wtorek, 26 listopada 2013

Too Close to Enemies - rozdział 7

SM: Cześć. W tym okropnym dla wszystkich maturzystów okresie, razem z Klaudią chciałybyśmy wam przedstawić 7 rozdział opowiadania. Mamy nadzieję, że wam się spodoba, bo muszę powiedzieć, że całkiem przyjemnie mi się go pisało.
No ale nie przedłużają zapraszam do czytania.
Ps. Jak wam poszedł polski? Bo mi do dupy. :(

HM: Cześć. Niestety smutną wiadomością może być to, że następny rozdział nie pojawi się tak szybko, bo mam masę kolokwiów do zdania i prawo jazdy, więc... cóż...


Harry tak jak się spodziewał w nocy nie potrafił spać. Cały czas myślał o następnym dniu i treningu. Co kilka minut budził się i zerkał na zegarek czy przypadkiem nie jest już czas na wstawanie. Czuł się dokładnie tak samo jak kilka lat temu, gdy po praz pierwszy miał iść do szkoły czy przed pierwszym meczem. Jednak tym razem to uczucie nie było pozytywne i nie wprawiało chłopka w radosne podniecenie. Szatyn był raczej przerażony i za każdym razem, gdy próbował zasnąć, przed jego oczami pojawiały się obrazy, jakich miał nadzieję nie doświadczyć. Zayn ściąga mu na boisku spodnie i cała szkoła się śmieje. Przegrywają przez niego mecz i Louis spłukuje mu głowę w kiblu. Niall dochodzi do wniosku, że faktycznie jest tak beznadziejny jak inni mówią i się od niego odwraca. Żadna z tych rzeczy nie była na górnej liście jego marzeń.
Szatyn przez swoją jedno nocną bezsenność wstał szybciej niż zazwyczaj. W innym przypadku - tak jak pewnie większość osób w jego wieku - ten czas spożytkowałby na dalsze leżenie w łóżku czy usilne próby zaśnięcia, byleby tylko jak najpóźniej wyjść z łóżka. Tym razem było inaczej. Poczekał aż na dworze zacznie świtać, by nie czuł się tak głupio, urzędując w kuchni i wstał z łóżka. Doskonale słyszał wczorajszą kłótnię Lindsay i Nailla, a każde ich słowo w niego trafiało. Cholernie wstydził się tego wszystkiego co dziewczyna powiedziała, ale musiał przyznać jej rację. Harry był beznadziejnym przyjacielem, rzepem na psim ogonie, który tylko sprawia Niallowi problemy. Okropnie też się czuł z faktem, że Niall go tak zawzięcie bronił, tracąc przy tym swoją przyjaciółkę, gdy on na to nie zasługiwał. Gdy tylko usłyszał o tym jak Irlandczyk jest z niego dumny, z powodu tego, że walczy z uzależnieniem i od kilkunastu dni nie bierze, miał ochotę się rozpłakać. Był najgorszym przyjacielem pod słońcem, okłamując blondyna, który tak ślepo mu wierzył. Harry ćpał i nawet nie próbował tego nie robić. Co prawda był dzień czy dwa, gdy nie zażywał narkotyków, przez brak pieniędzy, ale to nigdy nie trwało dłużej, bo zawsze w znalazł jakiś sposób by skołować sobie towar - jeżeli chodziło o działkę, był niebywale kreatywny. Wtedy zazwyczaj był rozdrażniony i ospały. Dlatego też łatwo wmówił przyjacielowi, że walczy z nałogiem, a to jest jego gorszy dzień, gdzie lepszymi dniami, były te w których po kryjomu zażywał narkotyki. Styles chciał mu się do tego przyznać jeszcze tego samego dnia, ale gdy Niall zaczął przepraszać za przyjaciółkę, a później z takim uporem stwierdził, że i tak pójdzie z nim na ten mecz, nie potrafił. Za bardzo się bał tego, że Niall mu nie wybaczy i go zostawi. Był egoistyczną świnią i zdecydowanie na niego nie zasługiwał.
Dlatego też rano w jakiś sposób chciał mu się odwdzięczyć. Wiedział, że śniadanie będzie niczym w porównaniu do tego co Horan robi dla niego, ale od czegoś trzeba zacząć. Plusem było to, że krojenie pomidorów i ogórków czy smarowanie kanapek masłem, chociaż na kilka minut mogło odciągnąć go od myśli związanych z dzisiejszym treningiem.
- O co ja tu widzę. - z rozmyślań wyrwał go zachrypnięty od snu głos przyjaciela. Położył ostatni plasterek ogórka na kanapkę i obrócił się w jego stronę. Niall stał oparty o framugę drzwi z założonymi na piersi rękoma i mu się przyglądał. Miał na sobie tylko luźne dresy i puchate kolorowe skarpetki. I mimo to, że Harry stał od niego w pewnej odległości, przez gęsią skórę i nieco odstające sutki chłopaka, mógł z łatwością mógł stwierdzić, że jest mu zimno.
- Wstałem wcześniej i wykorzystałem okazję. - wzruszył ramionami, jakby nie było to nic nadzwyczajnego. Jednak dla Niall właśnie takie było. Harry nigdy przed nim nie wstał, nie mówiąc już o tym, żeby zrobił mu śniadanie. - Siadaj. Zrobię herbatę. - uśmiechnął się do przyjaciela, który nico zdezorientowany zachowaniem Harry'ego odwzajemnił gest i wykonał polecanie. Przez następne kilka minut blondyn siedział przy stole, bez słowa obserwując jak Styles krząta się po kuchni, sprzątając po przygotowaniach do posiłku. Blondyn nadal nie wiedział o co mu chodzi, ale postanowił na razie nie zasypywać go pytaniami. Gdy tylko czajnik dał o sobie znać, wyższy chłopak zalał herbaty wrzątkiem i podał jeden z kubków przyjacielowi. Chwilę później w ciszy oboje zajadali się pożywnymi kanapkami.
- Niall... - zaczął szatyn. - naprawdę nie musisz grać. - dodał po przełknięciu kęsa, którego wcześniej zrobił. Nie chciał, żeby przez niego Irlandczyk musiał zmuszać się do czegoś co w żaden sposób by go nie uszczęśliwi, a gra w jednej drużynie z Zaynem i Louisem z pewnością nie będzie przyjemnością dla nikogo z tej czwórki. Poza tym wiedział, że Niall robi to tylko i wyłącznie dlatego, że się o niego boi. I Styles naprawdę doceniał jego troskę, ale jak Lindsay wczoraj powiedziała, jest dorosłym mężczyzną i nie potrzebuje matki.
- Stary. Jeżeli śniadaniem miałeś zamiar przekonać mnie do zmiany decyzji to kanapki nie wystarczą. Powinieneś uwędzić jakiego prosiaka czy coś. - zaśmiał się, zupełnie nie biorąc słów Harry'ego na poważnie. Dla niego była to już sprawa załatwiona i Hazz mógł robić co zechce, a Niall i tak dalej stałby przy swoim.
- Niall ale ty ich nie znosisz jeszcze bardziej niż oni nas. - jęknął Harry. Nie rozumiał jak Irlandczyk z własnej woli mógł się w takie coś pakować. Gdyby on był na jego miejscu z pewnością by się na takie coś nie pisał. Jednak Styles był w nieco gorszej sytuacji i jeżeli bez problemów chciał zdać do następnej klasy to nie miał wyjścia. Louis dokładnie wytłumaczył mu, że głównym organizatorem imprezy jest pani Kluge - biolożka - a to właśnie z jej przedmiotu Harry miał najgorsze stopnie. Tomlinson również był na tyle dobry, żeby przekazać mu informacje o tym, że dzięki zagraniu w tym meczu, może dostać dodatkowe punkty nie tylko z zachowania, ale jeżeli się dobrze postara to i z przedmiotu. Więc cóż... Harry nie musiał się długo zastanawiać.
- Trudno. - wzruszył ramionami i z lekkim uśmiechem malującym się na jego twarzy kontynuował - wezmę to jako pokutę za moje grzechy. - powiedział. Harry naprawdę zazdrościł mu tego, że się tym nie przejmuje. Siedział i spokojnie zajadał śniadanie, podchodząc do wszystkiego na luzaka, kiedy Harry'ego aż skręcało ze stresu. Z drugiej strony było to zrozumiałe. Niall nie miał się czego obawiać. To nie on będzie obiektem drwin żartów całej ich 'nowej' drużyny. Bo niby z czego mieli by się z niego nabijać? Niall potrafił grać i to bardzo dobrze. Był też lubiany i Styles nie raz się zastanawiał dlaczego tak naprawdę przyjaźni się z kimś takim jak on. Dodatkowo potrafił walczyć o swoje i gdy trzeba być bezczelny. Harry też tego próbował, ale nigdy nie miało to takie samego skutku jak u Nialla. Blondyn potrafił jednym zdaniem wbić w beton osobę z którą się kłócił. Harry? Cóż... Harry zazwyczaj jeszcze bardziej ją rozbawiał. Dlatego rzadko próbował się komuś przeciwstawić. Wolał szybko wysłuchać tego jaki jest do dupy i mieć to z głowy. Co nie znaczyło, że w ogóle nie próbował. Czasami gdy miał bardzo zły humor lub odwrotnie, bardzo dobry, albo gdy był zmęczony, myślał, że ma szansę się postawić. W rezultacie kończyło się tak jak zawsze.
