Chciałam Wam w końcu przedstawić 12. Rozdział nie jest świetny, bo strasznie ciężko mi się go pisało. Mam nadzieję, jednak że nie jest jakiś straszny.
Chciałam podziękować Wam za wszystkie miłe słowa i motywację oraz przeprosić za to, że tak długo nic się nie pojawiło.
Ja mówi stare powiedzenie "święta, święta i po świętach". Tak samo było u mnie w domu. Babcia od początku grudnia nie zajmowała się niczym innym jak planowaniem tego co ugotuje, co kupi gościom pod choinkę, jak wystroi dom. Czasami ciężko było z nią z tego powodu wytrzymać, ale rozumiałem, że starsza kobieta nie ma już nic innego do roboty, więc znosiłem do dzielnie. Jednak gdy po raz dziesiąty rozmawialiśmy o tym czy zadowolę się jednym sposobem przyrządzenia śledzia, czy może Margaret ma zrobić jeszcze śledzia pod futrem*, wymiękałem i udzielając krótkiej odpowiedzi, że ma zrobić jak uważa, wychodziłem do Zayna.
Chłopak za każdym razem widząc moją zmęczoną minę, śmiał się cicho i posyłał mi współczujące spojrzenie, po czym spędzaliśmy leniwy dzień na kanapie lub wychodziliśmy do klubu. Od czasu do czasu odganiał ode mnie myśli związane ze świętami - tak, kiedy inni ludzi z utęsknieniem wyczekiwali okresu Bożego Narodzenie to ja modliłem się, by jak najszybciej się on skończył - w inny sposób, ale to robiliśmy zdecydowanie rzadziej niż wcześniej. Nie do końca dobrze czułem się ze świadomością, że Zayn uprawia seks nie tylko z innymi, nieznajomymi chłopakami, ale i z Niallem. Nie byłoby to takie złe i potrafiłbym na to przymknąć oko, gdyby nie fakt, że przyjaźniłem się z Irlandczykiem i doskonale zdawałem sobie sprawę, że między nimi relację nie wyglądają tak jak między mną, a Zaynem, a już bynajmniej nie z punktu widzenia Horana. Czułem się, jakby za każdym razem, gdy pieprzę się z Malikiem, zdradzał jednocześnie Nialla i naszą przyjaźń. Bo jaki przyjaciel uprawia seks z ukochanym swojego przyjaciela? Na szczęście Zayn nie inicjował naszych zbliżeń tak często jak kiedyś, więc nie musiałem walczyć ze sobą, żeby mu odmówić - Malik był dobry w łóżku i wiedział co sprawia mi przyjemność, więc ciężko było mi zrezygnować z dobrego seksu - albo następnego dnia zmagać się z wyrzutami sumienie, gdy spotkałem Nialla.
Same święta jednak nie były takie złe. Przyjechała do nas moja kuzynka i udało mi się namówić Zayna, by nas odwiedził, a nie spędził ten czas sam w domu, jak to robił odkąd wyprowadził się z domu rodziców. Tak więc spędziłem ten czas w gronie rodzinnym, nie przejmując się żadnymi problemami.
Dopiero dzień po świętach spokój mojego życia został zakłócony przez jedno zdanie mojej babci: "Pamiętasz co mi obiecałeś kochanie?", ponieważ za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć o co takiego może jej chodzić. Na szczęście kobieta nie wydawała się być tym jakoś szczególnie zaskoczona, więc uprzejmie mnie poinformowała, że jutro na lotnisko w Londynie przylatuje wnuk jej koleżanki i obiecałem się nim zająć póki nie pozna miasta na tyle, by sam mógł się po nim poruszać.
Siedziałem na krzesełku na lotnisku z opartą o nogi tabliczką Dylan O'brein i telefonem w ręku korzystając z publicznego wifi, czekałem na chłopaka. Miałem nadzieję, że będzie na tyle pojętnym uczniem, że wystarczy tylko kilka dni, bym mógł się go pozbyć. Szczerze mówić nie szczególnie zależało mi na przyjaźni jakiegoś chłopaka ze wsi. Nie żeby teren jego wychowania mi przeszkadzał, ale nie potrzebowałem więcej przyjaciół. Blisko kumplowałem się z Niallem i Zaynem. Liam i Aaron też mnie już znosili, więc czasami, gdy Niall umawiał się z Zaynem - sam na sam - a ja nie miałem szczególnych zajęć, mogłem do nich wpaść, bez obaw, że zostanę wyrzucony przez okno. Miałem też całkiem dobry kontakt z kilkoma chłopakami z uczelni, więc naprawdę nie sądziłem, że w moim dwudziestoczterogodzinnym dniu znalazłbym miejsca na pielęgnowanie przyjaźni z jeszcze jedną osobą. Przespanie się z nim też nie wchodziło w grę, bo babcia wykastrowałaby mnie tępym cyrklem, gdyby się dowiedziała, że dobrałem się do wnuka jej przyjaciółki. Wolałem więc nie ryzykować, załatwić to co miałem załatwić i zapomnieć o niejakim Dylanie.
Spojrzałem na zegarek i westchnąłem powoli się niecierpliwiąc. Jego samolot powinien wylądować 10 minut temu, a chłopaka jak nie było tak nie było. Postanowiłem poczekać jeszcze jakiś czas, a jeżeli wtedy się nie pojawi to jego strata, niech działa na własną rękę. Poprawiłem się na siedzeniu i ponownie wbiłem wzrok w telefon.
