego głowie brzmiał to nieco milej, ale nie mógł już tego cofnąć. Poza tym, ok zabijcie go, ale tak właśnie się czuł, rozmawiając z nim, więc dlaczego miał to ukrywać. W zdrowej relacji przecież liczy się szczerość, a Louisowi bycie szczerym wobec Harry'ego, przychodziło z niezwykła łatwością. - Tak, chciałem przerosić. - powiedział, sztucznie akcentując każde słowo, tak jak to się robi przy nauce mówienia, nawiązując do swojej poprzedniej wypowiedzi. - To znaczy nie do końca chciałem, bo nie wydaje mi się, że mam za co. - przyznał, uśmiechając się do niego. - Wiesz... te nasze przezywanki to coś naturalnego w naszym wieku i jestem pewien, że nie masz nam tego za złe. - wzruszył ramionami. - Ale żeby uspokoić i moje i twoje sumienie. Przepraszam. - powiedział, wyraźnie. Tak, żeby nie było wątpliwości co do tego, czy wypowiedział to słowo czy nie. Po minie wyższego chłopka, widział jednak, że coś zrobił nie tak, bo wyraz jego twarzy wcale nie zelżał.
- W jaki sposób wymuszone 'niepotrzebne' przepraszam ma uspokoić moje sumienie? - zapytał Styles, szczerze zainteresowany.
- No wiesz... Będzie ci łatwiej ze mną współpracować jeżeli między nami będzie wszystko w porządku. - wzruszył ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz i chłopak powinien się tego domyśleć.
- Współpracować?! - po raz pierwszy na twarzy Harry'ego pojawiła się jakaś emocja, która nie była znudzeniem. Teraz lokaty wydawał się być zdezorientowany, a na jego czole pojawiły się zmarszczki, gdy uniósł go góry brwi.
- Boże... Nie. - jęknął Tomlinson, zakrywając twarz rękoma. - Nie powtarzaj po mnie więcej, bo znowu będę musiał cię przepraszać, a uwierz nie przychodzi mi to łatwo. - powiedział kręcąc głową. Zdecydowanie była to jedna z trudniejszych rzeczy z jakimi musiał się dzisiaj zmierzyć. Już nawet kłamanie Zaynowi było łatwiejsze.
- No jasne. - prychnął w jego stronę. Założył ręce na piersi i spojrzał na niego krzywo. - Widzę jak twoja korona się trochę przekrzywia za każdym razem, gdy to robisz. - powiedział Harry, siląc się na końcu na delikatne uniesienie kącików ust.
- Hmmm? - niebieskooki mruknął, nie wiedząc o co chodzi jego rozmówcy z czym nie czuł się dobrze. Nie lubił, gdy ktoś w jego towarzystwie używał zwrotów czy żarcików, które on nie do końca rozumiał, a coś mu mówiło, że jest to właśnie jeden z nich.
- Nie ważne. - lokaty machnął ręką, a widząc konsternacje na twarzy Tomlinsonsona, uśmiechną się szerzej, wyraźnie zadowolony, że do tego doprowadził. Ostatni raz zaszczycił Louisa swoim nieco pogardliwym spojrzeniem i z lekko uchylonymi ustami, jakby coś jeszcze chciał dodać ruszył w stronę, w którą zmierzał wcześniej.
- Zaczekaj! - krzyknął niższy chłopak. - Jeszcze nie skończyłem! - nie mógł pozwolić, żeby Harry tak po prostu sobie ode niego odszedł. Bo kim on był, żeby w taki nie kulturalny sposób kończyć rozmowę. Nawet Louis starał się tego nie robić. Poza tym chłopak miał nieodparte wrażenie, że Harry chciał do niego coś jeszcze powiedzieć, ale z jakiegoś powodu z tego zrezygnował, przez co czuł się jeszcze gorzej. To tak jakby Harry doszedł do wniosku, że i tak nie warto o tym rozmawiać z Louisem, bo jest za głupi.Nie podobał mu się taki obrót sprawy.
- Ja odpuszczam tobie grzechy i tak dalej. - mówił głośno Harry, nawet nie patrząc na drepczącego za nim szatyna. - Niech twoje sumienie będzie czyste i daj mi spokój. - uniósł do góry rękę i machnął nią w jego stronę, jakby odganiał natrętne muchy.
- Ale...
- Cześć Louis. - Harry wciął mu się w słowo. Z powrotem włożył do uszu słuchawki i przyśpieszył kroku, zastawiając niższego chłopaka za sobą. Louis wytrącony z równowagi przez pewność siebie, której nigdy wcześniej nie widział u lokatego chłopca, zatrzymał się w połowie kroku. Był pewien, że wyglądał komicznie z otwartymi ustami, ale nic nie mógł na to poradzić. Nie wiedział co się właściwe przed chwilą stało. Chłopak, który zazwyczaj po kilku wyzwiskach z jego strony, odchodził od niego ze spuszczoną głową, a jego sylwetka jasno symbolizowała poddanie, olał go. Zignorował go i nawet nie pozwolił mu dokończenie zdania. To było dziwne i Louis nie wiedział jak ma się przez to czuć.
kocham to opowiadanie!! rozdzial super, wcale nie nudny ;) weny zycze xd
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze kolejny rozdział bd szybciej :P a tak poza tym to świetne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam każde opowiadanie na tej stronie! A rozdział świetny :>
OdpowiedzUsuń