Cześć. Tak jak obiecałam wczoraj, pojawiam się dzisiaj z nowym rozdziałem. Wyszedł on dłuższy niż zamierzałam, ale cóż nie potrafiłabym go skrócić, mimo że pewnie wiele akcji jest tam nie potrzebnych. Może nie słusznie, ale podoba mi się ten rozdział :D Nie wiem czemu, ale bardzo fajnie mi się go pisało i dosyć szybko. Może przez to, że sytuacje z tej imprezy faktycznie przeżyłam. Może nie dokładnie tak, ale w dużym stopniu.
Dobra już nie zanudzam i zapraszam do czytania. :D
Kolejny rozdział postaram się dodać w terminie czyli tak gdzieś za pięć dni. Nie wiem jednak czy mi się uda, bo w przyszłym tygodniu codziennie mam jakieś zaliczenia, a weekend spędzam na imprezowaniu. :D
Tak więc życzcie mi dobrej zabawy, a ja wam życzę miłego czytania :*
Nikogo
pewnie nie zdziwi, że przez następne dni ciągle rozmyślałem o rozmowie, którą
podsłuchałem. Zastanawiałem się skąd przyszło do głowy chłopakom, żeby coś
takiego zrobić. Zastraszanie? Naprawdę?
Nie sądziłem, że mogą posunąć się do takie stopnia i powiem szczerze, że
zaczynałem się ich bać. A co jeśli ja zrobię coś nie po ich myśli i mi również
będą grozić? Nie.. Są moimi przyjaciółmi nie zrobiliby mi niczego. Nie chciałem
jednak wysnuwać błędnych wniosków. Przecież nie słyszałem całej ich rozmowy.
Może Adien też nie był bez winy? Nie… to głupie. Zastanawiałem się też czy Zayn
miał coś z tym wspólnego. Już zdążyłem się przekonać jakie głupie pomysły
czasami wpadają mu do głowy, więc czemu nie miałby poprosić chłopców, by
zrobili coś takiego? Tak czy inaczej nie postanowiłem na razie udawać, że o
niczym nie wiem i grać głupka, żeby uderzyć w nich w odpowiedniej chwili.
Nie wychodziło mi to tak dobrze jak oczekiwałem, bo parę razy dałem się złapać
na wpatrywaniu się w przyjaciół. Wtedy oni niczego nie świadomi ze śmiechem
pytali czy mają coś na nosie lub rzucali komentarz, że wiedzą, że są seksi, ale
mógłby opanować swoje żądze. Zazwyczaj wybuchałem dla niepoznaki śmiechem i
tłumaczyłem się zmęczeniem, gdy to spotykaliśmy się u któregoś wieczorem lub
zamyśleniem. Łykali to natychmiastowo i zmienialiśmy temat, a ja byłem daleki
od podejrzeń, że coś wiem.
Co do moich relacji z Zayn’em nadal były one dosyć dziwne. Nawet nie do końca
wiem jak je opisać. Niby wróciło wszystko do normy i byliśmy dalej przyjaciółmi
tylko, że z niezłą historią za sobą, ale czasami byłem skrępowany czując na
sobie jego wzrok. Zupełnie jakbyśmy wrócili do początku naszej znajomości, gdy
ciągnęło nas coś do siebie, ale żaden nie chciał się do tego przyznać i swoje
pragnienia tłamsił w zarodku. Teraz było identycznie. Przez ostatnie cztery dni
spotykałem się z nimi codziennie po szkole, bo nie widziałem przyczyny czemu
miałbym ich unikać, skoro z Zayn’em było wszystko wyjaśnione.
Dzień po wypadzie na kręgielnie, złapał mnie na pierwszej przerwie i poprosił o
rozmowę. Nie mogłem mu przecież odmówić, bo niby dlaczego. Już dużo czasu
minęło od naszego rozstania i w końcu nadszedł ten moment, by wszystko sobie
wyjaśnić. By nie było między nami żadnych niedopowiedzeń. Malik tylko mnie
wyręczył, bo sam chyba nigdy bym nie wykonał pierwszego kroku. Ale co się
dziwić w naszym związku to on był ten bardziej odważny. Doszliśmy do wniosku,
że nie warto tracić przyjaciela, przez nieudany związek. W jego ustach brzmiało
to tak błaho, że aż zacząłem wątpić czy kiedykolwiek dla niego coś znaczyłem.
Zgodziłem się, chociaż w głębi duszy miałem nadzieję, że ta rozmowa będzie
przebiegać całkiem inaczej. Ale najwyraźniej Zayn pogodził się już z naszym
zerwaniem i zaczął nowe życie. W sumie może nie do końca nowe, ale na pewno bez
miejsca w swoim sercu dla mnie jako jego chłopaka. Później nasza rozmowa zeszła
na neutralne tematy. Zayn pogratulował mi dostania się do drużyny i powiedział,
że postara się wpaść na mecz. Nie widziałem innego wyjścia, musiał być. To moje
pierwsze wystąpienie w drużynie. Co prawda trener powiedział, że na razie nie
wejdę w pierwszym składzie, ale wpuści mnie pod koniec. Może to nic wielkiego,
ale chciałem mieć przyjaciół przy sobie, a Zayn przecież nim był. Następnie
nasza rozmowa zeszła na temat ich piątkowego występu. Mówił jak bardzo się
stresuje, bo mają ponoć być tam jakieś
gwiazdy muzyki i chcieliby dobrze przed nimi wypaść. Wtedy też po korytarzu
rozległ się dźwięk dzwonka, sygnalizując lekcję. Pożegnałem się z przyjacielem,
bo moje zajęcia odbywały się na pierwszym piętrze, a jego na parterze i już
miałem iść kiedy złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Naprawdę cieszę się, że z nami wszystko ok. – powiedział, przytulając mnie.
Nie mogłem powstrzymać się przed odwzajemnieniem tego gestu. Przymknąłem oczy
rozkoszując się zapachem jego ciała.
- Ja też. – zaśmiałem się cicho. Może trochę nerwowo, bo nie byłem przygotowany
na takie zbliżenie.
- Dobrze, że będziesz z nami. – szepnąłem mi do ucha, a mi automatycznie
zrobiło się cieplej. Nie rozumiałem czemu to robi. Najpierw mówi, że tylko
przyjaciele, wydaje się być pogodzony z naszym losem, a później przytula mnie w
ten sposób i mówi do mnie owiewając moje ucho swoim oddechem. Niby nic
wielkiego, przyjaciele też tak robią, ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że on
po prostu znowu zaczyna względem mnie jakąś chorą gierkę. Najgorsze w tym jest
to, że ja bez zastanowienia podjąłbym się tego wyzwania. Tak, więc mogłem
uznać, że nasze relację wróciły do początkowego stanu rzeczy. I dlatego też nie
bardzo chciałem zostawać z nim sam na sam. Na szczęście nie mieliśmy wiele
takich okazji i tylko raz czy dwa zdarzyło się, że chłopcy dziwnym trafem naraz
musieli opuścić pokój. Wtedy między nami pojawiała się niewidoczna ściana, a
cisza w pokoju zaczynała nam ciążyć. Każdy rozglądał się po pokoju byle by
tylko nie spojrzeć na tego drugiego. Było to może dziecinne zachowanie, bo
przecież gdy byliśmy razem nie raz zostawaliśmy sami, a wtedy… no właśnie i to
chyba był nasz problem. Dopiero po minucie czy dwóch, udawało się nam zamienić
słowo, później kolejne, a po kilku minutach rozmowa płynęła płynnie. Za drugim
razem było tak samo, najpierw dziwne spięcie, później zwyczajna konwersacja.
