Od Autorki: Jest to shot o ile można to czymś takim nazwać napisany specjalnie na urodziny mojej koleżanki Gosmic, która uwielbia Narry'ego. Co prawda początkowo miał być to Ziall, ale czego nie robi się, żeby uszczęśliwić drugą osobę. :d
Jest on krótki ponieważ jest to dopiero początek. Tak jak widać akcja dzieje się w 2011 roku, a w głowie mam kilka wydarzeń które będą dziać się jeszcze później. I tu moje pytanie do was. Czy chcielibyście, żebym kontynuowała tego shota, co jakiś czas wstawiając kolejny rok w postaci takich rozdzialików?
2011
Była wiosna 2011 roku, gdy Harry postanowił zmienić coś w swoim życiu. Nie chodziło o zmianę miejsca pracy, bo wbrew pozorom posada nauczyciela wf w publicznym liceum mu odpowiadała. Nie chciał też wyprowadzać się z Londynu czy obcinać swoich loków - nie mógł być pewien czy Niall nie rzuciłby go z tego powodu, albo chociaż dałby mu szlaban na seks. Chłopak czuł po porostu silną potrzebę sprawienia by ich związek stał się jeszcze bardziej oficjalny, a sam status na facebooku mu nie wystarczał.
Co prawda jego przyjaciele - Zayn i Louis - nie byli zbyt przychylnie nastawieni do tej decyzji. Nie to, że nie lubili Nialla, bo przyjaźnili się również z nim, mimo że to z Harrym znali się dłużej. Po prostu uważali, że na tak poważny krok jak zaręczyny, a później ślub są jeszcze za młodzi.
"Przecież macie dopiero po dwadzieścia cztery lata. Jeszcze całe życie przed wami, a ty już chcesz pakować was w małżeństwo" - powtarzał Zayn, gdy tylko Harry zaczynał temat zaręczyn. Nie rozumiał, że dla Harry'ego i Niall to tylko kwestia czasu. Kochali się, nie wiedzieli świata poza sobą - co było nie raz tematem żartów ich przyjaciół - i nie wyobrażali siebie życia przy boku kogoś innego, kto nie byłby Harrym lub Niallem. Więc dlaczego nie mieliby wziąć ślubu i żyć jak normalna rodzina?
Byli ze sobą wystarczająco długo - najpierw rok cichego wzdychania do siebie i zalotów, a później pięć lat związku, który nie był usłany różami. W tym czasie zdążyli się kłócić i godzić po dniu milczenia. Raz nawet doszło do zerwania, ale szybko zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć, dlatego po dwóch miesiącach do siebie wrócili. Przeżyli razem też przyznanie się do orientacji Harry'ego przed jego rodzinom. Chłopak najbardziej obawiał się reakcji dziadka, ale staruszek jak i reszta rodziny przyjęli to znośnie. Co prawda nie wystawili hucznego przyjęcia obwieszczając wszystkim jak bardzo dumni są w syna geja, ale zaakceptowali to mówiąc, że ważne by był szczęśliwy - i właśnie taki był z Niallem. Harry wytrzymał z blondynem nawet śmierć matki Irlandczyka, z którą chłopak był bardzo zżyty, więc się totalnie załamał i był całkowicie nieznośny.
Byli razem w chwilach złych i dobrych, więc śmiało można było stwierdzić, że to co do siebie czuli to nie tylko szczenięce zauroczenie, ale miłość.
Harry wszedł do pokoju i uśmiechnął się pod nosem, widząc jak Niall siedzi przed komputerem z paczką orzeszków i puszką coli na biurku, pisząc program komputerowy. Niallowi mimo tego, że był w tym samym wieku co Harry, został jeszcze jeden rok studi informatycznych. Termin składania podań zbiegł się z śmiercią matki Horana, więc blondyn go zignorował tłumacząc, że po co ma tracić czas na naukę skoro i tak umrze. Nie pomogły nawet namowy Harry'ego, który starał się mu wytłumaczyć, że jest młody i nie może teraz na wszystko patrzeć przez pryzmat śmierci. Niall zareagował na to jednak inaczej niż zakładał szatyn i powiedział, że jeżeli Harry zamierza mu matkować i wtrącać się w jego życie to może wyjść z jego domu i nigdy tu nie wracać. Rzecz jasna Harry nie wyszedł.