- Poza tym napisałem już Tomlinosnowi, że się zgadzam. - nachylił się nad stołem, by sięgnąć po kolejną kromkę. - Kimże bym był, gdybym teraz zmienił zdanie? Mam swój honor. - uderzył się delikatnie w pierś i zrobił wielkiego gryza kanapki.
- Oni by się tym nie przejmowali.
- I właśnie to nas od nich różni Haroldzie. - w szerokim uśmiechu pokazał zęby, ze szczypiorkiem między nimi.

***

Wszystkie lekcje minęły Harryemu niesamowicie szybko. I choć powinien się z tego powodu cieszyć, to tak naprawdę z chęcią posiedziałby jeszcze godzinę czy dwie na jakimś przedmiocie. Nie chciał iść na trening i nawet nie potrafił udawać, że cieszy się z tego, że będzie miał możliwość wykazania się, jak to robił Niall. Blondyn wydawał się to zaakceptować i kilka razy, gdy Harry marudził mu, że nie da rady, on klepał go po ramieniu i z zadowolonym uśmiechem, mówił, że to jest szans, żeby utrzeć nosa zarówno Zaynowi jaki i Tomlinsonowi.
Weszli do szatni jako ostatni, jednak ku zadowoleniu Stylesa, żaden z zawodników którzy tam przebywali nie zwrócił na nich uwagi. Co prawa nie było w środku osób których najbardziej się obawiał, ale to był już jakiś plus. Reszta drużyny nie ma go za trędowatego.
W ciszy przebrał się w strój sportowy, kątem oka obserwując jak Niall rozmawia z jednym z chłopaków. Co prawda każdego kojarzył z widzenia, ale nie miał takiej odwagi jak Niall by do nich zagadać. Należał raczej do osób nieśmiałych i gdy ktoś nie zrobił pierwszego kroku czy nie był pewny, że dana osoba jest zainteresowana jego towarzystwem, nie rozmawiał z nim. Oczywiście, gdyby Harry powiedział to komukolwiek, od razu zostałby wyśmiany. Bo ja taka dziwka jak on może być nieśmiała. Prawda była taka, że Harry dopiero po zażyciu narkotyków czy sporej dawki alkoholu poznawał swoich partnerów. Wtedy wszystko przychodziło mu o wiele łatwiej. Styles naprawdę nie pamiętał kiedy - lub w czy w ogóle - uprawiał z kimś seks gdy był trzeźwy. Również patrząc na Harry'ego w szkole nikt nie powiedziałby, że jest on osobą nieśmiałą, bo niby czemu miałby być? Przecież jest przystojny. Harry jednak nie patrzył na siebie w ten sposób. Uważał się za osobę brudną i nic nie wartą, więc w jaki sposób miałby zaciekawić sobą rozmówcę? A osoby z którymi się zadawał już go znały i w jakiś dziwny i nie do końca logiczny dla Harry'ego sposób, go polubiły.
Po kilku minutach wszyscy chłopcy stali już na boisku. Louis jako kapitan ich zespołu stał kilka kroków przed nimi i patrzył na każdego po kolei zanim zaczął swoją przemowę. Harryemu to wszystko wydawało się trochę zabawne - to tylko mecz na imprezie charytatywnej - ale nie narzekał, bo dzięki temu czas w którym prawdopodobnie byłby poddany osądowi każdego zawodnika, trochę się oddalił.