Nie wiem czemu tak było, ale mogły mieć na to wpływ nasze wspomnienia.
Przynajmniej w moim przypadku tak było. Gdy tylko przyjaciel znikali, moja
wyobraźnia zaczynała płatać mi figle i wyobrażałem sobie jakby to było, gdyby
teraz Zayn siedział obok mnie na łóżku, a nie po drugiej stronie pokoju na
kanapie i całował moją szyję jak to miał w zwyczaju, gdy zostawaliśmy sami lub
gdy oglądaliśmy wspólnie niezbyt ciekawy film. Szybko jednak odganiałem od
siebie te myśl. Koniec… To nie wróci. Ale co mi się dziwić kiedy ostatni
stosunek przeżyłem dwa dni temu z własną ręką.
Wracałem właśnie ze sklepu i rozmawiałem z Meg prze telefon. Dziewczyna miała
dzisiaj urodziny, więc wypadało zadzwonić. Co ja gadam. Chciałem zadzwonić.
Ostatnio nasz kontakt jakby to powiedzieć się nieźle rozluźnił to jednak nie
znaczyło, że zapomniałem o jej osiemnastych urodzinach. Przecież osiemnastkę ma
się tylko raz. Nie wyobrażałem sobie tego, że mógłbym w tym dniu jej nie
usłyszeć i nie złożyć jej życzeń. Po prostu nie i już. Wystałem jej nawet
prezent, ale nie wydaje mi się, żeby już doszedł, bo zrobiłem to dopiero
wczoraj. I nie.. nie przez moje zapominalstwo. Chociaż może trochę tak, bo
przecież mogłem się wcześniej za to zabrać.
Postanowiłem zrobić dziewczynie paczkę ze wspomnieniami. Widziałem, że wiele
tych produktów może kupić również w Mullingar, ale liczył się przecież gest. Do
kolorowego pudełka wpakowałem nasze ulubione słodycze z poprzyczepianymi do
nich karteczkami, z różnymi śpiesznymi tekstami lub powiedzeniami, które tylko
mu zrozumiemy. Zrobiłem też dla niej specjalny zeszyt. Powklejałem do niego
nasze zdjęcia z głupimi podpisami. Co prawda nie wyglądał tak fajnie jak
sądziłem, ale czego można się spodziewać po kompletnym beztalenciu jeżeli
chodzi o zajęcia plastyczne? Nie mniej jednak sądzę, że Meg spodoba się
prezent. Do tego wszystkiego oddałem jej moją ulubioną bluzę, która również
skradła serce blondynki. Już dawno z niej wyrosłem, więc jednym słowem była
niezdatna do chodzenia, jednak trzymałem ją z czystego sentymentu. Była stara,
miała chyba z sześć lat, a jej czasy świetności już dawno minęły. Jednak nie
potrafiłem się jej ot tak wyrzucić. Dziewczyna była tego samego zdania, bo nie
raz gdy jeszcze mieszkałem w Irlandii, gdy do mnie przychodziła zabierała mi ją
i nie chciała jej oddać. Nigdy nie mogłem pojąć co w niej jest takiego, bo to
przecież tylko zwykła czerwona bluza. Najwidoczniej Meg widziała w niej coś
więcej i w końca ja również zacząłem to zauważać. Tak więc leżała ona sobie do
wczorajszego dnia na dnie szafy.
Uśmiechnąłem się do siebie, poprawiając siatkę z zakupami w prawej ręce, gdy po
raz dziesiąty żegnałem się z przyjaciółką. Była nieźle zaskoczona moim
telefonem i nie pozwoliła sobie wytłumaczyć, że chciałem jej teraz złożyć
życzenia, a dłużej pogadamy na Skype. Musiała mi dokładnie wytłumaczyć jak
będzie wyglądała jej impreza urodzinowa, kogo zaprosiła. Nie ominęła nawet
kolorów balonów jakie będą porozwieszane po całej sali. Nie mogłem powstrzymać
się przed szerokim uśmiechem, gdy słuchałem tego wszystkiego. Najbardziej
ucieszył mnie jednak fakt, gdy przyjaciółka wykrzyczała do słuchawki „
ZAKOCHAŁAM SIĘ”. Opowiedziała mi, że jej wybrankiem jest Chris Davis i są ze
sobą już DWA TYGODNIE. I wtedy moja radość automatycznie wyparował. Znałem tego
chłopaka i wiedziałem, że nigdy nie
traktował dziewczyn poważnie, a dwa tygodnie na miłość to trochę mało. Chociaż później
przypomniałem sobie siebie i Zayn’a. Identyczny przykład. No może nie do końca,
bo my przed związkiem zaczęliśmy ze sobą współżyć, a Meg zarzekała się, że
pójdzie z nim do łóżka dopiero wtedy gdy będzie pewna jego uczuć, a na razie
tak nie jest. Jednak nie podcinałem jej skrzydeł, bo przecież mógł się zmienić,
a ona tak długo za nim szalała.
- Dobra Meg, naprawdę muszę już kończyć. Pogadamy później, albo jutro. –
zaśmiałem się do słuchawki, słysząc, że zaczynała nową historię.
- Meg… - stanąłem jak wryty.
- Niall… Niall.. stało się coś? – dochodził do mnie głos dziewczyny, jednak nie
bardzo potrafiłem odpowiedzieć. Dopiero po chwili wróciła do mnie zdolność
mówienia.
- Ja muszę już na serio kończyć. – powiedziałem szybko i nie zważając na
pretensje przyjaciółki rozłączyłem się. Szybko naciągnąłem kaptur na głowę,
dłonie wsadziłem do kieszenie bluzy, tak że siatka z przyciężkim zakupami
wbijała mi się w skórę. Ale co tam, chciałem być niezauważony. Skuliłem się w
sobie i ruszyłem przed siebie. Chciałem po prostu wrócić do domu.
Nie spodziewałem się, że dwie godziny przed występem chłopaków, będę świadkiem
takiej sytuacji. Zayn stał oparty o ścianę i całował się z jakąś blondyną. Niby
powinienem dopuścić do siebie myśl, że chłopak może robić co chce, że może
kogoś sobie znaleźć, a mi nic do tego. Jednak w jakiś sposób poczułem ucisk na
sercu. Nie byliśmy razem. Nic oprócz przyjaźni nas nie łączyło, lecz poczułem
ukłucie zazdrości, gdy widziałem jak chłopak oddawał pieszczotę.
Nie miałem do niego żadnych praw, ale głupi ja sądziłem, że może uda nam się
wszystko odbudować. Powoli, małymi kroczkami. Przecież widziałem jego wzrok,
jego uśmieszki, czułem jego dotyk. To nie było nic, to było coś, a teraz stoi i
całuje się z jakąś dziewczyną, gdy zaledwie dzień wcześniej prawie mnie
pocałował. To chyba jakieś żarty. Ludzie się nie zmieniają.
Gdy dochodziłem do domu, zrobiłem kilka wdechów, by mama nic nie poznała i
wszedłem do środka. Podałem jej zakupy i udałem się do mojego pokoju.
Zastanawiałem się nawet nad tym czy nie zadzwonić do chłopaków i powiedzieć, że
jednak nie dam rady iść z nim, ale zrezygnowałem ze tego pomysłu. To
oznaczałoby, że jestem słaby. Nie chciałem być słaby. Musiałem przecież w końcu
temu stawić czoło.
Resztę czasu jaki pozostał mi do wyjścia spędziłem na oglądaniu telewizji,
obierając przy okazji jabłka. Mama jak na złość musiała właśnie dzisiaj robić
na kolację racuchy i poprosiła mnie o pomoc. Z racji tego, że do oglądania
filmu nie potrzebne były mi ręce, zgodziłem się od razu.
- Niall, nie ubierasz się?! – po jakimś czasie zawołała mama z kuchni. Nie do
końca przejmując się dramatycznym tonem w jaki moja rodzicielka ubrała tą
wypowiedź, wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni, by sprawdzić godzinę.
- Cholera. – warknąłem i szybko podniosłem się z kanapy, rzucając biegiem do
pokoju. Już nawet po drodze zacząłem ściągać bluzkę. Miałem piętnaście minut,
odliczając od tego siedem na drogę do domu Malik’a, więc na przygotowanie
zostało mi jakieś osiem. Nie jest źle.
Jak torpeda wpadłem do pokoju, wygrzebałem z szafki znośne ciuchy poczym
pognałem do łazienki się ogarnąć. Umyłem zęby i na moment zatrzymałem wzrok na
lustrze, wpatrując się w własne odbicie. Czy ja miałem napisane na czole:
„Wykorzystaj mnie, zabaw się i zapomnij”? W czym byłem gorszy od tych
wszystkich panienek z którymi Zayn się prowadzał? Fakt nie miałem piersi, ale
jakoś nie zauważyłem, by wcześniej mu to jakoś specjalnie przeszkadzało. Czy
naprawdę byłem dla niego tylko kolejną zdobyczą, że po kilkunastu dniach
znalazł sobie nową ofiarę?
Przebiegłem palcami po włosach, a gdy nie wyglądały już na takie przyklapnięte,
uśmiechnąłem się do siebie.
- Dzisiejsza noc jest twoja, Nialler. – powiedziałem do siebie, puszczając
oczko w stronę lustra. Roześmiałem się
głośno „ Horan, jesteś beznadziejny.”
Pokręciłem głową z rozbawieniem, wybiegając z łazienki.
- Niall, zajmiesz się nim? – zapytał cicho Liam, wskazując głową na Zayn’a,
który siedział przy barze i wlewał w siebie chyba już piątego drinka, a nie
było jeszcze nawet dwudziestej trzeciej. Zerknąłem w tamtą stronę i
westchnąłem. Ta noc miała być moja, miałem się zabawić, a tym czasem Liam
prosił mnie o opiekę nad pijanym Malik’iem. To nie do końca zgrywało się z moim
planem. Tym bardziej, że nie miałem ochoty się z nim użerać.
Odkąd tylko do niego przyszedłem zamieniłem z nim zaledwie kilka zdań, mimo że
on zachowywał się jak gdyby się nic nie stało. W sumie racja, dla nie niego się
nic nie stało, bo przecież to normalne jednego dnia, prawie całować się z
byłem, by następnego obłapiać jakąś dziewczynę. Naprawdę starałem się o tym nie
myśleć, ale nie do końca mi to chyba wychodziło, bo chłopcy nawet raz zapytali
co mi jest, bo jestem jakiś cięty. Wypaliłem, że mama robi racuchy co miało ich
rozbawić i doprowadzić do zmiany tematu. Tak też się stało. Jednak Liam chyba
nie był przekonany do mojej wymówki, bo czułem na sobie jego podejrzliwy wzrok.
Tak czy inaczej, spędzenie tego wieczoru z pijany Zayn’em było ostatnią rzeczą
o jakiej marzyłem.
- Dlaczego? – zapytałem, przenosząc na niego wzrok. Niemo błagałem, by jednak
zmienił zdanie i nie wymagał ode mnie takiego poświęcenia, bo wiedziałem, że
nie będę w stanie mu odmówić. Żadnemu z nich bym nie potrafił. Byli moimi
przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają.
- Widzisz jak on wygląda? – spojrzał na mnie zmartwiony i obrócił twarz w
stronę baru, by spojrzeć na Malik’a. Poszedłem w jego ślady i znowu
przyglądałem się przyjacielowi, który opierając brodę na ręce, zamawiał kolejną
porcję alkoholu. – Zaraz wyląduje pod stołem i tyle z niego będzie. –
powiedział i obrócił się do mnie przodem, by na mnie spojrzeć. Położył na moim
ramieniu rękę i wbił we mnie proszący wzrok. – Po prostu dopilnuj, by nie
przesadził i nie narobił nam dzisiaj wstydu. Tylko tyle. – uśmiechnął niemrawo,
kątem oka spoglądając na Zayn’a, który prawdopodobnie kłócił się z kelnerem, bo
wymachiwał rękom, a ludzi siedzący obok niego patrzyli dziwnie na tą sytuację.
- Czemu ja, a nie któryś z was? Wy macie większą wprawę w wyciąganiu go z
takich sytuacji. – próbowałem jakoś się z tego wykręcić.
- Niall, to dla nas bardzo ważny wieczór. Dzisiaj musimy rozmawiać z ludźmi, a
nie użerać się z Malik’iem, który nie czuje umiaru. I nie musisz mi mówić jak
to brzmi i wygląda, bo doskonale sobie zdaję z tego sprawę. - zerknął
zmartwiony na przyjaciela. – Po prostu wiem, że Zayn będzie na mnie o wiele
bardziej zły, gdy dowie się jutro, że zamiast nawiązywać nowe kontakty,
zajmowałem się nim. To jak? – na jego twarzy zawitał niepewny uśmiech. Moje
milczenie było chyba zbyt długie, bo Liam znowu się odezwał. – Posłuchaj. Wiem,
że zachował się jak kompletny kretyn, wysyłając ten list, ale mu na tobie
zależy. Nie mówi tego i może nie do końca to pokazuje, ale tak jest. –
roześmiałem się. Mina Liam’a z zatroskanej automatycznie zmieniła się z
zaskoczoną. Tak zależy… A dzisiaj dał tego najlepszy dowód. Chłopak jednak nie
pytał o nic i kontynuował swoją wypowiedź. – A jeżeli tobie nie zależy. Jeżeli
już zapomniałeś to nie rób tego ze względu na to co was łączyło, ale ze względu
na to co was dalej łączy. Jest twoim przyjacielem tak samo jak my. Zrób to dla
nas. – spojrzał na mnie wyczekująco. Co miałem mu powiedzieć? „ Wybacz Liam,
ale nie będę się zajmował pijanym Malik’iem tylko dlatego, że ty chcesz zająć
się swoim zespołem.”.
- Wisisz mi piwo. – powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Nawet dwa. – zaśmiał się i przytulił mnie, po czym zadowolony odszedł w
stronę grupki osób. Stałem tam jeszcze chwilę obserwując go. Podszedł do nich
jak gdyby nigdy nic, mimo że było widać, że są od niego starsi. Oni jednak
przywitali go z otwartymi rękoma i szerokim uśmiechami na twarzy, które
przyjaciel odwzajemniał.