- Wolne? - usłyszałem nad sobą męski głos, więc mój gejowski zmysł się włączył i uniosłem głowę, by zobaczyć czy jego właściciel jest tak samo przystojny jak przyjemny jest jego głos. O dziwo tak. Chłopak był przystojny. Miał ciemne, krótkie włosy, ale na tyle długie, że teraz stawy w każdy możliwy sposób, jakby właśnie wyskoczył z łóżka. Jego oczy miały barwę bursztynu. Były jednak zupełnie inne niż te Zayna. Malik swoim spojrzeniem pokazywał to jak bardzo tajemniczy i niegrzeczny jest. Ten chłopak raczej dzięki swojemu spojrzeniu budził sympatię. Nieco niżej znajdował się mały zgrabny nos, a pod nim wąskie, różowe usta, koło których widniał niewielki pieprzyk. Tak, ten pieprzyk zdecydowanie był gorący.
- Umm.. Tak wolne. - skinąłem głową, nadal nie spuszczając wzroku z chłopaka. Co prawda czułem się z tego powodu dziwnie głupio, ale skoro miałem go już więcej nie zobaczyć to co mi szkodzi. Szatyn miał na sobie granatowy t-shirt, który ciasno przylegał do jego klatki piersiowej, a na to zarzuconą czerwoną koszulę w kratę. W rękach trzymał czarną kurtkę. Jego zgrabne, jak wcześniej zdążyłem zauważyć nogi, zakrywały czarne rurki. Przygryzłem nieco wargę zatrzymując wzrok na jego kroczu, zastanawiając się czy Dylan nie miałby mi za złe, gdy musiał chwilę na mnie poczekać, gdy jak będę zajmował się tym oto przystojniakiem w toalecie.
Chłopak musiał zauważyć jak mu się przyglądam, bo posłał mi nieśmiały uśmiech po czym spuścił wzrok na swoje splątane palce. Był to naprawdę uroczy widok.
Nawet nie wiedziałem kiedy minęło półgodziny od kiedy tu siedziałem, ale z obserwacji chłopaka wyrwał mnie zegar, który swoim biciem komunikował, że jest już siedemnasta.
- Przepraszam jeszcze raz. - odezwał się znowu ten sam głos. - Chciałbyś mi może powiedzieć jak mam się dostać na Old Pey Street? Miał ktoś po mnie przyjechać, jednak najwyraźniej zapomniał. - uśmiechnął się lekko, a z jego oczu biła nadzieja. Nie mogłem przecież mu odmówić.
- Wiesz co. Mogę cię tam zawiść. Właściwie to mam po drodze. - powiedziałem odwzajemniając uśmiech.
- O Jezu! Naprawdę? - rozszerzył oczy w zaskoczeniu. - Ratujesz mi życie. - szybko wstał z krzesełka i nadal się uśmiechając - przy okazji miał całkiem fajny uśmiech - podniósł swoje walizki. Schowałem telefon do kieszeni dżinsów i wstałem. Zabrałem tabliczkę z ziemie i chyba ups... przewróciła się w taki sposób, że nie było widać napisu. Cóż. Chłopak na pewno sobie poradzi, a ja za ten czas muszę pomóc przystojnemu nieznajomemu.
- No nie wiem... wziąć od ciebie torbę czy coś? - zaproponowałem. Szatyn spojrzał na mnie niepewnie, jakby zastanawiał się, czy przypadkiem mu czegoś nie ukradnę.
- Nie, dziękuję. Masz swój bagaż. - zerknął na tekturę, którą trzymałem w ręce.
- To nic. - machnąłem wolną ręką.
- Jesteś malarzem czy coś? - zapytał gdy schodziliśmy ze schodów.
- Co? Nie. - zaśmiałem się. - To tylko tabliczka. Czekałem na takiego chłopaka... - obróciłem tekturę w jego stronę. - ale..
- Dylan O'Brein?
- Ychmm. Miał przylecieć z jakieś wsi, bo dostał się tu do szkoły.
- Dylan O'Brein. - powiedział zdecydowanie.
- Tak. Ale nie przyleciał.
- Jestem Dylan O'Brein. - powiedział jeszcze raz, tym razem zatrzymując się.
- Co? - zrobiłem wielkie oczy. Nigdy bym się nie spodziewał, że właśnie tak może wyglądać wnuk przyjaciółki mojej babci.
- To ja jestem tym wieśniakiem, który dostał się do szkoły w Londynie. - powiedział, jednak nie brzmiał ani nie wyglądał jakby był bardzo zły. - A ty musisz być tym miastowym Harrym Stylesem, który ma mi pomóc się połapać w Londynie. - zaśmiał się lekko. - Miło mi.
- Umm.. Tak. Harry Styles. - uścisnąłem jego wyciągniętą w moją stronę dłoń. - Mi również i przepraszam za tego wieśniaka. Tak naprawdę nie wyglądasz na wieśniaka. W sumie to wyglądasz na całkiem miastowego. To znaczy wiesz... Nigdy nie powiedziałbym, że...
- Spoko. - posłała mi uspokajający uśmiech. - Tak mi jest po prostu wygodnie. - spojrzał na siebie. - Ogrodniczki i kalosze mam w torbie. - powiedział poważnie. Dopiero po chwili roześmiał się głośno, a ja chcąc nie chcą odetchnąłem z ulga.