- Hej kochanie. - powiedział cicho, zachodząc go od tyłu i przytulając się do jego pleców. Zaskoczony chłopak wzdrygnął się lekko wyrwany ze swojego świata, jednak ciepły głos i przyjemny zapach jego chłopaka, go uspokoił.
- Hej. - obrócił głowę w prawą stronę łącząc ich usta w krótkim pocałunku.
- Nie przesadzasz czasami? - zapytał opierając brodę na jego ramieniu. - Ślęczysz nad tym już chyba z pięć godzin. - powiedział z troską w głosie. Naprawdę martwił się o Nialla. Długie siedzenie w tej samej pozycji przed komputerem, zdecydowanie nie było dobre dla jego kręgosłupa i oczu, a Niall jak siedział przed wyjściem Harry'ego do Louisa tak siedział, gdy od niego wrócił.
- A jeszcze raz tyle przede mną. Nie jestem nawet w połowie. - jęknął, wtulając się bardziej w klatkę piersiową chłopaka. Harry nie do końca wiedział jak go pocieszyć, bo pracę zaliczeniową tak czy siak musiał zrobić. Nie potrafił mu nawet pomóc, bo Styles i skomplikowane programy komputerowe był jak widelec i zupa, kompletnie do siebie nie pasowali. Mógł więc mu tylko kibicować i być dla niego oparciem.
- A jadłeś cokolwiek? - chłopak o kręconych włosach wyprostował się i położył dłonie na ramionach swojego chłopaka, delikatnie je uciskając, co spotkało się z cichym stękiem blondyna. Irlandczyk w odpowiedzi na pytanie szatyna uniósł do góry puszkę z orzeszkami i uśmiechnął się do niego szeroko, jakby to miało sprawić, że Harry będzie miej zły.
- Jest już 20, a twój ostatni posiłek to obiad sześć godziny temu! - powiedział nieco podniesionym głosem. - Wcale nie dziwię się, że tak długo idzie ci pisanie, skoro pewnie nie możesz się na niczym skupić.
- Było dobrze, póki pewien seksowny chłopak nie wrócił do domu. - wyszczerzył się do niego. Harry jednak nie zamierzał dać się omamić komplementom Niala i kontynuował swoją wypowiedź.
- Koniec tego dobrego. Mężczyzna wrócił do domu i jest głodny. Idziemy na pizzę. - poklepał Horana po ramionach i nie czekając na żadne słowa, które pewnie byłby protestem, poszedł do pokoju się przebrać. - Daję ci piętnaście minut. - krzyknął, wystawiają głowę zza framugi. Niall doskonale wiedział, że z Harrym nie było sensu się kłócić. Szczególnie gdy chodziło o jego zdrowie, a na pewno na dobre wyjdzie mu wieczorny spacer w towarzystwie swojego ukochanego i ciepły posiłek nawet jeżeli miał to być fast food.
Spacerowali już od trzydziestu minut, a Harry nie pozwolił wejść do żadnej z trzech mijanych po drodze pizzerii. Za każdym razem, gdy uśmiechnięty blondyn, próbował skręcić i wejść do lokalu, szatyn umacniał uścisk na dłoni swojego chłopaka i ciągnął go w drugą stronę bez słowa wyjaśnienia.
- Hazz... Nie wiem czy wiesz, ale jeżeli zamierzamy zjeść coś jeszcze dzisiaj to nie możemy tak w nieskończoność kręcić się po mieście. - spojrzał na chłopaka, uśmiechając się uroczo w jego stronę.
- Wiesz, chyba przeszła mi ochota na pizzę. - wzruszył ramionami, szczerząc się do niego głupio. Wiedział, że plan z pizzą nie był do końca dobry, ale musiał w jakiś sposób wyciągnąć go z domu, a na wieczorny spacer Niall by nie poszedł, tłumacząc się, że jest za bardzo zmęczony.
- Przeszła ci ochota na pizzę? - Irlandczyk zatrzymał się nagle, co spowodowało, że i wyższy z chłopców przystanął. - I mówisz mi to po półgodzinnym spacerze, podczas którego zastanawiałem się, nad tym jaki rodzaj wybrać?
- To dlatego odpowiadałeś mi tak zdawkowo. - zaśmiał się cicho, starając się jakoś rozładować się napięcie, które kumulowało się w blondynie.
- A co ty myślałeś. To jest dosyć poważna decyzja. Pamiętasz jak ostatnio jedliśmy tą z owocami morza? - szatyn skinął mu głową. - Przez dwa tygodnie miałem po niej nieświeży oddech. - skrzywił się nieznacznie na to wspomnienie.