- Tak, więc cześć. - zaczął Louis. - Jestem Louis Tomlinson i jestem kapitanem tej drużyny. - tłumaczył na wstępie. Niall przewrócił oczami co zarówno Harry jak i reszta mogli doskonale dostrzec z odległości w której się od niego znajdowali. - Jeżeli to komuś nie odpowiada, w tym momencie może opuścić boisko, ponieważ nie chcę nikogo do niczego zmuszać. - kontynuował, a chłopcy jakby na zawołanie, spojrzeli na siebie. Bez słów mogąc stwierdzić o czym myśli ten drugi, a brzmiał to mniej więcej jak: Na pewno. - To ma być dla nas zabawa, dlatego proszę, żebyście podeszli do tego z pewnego rodzaju spokojem i dystansem, ale również dali z siebie wszystko.  Może to się nieco wyklucza, ale wierzę, że rozumiecie o co mi chodzi. - uśmiechnął się do nich, a kilka osób stłumiło cichy śmiech. - Kolejną sprawą jest to, że przez te dwa dni jesteśmy drużyną, dlatego proszę o wzajemny szacunek. - spojrzał po kolei na każdego zawodnika i ktoś spostrzegawczy wyłapałby, że zatrzymał się sekundę czy dwie dłużej na Zaynie. - Każdy wie, że Zayn jest dupkiem i mało kto go lubi. - powiedział, uśmiechając się szeroko do Malika, więc wszyscy chłopcy od razu załapali, że był to jeden z żartów Louisa, chociaż Niall wcale tak tego nie odebrał. - Ale to nie znaczy, że nie mamy go szanować. - dodał, na co Mulat głośno prychnął. - Mamy go szanować za to, że jest świetnym piłkarzem. - skinął głową. - I to tyczy się wszystkich. Szanujemy się nawzajem. - podkreślił, unosząc do góry rękę w wyprostowanym palcem wskazującym. - Jeżeli ktoś zwróci wam uwagę to nie odbierajcie tego od razu jako atak, a chęć pomocy. - mówił. Tym razem patrząc na Harry'ego i ten bez wątpienia wiedział, że to zdecydowanie tyczy się jego. Wcale mu to nie pomogło, bo już w uszach słyszał te wszystkie wrzaski, które w jego stronę będzie kierował Malik.  - I ostatnie. To co jest poza boiskiem zostaje poza boiskiem, a to co na boisku zostaje na boisku, więc proszę nie wnosić do gry prywatnych niesnasek. - całą swoją przemową zakończył szerokim uśmiech. - A teraz panowie robimy pięć kółek dookoła boiska. - klasnął w dłonie i machając rękami na przyjaciół zaczął biec, a chwilę później cała drużyna pokonywała kolejne metry.
Harry z Niallem zamykali cały korowód, cicho ze sobą rozmawiając. Choć nie mówili niczego konkretnego nie potrzebowali dodatkowych par uszu i ku ich zadowoleniu nikt również nie bym nimi zainteresowany. W końcu wszyscy mieli ze sobą swoich znajomych. Harry jednak nie do końca przysłuchiwał się opowieści Nialla, za bardzo zajęty myśleniem o Louisie, co bardzo mu ułatwiała możliwość obserwowania go. Chłopak biegł na samym przedzie razem z Liamem i Zaynem. Trójka chłopaków wydawał się w ogóle nie odczuwać zmęczenia, bo ciągle utrzymywali to samo tępo, śmiejąc się przy tym i popychając na różne strony, gdzie inni chłopcy za nimi już wyraźnie zmęczeni, głośno sapali.
Gdy tylko chłopak obrócił twarz w którykolwiek bok, by powiedzieć coś do przyjaciół, Harry mógł obserwować jego szeroki uśmiech. I mimo że widział tylko część jego twarzy po minie potrafił stwierdzić, że to co robi - nawet jeżeli było to tylko głupie bieganie przed treningiem - sprawiało mu przyjemność. Uśmiech rozświetlał całą jego twarz i już wtedy gdy Louis wygłaszał swoją przemowę, Harry doszedł do wniosku, że zupełnie nie przypomina wrednego i bezczelnego Louisa, z którym miał wcześniej styczność. Rozwiane włosy, iskierki radości których można było się dopatrzeć w jego oczach i słońce, które rzucało promienie na twarz chłopaka, sprawiało, że wydawał się być miły i przyjazny. Do tego wszyscy chichotali z jego dowcipów co jasno dawało do zrozumienia Harry'emu, że niższy od niego szatyn był lubiany. Harry po długich miesiącach znajomości z Lindsay potrafił odróżnić udawany śmiech od tego szczerego i ci chłopcy byli zdecydowanie szczerzy.
Po skończonym bieganiu, Louis zarządził kilku minutowe rozciąganie, po którym kazał każdemu dobrać się w pary. Harry będąc naiwnym odetchnął z ulgą, bo ćwiczenia w parach nie mogły być takie złe. W końcu nie zamierzał być z nikim innym kto nie byłby Niallem. Blondyn doskonale znał jego słabe punkty i wiedział, że lewa noga Stylesa nie należy do najdokładniejszy. Dlatego zazwyczaj ćwiczenia na tę stronę wykonywał wolniej i dokładniej, tak by Harry nie miał problemów z uspokojeniem piłki.
Chłopcy nie chcąc tracić czasu, szybko do siebie podeszli i czekając na polecenia Louisa zajęli się przyzwyczajaniem do piłki - to znaczy Niall zaczął, bo Styles stał obok i przyglądał się jak Irlandczyk próbuje wykonywać różne zwody.