Spojrzałem w stronę baru. Na wysokim krześle siedział Zayn. Właśnie odchylił
głowę do tyłu, by opróżnić do końca szklankę. Westchnąłem i ruszyłem w jego
kierunku.
- Więcej nie pijesz. – oznajmiłem i usiadłem obok niego. Spojrzałem znacząco na
barmana, który już zaczynał robić kolejny trunek dla szatyna.
- Nie wierzę. Odzywasz się do mnie. – powiedział sarkastycznym tonem. – Już
wiem co będę musiał robić jak będę chciał z tobą pogadać. – na jego twarzy
pojawił się pijacki uśmiech. – Dwa razy
to samo. A dla tego pana. – wskazał na mnie ręką. – Podwójnie. – zwrócił się do
chłopaka za barem. Gdy ten niepewnie spojrzał na mnie pokręciłem przecząco
głową. – Nie wierzę taki drogi klub, a obsługa do duuuuuuupyyyy. – powiedział
głośno, wymachując rękoma jakby kimś dyrygował.
- Chodź. – wstałem z krzesła i podszedłem do niego, by pomóc mu się podnieść. –
Idziemy się przewietrzyć. – powiedziałem.
- Nigdzie nie idę. Zostaw mnie. – warknął. Oczywiście musiał robić cyrki. Gdyby
tylko wiedział, że najchętniej bym to zrobił, ale przecież nie mogłem.
Obiecałem Liam’owi się nim zająć.
- Bardzo chętnie, ale dopiero jak dostarczę cię do łóżka i będę pewny, że nie
zachlejesz się na śmierć. – wyszczerzyłem się do niego. – No już, nie rób
przedstawienia. Miałeś już swoją godzinę na scenie. – powiedziałem, łapiąc
chłopaka w talii. Niesamowicie mnie zaskoczyło to, że współpracował i zarzucił
rękę na mój kark. Pierwszy jego krok był niezbyt stabilny i prawie się
przewrócił, a ja razem z nim, jednak w porę przytrzymałem drugą ręką jego
klatkę piersiową. Ludzie patrzyli się na nas dziwnie. Jedni z nieukrywanym
rozbawieniem, a inni obrzydzeniem, że tak młody chłopak mógł doprowadzić się do
takiego stanu. Ja za to do wszystkich z lekkim uśmiechem, w którym ukryte były
przeprosiny za jego zachowanie. Dziękowałem Bogu za to, że nie wypiłem wiele, w
innym przypadku mógłbym nie dać sobie rady.
- Muszę do ubikacji. – szepnął mi na ucho, zahaczając o jego płatek. Czułem, że
się wtedy uśmiechnął.
- Nie mogłeś powiedzieć tego wcześniej, prawda? – spojrzałem na niego z
wyrzutem. Kilka albo nawet kilkanaście minut zajęło mi przejście od baru do
drzwi wyjściowych z uwieszonym na ramieniu Malik’iem. A on teraz mi mówi, że
mam tam wracać, bo mu się chce sikać.
Nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szeroko, trzepocząc rzęsami jak jakaś
panienka. Pokręciłem załamany głową i na moment przymknąłem oczy, by wolna
zakryć twarz. Za jakie grzech ja się pytam. Za jakie grzechy noc, która mogła
być najlepsza w moim życiu muszę spędzać z pijanym Zayn’em.
Całą drogę do toalety Zayn opowiadał mi o jakiś głupotach. Nie do końca go
rozumiałem, więc za każdym razem, gdy zamilkł, dając znak, że powinienem coś
powiedzieć, przytakiwałem głową, mruczałem ciche „ Mmmhmmm. „ lub z udawanym
entuzjazmem mówiłem „ Niesamowite”. Nie mogłem zaprzeczyć, jednak że to co
mówił chłopak w połączeniu z tym jak wyglądał i jaki był na trzeźwo, było
zabawne. Wręcz komiczne. Dlatego też, gdy Zayn okazał swoje oburzenie na temat
filmu „Step up 4: Revilution”, roześmiałem się. Uważał, że główną rolę powinien
zagrać jakiś blondyn, bo kino podbijają sami ciemnowłosi. Mówił to wszystko z
taką powagą, jakby od tego miało zależeć jego życie. Do tego szukał we mnie
poparcia, że też tak uważam. Co mogłem innego zrobić? Z uśmiechem na twarzy,
pokiwałem głową, a mu ulżyło.
- Dasz sobie radę sam? – zapytałem opierając się o framugę. Założyłem ręce na
piersi i przyglądałem się jego poczynaniom. Toaleta, była tak jakby w piwnicy.
Trzeba było zejść po schodach, co był dla nas nie małym wyzwaniem, bo ciało
Zayn’a z minuty na minutę nie robiło się lżejsze tylko cięższe, a ja jego
władza w nogach i zdolność utrzymania równowagi pozostawiała wiele do życzenia.
Udało nam się, jednak przeżyć tą drogę bez większy obrażeń, bo nie liczę tu
tego, że raz Zayn zachwiał się na tyle mocno, że przez niego wleciałem na
poręcz i pewnie będę miał siniaka na boku. Czego nie robi się dla przyjaciel,
gdy musi sikać, no nie?
- Jestem dużym chłopcem. – powiedział. Po jego minie było widać, że moje
pytanie ugodziło w jego dumę.
- Tak, tak jesteś. – zaśmiałem się, widząc jak kołysząc się na boki na środku
toalety rozpina rozporek. – Wiesz proponuję najpierw wejść do kabiny. – pokiwał
głową, a on spojrzał na mnie zmrużonymi oczami, fuknął coś pod nosem i wszedł
do jednej z toalet. Oczywiście, że nie zamknął za sobą drzwi i stojąc tam gdzie
stałem, byłem w stanie dostrzec zarys jego pleców i tyłka. Na szczęście nikogo
oprócz nas tu nie było, więc wolałem już nie wytykać mu błędów. Niech załatwi
się w spokoju i wracamy do domu. Nie będzie już raczej w stanie się bawić.
Rozbawiony przyglądałem się Zayn’owi jak próbuje trzymać równowagę.
- Długo jeszcze? – zapytałem zniecierpliwiony. Ile można sikać? Rozumiem, że po
spożyciu alkoholu może to trwać dłużej, no ale bez przesady.
- Jeszcze nie zacząłem. – krzyknął do mnie, wychylając się zza ścianki, od
kabiny. Jak to jeszcze nie zaczął? Stał tam już jakieś pięć minut, a on jeszcze
się nie załatwił.
- To może się rusz, bo nie zamierzam tu kwitnąć Bóg wie ile czasu.. – z
łobuzerskim uśmiechem na twarzy ponownie schował się w kabinie. – Cholera. –
powiedziałem i szybko pobiegłem w jego stronę, bo robią szybki ruch, zachwiał
się trochę, a jego ciało zniknęło z mojego pola widzenia. Żeby tylko do tego
kibla nie wpadł. – Yuch.. – westchnąłem, gdy zobaczyłem, że nachyla się nad
muszą klozetową, podparty jedną ręką o ścianę za nią.
- Spokojnie. Sytuacja opanowana. – zaśmiał się głupio, a na koniec posłała w
moją stronę dumny uśmiech. Tak gratuluję. Udało ci się nie wpaść do ubikacji.
To niesamowite osiągnięcie. Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Dobra. Chce ci się sikać czy nie, bo wracamy do domu.
- Chce. – powiedział pewnie.
