Długo
zastanawiałem się czy iść na tę imprezę, czy też nie. No dobra może trochę
przesadziłem z tym długo, bo pół godziny to nie taki znowu szmat czasu. Jednak
zdążyłem już się ostro pożreć z chłopakami. Od razu gdy tylko Adien od nas
odszedł, Lou wypalił, że on nie może iść, bo obiecał mamie opiekę nad młodszymi
siostrami, więc odpada. Przemilczałem ten fakt, kiwając głową, że
rozumiem. Następny odezwał się Harry, marudząc, że nie zamierza spędzać
czasu z głupimi sportowcami. W jego ślady poszedł Zayn i zaczęła się ogólna
nagonka na chłopaków z drużyny. Co chwila obrażali ich, kierując się totalnymi
stereotypami. Próbowałem ich bronić, jednak oni w trójkę byli silniejsi ode
mnie i w końcu zabrakło mi argumentów. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o
obrażanie innych to oni byli w tym po prostu mistrzami. Takiej kreatywności w
wymyślaniu obelg i przezwisk dawno nie widziałem. Jeden nakręcał drugiego i
wymyślali coraz to gorsze głupoty cały czas się śmiejąc. Gryząc się w język, postanowiłem odpuścić,
jednak oni nadal nie dawali za wygraną i mimo tego, że wcale nie nalegałem,
żeby poszli ze mną na tą imprezę, Hazz cały czas mówił, że nigdzie nie pójdzie
i mam nawet nie próbować go namawiać, bo nic nie wskóram. Wtedy nie wytrzymałem
i powiedziałem coś co nie do końca zabrzmiało tak jak miało.
- I dobrze, bo nie jesteście zaproszeni! – warknąłem, patrząc na każdego z
nich. Nie chciałem, żeby zabrzmiało to tak ostro. Z ich twarzy momentalnie
zniknął zadziorny uśmieszek czy zdenerwowanie z powodu tematu naszej rozmowy.
Nawet Lou, który zazwyczaj wszystko olewał i jednym uchem wpuszczał, a drugim
wypuszczał to co mam mu do powiedzenia jakaś osoba, podczas ich kłótni,
skrzywił się lekko. Wiedziałem, że uraziłem ich tym stwierdzenie. I z pewnością
nie chodziło tu o fakt, ze nie zostali zaproszeni na jakąś głupią imprezę, ale to, że
powiedziałem im to ja, ich przyjaciel. I to w najgorszy z możliwych sposobów.
Po prostu wykrzyczałem im to w twarz. Co więcej, doskonale zdawali sobie z tego
sprawę, że ja zamierzam tam pójść. Może nie jest to nic dziwnego, ale dla nich
z pewnością było to coś na kształt zdrady. Chłopcy jeszcze przed tym jak ich
poznałem, robili wszystko w czwórkę. Jeden był chory i nie mógł gdzieś iść?
Reszta też to sobie odpuszczała i zwalała się biedakowi na głowę, z chipsami,
popcornem, piwami, a dla chorowitego sokiem marchwiowym. Jakiś członek ich
rodzin miał ślub? Musiał liczyć się, że nie zaprasza tylko jednego chłopaka i
jego osobę towarzyszącą, ale również pozostałą trójkę. Takie mieli zasady.
Wszystko robili razem. Szybko to zaakceptowałem i nawet mi się podobało. Miałem
tak jakby czterech braci, których zawsze chciałem mieć. Dlatego, gdy Adien
zaproponował mi wyjście, spiąłem się lekko na t e myśl, bo wiedziałem, że
chłopacy nie są pokojowo nastawieni do sportowców. To pewnie przez to, że jako
jedyni byli dla nich marą konkurencją. Mimo to, chciałem tam pójść z nimi czy
też nie.
- Chłopaki.. – zacząłem niepewnie. – Ja nie chcia...
- Spoko. Idź. – powiedział ostro Harry, którego chyba najbardziej to zabolało,
a jego ton głosu wyraźnie sugerował, że jest obrażony.
– MY NIE JESTEŚMY ZAPROSZENI. – podkreślił Zayn.
Czułem się paskudnie, jednak zaprzestałem dalszego przepraszania. Ok., czułem
się winny, ale gdyby nie oni, nie powiedziałbym tego przecież. Za bardzo mi na
nich zależy i nigdy specjalnie bym ich nie zranił. To wszystko przez
nich do cholery! To oni mnie wyprowadzili z równowagi.
Następnego dnia po szkole, atmosfera między nami nadal była napięta. Nawet
Liam, którego nie było wtedy z nimi przyglądał mi się uważnie. Nie był to
jednak wzrok przesiąknięty złości, czy żalem jak w przypadku reszty, ale coś na
wzór współczucia. On znał ich o wiele dłużej niż ja i za pewne wiedział, że
łatwo nie uda mi się ich przeprosić.
Mimo to próbowałem zachowywać się naturalnie. Nie chciałem zaczynać tematu
imprezy, ale Lou był innego zdania.
- I jak było wczoraj? – zapytał z drwiącym uśmieszkiem. Na to pytanie
automatycznie mój żołądek zrobił dwa salta i wrócił na swoje miejsce.
- Wyrwałeś coś? – dołączył się Zayn, z równie niemiłą miną.
- Tylko, żeby znowu mamusia nie dała ci kary. – zakpił ze mnie Hazz, bawiąc się
telefonem.
Przełknąłem ślinę i niepewnie zacząłem opowiadać. Mówiłem to tym jak głupio się
czułem wchodząc do domu, gdzie nie było wcale tak dużo ludzi jakby się
spodziewał i każda para oczu była skierowana wprost na mnie. Był to raczej
wieczorek w przyjacielskim gronie, do którego ja z pewnością nie pasowałem.
Napomknąłem też o tym, że mi ich tam brakowało na co chłopcy niechętnie ale
uśmiechnęli się, a ja opowiadałem dalej. O tym jak poznałem całą drużynę i że w
gruncie rzeczy są to fajnie ludzi. Mówiłem czego się o nich dowiedziałem i
zademonstrowałem taniec jakiego nauczył mnie Adien. Był naprawdę śmieszny i
nawet obrażeni przyjaciele nie mogli tego ukryć, więc zwijali się z śmiechu. Nawet w pewnym momencie Lou usiadł na środku
chodnika i powiedział, że dalej nie idzie, bo się zleje. Co jeszcze bardziej
nas rozśmieszyło.
Jak zawsze droga mijała nam w góra pół godziny, tym razem zajęła nam ponad
godzinę, a to wszystko przez zatrzymywanie się, by opanować napady śmiechu.
Jednak było warto, bo moje relacja z chłopakami wróciły do ładu.
Z Meg też było coraz lepiej i chyba naprawdę ostatnio była zajęta, więc przez
to nie gadaliśmy tak często, bo gdy wróciłem do domu od razu do niej napisałem.
W końcu jutro już koniec szkoły, a za trzy dni ona przyjeżdża do Londynu, więc
chciałem po raz setny ustalić szczegóły, ale co tam.
Niall: - No hej. Co tam? