niedziela, 17 listopada 2013

Too Close to Enemies - rozdział 6

SM: Hey. Hi. Hello! To już szósty rozdział tego opowiadania i mam nadzieję, że wam się podoba. Myślę, że akcja w kolejnych rozdziałach będzie się coraz bardziej rozkręcać. (Mam nadzieję.)
A tak to co? Zapraszam do czytanie, komentowania i ewentualnego zadawania pytań postacią o tutaj ASK.


Niall z poirytowaniem trzasnął drzwiami i rzucił niedbale torbę w kąt. Rozebrał się, idąc w stronę kuchni, gdzie przy stole siedziała rudowłosa dziewczyna - zapewne wpuszczona do środka przez Stylesa - spoglądając na jego pokiereszowaną twarz. Chłopak czując na sobie jej wzrok, zaczął ponuro:
- Nawet nie pytaj - Otworzył lodówkę, i wyciągnął z niej butelkę wody, by zaspokoić swoje pragnienie. Kilkanaście sekund później poczuł ciepły dotyk palców Lindsay na swojej dłoni. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego smutno, kręcąc głową.
- Jesteś głupkiem, wiesz? - szepnęła, ciągnąc go w stronę łazienki.
- Tak, wiem. Ale tym razem on naprawdę przesadził. - bronił się Irlandczyk, siadając na krawędzi wanny z poważną miną. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego ciągłe kłótnie z Zaynem są dziecinne, ale to było po prostu silniejsze od niego.
- Mówisz tak za każdym razem, kiedy wracasz z obitą twarzyczką. Masz takie piękne oczy Nialler, a przez te rozciętą brew wyglądasz jak uliczny dres, a nie aniołek.
- To przyzwyczaj się, że nim nie jestem. - rzucił z uśmiechem chłopak, obserwując poczynania dziewczyny. Kiedy Lindsay dotknęła delikatnie jego rozciętej brwi, syknął lekko się odsuwając.
- Co jest Nialler? Byłeś taki odważny, żeby stanąć z wyższym i silniejszym od siebie Malikiem do walki, a boisz się wody utlenionej? - spytała sarkastycznie dziewczyna. Powoli miała po dziurki w nosie afer i kłótni pomiędzy Malikiem, a Niallem. Ona też nie wszystkich lubiła, ale starała się z tym tak nie obnosić i nie wdawała się z tymi osobami w bójki. Była pewna, że Naill też mógłby spróbować, a nie zachowywać się jak tępy chłopaczek z podstawówki. Dzisiaj jednak, gdy spojrzała w te błękitne tęczówki, nie miała serca dobijać Nialla kazaniami. Postanowiła to przemilczeć w imię dobra ich przyjaźni, bo była przekonana, że jeśli naruszy ten temat Niall prawdopodobnie będzie wściekły. Ale też nie mogła pozwolić, żeby Niall dał sobą rządzić, dlatego postanowiła przenieść te rozmowę na inny dzień. 
- To, że Malik jest wyższy nie czyni go silniejszym ode mnie, poza tym świetnie sobie dzisiaj z nim poradziłem.
- I co? Myślisz, że masz się czym chwalić? - rzuciła poirytowana dziewczyna.
- I ja się niczego nie boje - szepnął Niall, ignorując jej wcześniejsza uwagę. Przemilczał fakt wtrącania się Lindsay do jego życia po raz kolejny.
- Co nie zmienia faktu, że wyglądasz okropnie - podsumowała Lindy, patrząc z politowaniem na twarz blondyna. Co prawda miał podbite oko i rozciętą brew, ale nie było tak źle. Mógł skończyć gorzej.
- Więc może mi to jakoś wynagrodzisz hm? - szepnął Niall. Złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie. Lindsay uśmiechnęła się chytrze i powiedziała słodkim głosikiem:
- Wspólna kąpiel to jedyne, co mogę ci zaoferować. - poklepał go delikatnie po policzku, by nie sprawić mu dodatkowego bólu.
- Zgoda - krzyknął Nialler, odkręcając ciepłą wodę.

***

Lindsay popchnęła lekko Nialla. Blondyn wpadł na jakąś dziewczynę, która posłała mu mordercze spojrzenie.
- Prze... przepraszam, ale.. - zaczął Nialler, ale dziewczyna odeszła, ignorując jego przeprosiny. Lindsay wybuchła śmiechem.