- No to sikaj do jasnej cholery. – podniosłem głos, wyprowadzony z równowagi.
- Dobrze mamo. – zachichotał. – Niall? – zapytał cicho po chwili milczenia. –
Mógłbyś stąd pójść? Krępujesz mnie.
- Ty sobie chyba jaja robisz? – roześmiałem się. Krępujesz się mnie? Czy on
myśli, że ja nie wiem jak wygląda jego fiut? Znam go równie dobrze co on sam. –
Mam odejść sobie, żebyś tu znowu przyprawił mnie o zawał serca tracą równowagę?
– uniosłem brwi, chociaż on i tak nie wiedział mojej miny, bo stał do mnie
tyłem.
- Lepiej bym tego nie ujął. – przyznał mi rację, podśmiewając się cicho.
- Wybij sobie to z głowy. I w końcu sikaj. – oparłem się o ścianę, nadal
trzymając go koszulkę. Tak na wszelki wypadek, chociaż nie sądzę, by to mogło o
w jakiś sposób ochronić przed ewentualnym upadkiem.
Można powiedzieć, że to nie był koniec naszej przygody z jego załatwianiem się,
bo jeszcze z pięć razy musiałem go poganiać, a gdy już dał się namówić, że to
już najwyższy czas na opróżnienie pęcherza, śmiał się, bo nie umiał prosto
wycelować. Nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Czułem się jak w jakiejś
głupiej komedii. Brakowało tylko jeszcze ludzi, którzy śmialiby się, gdy Zayn
zrobi się głupiego, dając znak widzom, że to był żart i powinni również się
śmiać. Nie sądziłem, że przypilnowanie pijanej osoby, by się załatwiła, będzie
takie męczące. Cóż.. Teraz będę wiedział na co się więcej nie porywać.
Gdy po piętnastu minutach Zayn w końcu umył ręce, myślałem, że już pójdzie z
górki i za jakąś godzinę będę wolny. On nie był tego samego zdania, bo
zatrzymał się przed lustrem i oparty o umywalki, wpatrywał się w nie nieobecnym
wzrokiem.
- Ej co jest? – zapytałem, zatrzymując się w połowie drogi. – Idziemy. –
machnąłem na niego ręką, pokazując mu drzwi.
- Sądzisz, że powinienem iść do fryzjera? – zapytał, dotykając ostrożnie swojej
postawionej na żelu grzywki.
- Co? – nie ukrywałem zdziwienia jego nagłym pytaniem.
- Nie uważasz, że jest za długa? – spojrzał na mnie.
- Nie Zayn. Jest idealna. – powiedziałem na odczepnego. – A teraz chodź, bo mam
dosyć już tego kibla, będzie mi się po nocach śnił. – zaśmiałem się krótko i
podszedłem do niego, by złapać go za nadgarstek i wyprowadzić z łazienki, bo
sam nie wykazywał jakiejkolwiek ochoty na ruch. Zaczynał mnie już denerwować.
Może i było by to zabawne, gdy nie fakt, że ja byłem już jak najbardziej
trzeźwy, bo ilość alkoholu jaką wypiłem nie sprawiła nawet, że kręciło mi się w
głowie, a musiałem zajmować się pijanym przyjacielem, który nie jak nie chciał
mnie słuchać.
Chwyciłem go za rękę z zamiarem pociągnięcia go w stronę wyjścia w ubikacji,
ale on również mnie pociągnął tyle, że na siebie. Nie sądziłem, że pijana osoba
może mieć tyle siły, ale najwyraźniej się myliłem, bo bez władnie opadłem na
niego. Wolną ręką oparłem się o jego klatkę piersiową, chcąc się od niego
odepchnąć. Nie podobało mi się to. Traktował mnie jak zabawkę. Może teraz
będzie chciał szybki numerek w kabinie? Jasne już lecę ściągać gacie.
- Zayn co ty robisz? – zapytałem głupio, ale wpatrując się w te jego brązowe
tęczówki, które może zachodziły trochę mgłą, ale nadal był piękne, nie
wiedziałem co powiedzieć. Zupełnie jakby był zahipnotyzowany. Zayn stał oparty
o umywalki i mając splecione ręce na dole moich pleców mocno przyciskał mnie do
siebie.
- Nic. – zaśmiał się cicho, a później jego twarz rozświetlił wielki uśmiech. Z
jednej strony chciałem się od niego odsunąć i wyjść stąd bez znaczenie czy on
pójdzie za mną, czy zostanie tu i zrobi z siebie kompletne pośmiewisko nie
umiejąc wejść po schodach. Z drugiej jednak tak bardzo tęskniłem za ciepłem
jego ciała, za jego dotykiem i zapachem, a ta chwila była taka idealna.
Staliśmy blisko siebie, stykając się ciałami, on się uśmiechał radośnie, a ja
czułem jego ciepły oddech śmierdzący alkohole i papierosami na sobie.
- Puść mnie. – zażądałem, ostatkami silnej woli, próbując się od niego
odepchnąć. Nie było to, jednak takie proste, bo uścisk chłopaka był naprawdę
silny.
- Bo co mi zrobisz? – roześmiał się, a ja poczułem się przy nim taki mały i nie
ważny. Dobrze wiedział, że jest ode mnie większy i silniejszy. Dobrze wiedział,
że nawet jeżeli będę chciał i tak nie dam rady się od niego oderwać. I dobrze
wiedział, że tego nie chciałem.
- Zayn, mówię poważnie. – podniosłem głos, cały czas siłując się z chłopakiem.
Co najwyraźniej go jeszcze bardziej bawiło, bo uśmiech nie znikał z jego
twarzy. – Zayn! – krzyknąłem i poczułem jego ciepłe wargi na moich. Początkowo
stanąłem jak wryty. Przestałem wykonywać jakiekolwiek ruchy. Po prostu stałem
bardzo blisko niego i pozwalałem się całować. Przymknąłem oczy rozkoszując się
tą chwilą i objąłem jego kark. Chłopak uśmiechnął się czując, że odwzajemniam
pocałunek. Po chwili z niepewnego i delikatnego pocałunku stał się namiętnym i
pełnym rządzy. Tak cholernie brakowało mi jego bliskości. Jego dotyku i ciepła.
Oddawałem pocałunek całym sobą, potrzebowałem tego, potrzebowałem czuć, że
dalej mnie pragnie.
Ale zaraz… Co ja właściwie robiłem? Odepchnąłem się od niego. Tym razem łatwo
poszło, bo Zayn z pewnością się tego nie spodziewał.
- Co robisz? – spojrzał na mnie zaskoczony moim nagłym odejściem od niego. Bo
tak, odszedłem i oparłem się o ścianę po przeciwległej stronie. Spuściłem głowę
i rozmasowując sobie kąciki oczy, myślałem. Jak mogłem do tego dopuścić? To nie
powinno się nigdy wydarzyć. Nie powinienem dać się ponieść. Nie powinienem się
z nim całować. Znowu udowodniłem sobie jaki beznadziejny i słaby jestem. Jak
bardzo jestem uzależniony od Zayn’a.
- Co robię?! Do cholery Zayn co ty robisz? Co to miało być? – wymachiwałem
ręką. – Dlaczego mnie pocałowałeś?! – spojrzałem na niego z wyrzutem.
- A dlaczego ty to odwzajemniłeś? – odpowiedział pytaniem na pytanie z tym
nieznośnym dla mnie w tym momencie błyskiem w oku.