Oprowadzanie Dylana po Londynie nie było takie złe jak myślałem na początku, że będzie. W sumie odkąd na lotnisku chłopak, powiedział że to on, zmieniłem co do tego zdanie. I nawet już w ten sam dzień chciałem go gdzieś zabrać i pokazać mu miasto, ale podziękował i powiedział, że jest zmęczony więc raczej wolałby to przełożyć na jutro.
Tak też zrobiliśmy. Pokazałem mu gdzie ma szkołę i najbliższe bary, knajpki i restaurację, żeby potrafił w czasie przerwy skoczyć na coś do jedzenie. Pokazałem mu też na który przystanek ma się udać jakby chciał mnie odwiedzić lub dojechać do centrum. Przeszedłem z nim kilka razy drogę z jego akademika na uniwersytet, żeby być pewnym, że nie skręci w złą uliczkę i nie dojdzie do celu. A wieczorem zabrałem go do klubu.
Już po kilku godzinach rozmowy powiedziałem mu, że jestem gejem i że jeżeli ma z tym problem to bardzo proszę zażalenia wysyłać do swojej babci, bo to ona poprosiła mnie o pomoc. Dylan jednak powiedział, że nie ma nic do homoseksualistów, bo sam miał kiedyś przygodę z chłopakiem, ale nic z tego nie wyszło, więc sobie odpuścił. Co prawda moje znaczenie słowa przygoda znacznie różniło się od znaczenia tego słowa w głowie Dylana. Okazała się, że Dylanowi podobał się pewien chłopak. Wyszli razem kilka razy, całowali się i podobało mu się to, ale gdy tamten próbował włożyć rękę w jego spodnie, O'Brein go odepchnął, tłumacząc, że nie jest gotowy i nie chce, żeby ten go dotykał. Jego wybranek okazał się jednak dupkiem i go wyśmiał, zrywając później kontakt z chłopakiem. Co prawda, gdy szatyn mi to opowiadał musiałem się bardzo pilnować, żeby się nie roześmiać, bo nawet Niall nie był taką dziewicą jaką był Dylan. Udało mi się to jednak przetrwać, wyglądając nawet na przejętego.
Siedzieliśmy w czwórkę przy stoliku - ja, Dylan, Zayn i Niall - popijając kolejnego drinka. Oczywiście Dylan okazał się jeszcze większym świętoszkiem, bo zakończył swoje picie tylko na jednym.
- Harry? - szepnął. - Oni są parą? - zapytał, wskazując brodą na Nialla i Zayn, którzy w tym momencie się ze sobą droczyli. Zayn chyba zabrał Niallowi telefon, a ten przytulając się do niego, próbował mu go zabrać.
- Nie no coś ty. - zaśmiałem się. - Są tylko przyjaciółmi. - naprawdę nie zamierzałem wtajemniczać go w ich relację, bo mogłoby to być dla chłopaka niemałym szokiem, biorąc pod uwagę to jak podchodzi do sprawy seksu. - Albo tak wszystkim mówią. - wzruszyłem ramionami, przyglądając się prze, która siedziała przed nami. Zupełnie na nas nie zwracali uwagi, zajęci sobą.
- Wyglądają, jakby coś było na rzeczy. - powiedział Dylan. W sumie był on osobą z zewnątrz, więc miał świeże oko na sprawę. - I wyglądają całkiem słodko jak się tak do siebie kleją. - powiedział, opierając się o stolik łokciem, jednak na tyle blisko mnie, że mogliśmy spokojnie szeptać, a i tak się słyszeliśmy.
- Nie używaj Zayn i słodko w jednym zdaniu, bo to sobie przeczy. - zaśmiałem się. Zayn mógł być przystojny, gorący, tajemniczy, ale na pewno nie słodki i uroczy. Chociaż... jak tak uśmiechał się do telefonu pokazując coś na nim Niallowi, z Irlandczykiem przyklejonym do swojego boku to tak, był to dosyć uroczy obrazek.
- Dobra. W takim razie lecę chłopaki. - odezwał się w końcu Zayn.
- Gdzie znowu lecisz? - podniósł głowę Niall.
- Widzisz tego tam o? - wskazał palcem na mężczyznę, który stał pod ścianą. Razem z Dylanem obróciliśmy głowę, by zobaczyć kogo pokazuje mulat. - Będzie dzisiaj mój. - uśmiechnął się łobuzersko.
- On nawet nie jest przystojny. - jęknął Niall, przewracając oczami, chociaż wiedziałem, że powiedział to tylko dlatego, żeby zatrzymać tutaj Zayna.
- Ale ma ciało. - wyszczerzył się Malik i pożegnał się z Niallem buziakiem w policzek, po czym szepnął mu coś do ucha, ale blondyn po tym jeszcze bardziej spochmurniał. - Dobra lecę chłopaki. Miłej zabawy. - powiedział i przywarł swoimi wargami do moich. Szczerze mówiąc rzadko żegnał się ze mną w ten sposób i rzadko pożegnania w ten sposób mi przeszkadzały, bo czemu mamy się nie całować skoro możemy się całować? Ale tym razem poczułem jak się czerwienię. Nie chciałem, żeby Dylan myślał, że jestem jakiś rozpustny i całuję się z każdym. Ok. Dobra byłem rozpustny i pieprzyłem się z wieloma mężczyznami, ale on nie musiał o tym wiedzieć prawda?