- Bardzo śmieszne, widziałaś jej minę? Jakby chciała mnie uszkodzić…- powiedział Niall, otwierając swoją szafkę. Sam mimowolnie się uśmiechnął, kiedy Lindsay ścisnęła jego policzki i wściubiając usta powiedziała:
 - Biedny Nialler, nie wiedziałam, że boisz się dziewczyn. Może ty jednak jesteś gejem? - szepnęła na co Niall podskoczył.
- Jak bym był nim, to nie pieprzył bym cię wczoraj w wannie Mądralo - odgryzł się z satysfakcją.
- Dobra, punkt dla ciebie blondasku - zaśmiała się Lindsay, spoglądając na zegarek. - O której kończysz?
- Jakoś po piętnastej - odpowiedział Niall, drapiąc się po głowie. - A co? - zapytał, poruszając sugestywnie brwiami i rozglądając się po korytarzu upewniając się, że nikt ich nie słucha. Jego uśmiech zrzedł kiedy napotkał sylwetkę Tomlinsona, rozmawiającego z kumplem Harry'ego. Nie spodziewał się, że Pan Tomlinson zna takowe osoby, a co lepsze z nimi rozmawia, ale postanowił zignorować ten fakt. Kiedy Lindsay zaczęła go dźgać w żebra, na co wybuchnął śmiechem, zaobserwował, że Tomlinson spojrzał w jego stronę, ale swoją uwagę w tym momencie skupił na dziewczynie, która nie dawała za wygraną. Niall uśmiechając się przebiegle złapał ją za nadgarstki, usatysfakcjonowany swoją własna dominacja nad dziewczyną.
- Nigdy więcej mnie nie dźgaj. - zaśmiał się Nialler.
- Zamyśliłeś się, a ja musiałam jakoś zareagować. Powracając do tematu napaleńcu, pytałam się, bo chciałam dzisiaj, żebyś wytłumaczył mi matematykę, mam pojutrze sprawdzian, a słabo to wszystko kumam.
- Hmm może jutro ci wytłumaczę, bo miałem iść z Harrym na zakupy. Korki mu pękły na ostatnim treningu, a chwilowo nie ma kasy, żeby je kupić.
- A nie możecie tego zrobić kiedy indziej? No jasne, że nie ma. - prychnęła, krzyżując ręce na piersi. - Czy on kiedykolwiek ma pieniądze? Gdyby nie wydawał wszystkiego na...- zaczęła Lindsay, ale Niall przyłożył dłoń do jej ust.
- Myślę, że Harry'ego portfel to nie twoja sprawa. Ma prawo wydawać pieniądze na co chce, i nikogo nie powinno to interesować. - powiedział. Co prawda sam często myślał nad tym jak zwrócić chłopakowi uwagę na to, by może starał się nieco bardziej oszczędzać, ale nie wiedział jak. Nie chciał go w żaden sposób urazić, a wiedział, że Styles źle mógł coś takiego odczytać. Dlatego wolał siedzieć cicho i mieć go przy sobie. - Harry to mój przyjaciel, a i nie wiedzę nic dziwnego w pomocy przyjaciołom, więc wybacz, ale jemu obiecałem to popołudnie.
- Jak zawsze…- szepnęła oburzona dziewczyna. - Dobra to zobaczymy się wieczorem, tak?
- Jasne - odpowiedział Nialler, ignorując przesadnie smutny ton dziewczyny - Nie martw się to tylko jedno popołudnie, pojutrze będę twój, obiecuję.
- Przysięgasz?
- Na piłkę nożną.
- Phi, to żadna przysięga. Nie ma dla mnie wartości.
- Ale dla mnie ma - szepnął Niall z uśmiechem.
- No dobra, niech będzie, miłego dnia. - powiedziała rudowłosa i mimo wszystko się uśmiechnęła. Była nieco zła, że Niall wolał spędzić popołudnie z Harrym niż z nią, no ale musiała się przyzwyczaić, że Horan ma nie tylko jednego przyjaciela. Irlandczyk uśmiechnął się, kiedy ucałowała jego policzek i z pozytywnym nastawieniem, ruszył na biologię.