- Jakoś nie zauważyłem. - loczek posłał mu łobuzerski uśmiech, robiąc krok w jego stronę, tak że stali teraz naprawdę blisko siebie. Blondyn uniósł nieco głowę, by móc spojrzeć w zielone tęczówki swojego chłopaka. Zaciskając delikatnie palce na jego dłoni, drugą rękę uniósł do góry, zbliżając ja powoli do policzka Harry'ego, który nie mogąc doczekać się dotyku delikatnej skóry chłopaka na swojej twarzy, przymknął powieki.
- Bo miałeś tak samo nieświeży jak ja. - zaśmiał się Horan, klepiąc delikatnie Hazzę po policzku, co spotkało się z jękiem oburzenia ze strony drugiego chłopaka. - A teraz nie marudź, bo ja jestem nadal głodny. - powiedział i złożył krótki pocałunek na ustach Stylesa, po czym nie zwracając uwagi na to co ma do powiedzenia jego ukochany pociągnął go w stronę jednej z pizzerii, którą minęli po drodze. Harry jednak nie mógł pozwolić, żeby jego misterny plan nie wypalił. Dlatego też, gdy już siedzieli przy stoliku z wybraną pizzą, gotowi złożyć zamówienie, wypalił że zapomniał portfela. Mina Nialla była bezcenna. I choć z początku czuł się beznadziejnie musząc okłamywać swojego chłopaka to wiedział, że później mu to wszystko wynagrodzi.
- Jak mogłeś zaprosić mnie na pizzę i nie wziąć portfela. - marudził nadąsany Niall. Był na tyle zły na Harry'ego, że nawet nie pozwolił mu trzymać się za rękę.
- No przepraszam. Musiałem go wyciągnąć jak zmieniałem spodnie. - próbował przybrać minę zbitego szczeniaczka, ale nie wyszło mu to tak dobrze, jak Niallowi, albo blondyn był na takie miny bardziej uodporniony, bo zupełnie nie zwracał na przeprosiny Harry'ego uwagi.
- Wiesz jak głupio się czułem, gdy kelnerka przyszła po zamówienie, a my musieliśmy wyjść? - spojrzał na niego. Zawiedzenie w jego oczach biło Stylesa po twarzy i w tym momencie żałował, że to zrobił.
- Nie wiem czy wiesz, ale też tam byłem. - powiedział, ponownie próbując złapać Nialla za rękę. - No weź. Nie obrażaj się na mnie. - przyczepił się do boku blondyna, co musiało wyglądać dosyć komicznie skoro, to on był on niego wyższy. - Zjemy jak wrócimy do domu, a teraz chodź się przejść. - zamruczał mu do ucha, smyrając go nosem po szyi. Blondyn uśmiechnął się delikatnie czując oddech szatyna na swoim ciele, ale tak szybko jak to zrobił, tak szybko spoważniał, przypominając sobie, że jest na niego obrażony.
- I tak nadal jestem na ciebie zły. - odezwał się Niall, próbując brzmieć groźnie, jednak Harry i tak wiedział, że złość opuściła już ciało Nialla, bo odwzajemnił gest chłopaka i splątał ich palce razem.
Dochodziła już godzina dziesiąta w nocy, a chłopcy chodzili ulicami miasta, ciasno do siebie przytuleni, całkowicie zapominając o głodzie, który ich początkowo trzymał. Rozmawiali na zupełnie błahe tematy. Zaczynając od wspominania lat młodzieńczych, przez teraźniejsze, kończąc na snuciu planów. Niall oczywiście rozmarzył się na temat wakacji w ciepłych krajach, co Harry przyjmował się w cichym śmiechem. Oboje wiedzieli, że te marzenia raczej na razie nie ujrzą światła dziennego, bo nie mieli odłożonej wystarczająco dużej sumy, ale pomarzyć zawsze można było.
- A pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - zapytał Harry, gdy przechodzili obok boiska, gdzie to faktycznie miało miejsce.
- Masz na myśli pierwszą rozmowę czy pierwszy raz gdy cię zobaczyłem? - oparł głowę na jego ramieniu. Uniósł wzrok i spojrzał na niego, uśmiechając się delikatnie.