- Och..- warknąłem z bezsilności i ruszyłem do drzwi. – Idziemy. Obiecałem
Liam’owi, że odstawię cię do domu. – powiedziałem nadal na niego zły. Jak on w
ogóle tak mógł? Za kogo on się uważał?
- Zaczekaj! – zatrzymałem się i obróciłem się do niego z miną pt.” Co znowu?”,
ale nie zmieniłem mojego położenia. Uniosłem do góry brwi dając mu znak, że ma
mówić.
- Myślałem, że między nami wszystko… no wiesz w porządku. – podrapał się po
karku, spuszczając nieznacznie głowę, jednak nadal utrzymywał ze mną kontakt
wzrokowy.
- Myślałeś, tak? – założyłem ręce na piersi. – Ciekawe. Pewnie wtedy, gdy
wpychałeś tej blondynie język do gardła. – wyrzuciłem z siebie.
- Nie całowałem się z nią. – szybko zaprzeczył, energicznie odpychając się od
umywalek, by do mnie podejść. Nie był to jednak dobry pomysł, bo zachwiał się
niebezpiecznie, ale nie przewrócił się.
- Nie? A to dziwne, bo jestem stu procentowo pewny, że to jednak ty opierałeś
się o ten murek przy Apple Street. – powiedziałem dość ostro. Mógłby chociaż
przestać mnie okłamywać. Przygryzł dolną wargę.
- To ona mnie całowała, nie ja ją. – tłumaczył się. Wybuchnąłem śmiechem.
- Proszę cię. – pokręciłem rozbawiony głową ocierając łzy, które zebrały się w
kącikach moich oczy, gdy się śmiałem. – Lepszej wymówki nie mogłeś znaleźć. Już
lepiej by było, gdybyś powiedział, że to twój nieistniejący brat bliźniak.
Naprawdę Zayn, nie rozśmieszaj mnie. – powiedziałem. – Po za tym nie jesteśmy
już razem, pamiętasz? Możesz się całować i pieprzyć z kim chcesz, a mi nic do
tego. Tak więc nie musisz się tłumaczyć. – machnąłem ręką.
- Ale ja naprawdę nie chciałem. – nie dawał za wygraną.
- To byś ją odepchnął do cholery! – krzyknąłem.
- To nie jest taki proste, gdy rzuci się na ciebie osoba, która cię pragnie. Ty
też nie mogłeś mnie odepchnąć. – zauważył.
- Bo.. – zamilkłem na moment. Będę tego żałował, będę tego żałował. – Nie
chciałem. Po prostu nie chciałem cię odepchnąć. Ok.? – wyrzuciłem z siebie i
wyszedłem z tej przeklętej łazienki. Byłem zły nie tyle na Malik’a, że mnie
pocałował, co na siebie, że do tego dopuściłem. Co więcej podobało mi się.
Czym prędzej wbiegłem po schodach i oparłem się o wolną ścianę. Przyłożyłem
palce do ust i przymknąłem oczy, wspominając pocałunek z przed kilku minut. Nie
było to nic. Tak nie całuje się osoby, która dla ciebie nic nie znaczy.
Po skończonym tańcu z jakąś dziewczyną, postanowiłem znaleźć Malik’a i odwieść
go do domu. Liam z pewnością, by mnie zabił, gdyby dowiedział się, że tego nie
zrobiłem.
Pierwsze co to zszedłem na dół do ubikacji, zobaczyć czy przypadkiem nie ma go
gdzieś tam. Kamień spadł mi z serca, gdy nie znalazłem go leżącego na schodach.
Później ogarnął mnie strach, że tak naprawdę może on być wszędzie. Sam. Pijany.
Na sali popytałem kilku osób, czy go gdzieś widzieli. Jednak dopiero, gdy
dodałem, że dzisiaj występował, jedna dziewczyna wskazał mi miejsce przy barze.
Na krześle siedział Zayn i dyskutował o czymś z barmanem.
- Idziemy. – powiedziałem, łapiąc go za rękę. Nie miałem zamiaru znowu się z
nim o to kłócić.
- Ej.. – wydał dźwięk oburzenia, jednak poddał się bez zbędnego gadania.
Martwiło mnie to, że ledwo trzymał się na nogach, bo gdy zostawiałem go w
łazience, zaczynał dochodzić do siebie. Co prawda nie był w pełni trzeźwy, ale
już trzymał równowagę. Teraz? Flak nie człowiek.
- Na pewno pan sobie z nim poradzi? – zapytał kierowca taksówki, zatrzymując
się pod domem Malik’a. Całą drogę nie zamieniliśmy ani jednego zdania. Dobra „
Nie dobrze mi. Zaraz się zrzygam” i „ Zayn wytrzymaj. Nie tu” nie liczę, bo niczego
ważnego nie wprowadzały w nasze życie.
- Tak. Dziękuję. – uśmiechnąłem się do kierowcy i zapłaciłem za transport.
Mężczyzna posłał w moim kierunku współczujące spojrzenie i czekał, aż zabiorę
prawie, że nieprzytomnego przyjaciela. Siedział on z zamkniętymi oczami i
opartą głową o szybę, mrucząc coś do siebie.
Wysiadłem z auta, by pomóc wyjść z niego Zayn’owi. Otworzyłem drzwi i nim się
spostrzegłem chłopak robił już krok ku wyjściu na zewnątrz. Niestety nie
przemyślał chyba tego za bardzo, bo zahaczył nogą o próg i runął na ziemię jak
długi. Nie zdążyłem go nawet złapać.
- Boże. Zayn. Nic ci nie jest. – kucnąłem przy nim.
- Spokojnie. – uniósł do góry jedną rękę jakby to miało mnie uspokoić. – Ja
sobie tylko tu chwilę odpocznę. – powiedział i zwinął się w kłębek, leżąc na
ulicy. Szybko rozejrzałem się czy coś nie jedzie, ale na szczęście było pusto.
Ta ulica nie była zbytnio ruchliwa w dzień, a co dopiero o pierwszej w nocy.
- Wstajemy. Idziemy do domu. – próbowałem go podnieść, ale nie dawałem rady.
Nie wiem czy robił to specjalnie czy co, ale wydawał się jakby był przyklejony
do tej ziemi.
- Może jednak pomóc? – wychylił się z auta taksówkarz. Obróciłem się w jego
stronę z miną męczennika.
- Cóż… Jakby mógł pan pomóc mi go podnieść. Później dam sobie radę. – szczerze
w to wierzyłem. Mężczyzna skinął głową i po chwili stał już koło mnie.
- Nieźle zabalował. – uśmiechnął się lekko, łapiąc Zayn’a z rękę, a ja
przytaknąłem patrząc na przyjaciela.
- Dajcie mi spokój. Ja tu zostaję. – warknął Zayn i wyrwał się z uścisku, by
zmienić pozycję. Pokręciłem załamany głową.
- Słuchaj. – ponownie zrównałem się z nim. – Wydaje mi się, że twoje łóżko jest
wygodniejsze niż ta ulica, więc daj się podnieść i idziemy do łóżka. –
szepnąłem do niego, a chłopak tylko machnął rękę, jakby chciał odgonić natrętną
muchę. Westchnąłem zrezygnowany.
Dopiero po kilku minutach udało nam się podnieść go na nogi, a ważył teraz
chyba dwa razy tyle co zazwyczaj. Zarzuciłem sobie jego rękę na ramię i objąłem
go w tali.