- Harry. - usłyszał za sobą znajomy głos i natychmiast podniósł głowę, w myślach przypominając sobie co mógł zrobić źle.  - Ty będziesz ćwiczył ze mną, a Niall z Zaynem. - powiedział spokojnie Louis, wskazując na Mulata, który rozmawiał z Liamem i Joshem. W jego głosie nic nie zdradzało, że to jakiś żart. Wręcz przeciwnie, brzmiał miło i przyjaźnie. Harry był nawet w stanie stwierdzić, że gdyby to był pierwsze ich spotkanie i nie znał go wcześniej, mógłby spróbować go polubić.
- Yyy.. nie wydaje mi się, że jest to dobry pomysł. - powiedział cicho. I obojętnie jak bardzo się starał jego słowa nie zabrzmiały pewnie, za co strzelił sobie mentalny policzek. To zdecydowanie nie był dobry początek.
- Nie, żeby mi się coś nie podobało w twoim pomyśle panie kapitanie, ale Harry jest moją parą. - powiedział kpiąco, a na jego twarzy zagościł sztuczny uśmiech. Od początku było widać i Harry doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Nialliowi nie podoba się to, że Louis ma być jego kapitanem. Nie mógł więc przepuścić okazji by tego w jakiś sposób nie pokazać.
- Zawsze byłem za bronieniem swoich, a ty jesteś w tym mistrzem. - powiedział nic nie robiąc sobie z mało przyjaznego tonu i spojrzenia Nialla, ponieważ postanowił pokonać go spokojem. - Ale oboje wiemy, że ja mogę go lepiej przygotować do jutrzejszego meczu niż ty. - założył ręce na piersi, przyglądając się chłopakowi. Jego oczy pociemniały ze złości.
- Tak? A to niby czemu? - jego głos był nieco głośniejszy, przez co chłopcy którzy dotychczas byli zajęci ćwiczeniami, spojrzeli na nich z zaciekawieniem. - Skoro sugerujesz, że nie potrafię grać to po jaką cholerę chciałeś mnie w składzie?
- Nie powiedziałem, że nie umiesz grać. - zaśmiał się szatyn, czym wprawił w osłupienie nie tylko Nialla, ale i Harry'ego. - Po prostu wydaje mi się dosyć logiczne, że nie chcąc przyjaciela dołować nie powiesz mu, gdy coś mu nie wyjdzie. - mówił, a gdy Niall otworzył buzię by mu przerwać ten uniósł szybko do góry rękę, dający mu znak, żeby tego nie robił. - I nie mów, że nie, bo też mam przyjaciół i też nie lubię widzieć ich smutnych. - dokończył. - Dlatego ja będę trenował Harry'ego, a gdy coś mu nie wyjdzie nie będę miał oporów, by mu to powiedzieć i doradzić co powinien zmienić. - uśmiechnął się delikatnie w stronę Harry'ego. Niall spojrzał na niego, chcąc wyczytać czy jest to jakiś podstęp, ale nic co mogłoby to sugerować nie zobaczył. Poza tym z bólem serca, ale musiał się z nim zgodzić. Niall doskonale wiedział, że ciężko mu było zwracać uwagę przyjacielowi. Wolał wmawiać mu, że nic takiego się nie stało i że następnym razem będzie lepiej. Często też starał mu się coś doradzać, ale ten najwyraźniej nie umiał tego wprowadzić w życie.
Chłopcy spojrzeli po sobie, co tylko rozbawiło Lousia. 
- Panowie dajcie spokój. To jest tylko trening, głupie 90 minut, nic mu przecież nie zrobię. - powiedział, kręcąc głową w niedowierzaniu. Rozumiał, że Niall martwił się o przyjaciela, bo nie raz dał mu ku temu powód, ale bez przesady. Zachowywał się gorzej niż jego matka. - Zayn! Koniec tego plotkowania! - krzyknął do przyjaciela, a ten ku zdziwieniu Niall i Harry'ego do nich podbiegł. Co prawda marudził coś na temat Louisa tak, że ten z łatwością mógł to usłyszeć, ale nie było to nic obraźliwego. Raczej przyjacielskie przekomarzania.
- To tak. Ja zabieram Harry'ego do bramki, a ty z Niallem dołączcie do reszty. - powiedział do Mulata i już miał zabrać piłkę z którą przy truchtał Zayn, gdy ten złapał go za ramię.
- Że co proszę?! - zapytał wyraźnie niezadowolony z tego pomysłu chłopak.
- Zayn, nie wiem kiedy miałeś ostatnio badania lekarskie brachu, ale chyba są już nie ważne. - poklepał go przyjaźnie po ramieniu i w normalnej sytuacji Zayn, odciąłbym mu się czymś równie miłym i bezczelnym, ale nie teraz. Teraz był na niego naprawdę zły. Nie rozumiał o co mu chodzi. Najpierw bierze do drużyny tego niedorajdę Stylesa i jego mamcię Horana, mimo że doskonale zdaje sobie sprawę, że Zayn łagodnie mówiąc za nimi nie przepada. To teraz ot tak zmienia sobie parę nie na nikogo innego, a właśnie Harry'ego, a jemu każe ćwiczyć z Niallem. Mulat naprawdę nie wiedział co mu zrobił, że postanowił się w ten sposób na nim odegrać, ale mu się to nie podobało.
- Odwaliło ci czy jak?! - krzyknął, ponownie skupiając spojrzenia innych na sobie. Jednak wystarczył lekki uśmiech Louisa, by wszystko wrócił odo normy. Tylko Liam ciągle na nich zerkał. - Nie mam zamiaru z nim trenować. - powiedział już ciszej. Mimo to w jego głosie można było wyczuć złość.
- Zayn... Nie bądź dzieckiem. - westchnął Louis, ale mógł się tego spodziewać. Myślał, że to Niall będzie trudno do tego namówić, bo nienawidził Zayna, ale nie pomyślał o tym, że Zayn dodatkowo uważał Nialla za beztalencie.
- Louis do cholery...
- Co Malik strach cię obleciał, że mi będzie szło lepiej od ciebie? - zaśmiał się Niall czym może nie specjalnie, ale pomógł Louisowi.
- Chyba śnisz. Nie dorównujesz mi do pięt. - prychnął w jego stronę.
- No to załatwione chłopaki. Wy macie szansę się po porównywać, a ja zobaczę co zrobić z Harry. - puścił do niego oczko, co wydało mu się co najmniej dziwne, ale w żaden sposób tego nie skomentował i w akompaniamencie kłótni Nialla i Zayna, poszedł za Louisem.

***

Przeszli kilka metrów wcale się do siebie nie odzywając. Tylko od czasu do czasu na siebie zerkali, jakby żaden z nich nie wiedział co robić. Dopiero gdy doszli do bramki, Louis polecił Harryemu wykonanie kilku ćwiczeń, a on w tym czasie z uśmiechem podbijał piłkę kolankiem i przyglądał się temu, jak szatyn się rozciąga. Był to dosyć ciekawy widok, gdy Harry schylał się by dokładnie rozgrzać mięśnie dwugłowe uda jego bluzka nieco się podwinęła, ukazując pasek bladego brzucha i część tatuażu na nim. To tylko bardziej pobudziło wyobraźnię Louisa i nie mógł przestać sobie wyobrażać całokształtu - jak to sobie tłumaczył - tatuażu. Pocieszał się jedynie myślą, że po treningu zawsze biorą prysznice.
- Dobra to teraz poćwiczymy trochę twoją szybkość. - uśmiechnął się do niego szeroko, a Harry po błysku w jego oczach mógł stwierdzić, że to nie będzie dla niego nic łatwego. Tomlinosonowi zależało na tym by pokazać chłopakom z innej szkoły, że potrafią grać, dlatego nic dziwnego, że chciał dobrze przygotować Harry'ego. Poza tym takie ćwiczenia na pewno pomogą mu w jego dalszej 'zabawie' z piłką.
Gdy tylko wytłumaczył na czym będzie polegało ćwiczenie, a Styles na sucho zademonstrował jak to wszystko zrozumiał, przeszli do ćwiczeń.
Na początku wszystko szło w porządku. Wyższy z chłopców co chwilę wykonywał powtórzenia, a Louis z uśmiechem na ustach rzucał mu piłkę. Ku jego zadowoleniu Harry wszystkie piłki w porę wyłapywał. Dopiero przy drugim zadaniu Louis zaczął rozmowę.
- Nie denerwuje cię czasami to jak Niall wtrąca się we wszystkie twoje sprawy? - zapytał Louis, rzucając do chłopaka piłkę. Szatyn po zrobieniu jednej pompki, szybko podniósł się na nogi i rzucił się w prawą stronę by wyłapać piłkę. Nie bardzo był chętny do rozmowy, bo ledwo sobie radził bez wykorzystywania energii na zbędne gadanie, ale niegrzecznym byłoby nie odpowiedzieć.
- Jest... moim - odrzucił piłkę do chłopaka, gotowy by wykonać kolejną serię powtórzeń. - przyjacielem. - Dopiero gdy ponownie złapał piłkę tyle, że z lewej strony dodał: - Więc to normalne, że troszczymy się o siebie wzajemnie. - mówiąc, wykorzystał tę chwilę by złapać oddech.