- Pierwszą rozmowę. - powiedział, jednak ciepło zrobiło mu się na myśl, że nie tylko on obserwował z ukryci blondyna. - Wiesz, że byłem wtedy strasznie zestresowany prawda? - uśmiechnął się do niego. Zatrzymali się przed bramą na stadion i wpatrywali się w ścieżkę prowadzącą do szatni.
- Och. A myślałem, że byłeś spocony przez trening. - roześmiał się, za co został zdzielony po ramieniu. Dla Harry'ego zamienienie z Niallem pierwszych pięciu zdań było straszne. Jego głos wydawał się być jeszcze bardziej zachrypnięty - co jego zdaniem nie było już seksowne, a przerażające - nie potrafił połączyć ze sobą dwóch słów bez wplatania pomiędzy nie "ummm", "eeee". A wszystko to co mówił wydawało mu się tak niesamowicie płytkie i głupie. Nie wiedział jednak, że Niall czuł się dokładnie tak samo jak on, a po ich wymianie zdań, przeleżał resztę dnia w łóżku, użalając się nad sobą jak mógł być taki głupi, by tak spieprzyć okazję na zaprzyjaźnienie się z Harrym.
- Idziemy? - zapytał, kiwając głową w stronę ogrodzenia z błyskiem w oku.
- Chyba zwariowałeś. Nie będę się wspinać się przez płot tylko dlatego, że masz jakieś niespełnione marzenia i chcesz przelecieć mnie na boisku. - prychnął, odsuwając się od niego na odległość kroku. Mimo to na jego twarzy widniał uśmiech.
- Za kogo ty mnie masz? - udał oburzenie Harry, majsterkując coś przy zamku.
- Za Harry'ego Stylesa. - uśmiechnął się do niego Niall, zakładając ręce na piersi. - I...
- Zapraszam. - Harry pchnął bramę, zapraszającym gestem kiwając na Horana. Blondyn zrobił wielkie oczy, nie mogąc uwierzyć w to, że Harry aż tak bardzo jest na niego napalony, że specjalnie bawił się w włamywacza. Nie wiedział, jednak, że loczek posiadał klucz, który wcześniej dostał od ich starego trenera. Mimo to blondyn wszedł do środka.
- Nie wierzę, że jesteś tak bardzo zdesperowany Harry. - zaśmiał się.
- Zdesperowany? - rozbawiony szatyn uniósł do góry brew.
- No tak. - zaczął Niall i obrócił się do swojego chłopaka przodem tym samym idąc tyłem. - Myślałem, że nasza wczorajsza rundka - blondyn automatycznie zarumienił się na wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Można powiedzieć, że była to ich najbardziej produktywna noc, odkąd zostali parą. I Niall naprawdę nie chciał zastanawiać się nad tym ile pozycji wczoraj przerobili. - zaspokoi cię na jakiś czas, a ty tym czasem wyciągasz mnie z domu pod pretekstem pizzy, ciągniesz przez pół miasta, żeby dojść do stadionu, gdzie po raz pierwszy rozmawialiśmy... - mówił cały czas idąc przodem do Harry'ego i przyglądając się jego uśmieszkowi, który z kolejnymi słowami Niall robił się coraz to większy. - użyć Bóg wie czego, żeby się tu wkraść i przelecieć mnie na... - blondyn obrócił się w stronę boiska - o ile dobrze pamiętał, a często tu bywał więc raczej mógł być pewien, że po przejściu kilku metrów ścieżką, gdzie obok były budynki z szatniami, są schodki, prowadzące na boisko - by spokojnie zejść na dół. - cholera. - sapnął dostrzegając na środku murawy koc, na którym leżał koszyk piknikowy.
- Co prawda nie pomyślałem o tym, ale twoje fantazje też są fajne. - objął od tyłu oniemiałego Nialla i pocałował go w policzek.
- To naprawdę... ale... przecież nie... - Niall nie potrafił, wypowiedzieć pełnego zdania, zupełnie jak to było za pierwszym razem. Blondyn obrócił się w ramionach chłopaka i ze szklankami w oczach, przycisnął swoje usta do jego. Nie był to właściwy pocałunek, po prostu nieme podziękowanie. Po czym przytulił się do niego, przyciskając twarz do klatki piersiowej chłopaka. Co prawda blondyn nie miał pojęcia z jakiej to okazji Harry przygotował piknik na środku boiska, ale był pod nie małym wrażeniem. Czuł się jak w filmie, a trzeba dodać, że Niall był naprawdę wielkim fanem kina.