***

Następny dzień dla Nialla był nieco nietypowy. O ile tak można było go nazwać. Rano o dziwo, mimo że zabalował wczoraj wieczorem z Harry, kończąc to ostrym numerkiem z Lindsay, wstał wcześnie rano. Kiedy sprawił przyjacielowi nowe korki, postanowił uczcić nowe buty kuflem piwa. Jednak jak to miał w zwyczaju Nialler, nie skończyło się tylko na jednym browarze. Mimo tego rano nie odczuwał bólu głowy, ani zawrotów, co samo w sobie było nietypowe, nawet jeśli biorąc pod uwagę fakt, że był Irlandczykiem, co dawało mu większe możliwości „alkoholowe” . Ruszył żwawo do szkoły, nie budząc Lindsay, która miała na późniejszą godzinę. W autobusie nawet znalazł miejsce siedzące co było również niespotykane o tej godzinie. Ale najbardziej zdziwiła go sytuacja po matematyce. Zatrzasnął swoją szafkę, ciesząc się, że tylko jeszcze godzina angielskiego i wróci do domu. Jego błoga mina zrzedła kiedy stanął przed nim nie kto inny jak Tomlinson i nawet się odezwał. Ale nie to było najdziwniejsze. Zszokował go fakt, że Tommo się do niego uśmiechnął.
- Cześć. - krzyknął prawie rozradowany Tomlinson.
- Cześć? – odpowiedział cicho poirytowany Horan, próbując wyminąć chłopaka. Niestety Louis przesunął się w tą samą stronę, uniemożliwiając mu przejście.
- Możesz dać mi spokój? Nie jasno wyraziłem się w sklepie, że Ty i Malik macie się ode mnie odczepić?
- Słuchaj Niall, ja wiem, że może wcześniej się nie dogadywaliśmy, ale mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia.
- To się jeszcze okaże - szepnął Horan, spoglądając beznamiętnie na rozmówce. Zorientował się również, że po raz pierwszy Tomlinson powiedział do niego po imieniu. - Czego chcesz?- rzucił bez owijania w bawełnę.
- Zostałem przymuszony do zorganizowania drużyny piłkarskiej na dzień zdrowia.
- Na co?- rzucił Niall, marszcząc brwi.
- Dzień zdrowia. Tak wiem, wydaje się to być żenujące, ale… Będzie zorganizowany turniej piłki nożnej, miedzy nasza szkołą, a szkołą z następnej dzielnicy.
- No i co z tego? – fuknął Niall, czując napływającą złość. Tomlinson bredził coś bezsensownego, a on naprawdę nie miał czasu ani ochoty z nim rozmawiać.
-To, że chciałbym poprosić cię o udział w tym właśnie turnieju, abyś razem ze mną reprezentował naszą szkołę.
- Zapomnij - prychnął śmiechem Horan, wymijając rozmówce i przyśpieszając kroku. Tomlinson musiał być na niezłym haju, jeżeli myślał, ze Niall zgodzi się zagrać z nim w jednej drużynie. To było poniżej jego godności.  
- Wygrana drużyna zdobędzie popularność Niall i będzie…  - wykrzykiwał w jego stronę szatyn, prawie że za nim biegnąc.
- Nie zależy mi na tym - rzucił obojętnie Irlandczyk, nie spoglądając nawet na Louisa.
- Po turnieju jest impreza i dostaniesz punkty z zachowania.
- Świetnie - głos Nialla stał się głośniejszy i jakby bardziej podekscytowany. - ale nadal nie - dodał ponownie się krzywiąc. Skręcił w lewy korytarz, mając nadzieję, że tym razem Louis sobie odpuści, ale nic z tego. Szatyn dalej za nim szedł.
- Zapisałem cię do głównego składu, będziesz lewym napastnikiem.
 - Powiedziałem, nie kręci mnie to - krzyknął Horan, spoglądając w końcu na Louisa, który zatrzymał się w miejscu. Po co miałby grać w piłkę nożną nie czerpiąc z niej żadnej przyjemność, przez towarzystwo Louisa? Horan już zaczął odchodzić, kiedy Lou powiedział z chytrym uśmiechem.
- Harry też jest w głównym składzie - Niall zwolnił tępo, dzięki czemu mógł skupić się na wypowiedzi szatyna. Wiedział, że będzie jakiś ciąg dalszy. Bez przyczyny by tego nie powiedział. - Zayn też jest w głównym składnie - blondyn zatrzymał się gwałtownie i powoli spoglądnął na Tomlinsona. Doskonale wiedział z czym się to wiąże.- Zgadnij Niall co będzie jeśli Zayn będzie ćwiczył z Harrym na jednym boisku? Ktoś może zostać skrzywdzony. Nie mówię oczywiście, że to popieram, ale wiesz, że Zayn jest wybuchowy i impulsywny. Będę robił co w mojej mocy, ale..