- Na pewno dasz sobie radę? – zapytał taksówkarz.
- Tak. Dziękuję. – powiedziałem do niego i ruszyłem z Zayn’em w stronę jego
domu.
- Ja cię tak bardzo przepraszam. – zaczął gadać. – Przepraszam cię, że byłem
takim dupkiem. Przepraszam za to jak cię traktowałem. Ja naprawdę nie chciałem.
– mamrotał pod nosem, że ledwo mogłem go zrozumieć.
- Dobra. Nic się nie stało. A teraz trzymaj się jeszcze. – spojrzałem na niego
i poprawiłem jego rękę. Robił się coraz cięższy.
- Przepraszam. To ja zabrałem to twoje zdjęcie jak jesteś mały. – powiedział. –
Byłeś na nim taki słłłłodki. – zachichotał. – Nie molem się powstrzymać. –
zaśmiałem się cicho. No proszę. Szukałem tego zdjęcia, chyba z tydzień, bo
chciałem dołączyć je do albumy Meg. Teraz wiem kto mi je ukradł. Jednak nie
byłem na niego za to zły. – Przepraszam, że musiałeś ścierać po mnie ten sok.
Powinienem się przyznać. – kontynuował.
- Zayn, daj spokój. Już dawno ci to wszystko wybaczyłem. – uśmiechnąłem się do
niego. Było to trochę komiczne. Zayn półprzytomny, przepraszający mnie za
wszystko, nawet najbardziej błahe rzeczy, ledwo słyszalnym głosem.
Jednak nie skończył swojego wywodu. Przepraszał mnie za rzeczy, o których ja
nawet bym nie pomyślał, że mogę być na niego zły. Bo z jakiej racji mogłem się
na niego gniewać, że nie kupiliśmy sobie żadnej bransoletki, gdy byliśmy na
wakacjach?
Jak najciszej starałem się wejść do jego domu i przejść do pokoju. Nie było to
jednak takie łatwe zważając na fakt, że Zayn cały czas gadał. Nie bardzo
zrozumiane dla mnie rzeczy, ale co chwilę powtarzał „ Przeprasza”.
Wszedłem do jego i posadziłem go na krześle, zastanawiając się co dalej.
- Niall? – usłyszałem za sobą zaspany głos Safy. Obróciłem się w jej kierunku i
uśmiechnąłem się lekko.
- Tak. Idź spać. – powiedziałem cicho, by nie wybudzić jej jeszcze bardziej.
- Dobrze, że jesteś. – pokiwała głową i z półprzymkniętymi oczyma poszła do
swojego pokoju. Zaśmiałem się i spojrzałem na Malik’a. I co teraz?
- Zayn?... Zayn? – potrząsnąłem nim lekko, a ten podniósł na mnie ledwo żywy
wzrok. – Dasz radę się sam przebrać, a ja naszykuję łóżko? – spojrzałem na
niego pytająco.
- Jasne. Jestem dużym chłopcem. – zaśmiał się i próbował wstać. Udało mu się.
Podpierając się o biurko, później szafkę, a na końcu ścianę dotarł do łazienki.
Nie byłem pewien czy to dobry pomysł zostawić o samego w pomieszczeniu, gdy
jest dużo rzeczy do strącenia, ale postanowiłem zaryzykować.
Pościeliłem jego łóżko po czym usiadłem na skraju, czekając na Zayn’a. Mijały
kolejne minuty, a go nadal nie było. Zaczynałem się martwić, ale nie słyszałem
żadnego łomotu, więc nie mógł upaść.
- Zayn, mogę? – zapukałem w drzwi. Odpowiedziała mi jednak cisza. Ponowiłem
czynność jeszcze raz i to samo. Postanowiłem wejść, a to co zobaczyłem
rozczuliło moje serce. Malik siedział na zamkniętej toalecie z jedną ręką wyciągniętą z rękawa i spał.
Najzwyczajniej w świcie zasnął. Jego głowa swobodnie zwisała spuszczona, a jego
klatka unosił się równomiernie.
Podszedłem do niego, by o obudzić, bo sam nie dałbym rady go zanieść do łóżka.
Musiał mi pomóc. Chłopak otworzył zaspany oczy i uśmiechnął się lekko.
- Niall. – wyszeptał.
- Chodź spać. – uśmiechnąłem się do niego. Cała złość i wszystkie negatywne
emocje jakie we mnie siedziały względem chłopaka, nagle wyparowały. Zayn skinął
głową i z moją pomocą wstał.
Doszliśmy do łóżka, za Zayn od razu się położył. Ściągałem z niego bluzkę, buty
i spodnie, a na mojej twarz ciągle gościł szeroki uśmiech, bo Zayn, ani na
moment nie przestał mówić. Nie wiem o czym, bo go nie rozumiałem, ale wiem, że
coś mówił.
Gdy już został w samych bokserkach, przykryłem go kołdrą pod samą szyję.
- Niall. Dlaczego? Dlaczego ty się tak o mnie troszczysz, chociaż ja zachowałem
się jak totalny skurwiel? – zapytał.
Podszedłem do niego i spojrzałem na jego twarz. Malował się na niej delikatny
uśmiech, a rzęsy rzucały cień na policzki.
- Bo cię kocham głupku. – odpowiedziałem, chociaż on pewnie tego nie usłyszał,
bo zasnął.
awwww, wzruszyłam się! to takie.. nie mam słów. Jestem tylko ciekawa, czy Zayn będzie potem wszystko pamiętał, albo chociaż kilka wydarzeń. I czy Niall w końcu powie o tym, że słyszał jak Larry groził Aidenowi :o... świetne opowiadanie, dzięki za wszystko! <3
OdpowiedzUsuńo jejciuu. Zajebisty. Śmiać mi się z Zayna chciało bo jest identyczny jak mój kolega gdy się najebie identyczni. OO jak słodko. zasną ;d hyhy ;d Ej dlaczego w tym kubie nie było Adiena? dlaczego nie przeruchał się z Niall'em? no dlaczego? to co ze Horan kocha Malika. To się nie liczy. Mogli by się przeruchać. Kocham Cię głupku -jedno zdanie a rozczuliło mnie ;d NO jeżeli Malik coś z tego będzie pamiętał to ma niezłą głowę do picia. Bo to już prawie zgon. ;d CZekam na następny ;d -taka tam twoja wierna fanka ;d
OdpowiedzUsuńTe wydarzenie to w sumie wzięłam z wypadu z moją koleżanką na dyskotekę. Oczywiście nie próbowała mnie całować :D Ale tak ciężko było. Hahah...
UsuńAdien'a nie był z prostej przyczyny. Nie może tam wejść każdy. :D I nie przeruchał się z nim bo.... nie. :P
I jejku.. Dziękuję.
- Boże. Zayn. Nic ci nie jest. – kucnąłem przy nim.