- Wybacz, że jest koc, ale trener i zarząd nie chcieli się zgodzić na stół ze względu na murawę. - wzruszył ramionami Styles, wyginając usta w podkówkę.
- I w tym momencie cała moją męskość ucieka, ale jest idealnie. - powiedział cicho, nieśmiało zerkając w stronę koca, jakby bał się, że jakiś bardziej zdecydowany ruch może sprawić, że to wszystko zniknie. - Ale, dlaczego? - zerknął na swojego chłopaka, który ponownie wzruszył ramionami.
- Jesteś głodny prawda, a ja zapomniałem portfela.
- Ale przecież...
- Chodźmy coś zjeść. - szatyn uśmiechnął się do niego delikatnie i pociągnął za rękę, a Niall nie sprzeciwiał się temu.
Po zjedzonym posiłku, którym okazała się ulubiona sałatka Nialla z kuksu* i masie kanapek, przygotowanych wcześniej przez Harry'ego z małą pomocą Lou - oczywiście Niall o tym nie musi wiedzieć - położyli się na kocu. Chłopcy przytuleni do siebie udawali, że oglądają gwiazdy, bo biorąc pod uwagę - słabe, ale jednak - oświetlenie stadionu, dostrzec jakąkolwiek gwiazdę było nie lada wyczynem. Im to jednak nie przeszkadzało. Byli za bardzo szczęśliwy, by na takie błahostki zwracać uwagę.
- Cieszę się, że wyciągnąłeś mnie na dwór. Trzeba mi był chwili wytchnienia od nauki. - powiedział Niall unosząc nieznacznie głowę, by spojrzeć na Harry'ego, a po chwili znowu znaleźć idealne miejsce na jego powoli unoszącej się klatce piersiowej.
- Od tego jestem. - odpowiedział, drapiąc blondyna po szyi.
- Kocham cię Harry, wiesz o tym prawda?
- Też cię kocham Niall. - odszeptał Styles. We wcześniejszych planach Harry chciał podjąć jeden z najważniejszych kroków w swoim życiu, jeszcze na trybunach, jednak nie potrafił się przemóc. Słowa nie chciały przejść mu przez gardło. Dlatego postanowił to nieco opóźnić i przenieść na czas kolacji. Okazał się jednak, że Niall był naprawdę głodny, więc nie chciał przeszkadzać ukochanemu w pałaszowaniu kolacji. A teraz po prostu się bał. Niby nie było czego, bo Niall właśnie wyznał mu miłość, jednak oświadczyny to nie jest zwykła rzecz. Harry bał się, że Horan uzna to za coś niepotrzebnego, w końcu jest im dobrze tak jak jest. Albo popiera Zayna i też powie mu, że są na to za młodzi? A co jeśli uzna, że Harry mógł się postarać o coś lepszego, bo koszyk piknikowy i miejsce w którym się poznali nie jest odpowiednie na tą chwilę? Harry doskonale wiedział, że żadna z tych rzeczy nie miała by miejsca, a mimo to tkwił gdzieś w nim ten strach, a co jeśli?
- Niall? - zapytał cicho, głaszcząc go po plecach.
- Mhmm... - blondynowi było tak przyjemnie, że nie miał nawet siły odpowiedzieć, a Harry zdał sobie sprawę, że jeżeli nie zrobi tego teraz to Niall uśnie, a on chyba już nigdy więcej się nie odważy.
Szatyn delikatnie dał do zrozumienia Irlandczykowi, żeby się z niego wstał, po czym usiadł porostu, patrząc na blondyna sennie przecierającego oczy. - Stało się coś? - zapytał zatroskany.
- Nie. To znaczy tak... To... - Harry czuł się jak idiota nie potrafiąc odpowiednio wyznać Niallowi uczuć, ale co miał porodzić, że błękitne oczy w których już czaił się sen, niesamowicie go rozpraszały, a dodając do tego stres związany z oświadczynami, chłopak był dumny z siebie, że nie padał na zawał przed swoim niedoszłym narzeczonym. - Bo...- nachylił się w stronę kurtki, w której przyszedł, śledzony uważnie przez oczy Nialla. - Bo ja cię kocham. Tak cholernie moc cię kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - szatyn zacisnął palce na pudełeczku i wyprostował się, patrząc na blondyna, który wydawał się nadal nic nie podejrzewać. - I mógłbym godzinami opowiadać za co kocham cię najbardziej, ale doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie jestem najlepszy mówcą. - uśmiechnął się nerwowo. Blondyn siedział na podkulonych nogach i w tym momencie chciał tak bardzo przytulić Harry'ego, żeby się tylko przestał denerwować. Powiedzieć mu, że nie musi nic mówić, bo on o tym wie, jednak milczał, nie chcąc jeszcze bardziej go stresować. - Więc powiem ci jeszcze raz. Bardzo mocno cię kocham i mam nadzieję, że ty kochasz mnie. Dlatego czy... Cholera Niall... Wyjdziesz za mnie? - zapytał klękając przed chłopakiem na jednym kolanie. Blondyn nie wierząc w to co słyszał, a szczególnie widział, zrobił wielkie oczy.