- Niby czemu Harry miałby grać z wami w jednej drużynie? Nienawidzi was równie mocno jak ja. - wypluł w jego stronę. Nie mógł uwierzyć w to, że Harry naprawdę się na to zgodził. Zawsze wydawało mu się, że pomimo błędów jakie popełnił w życiu jest mądrym chłopakiem. Teraz naprawdę zaczynał w to wątpić. Normalny człowiek unika towarzystwa które nim pomiata lub mu nie odpowiada, a Harry właśnie wchodził w paszczę lawa.
- Nienawiść Niall to bardzo ostre słowo. - pokręcił głową. - Powiedzmy, że Harry nie ma wyjścia. Jako jego przyjaciel powinieneś wiedzieć, że nie za bardzo przepada za szkołą. Ten turniej na pewno pomoże mu przejść do następnej klasy. - wzruszył ramionami. Naprawdę nie chciał, żeby to wszystko zabrzmiało tak złośliwie, ale po minie Niall mógł się domyślić, że mu się nie udało.
- Daj mi czas do jutra, przemyślę to. - wypalił Niall ze smutną miną. Przecież nie mógł zostawić Harry'ego z Louisem i Zaynem. Hazz już tak dobrze sobie radził i - jak z informacji Nialla wynika - nie ćpał od kilku dni, nie mógł tego zaprzepaścić. Musiał być przy nim, by nie czuł się samotny z tym wszystkim.
- Jasne, masz tu mój numer - zaświergotał Tomlinson, wpychając mała karteczkę w dłoń Nialla - Daj mi znać - po czym z uśmiechem żegnając się, pozostawił Horana samego na pośród tłumu na korytarzu.  - Jutro po szkole spotkanie organizacyjne połączone z treningiem! - usłyszał na koniec głos Louisa.

***

 Niall spojrzał na zegarek wchodząc do domu. Wiedział, że nawalił. Całe popołudnie snuł się po Londynie, a no koniec zawitał w pobliskiej knajpie, gdzie trochę przesadził z alkoholem. Obiecał Lindsay, że wytłumaczy jej matematykę, ale kompletnie nie miał do tego głowy. Wszystko o czym mógł myśleć to Harry, Louis i mecz. Koniec końców, wysłał krótkiego sms Tomlinsonowi, że zgadza się na jego propozycje. Harry był dla niego najważniejszy. Nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek go skrzywdził.
- Znowu mnie olałeś! - usłyszał wrzask dochodzący zza jego pleców, gdy wchodził do klatki. Lindsay podążyła za nim po schodach niemiłosiernie krzycząc, aż do jego mieszkania. A go tak cholernie bolała głowa. - Miałeś mi dzisiaj pomóc. Wczoraj mnie też mnie olałeś, ale dzisiaj…
- Skończ Lindsay - fuknął Niall, rzucając niedbale plecak w kąt swojego pokoju. Miał po dziurki w nosie tego, ze próbowała wywrzeć na nim wyrzuty sumienia. Hallo! Wiedział, że zrobił źle. Dobra obiecał jej, ale przecież miał bardzo solidne wytłumaczenie. Odwrócił się do dziewczyny i szybko wytłumaczył jej cała sytuacje z Tomlinsonem, wspominając również dlaczego pił dzisiejszego wieczoru i jaką podjął decyzję.
- Chyba sobie żartujesz Niall….
- Nie, dlaczego?
- Czy jesteś aż na tyle głupi? Po pierwsze wyglądasz i pachniesz okropnie! Po drugie jak mogłeś zgodzić się na te propozycje Tomlinsona, przecież jemu właśnie oto chodziło. Czemu dajesz tak sobą manipulować? To samo było przedwczoraj z Malikiem!! Przecież specjalnie cię prowokuje, po to abyś go uderzył! A ty jak ta biedna owieczka robisz to czego on chce! - krzyknęła rudowłosa, siadając na krawędzi łózka. Niall sapnął głośniej i bez słowa zaczął zdejmować ubrania. Jedyne o czym marzył to ciepłe łóżko i nic więcej, a na pewno nie wysłuchiwanie wrzasków Lindsay.
- Słuchaj, to moja decyzja, moja sprawa i moje życie. Nie wiem dlaczego tak bardzo ci to przeszkadza. Nawet nie wiesz jak to było z Malikiem. Za nic, przecież bym się na niego nie rzucił, tu chodzi...
- Kogo wyzywał…Mnie, Harry'ego? Wiesz, że to nic nowego Nialler. On doskonale wie jak cię sprowokować! To, że ktoś wyzywa twoich przyjaciół nie oznacza, że masz się na niego rzucać.  Mam gdzieś jego słowa i Styles też powinien zacząć.
- Zachowujesz się jak moja matka.
- Najwidoczniej muszę skoro jesteś na tyle głupi żeby dawać sobą rządzić.
- Powiedziała, laska, którą pieprzy jej przyjaciel - powiedział Niall, ale Lindsay nie odpuszczała.
- Zadzwoń do Tomlinsona i zrezygnuj z tego meczu.
- Nie - rzucił krótko Niall. Nie miał zamiaru słuchać dziewczyny. Kompletnie nie miała o niczym pojęcia.
- Nie mogę patrzeć jak wszyscy dookoła cię wykorzystują. Pójdziesz tam i będziesz się poświęcał dla Harry'ego? I tak już wiele dla niego robisz, a on co? Ćpa jak wykolejeniec i na dodatek...
- Lindy, proszę cię nie denerwuj mnie. Harry naprawdę radzi sobie już lepiej tylko potrzebuje czasu i wsparcia, a ja zamierzam mu je dać. Poza tym...
- Niall! Przejrzy w końcu na oczy! - krzyknęła rozzłoszczona naiwnością Nialla. - Ja wiem, że masz wielkie serce, ale wszyscy tobą manipulują! Zayn jak to zwierze, potrzebuje się na kimś wyżyć, a ty mu to ułatwiasz. Wystarczy, że powie jedno słowo, a już rzucasz się na niego z łapskami i to w swojej pracy! - popukała się po czole, sugerując czym było dla niej takie, a nie inne zachowanie Nialla. Było głupotą. Totalną nieodpowiedzialnością i dziecinadą. Już nie patrząc na to, że Malik był od niego większy i mógł zrobić mu coś znacznie poważniejszego niż rozcięcie brwi. Ale mógł też stracić pracę. Jedyne źródło jego utrzymania. - Ciesz się, że masz super szefa, który jest wyrozumiały, bo ja dawno bym cię wylała! Następna osoba: Hazz. Ja wiem, że jest twoim przyjacielem - skrzywiła się nieznacznie wypowiadając to słowo - ale na litość boską, to jest prawie dorosły facet, a ty niańczysz go jak dziecko. - powiedział z wyczuwalną w głosie pogardą. Nigdy jakoś niespecjalnie lubiła Harry'ego - i była pewna, że ze wzajemnością - to ze względu na Nialla zachowywała się jak przykładna koleżanka. Jednak w środku ją aż skręcało, gdy Niall dzwonił do niej z przeprosinami i prośbą o przełożenie jakiegoś wspólnego wyjścia, bo Harry... - Obracasz się w złym towarzystwie Ni.
- I co ty chcesz przez to powiedzieć, huh? Przyjaciół nie zostawia się w potrzebie i nie zmienia się jak rękawiczki, gdy mają gorszy okres w życiu.
- TAKICH przyjaciół trzeba zmieniać - rzuciła krótko Lindsay, na co Niall aż poczerwieniał.
- Lindsay, Harry to mój najlepszy przyjaciel! Nie będę dopierał sobie znajomych według dobrych manier, wysoko postawionej pozycji czy twojego uznania. Jeśli ty tak chcesz to droga wolna, nikt ci nie zabrania!
- Ale ty też powinieneś popatrzeć jak dobierasz swoich przyjaciół.
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Co się z tobą dzieje? Nie poznaje cię od pewnego czasu, przecież Hazz to mój przyjaciel, kocham go jak brata, jest dla mnie najważniejszy. Jak nie pójdę na ten turniej oni go tam zjedzą.
- Ciebie też! Będą się z ciebie śmiali, nie rozumiesz? Po to właśnie Tomlinson chce cię mieć w drużynie, żeby móc cię wyśmiać na oczach wszystkich.
- Dziękuje, jeśli tak uważasz, ale to i tak nie zmieni mojej decyzji. – podsumował nieugięcie Horan - Powtarzam Harry jest dla mnie najważniejszy.
- A nie powinien - powiedziała Lindsay wrogo, czując nienawiść do Loczka, jak to możliwe, że Niall po tym wszystkim co Styles wyczyniał wolał go od niej… Przecież ona tyle dla niego poświęcała i dawała.
- Masz racje - odchrząknął Niall, podnosząc wzrok na rudowłosą, która się rozpromieniła. – Źle dopieram sobie przyjaciół. Dlatego z nami koniec. Czymkolwiek to było. - powiedział gestykulując rękami.
- Co? Niall posłuchaj...
- Wyjdź, nie chce cię słuchać.
- Ale...
- Wynoś się z mojego i Harry'ego mieszkania! - krzyknął Nialler. Nie nie pomyślałby, że dojdzie między nim, a Lindsay do takiej kłótni. Wydawało mu się, że dziewczyna go rozumie, ale najwyraźniej się mylił. Lindsay popatrzyła na niego z nienawiścią, po czym obróciła się na pięcie i wyszła z sypialni. Po chwili Niall usłyszał głośne trzaśnięcie drzwiami i odetchnął.
Blondyn opadł na łóżko, starając nie myśleć o wydarzeniach z dzisiejszego dnia, który był chyba najgorszym w jego życiu. Dodatkowo dołował go fakt, że jutro będzie musiał spotkać się z Malikiem na angielskim, co może trochę bardziej skomplikować całą sytuacje. Po chwili drzwi jego sypialni uchyliły się ukazując jego współlokatora. Harry szedł powoli z tacką, na której niósł gorącą herbatę i pączka.
- Wszystko w porządku Ni?
- Słyszałeś?
- Każde słowo - skinął powoli głową, a po jego minie było widać, że każde słowo dziewczyny w jakiś sposób go dotknęło. - mieszkam w pokoju obok, a ty i Lindsay mówiliście naprawdę głośno. - szepnął Harry, biorąc pączka i podstawiając blondynowi go pod usta. Niall uśmiechnął się lekko i ugryzł kawałek, biorąc smakołyk w rękę.
- Przepraszam cię za nią - wybełkotał z pełnymi ustami.
- To ja przepraszam. To jak zawsze moja wina. - spuścił głowę. - Jeśli nie chcesz, nie musisz iść na ten turniej, ja naprawdę..
- Harry, to już postanowione. Idę z tobą i koniec - powiedział Niall, wzruszając beznamiętnie ramionami.
- Jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem wiesz Horan?
- Wiem Styles. I za to mnie kochasz - rzucił Niall z uśmiechem.

***

Zayn wszedł do sali jak zwykle spóźniony. Nauczycielka posłała mu naganne spojrzenie, ale on i tak się tym nie przejął. Żeby to raz się spóźniał na lekcje. Usiadł niedbale w ostatniej ławce pod oknem, spoglądając po zaciekawionych minach uczniów, wsłuchujących się w słowa nauczyciela. Zayn cicho parsknął śmiechem. Jakby widział całą salę Liamów. Dokładnie tak jego przyjaciel wyglądał na każdej lekcji. Szkoda, że poza szkoła nie był takim aniołkiem. Na imprezach potrafił dość ostro zaszaleć. Malik uśmiechnął się do siebie, spoglądając w stronę ostatniej ławki pod ścianą, która była zajęta przez te ciotę Horana. Widząc rozcięta brew skrzywił się, przyznając się samemu sobie, że chyba trochę przesadził. Miał go tylko sprowokować, trochę się poszarpać i dać spokój, ale ten Irlandczyk nie był taki słaby na jakiego wygląda. Mimo, że niższy od niego miał dość sporo siły. Mulat jeszcze raz spojrzał na profil chłopaka. I czemu on tak farbował te końcówki. Wyglądał przez to jak bezbronny chłopaczek. Był taki jak Liam, wyglądał na aniołka, a tak naprawdę był diabłem wcielonym. Zayn po raz kolejny złapał siebie na tym, że myśli o Horanie. Jakby było o czym. Resztę lekcji przebąblował rozmyślając na temat co dziś ciekawego mógłby zjeść na drugie śniadanie w stołówce. Stwierdził również że sufit w sali jest nadzwyczaj ciekawy i pasjonujący. Wszystko było lepsze od uważania na lekcji. No ale cóż, przecież on był Zaynem Malikiem, który nigdy nie uważa na lekcjach. Dlaczego miałby to zmieniać? Kiedy zabrzmiał dzwonek pierwszy wyszedł z sali, wymieniając krótkie spojrzenie z Horanem, który z politowaniem odprowadził go wzrokiem do drzwi. Malik olał to spojrzenie, jak to miał w zwyczaju i ruszył szybkim krokiem do swojej szafki. Kiedy zabrał potrzebne mu książki, zbiegł schodami na stołówkę. Przepchnął się przez nie mały tłum i opadł na krzesło jednego ze stolików, gdzie czkało na niego już drugie śniadanie: kanapka z sałata i szybką, cola i jabłko. To co lubił najbardziej. Bez zastanowienia wgryzł się w kanapkę, spoglądając na Tomlinsona.