- Jasne, że tak. - Lou skinął głową. - Też się troszczę o chłopaków, ale to co wyczynia Niall jest... jakby to powiedzieć, przesadą? - na końcu zdania jego głos się załamał. Nie był pewny w jakie słowa ubrać jego myśli, by chłopak zrozumiał o co mu chodzi. - Dobra, widzę, że jesteś padnięty. - zauważył, a Harry odetchnął z ulgą. - Zrobimy sobie dwa kółka dla odpoczynku. - powiedział, a mina Stylesa zrzedła. Nie do końca wiedział czy Louis rozumie słowo odpoczynek, bo mu na pewno nie kojarzyło się z bieganiem.
- A wracając do rozmowy. - nawiązał znowu ten temat niższy chłopak. - Chodzi mi o to, że Niall zachowuje się trochę jak twoja mama. Wiesz, trzyma cię pod skrzydłami i nie pozwala uczyć się na własnych błędach. Nikogo do ciebie nie dopuszcza.
- Tak, bo ty wiesz to najlepiej. - prychnął pod nosem. - Słuchaj moja relacja z Niallem nie powinna cię obchodzić. - spojrzał na niego. - Tak jak mówiłeś. To co na boisku to na boisku, a to co poza nim to poza nim, więc proszę stosuj się do swoich słów i mnie przygotuj do meczu, a nie próbuj poznać. - powiedział. Sam nie wiedział skąd u niego wzięła się pewność, ale był zadowolony, że pomimo zmęczenie udało mu się to wszystko powiedzieć niezachwianym głosem.
- Wiesz czego nie rozumiem Harry. - zaczął niebieskooki, biegnąc tuż obok niego. - Gdy jesteś z Niallem jesteś cichy jak mysz pod miotłą i się z nim chowasz, a gdy jesteś ze mną sam na sam, stajesz się odważny i pyskaty. - uśmiechnął się, mrużąc przy tym oczy. Próbował go rozgryźć, bo jak już ostatnio do niego doszło, chłopak go intrygował.
- Cóż...
- Jesteś leniwy Harry! - wykrzyknął nagle, uderzając go w ramię co nie tylko zaskoczyło szatyna, ale i Zayna z Niallem, obok których właśnie przebiegali. Mulat przestraszony nagłym krzykiem przyjaciela, spojrzał w tamtą stronę, ale jedyne co zobaczył, to roześmianą twarz Louisa i zdezorientowaną minę Harry'ego.
- Kiedy jesteś z Niallem, wiesz o tym, że będzie cię bronił i siedzisz cicho, a tak sam musisz siebie bronić. - skinął głową Tommo, zadowolony ze swojego odkrycia.
- To nie do końca tak, ale widzę, że wymyśliłeś już swoją teorię. - powiedział szatyn. Nie zamierzał się przed nim uzewnętrzniać i pokazywać prawdziwego siebie, więc pozwolił na to, żeby Louis myślał, że naprawdę ma rację.
- Ale podoba mi się to wiesz. Ta twoja druga stroną, kiedy pokazujesz mi, że nie jesteś ofiarą.
- Umm... Rozumiem, że mam to wziąć to za komplement, co? - spojrzał na niego kpiąco. Naprawdę nie rozumiał chłopaka. Jeszcze kilka dni temu się z niego śmiał i wyzywał, a teraz był nawet miły. Od kilku dni też nie usłyszał od niego ani jednego złego słowa, a raz nawet uciszył Zayna. Kompletnie nie wiedział co o tym sądzić, ale mu się to nie podobało. Nie podobało mu się również to, że część jego, gdzieś tam głęboko ukryta, faktycznie cieszyła się z słów Louisa. Zupełnie jakby łudziła się, że kiedyś się zaprzyjaźnią.

***

Gdy po ćwiczeniach, które wszystkich wykończyły Louis zarządził pięć minut przerwy i gierkę na rozluźnienie, żaden z chłopaków nie posiadł się z radości. Byli oni bowiem dziwnymi stworzeniami i obojętnie jak bardzo byliby padnięci, gdy ktoś da im piłkę i kilka minut możliwości rywalizowania, korzystali z tego. Dlatego też, szybko rozdzielili się na dwa składy. Ku zdziwieniu Zayn - albo może nie tak wielkiemu - Louis mimo że miał szansę jako jeden z dwójki kapitanów - drugim kapitanem był Liam - nie wybrał jego, a Nialla. To bez znaczenia jak bardzo by się zarzekał, ugodziło w jego dumę. Zawsze był z Louisem w drużynie. Nawet na treningach, gdy dla zabawy grali mecze, ta dwójka była razem. Dlatego też na boisku byli niesamowici, ponieważ jeden potrafił wyczuć drugiego i na odwrót. Zayn wiedział z jaką siłą może wystawić Louisowi piłkę by ten ją zdążył dogonić. Tak samo Louis wiedział, kiedy może wykonać taką, a nie inną akcję, żeby Zayn ją wykończył. Chłopcy się po prostu dopełniali, dlatego nie małym szokiem dla Zayna, było to, że to Nialla, a nie jego wybrał. Mimo to postanowił tego po sobie nie pokazywać. Nigdy nie był jednak dobry w dotrzymywaniu postanowień i ten raz nie był wyjątkiem.