- Boże. - sapnął, zasłaniając od razu usta dłonią. - Boże Harry. - w jego oczach było widać nieopisane szczęście i łzy wzruszenia. - Tak, tak. Kocham cię. - rzucił się na chłopaka, przewracając go do tyłu. - Boże wyjdę za ciebie. - powiedział, a w jego głosie było słychać szczerą radość. Po czym złączył ich usta w czułym pocałunku.
- Boże jestem taką babą. - powiedział Niall, ścierając łzy z kącików oczu.
- Nie jesteś. - starał się go pocieszyć Harry, przyciągając do siebie, by mógł schować twarz w jego szyi.
- Jestem. - blondyn usiadł naprzeciwko niego. Nogi okręcił wokół jego talli, a ręce zarzucił na ramiona, przylegając do niego całą klatką piersiową. - A to co powiem jest tego największy dowodem. - westchnął w jego ramię, przyglądając się pierścionkowi zaręczynowemu, który dostał go Harry'ego. Pierścionek ten był czarny z pośrodku przechodzącą przez niego srebrną linią. Był idealny. Harry nic nie mówiąc, gładził go po plecach. - Boże to jest takie żałosne. - jęknął Niall, za bardzo się wstydząc tego co zamierza powiedzieć.
- Jesteś teraz moim narzeczonym. Nic co cię trapi nie jest żałosne.
- Boże. - blondyn odkleił się nieco od niego i odsunął się na taką odległość, żeby móc patrzeć w oczy Harry'ego. - Jestem takim szczęściarzem. Kocham cię. - powiedział na końcu ponownie tego wieczora złączając ich usta razem. Wsunął nieśmiało rękę pod koszulkę swojego przyszłego męża, a Harry dzięki temu rozumiał, czego Niall wstydził mu się powiedzieć.
I cóż... pierwszy raz jako narzeczeństwo kochali się na murawie. Tam gdzie pierwszy raz się poznali.
*nie wiem czy wszyscy wiedzą co to jest kuksu, bo spotkałam się z tym, że z niektórych regionów Polski ludzie o tym nie wiedzieli. Tak więc kuksu to jest zupka chińska.
Spokojnie, Niall, ze mnie też taka baba, kiedy blondyn się zgodził wyjść za Harry'ego, popłakałam się XDDD
OdpowiedzUsuńŚwietny one shot, może następna część? :)
Awwwwww! Wyszło idealnie! Naprawdę przesłodki i bardzo przyjemny shot! Nie było jakichś zwrotów akcji, ale bardzo fajnie czytało się całość i ani przez chwilę nie był nudny. Po prostu awwwwww, sama słodycz. Poza tym Narry to jest ogólnie sama słodycz, a do tego jeszcze taka urocza historia. Świetnie ci wyszło! Myślę, że ja chciałabym, abyś to kontynuowała, jeśli masz pomysł na kolejne lata Narry'ego : )
OdpowiedzUsuńKocham Cię, kocham Cię, kocham Cię! Mimo że uwielbiam Zialla najbardziej na świecie, to nie mogę nie powiedzieć, że Narry to najsłodszy bromance jaki istnieje. Piękny shot, cieszę się, że będę miała okazję czytać kolejne prace spod twojej klawiatury, bo jesteś po prostu genialna ♥ I - o Boże, jak w ogóle możesz o to pytać?! - oczywiście, że chcemy kolejne części! xx
OdpowiedzUsuńO jeny to było tak słodkie, że ja nie mogę *.* Oczywiście, że chcę, żebyś pisała, ale mam nadzieję, że sielankowe ich życie. Jeżeli masz pomysł, chęci to pisz nawet do roku 2055 ja i tak będę czytać! ^^
OdpowiedzUsuń