- Dziękuje, ta kanapka jest naprawdę przepyszna, jesteś wspaniałym przyjacielem - powiedział Tommo starając się naśladować Zayna.

- Po pierwsze ta kanapka jest dobra, nie przepyszna, po drugie kiepsko mnie naśladujesz, po trzecie, to Liam przyniósł moje śniadanie - wybełkotał bez skrępowania Malik, na co Payne wybuchł śmiechem - Dzięki Liam - dodał brunet.
- Nie ma za co Zayn. Tommo, przyznaj się, że wpadłeś. - zaśmiał się Liam, konsumując własne śniadanie.
- Nienawidzę Was - szepnął Tommo, rozkładając się luzacko na krześle. - Zero wdzięczności - rzucił sarkastycznie, patrząc z obrzydzeniem na Zayna, który nie jadł kanapki, on ją po prostu pochłaniał. Inaczej się tego nie dało nazwać - Zayn czy ty musisz tak to wpierzać? Zachowujesz się, jakbyś wrócił wygłodzony z dżungli. - Jestem głodny. Na śniadanie zjadłem tylko jajecznice z bekonem.
- Tylko?- zadrwił Liam, rozglądając się po stołówce. Kiedy zobaczył wysoką szatynkę, o pięknych brązowych oczach i smuklej sylwetce wstał jak oparzony i ruszył w jej stronę rzucając na odchodne przyjacielem - widzimy się po zajęciach.
-Nie wiem, co on widzi w tych laskach - szepnął do siebie Zayn, patrząc z obrzydzeniem na Sophie.
- Jesteś nietolerancyjny Malik. To, że ty jesteś gejem, to nie znaczy, że każdy nim musi być lalusiu, nieprawdaż? - wycedził Lou, robiąc dziwne miny do przyjaciela, który wybuchnął śmiechem.
- Masz już dokładną listę zawodników na ten meczyk charytatywny? - zaświergotał Zayn piskliwym głosikiem.
- Po pierwsze to nie jest żaden charytatywny meczyk, tylko zwykły mecz, atrakcja całej imprezy, jeśli mogę to wydarzenie tak nazwać, a po drugie, nie na razie mam tylko kilku zawodników i nie łódź się Malik, Ciebie tam nie ma - rzucił sarkastycznie Tommo, chcąc dokuczyć przyjacielowi.
- Ha ha bardzo śmieszne, co ty byś bez tego zrobił - powiedział Malik pokazując na swoją twarz. - Laluś…- rzucił Tommo z uśmiechem. - Więc? Masz już kogoś tak? A więc kto to jest? - spytał Zayn, ignorując słowa Louisa i wgryzając się w jabłko.
- Oprócz nas, na pewno będzie Styles i Devine.
- Kto kurwa?- krzyknął Zayn, wypuszczając jabłko na tackę.
- No Josh Devine, jest rok starszy od nas, czaisz go?
- Wiem matole, kto to jest Devine, chodzi mi o Stylesa. Pogięło Cię? Chcesz wziąć tego frajera do kadry?
- Zayn zachowujesz się jak dziecko, nie jesteśmy dziećmi tylko dorosłymi ludźmi, tu chodzi o to, żeby zainteresować jak największa liczbę osób.
- Oj tak, to jest prawda Styles przyciąga wzrok, bo wygląda jak tania dziwka.
- Zayn!- krzyknął Louis, siadając normalnie na krześle - Uspokój się, on jest naprawdę dobrym bramkarzem i o to mi chodzi.
- Chłopie czy ty widziałeś jak on broni?! Przecież moja niewidoma prawie prababcia strzeliła by mu gola bez problemu. - powiedział poważnie Zayn, zaczynając huśtać się na krześle.