- Ta miłej zabawy. - powiedziałem. Dylan spojrzał na mnie nieco zaskoczony, a ja szybko wytarłem usta dłonią, udając że pocałunek wcale mi się nie podobał.
- Więc. Ja myślę, że też pójdę się bawić. - powiedział Niall chichocząc pod nosem, a gdy przechodził obok nas, poklepał mnie po ramieniu w przyjacielskim geście. Drań.
Po kilkudziesięciu minutach tańca, zmęczony poszedłem do baru. Nie sądziłem, że Dylan jest takim dobrym tancerzem o ile mogę tak to ująć, biorąc pod uwagę, że nawet się nie dotykaliśmy. Ale bawiłem się naprawdę dobrze. Chłopak wywijał na środku, a ja nie potrafiłem robić nic innego niż stać i patrzeć na to co ona robi, albo po prostu się śmiać.
- Matko, ale jestem zmachany. - odezwałem się, doskonale wiedząc, że chłopaka poszedł za mną.
- Tak ja też. - skinął głową z uśmiechem. - Strasznie tam jest gorąco. - spojrzał w stronę parkietu. - Mogli by zainwestować w klimatyzację.
- Zwariowałeś. Myślisz, że wtedy mieliby taki zysk na napojach? - spojrzałem na niego pytająco. - Potańczysz trochę, jest ci gorąco, więc co robisz? Idziesz się napić czegoś zimnego. - wzruszyłem ramionami. Było to naprawdę łatwe do rozgryzienia.
- Racja. I dla tego masz kupić mi drinka. - zaśmiał się, opierając się bokiem o bar, stojąc za mną.
- Mam kupić? - uniosłem do góry brwi. - Czy to przypadkiem nie powinno wyjść z mojej strony? - uśmiechnąłem się do niego.
- Dobra. Nie to nie. - uniósł do góry ręce - na tyle na ile pozwalali mu ludzie - w obronnym geście. - Chciałem pomóc, ale jak tak to nie chcę twojego drinka. - zrobił obrażoną minę.
- Gadasz. - zaśmiałem się, doskonale wiedząc, że szatyn tak naprawdę nie jest obrażony. - To co chcesz? - spojrzałem na niego pytająco.
- Zdaję się na ciebie. - zaświergotał po czym dla lepszego efektu zamrugał szybko brwiami. Pokręciłem rozbawiony głową i zwróciłem się do barmana z zamówieniem.
- Chris. Ja go obsłużę. - zawołał głos z oddali, ale łatwo mogłem go rozpoznać. Był to Louis. Naprawdę teraz tylko jego mi tu brakowało. Od tamtej sytuacji nie widziałem się z chłopakiem, unikałem go jak mogłem, bo nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Dobra, trochę zabolało mnie to, że w ogóle, a w ogóle mu się nie podobam. I jeżeli to czyni mnie pustym to niech będzie. - Witaj Hazz. - uśmiechnął się uroczo, jak to zazwyczaj robił.
- Poproszę dwa razy Krwawą Mery. - powiedziałem. Nie chciałem wdawać się z nim w pogawędkę. A już na pewno nie gdy obok stał Dylan. Ten wieczór był taki miły, a ty proszę, Pan Tomlinson.
- Od kiedy stałeś się taki formalny co? - zaśmiał się.
- I jedną cole. - dodałem. Spojrzałem ukradkiem na Dylana. Chłopak przyglądał się naszej wymianie zdań z zainteresowaniem.
- Powiem ci szczerze, że jest to niecodzienny widok. - uśmiechnął się szeroko, patrząc na Dylana. - Widziałem jak działał Zayn, widziałem nawet jak Niall próbował, ale mu nie wyszło, ale nie widziałem jeszcze jak działasz ty. - mówił cały czas przyrządzając drinka. Nie chciałem, żeby Dylan musiał tego słuchać, a wiedziałem, że Louis nie będzie miał problemu mu o wszystkim powiedzieć. - Swoją droga wybrałeś sobie naprawdę uroczego chłopaczka. - rzucił. - Wydaje się być taki niewinny. - uśmiechnął się do Dylana, na co chłopak szybko zerwał z nim kontakt wzrokowy. - Już nie długo, co Styles? - zaśmiał się podając nam nasze zamówienie.
- Dylan pójdziesz już do stolika? - spojrzałem na niego mając nadzieję, że nie będzie się stawiał ani robił problemów.
- O czyżby to nie była tylko przygoda na jedną noc? - poruszał znacząco brwiami.
- Dylan? - spojrzałem na niego wyczekująco. Chłopak jednak nie chętnie wziął drinki i powoli odszedł od baru.
- Widzę, że przygoda z Niallem serio cię zmieniła. Kto by pomyślał. - wziął do ręki szmatkę i zaczął wycierać blat, od czasu do czasu posyłając mi swój irytujący uśmieszek.
- Mogę wiedzieć dlaczego to robisz? Nie wiem, przeleciałem twojego brata, syna, chłopaka który ci się podobał, czy jak? Bo serio nie wiem po co wtrącasz się w moje życie. - warknąłem nachylając się na blatem. - Więc jeśli nie masz konkretnego powodu to się odwal ode mnie i od chłopaków z którymi się spotykam, ok?