OdpowiedzUsuń- Spokojnie. – uniósł do góry jedną rękę jakby to miało mnie uspokoić. – Ja sobie tylko tu chwilę odpocznę. – powiedział i zwinął się w kłębek, leżąc na ulicy. Szybko rozejrzałem się czy coś nie jedzie, ale na szczęście było pusto. Ta ulica nie była zbytnio ruchliwa w dzień, a co dopiero o pierwszej w nocy. haha nie mogę z tego. :) rozdział jak zawsze zajebisty. :*
~ Marta
Heuhe, cieszę się, że dodałaś nowy rozdział ;) Jest świetny, zresztą jak zawsze ;p
OdpowiedzUsuńniesamowiteee i to ostatnie zdanie uuuuu jak milusio :D pozdrawiam KIM
OdpowiedzUsuńTo jest moje ulubione opowiadanie o Ziallu! :D Ale będzie mi go brakować jak się już skończy... ;(
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, naprawdę cudowny <3 Byłam ciekawa, co nowego dla nas wymyślisz i po raz kolejny muszę powiedzieć, że jesteś niesamowita <3 To jest zdecydowanie moje ulubione opowiadanie! Poza tym Ziall... Nic dodać, nic ująć! Kochamy Cię <3
OdpowiedzUsuń~Werka
jejciu co ty robisz z ludźmi :D normalnie czytając twoje opowiadanie tak miota moimi uczuciami że nawet sobie nie wyobrażasz ;))
OdpowiedzUsuńczekam na nexta i mam nadzieję że będzie tak samo wspaniały jak kolejny ;3
Rozdział spokojniejszy od pozostałych ale mimo to dowiedzieliśmy się, że Niall nadal kocha Zayn'a. Dla mnie nie było to jakieś wielkie zaskoczenie ale myślałam, że więcej czasu będzie spędzał z Aiden'em. Muszę przyznać, że trochę brakowało mi go w tym rozdziale bo dla mnie Aiden to postać zagadkowa, mało o nim wiem i sądzę, że na pewno coś ukrywa.
OdpowiedzUsuńhttp://we-london-love.blogspot.com/
Awwwwwwwwwwww! Jaka końcówka była urocza. "bo cie kocham głupku" i wtedy zrobiło mi się ciepło na sercu. Dreamer jesteś cudowna :****
OdpowiedzUsuńokay przeczytałam i wiesz co ci powiem? cholernie dobrze piszesz. wiem może za późno o tym wspominam jednak wiesz kiedyś trzeba pogodzić się z moim zapłonem haha rozdział niesamowity i dla mnie i tak za krótki więc wiesz o długości wypowiadać się nie będę xd też jestem trochę zasmucona bo nie było adiena tutaj a wiesz, że lubię go o wiele bardziej niż zayna lou hazze itp. denerwuje mnie zachowanie zayna, bo tak... zachowuje się jak skurwiel. ja też nie słyszałam głupszej wymówki niż "to ona mnie całowała" i wiesz, dokładnie to sobie pomyślałam, że tak powinien powiedzieć niall i haha bum powiedział tak :o czytasz mi w myślach, o których jeszcze nie myślałam xd najzabawniejszy moment przez który do tej pory się śmieje i co chwile wracam by go przeczytać to zdecydowanie ten: "Otworzyłem drzwi i nim się spostrzegłem chłopak robił już krok ku wyjściu na zewnątrz. Niestety nie przemyślał chyba tego za bardzo, bo zahaczył nogą o próg i runął na ziemię jak długi. Nie zdążyłem go nawet złapać.
OdpowiedzUsuń- Boże. Zayn. Nic ci nie jest. – kucnąłem przy nim.
- Spokojnie. – uniósł do góry jedną rękę jakby to miało mnie uspokoić. – Ja sobie tylko tu chwilę odpocznę. – powiedział i zwinął się w kłębek, leżąc na ulicy." normalnie tak mi się chce z tego głupiego malika śmiać, że aż żal mi mnie. haha i lubię jeszcze te sceny w których zayn przeprasza nialla za wszystkie mu wyrządzone krzywdy xd po prostu taka szczerość jest bardzo zabawna. nie mam dzisiaj weny na długie i sensowne komentarze, musisz mi wybaczyć, chociaż szczerze powiedziawszy czy ja kiedykolwiek napisałam sensowny komentarz? haha nie. okay to czekam na następną notkę x [possess-my-heart]
Awwwwwwwwww OMG to jest takie słodkie :)
OdpowiedzUsuńZayn to kretyn ale ten rozdział jest boski , niech oni się w końcu pogodzą :*
Jezuniu złoty *.*
OdpowiedzUsuńOni muszą do Siebie wrócić nooo!
Świetny rozdział, tak mi smutno, że to już praktycznie koniec, mam nadzieję, że będzie happy end i że Twoja następna historia będzie taka sam świetna.
http://one-direction-ziall.blogspot.com/
Aww, mimo tego incydentu z blondyną i w ogóle, to wszystko było takie urocze. Nie mam innego określenia. Po prostu, mimo że Zayn był nawalony jak świnia przez większość, odnoszę wrażenie, że wszystko się wyjaśni i chłopcy do siebie wrócą. A biorąc pod uwagę fakt, że planujesz jeszcze tylko jeden rozdział, albo tak się stanie, albo uśmiercisz któregoś z głównych bohaterów. A lepiej trzymaj się z daleka od drugiego pomysł bo szczerze mogłabym Ci go nigdy nie wybaczyć.
OdpowiedzUsuńŚciskam i czekam na nowy x
No ci dwaj, to są gorsi niż panienki... Chcę, ale się boję... No dajcie spokój! Zayn kocha Nialla. Niall kocha Zayna. Larry im kibicuję. Rodzice są za. Tylko oni jakieś głupie podchody robią... Normalnie mam ochotę rwać włosy z głowy przez tego zapijaczonego Malika. Się schlał i pewnie g... będzie pamiętał. A tu mu ukochany miłość wyznał! Nadrabiam dziś pisanie komentarzy na różnych blogach i to chyba piąty, w którym wkurzam się na ten alkohol i popijacką amnezję... Tak bardzo chciałabym żeby oni byli razem... Ale ty już to wiesz. Pewnie piszę to samo w każdym komentarzu ;) No ale już nic na to nie poradzę. Już przez chwilę miałam nadzieję, że sobie wszystko wybaczą... Jak Zayn poprosił Nialla o rozmowę, to naprawdę miałam nadzieję, że poprosi go kurde o kolejną szansę... Pewnie nie ma nawet co myśleć o tym, że Zayn zapamięta cokolwiek z tego wieczoru? Słodkie było to jego przepraszanie... Nawet nie będę zgadywać, co też wymyślisz w kolejnym rozdziale, bo u ciebie nigdy nie udaje mi się trafić ;) Po prostu (nie)cierpliwie poczekam aż się pojawi, by znów pisać peany ku twoim zdolnościom pisarskim. Jak zwykle wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńCałuję, ściskam, pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
Rozdział długi, treściowy. Siostra już ze trzy razy kazała mi iść spać, ale mówię "nie, czytam". Niallowi z początku współczułam. Wiadomo, nikt nie chciałby zajmować się kimś, z kim no mało chciało się mieć do czynienia. Jest późno, oczy mi się zamykają. Rozpiszę się przy kolejnym. Jak zwykle, rozdział mi się niesamowicie podobał. I przyznaję - widząc tak mała liczbę dialogów, zniechęciłam się z początku (wiesz, zaczęłam to czytać przed 22), ale naprawdę szło płynnie, szybko, czysto. Po prostu rozdział genialny! Martwi mnie, że to już prawie koniec.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cholernie słodkie. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Pijany Zayn jest prześmieszny i w sumie podobny do mnie ;D Mam nadzieję, że Ziall znowu będzie istniał.
OdpowiedzUsuń