- Nie przesadzaj, jakby ciebie tak piętnowali Lalusiu też byś nie był w stanie grać. Ma potencjał.  - powiedział, mając nadzieję, że jego słowa będę okażą się prawdziwe. Trzeba był przyznać, że Harryemu nie szło na ich ostatnim meczu najlepiej, i gdyby nie to, że napastnicy uwzięli się na słupki, wynik byłby zdecydowanie większy.
- Chyba uśpiony - mruknął pod nosem. - Dobra, dobra jak uważasz… specjalisto- rzucił z wrednym uśmieszkiem Zayn, dając nacisk na ostatnie słowo. Dobrze wiedział, że Tommo i tak nie będzie na niego zły. - Kogo jeszcze chcesz zwerbować?
- Liama, Chrisa, Eda. Może jeszcze Parkera, Blake’a, no i na pewno Horana. - powiedział swobodnie Lou, na co usłyszał huk. Na stołówce zrobiła się nienaturalna cieszą. Lou spoglądnął z politowaniem na Zayna który właśnie podnosił się z podłogi.
- Czyś ty do jasnej cholery całkowicie zdurniał?! - krzyknął Zayn, kiedy na stołówce rozpoczął się na nowo szum rozmów, śmiechów i brzdęku naczyń z kuchni.
- Tak to się kończy, jak się ktoś huśta na krześle - zaśmiał się Tommo, spoglądając na Zayna, którego oczy zrobiły się jak piłeczki pingpongowe - Wiesz, ze nie zmienię zdania. Mimo, tego co myślisz o Horanie, to świetny zawodnik i jeśli sadzisz, że odwołam swoja decyzje to się grubo mylisz. Już z nim rozmawiałem wczoraj i wieczorem wysłał mi sms, że pisze się na to. Kosztowało mnie to nie mało, jednak fakt, że Styles będzie z nami na treningach bez jego obrony chyba był niepodważalny.
- Po co do kurwy nędzy się tak o niego prosisz co?!- wrzasnął wkurzony Mulat. Lou popatrzył na niego z politowaniem. Sceny Malika nie robiły na nim wrażenie. Doskonale wiedział, że Zayn jest cholerykiem i za chwilę mu przejdzie.
-Albo on albo ja, wybieraj!
- Zayn jesteś 19-sto letnim piłkarzem, dobrze wiesz, że Horan jest świetnym napastnikiem. Jest wysportowany i ma naprawdę talent. Nie wierze, że Zayn Boski Malik zrezygnuje z zajebistego meczu, po którym będzie mógł wyrwać jakiegoś niezłego faceta, który podnieci się ilością strzelonych przez niego goli z powodu tego blondynka?
- To nie jest jakiś tam Blondynek. To jest Horan. Zło wcielone!
- Oj tam, nie przesadzaj? Chcesz, żeby to on był najlepszym strzelcem tego meczu?
- Nigdy - wycedził Zayn, uderzając pięścią w stolik.
- Więc…piszesz się na to? - szepnął Tommo z nuta zwycięstwa.
- Tak, ale najpierw cię zabije. Poderżnę ci gardło, a na twoim nagrobku napiszą, że jesteś naprawdę okropnym przyjacielem - fuknął Zayn wciąż gniewając się na przyjaciela.
- Oj, nie sądzę, żeby w więźniarskich paskach było ci do twarzy Malik - zaśmiał się Louis, podkreślając konsekwencje czynu Zayna. Wiedział, że wygrał i Mulat nie jest już na niego zły.
- Mi jest we wszystkim do twarzy- rzucił z uśmiechem Zayn, wstając od stolika.

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne!!! Nie mogę się doczekać tego meczu, mam nadzieję, ze coś wyjdzie z Zaynem i Niallem, bo to niezmiennie moj ulubiony parring :3 powodzenia w dalszym pisaniu, weny i miłego tygodnia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hhihihihi, super rozdział, Lou jest taki przebiegły :3 dobry podryw xD / K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Od samego poczatku czytam twoje opowiadania i zawsze mi sie podobaly i mimo ze nie bylam przekonana na poczatku do tego opowiadania to teraz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. Mam nadzieje ze w koncu zacznie cos sie bardziej dziać, bo naprawde czekam na kolejny z niecierpliwoscia. Zycze Ci jak najdluzszej weny do pisania' :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednym słowem... świetne!
    Zdziwiłam się postawą Lou, ale oczywiście pozytywnie!
    Czekamy (na pewno wszyscy czytelnicy) na dalszą cześć ;)

    OdpowiedzUsuń