- Harry ty chyba naprawę nie myślałeś, że możesz przez całe życie pieprzyć każdego mężczyznę którego zapragniesz, nie zwracając uwagi na tych którzy pragną ciebie, a później tak po prostu się do tego nie przyznawać. - roześmiał się.
- Oł je... Tak właśnie myślałem, więc zajmij się swoim tyłkiem, a on mojego się odpieprz. - powiedziałem, po czym zabierając butelkę coli, odszedłem od baru. Naprawdę miałem gdzieś to jak o mnie myśli Tomlinson póki nie dzielił się swoimi opiniami z moimi znajomymi.
~*~
Pierwszy dzień po przerwie świątecznej na uczelni nie był taki zły jak myślałem. Co prawda nie zdążyłem na pierwsze zajęcia, ale okazało się, że Josh był na tyle miły i pomysłowy, że wpisał mnie na listę obecności. Stary profesor był zbyt leniwy, by przeliczać uczniów, więc tak czy siak miałem pierwszy wykład zaliczony. Przerwa i kolejne zajęcia - tym razem czysto praktyczne. Dopiero podczas ostatniego wykładu tego dnia mój organizm złapał kryzys i naprawdę musiałem ostro ze sobą walczyć, żeby nie zasnąć, uderzając przy okazji głową o ławkę. Na szczęście siedział obok mnie Josh i jego dziewczyna Kelly, więc za każdym razem, gdy moja twarz zbliżała się niebezpiecznie w kierunku twardego biurka, któryś z nich szturchał mnie albo zagadywał na najróżniejsze tematy bylebym tylko nie zasnął.
Takie właśnie były skutki przyzwyczajenia się do późnego chodzenia spać i późnego wstawania, więc teraz gdy musiałem iść na 9 do szkoły, umierałem. Innym powodem dla którego mogłem być dzisiaj senny to to, że ostatnią noc spędziłem u Zayna, a nudne rozmowy i spanie były ostatnią rzeczą jaką robiliśmy. Dlatego byłem wdzięczny tej dwójce, że czuwała nade mną, bo naprawdę nie chciałem sprawdzać jak zachowałby się profesor Cambel, przyłapując swojego studenta na drzemce.
Gdy wykład dotyczący anatomii się skończył - co z tego, że piętnaście minut po czasie - większość studentów w tempie ekspresowym zebrało swoje rzeczy i wybiegło z sali. Nie było to dla mnie nowością, bo często profesorowi Cambelowi zdarzało się przedłużać, a później większa cześć uczniów miała problem z powrotem do domu lub musiała czekać kolejną godzinę lub jeszcze dłużej na następny autobus. Gdy było ciepło, można było to jeszcze znieść, ale zimą, naprawdę im współczułem.
Pakowałem właśnie rzeczy do plecaka, gdy dostałem sms'a od Liama. Zatrzymałem się z zeszytem w ręku i odczytałem wiadomość. Przyjaciel napisał mi, że zaliczył test, który miał przed świętami. Strasznie się nim stresował, a ja chyba jeszcze bardziej niż on, bo dzień wcześniej, udało mi się go namówić, żeby do mnie wpadł, tym samym olewając naukę. Z początku nie był przekonany do tego pomysłu, ale po kilku minutach mojego marudzenie i wymyślania dziwnych argumentów, uległ. Naprawdę bardzo zależało mi na tym spotkaniu, bo dawno nie spędzaliśmy czasu tylko w dwójkę i szczerze mówiąc brakowało mi tego. Zawsze któryś z nas był już umówiony albo spotykaliśmy się całą paczką.
Odpisywałem właśnie na wiadomość Liama, kiedy poczułem szturchnięcie w ramię. Podniosłem głowę i dostrzegłem stojącego przy mnie Josha.
- To ja z Kels czekam na korytarzu. - powiedział na co skinąłem głową w zgodzie, a chłopak ze swoją dziewczyną zostawili mnie samego w klasie.
Stałem z Devine na korytarzu i czekaliśmy aż Kelly wyjdzie z sekretariatu, by pójść razem na coś do jedzenia. Zostały nam jeszcze jedne zajęcia, więc niecałą godzinę między nimi postanowiliśmy wykorzystać uzupełnienie braków energii.
- Matko. Ile można załatwiać zaświadczenie o tym, że się uczy. - marudziłem, zerkając w stronę sekretariatu, jakby to miało przyspieszyć pracę pani Niny tym samym sprawiając, że koleżanka mogłaby wyjść już z pomieszczenia, a nasza trójka w końcu udałaby się na posiłek. Byłem naprawdę bardzo głodny i to nie tylko przez to, że jedzenie było moim hobby, ale przez to, że rano wstałem za późno i nie zdążyłem zjeść śniadania.
Gdy po kliku minutach czekania Kally wróciła z świstkiem w ręce, mogliśmy w końcu wyjść na upragniony i wytęskniony posiłek.
Wyszliśmy z budynku szkoły, uzgadniając kto na co ma ochotę, by wybrać odpowiedni lokal, kiedy dostrzegłem Zayna. Stał na środku małego dziedzińca, który był przed uniwersytetem, z jedną rękę w kieszeni spodni, a między palcami drugiej trzymał papierosa, którego co chwilę podnosił do ust. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Wyglądał jak... Zayn. Tajemniczo, seksowanie i uwodzicielsko. Zupełnie inaczej niż dzisiaj rano, gdy zaspany kazał mi zająć się sam sobą, a mu dać spać, bo nie idzie dzisiaj na zajęcia.