- Zayn, możemy porozmawiać. - odezwał się Louis po zakończonym treningu, gdy całą drużyną kierowali się do szatni. Co prawda chciał wykorzystać ten czas na obserwowanie Harry'ego, ale na to będzie miał jeszcze okazję. Musiał wyjaśnić sobie pewne sprawy z Zaynem. - Co to miało być? - złapał go za rękę, bo brunet nie zamierzał się zatrzymać.
- Co? - zapytał, udając głupka.
- Dobrze wiesz co? Nie jestem ślepy. To miała być tylko zabawa, a ty grałeś strasznie agresywnie. Na szczęście Niall miał więcej oleju w głowie i dzisiaj ci się nie dał. - pokręcił głową z rozczarowaniem. Wiedział, że dużo jego winy było w tym jak się zachowywał Zayn. Mógł mu w końcu powiedzieć, dlaczego wziął ich do drużyny i dlaczego tak nagle stał się dla nich miły. Ale to wszystko nie usprawiedliwiało dziecinnego zachowania Malika. Jutro mieli ważny mecz, a on za każdym razem gdy tylko Niall miał piłkę próbował go faulować. I tylko dzięki boskiej opiece, nic poważnego chłopakowi się nie stało.
- Na szczęście Niall. - przedrzeźniał go. - Co do cholery w ciebie wstąpiło. - popchał go lekko. - Zamierzam zmienić paczkę czy co?
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - pokręcił przecząco głową.
- To ja nie rozumiem o co ci chodzi. Bierzesz ich do drużyny, ok. Ale trening... Od kiedy to bawisz się w samarytanina i pomagasz udręczonym, hmm? - zapytał. A Louis w końcu zrozumiał, że Zayn jest zły o pary. I choć dla normalnej osoby, mogłoby się to wydawać śmieszne dla nich nie było. A szczególnie dla Zayna, który został wymieniony na Harry'ego.
- Przesadzasz. - próbował jakoś załagodzić sytuację. - To tylko jeden trening i tyle. - uśmiechnął, mając nadzieję, że może to zadziała.
- Tak... i co to miało być? Myślałem, że dzisiaj skoro mamy okazję to poćwiczymy sobie tą nową zagrywkę co trener nam ostatnio tłumaczył. Tym byśmy ich na pewno zaskoczyli.
- No właśnie... - zaczął dosyć niepewnie Louis. - Tak sobie myślałem czy nie zmienić ustawienia. Co ty na to?
- Co? - Mulat zrobił wielkie oczy, bo już mógł się domyślać co Louis zamierza powiedzieć i tylko modlił się by to nie była prawda.
- Myślałem nad tym czy nie wpuścić Nialla na lewego napastnika, a ciebie dać w tym wypadku na pomoc. - uśmiechnął się niewinnie.
- Zajebiście, kurwa, zajebiście! - warknął w jego stronę i energicznym krokiem poszedł do szatni.
A Louis stał obserwując boisko i zastanawiał się czy dla tego wszystkiego warto narażać przyjaźń.




4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :) Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybaczcie, że wcześniej nie komentowałam, ale studia sprawiają, że znowu nie mam czasu na nic. Przeczytałam przed chwilą zaległe części i muszę powiedzieć, że to naprawdę świetny ff. Cieszę się, że Lou angażuje się w znajomość z Harry'm. Mimo, że chce go tylko wykorzystać, to i tak pewnie wyniknie z tego coś dobrego. Mam nadzieję, ze pomoże mu się ogarnąć, bo jak widać Harry potrzebuje wsparcia. Jeśli chodzi o Nialla i Zayna, to zanim między nimi do czegoś dojdzie, to pewnie minie sporo czasu bo oboje mają niezłe charakterki i wysokie ego :P Tak czy inaczej czekam na kolejną część i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. W zupełności to rozumiemy. Mimo to dziękuję za ten komentarz i wyrażenie swojej opinii :D
      A co do Louisa... to cóż... musi się jakoś do niego dobrać.

      Usuń
  3. Hehe. Biedy , zdenerwowany Zayn ;) Rozdzial swietny. Czekam na ciag dalszy :)

    OdpowiedzUsuń