Zastanawiałem się co zrobić. Pożegnać się z przyjaciółmi i pójść zapytać się Zayna co się stało, że przyszedł pod moją szkołę bez wcześniejszego umówienia się, bo takie niespodzianki zdecydowanie nie należały do codzienności. Czy po prostu przeprosić na chwilę znajomych, przywitać się z Malikiem i wrócić do wcześniejszego planu pójścia na obiad. Nie musiałem się jednak długo nad tym zastanawiać, bo rozwiązanie przyszło samo. Zayn podniósł głowę i mnie zobaczył, po czym zupełnie nie krępując się tym, że nie jestem sam podszedł do nas. Szczerze mówiąc bałem się trochę co chłopak może zrobić. Przytuli mnie, a może pocałuje? Nie chciałem nawet myśleć o tym co zrobiłby Josh, gdyby zobaczył jak jakiś chłopak mnie całuje na środku chodnika. Na szczęście Zayn zachował tyle rozsądku, albo zauważył panikę w moich oczach i nie zrobił nic co mogłoby sugerować jak wyglądają nasz relacje. Wyrzucił niedopalonego papierosa na ziemię i zgniótł go czubkiem buta.
- Cześć Nialler. - przywitał się z szerokim uśmiechem, który natychmiast odwzajemniłem. Chłopak wyglądał nieco inaczej niż zazwyczaj. Jego uśmiech był po prostu wesoły, a nie z domieszką bezczelności jak to miał w zwyczaju. Podobał mi się ten uśmiech i mógłby patrzyć na niego cały czas, gdyby nie dziwne uczucie dodatkowych par oczu na mnie. Oderwałem od niego wzrok i spojrzałem na dwójkę, którzy nie do końca wiedzieli jak się zachować. Postanowiłem, więc zapobiec krępujące ciszy i ich sobie przedstawić. W sumie i tak zamierzałem ich kiedyś ze sobą poznać. Zarówno Zayn i Josh byli częścią mojego życia, więc nie widziałem możliwości, żeby nie wiedzieli o swoim istnieniu. Co prawda myślałem, że ta chwila nadejdzie nieco później, gdy Josh może przyzwyczai się do tego, że nie wszyscy są heteroseksualni, a Zayn zrozumie, że nie dla wszystkich przyznanie się do swojej orientacji jest takie proste. Chłopak miał z tym prościej. Przyznał się do bycie gejem jeszcze w liceum, więc ludzi z którymi teraz się zadawał poznali go jako Zayna Malika geja. Mieli wybór czy się z nim przyjaźnić czy nie. Ja w oczach ludzi z uczelni i nie tylko, jestem Niallem Horanem heterykiem, więc nie miałem pewności, że zaakceptują to, gdy przyznam się do tego, że jestem biseksualny. A wręcz przeciwnie, mogłem być nawet pewien, że spora ich cześć z Joshem na czele będzie mia miała za śmiecia, a na to nie byłem jeszcze gotowy.
- Um.. To jest Josh. - wskazałem ręką na chłopaka. - a to jego dziewczyna Kelly. - powiedziałem, starając się oczami przekazać Zaynowi, żeby nie robił niczego głupiego.
- Ten Josh? - zapytał, jakby mówił o kimś kogo tu nie było. Malik doskonale wiedział, że Josh jest homofobem, bo nie raz żaliłem mu się z tego powodu. Ciężko jest się przyjaźnić z kimś kto nienawidzi ludzi takich jak ty. Skinąłem delikatnie głową, nie chcąc zwracać na siebie zbytniej uwagi przyjaciół, którzy teraz byli zajęci obserwowaniem mulata.
Malik uśmiechnął się delikatnie, wręcz uspokajająco, a ja odetchnąłem z ulgą, że Zayn nie zamierza wyskoczyć z czymś w stylu: "Cieszę się, że mogłem w końcu poznać przyjaciela chłopaka z którym się pieprzę".
- Zayn Malik, miło mi. - wyszczerzył się i wyciągnął w jego kierunku dłoń, której Josh jednak nie przyjął. Czekaj co?
- Zayn Malik, powiadasz? - zapytał, a po jego twarzy można było zorientować się, że nad czymś intensywnie myśli. - To ty jesteś tym pieprzonym pedałem, który się puszcza w klubach. - powiedział, krzywiąc się, a słysząc te słowa moje serce na moment się zatrzymało. Kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć, ani zrobić. Nie spodziewałem się, że Josh może wyskoczyć z czymś takim. Wiedziałem, że powinienem wstawić się za Zaynem, w końcu nie było by to nic dziwnego skoro był moim przyjacielem, a Josh doskonale wiedział, że jestem tolerancyjny i nie raz broniłem Liama. Byłem jednak tak bardzo zaskoczony, że nie potrafiłem wydobyć z siebie ani jednego słowa. A co jeśli Josh by połączył ze sobą fakty i w jakiś sposób, wpadł na to, że Zayn jest nie tylko moim znajomym? Dlatego też stałem obok, nie odzywając się. Zayn spojrzał na swoją dłoń wyciągniętą w stronę Josha, po czym uśmiechając się lekko, nieco bezczelnie pod nosem, zabrał ją i wsadził do kieszeni. Spojrzał jeszcze w moją stronę, jakby szukając czegokolwiek. Wsparcia... obrony... Miałem nadzieję, że chłopaka nie uraziły bardzo słowa mojego przyjaciela i nie zacznie się z nim kłócić. Może powie, że go z kimś pomylił?
- Jak na homofoba dużo wiesz o świecie gejów. - podniósł na niego wzrok, uśmiechając się przy tym wrednie. W jego oczach natomiast można było zobaczyć złość. Tak, Zayn zdecydowanie był zły. I tylko nie byłem pewien na kogo. Czy na Josha, że go obraża, czy na mnie, że nic nie powiedziałam. Nie odezwałem się nawet głupim słowem. Jednak jego głos był nadal spokojny, co mnie nieco uspokoiło. Nie było jeszcze wszystko stracone.
- O dziwkach wszyscy mówią. - wysyczał w jego stronę, zaciskając uścisk na dłoni Kelly co znaczyło, że również Josh nie był w tym momencie oazą spokoju.
- W takim razie musisz wiedzieć, jaki jestem dobry w łóżku. - uśmiechnął się bezczelnie w stronę Devinea co jeszcze bardziej go zdenerwowało. Aż poczerwieniał na twarzy. Chłopak nie był przyzwyczajony to takich rozmów prowadzonych z homoseksualistami. W sumie jedynym gejem z którym miał styczność to Liam - i ja, ale o tym nie wiedział - i ich rozmowy zdecydowanie nie przypominał tej. Liam swego czasu nie stawiał się Joshowi i przyjmował na klatę wszystkie wyzwiska kierowany w jego stronę. Nie bronił się. To zawsze ja musiałem się wtrącać, żeby Josh się uspokoił. Nigdy tego nie rozumiałem. Ale później Payne wyjawił mi, że za bardzo szanuje te lata w których się przyjaźnili i mimo to że Josh jest taki chujem w stosunku do niego on nie chce być taki sam jak on. Więc woli posłuchać gadania Josha, nie odwdzięczając się tym samym. Oczywiście Devine nie brał tego w ten sposób jak Liam i uważał to po prostu za brak odwagi, co sprawiało, że szanował Liama jeszcze mniej. Dlatego rozmowa w której druga strona, która jest gejem tak dzielnie i bezczelnie się broni, dla Josha był nowością. - Czesz mój numer. - mulat cmoknął, puszczając mojemu przyjacielowi buziaka w powietrzu i mrugając do niego okiem. To chyba jeszcze bardziej zdenerwowało sportowca, bo zrobił dwa kroki w stronę chłopaka, ale został zatrzymany przez Kelly, który była uczepiona jego ręki. Zayn jednak nie przesunął się. Stał twardo w miejscu, przygotowany, na ewentualny atak ze strony chłopaka.
- Nie dotknąłbym cię nawet kijem. - wysyczał w jego kierunku, jakby myślał, że mówiąc w ten sposób staje się groźniejszy. Po minie Malika, jednak widziałem, że to wcale nie działało, a to w jaki sposób i co mówił tylko go bawiło.
- No popatrz, a twoja dziewczyna rozbiera mnie wzrokiem. - zaśmiał się. - I dam sobie głowę uciąć, że wyobraża sobie jak się pode mną wiję. - powiedział, patrząc na Kels, oblizując przy tym lubieżnie wargi. Spojrzałem na dziewczynie, która automatycznie zrobiła się czerwona, a żeby tego po sobie nie pokazać spuściła wzrok. Wiedziałem, że jeżeli Josh dostrzegłby to, nie byłby zadowolony, bo najwyraźniej Zayn miał rację. Ale jaka osoba, które gustuje w chłopakach, nie spojrzałaby na Zayna? Nie mniej jednak, Joshowi nie spodobałoby się to, że jego dziewczyna taksuje wzrokiem geja. Byłoby to dla niego poniżające. Kto wie czy nie byłby to powód do kłótni między parą, a tego nie chciałem. Nie chciałem, też żeby chłopcy pobili się na środku dziedzińca, a ta rozmowa do tego dążyła. Josh wyglądał na coraz bardziej wściekłego, a Zayn zadowolonego z siebie.
- Odpierdol się od mojej dziewczyny i lepiej już zbieraj sobie na trumnę, bo ja zdechniesz na AIDS tak jak ci wszyscy, którzy cię pieprzą. - powiedział szatyn. Zayn na chwilkę zamilknął, jakby zupełnie nie spodziewał się takiego ataku ze strony chłopaka i teraz szukał czegoś co mógłby mu odpowiedzieć by zabolało go to tak bardzo jak słowa Josha zabolały Zayna. Te słowa były nawet dla mnie nie przyjemne. Wiedziałem jednak, że jeżeli czegoś nie zrobię, może nie skończyć się to tylko na wymianie zdań, ale i na rękoczynach. Miałem też świadomość, że Zayn mógł powiedzieć coś co zraniłoby Josha bardziej niż Josh tymi słowami zranił Zayna. Miałem tylko nadzieję, że nie zrobi tego ze względu na mnie. Nie byłem jeszcze gotowy na to, by przyjaciel dowiedział, się to tym, że jestem biseksualny. Josh jeszcze nie był gotowy, żeby dowiedzieć, że drugi z jego najlepszych przyjaciół, tak naprawdę jest osobą, którą on nienawidzi z całego serca. To by go złamało.
Spojrzałem na Malika, a jego oczy były ciemniejsze niż zazwyczaj, a pięści miał ściśnięte. Chłopak też patrzył na mnie, jednak tym razem na jego twarzy nie było widać nawet śladu uśmiechu.
- Myślę, że powinieneś już pójść Zayn. - w końcu się odezwałem. Mój głos jednak drżał. Nie mogłem pozwolić na to, żeby pod wpływem emocji mnie wydał. Wiedziałem z zachowałem się strasznie egoistycznie, ale nie mogłem nic na to poradzić. Po prostu bałem się odrzucenia.
- Pójść? - zapytał, wyraźnie zaskoczony tym co do niego powiedziałem. Stałem tu od pięciu minut, słuchając tego jak Josh obraża Zayn, jak obaj się kłócą, a moimi pierwszymi słowami, które wypowiedziałem do mulata było to, że ma sobie pójść. Źle się z tym czułem. A jeszcze gorzej poczułem się, gdy Zayn skinął głową i z żalem w oczach od nas odszedł, odprowadzony krzykami: "Spierdalaj cioto", pokazując w naszą stron środkowy palec.
* sałatka ze śledziem i ugotowanymi warzywami
Jaaaał, ostro się zrobiło.. Zayn zachował się ok na początku, ale ten Josh wyskoczył z tymi tekstami jak potłuczony, awghrrr -.- Oy to tylko nie zmieniło stosunku Malika do Nialla, chociaż po słowach blondyna, że ma sobie pójść.. No cóż. No i nasz Hazza z Dylanem! :D Oh milordzie, wyczuwam zacny romans :D A tekst, że Dylan jest jeszcze gorszą dziewicą niż Niall mnie rozwalił XD czekam na nowy :*
OdpowiedzUsuńTo może od końca.
OdpowiedzUsuńSprzeczka Zayna i Josha...ugh! Nie lubię Josha. Jest okropny. to jak potraktował Zayna i to co powiedział...mam ochotę go udusić za to. I jeszcze słowa Nialla...nie spodziewałam się tego. Nie po nim. No, ale cóż...zobaczymy jak wyjdzie, choć mam dziwne przeczucie, że nie będzie dobrze między mini.
Harry i Dylan...całkiem miło. To jakie wrażenie na nim zrobił ten chłopak...super! Coś czuję, że będzie ciekawie między nimi...i jeszcze Louis. Zdecydowanie lubię to! xd
Ogólnie rozdział świetny. Czekam na następny :)
Zapraszam do siebie http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/
biedny Zayn:((
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDodałam komentarz ze złego konta, wybacz o.O
OdpowiedzUsuńJestem bliska mordu. Poważnie? Ja się już nastawiłam na Zialla i żyli długo i szczęśliwie, a tu Niall zbywa Zayna, bo jest najzwyczajniej w świecie tchórzem? Z jakiej racji? Ugh, poważnie, już chyba bardziej namotać mi nie mogłaś. I tak cię kocham, przecież wiesz :D jeśli oni się nie zejdą... to normalnie się obrażę i nie będzie za ciekawie, moja droga. Rozdział świetny, jesteś wspaniała <3
Rany biedny Zee pierwszy raz po przeczytaniu rozdziału jestem zdania, że to Niall zachował się jak dupek, rozumiem bał się, ale to jak potraktował swoją sympatię było po prostu ugh! Normalnie jestem wściekła! To tak jakby wybrał Josha a to podobno zayn jest dla niego taki ważny, mam nadzieje, że wyjaśnią to sobie chociaż pewnie teraz Zayn będzie wściekły na Nialla i nie będzie chciał z nim gadać. hhmm fajny byłby seks na przeprosiny, ale to raczej nie wystarczy, coś czuje, że Z wybaczy Niallerowi dopiero jak blondas wyjdzie z szafy :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział to chyba początek przełomu :D jest świetny ! ^^
AWESOME! ;>
OdpowiedzUsuńPrzeważnie nie przepadam za postaciami które pojawiają się w trakcie opowiadania i nie są chłopcami z 1D, ale cholera pokochałam Dylana, wydał mi się sympatyczny i do tego wprowadził niemałe zamieszanie w fabule :D dotychczas myślałam ,że będzie Larry, ale teraz to nie wiem, albo że Dylan zainteresuje się Niallem :) O a może wszystko się dopiero wydarzy w sumie Niall i Dylan pasowali by do siebie takie dwa świętoszki :>
rozdział zajebioza!!! xD
Ten dopisek o sałatce ze śledziem mnie rozwalił ;D
OdpowiedzUsuńom...Zayn został zraniony ;( czekam na następny z niecierpliwością !
OdpowiedzUsuńJEEEST NOWY ! WKERIBUJERNALVIRNGOQWGNHVOUQVNJME3VOEQONIFVCNRGWIHEQVC Końcówka jest całkiem inna. Wkońcu coś zabolało twardego i nie obchodzącego się zdaniem innych Zaynem. Cały czas bałam się, że chłopak powie Joshowi o tym, że Niall też jest jednym z nich
OdpowiedzUsuńaaaaaaaa, kiedy następnym. już się doczekać nie mogę!!!!
OdpowiedzUsuń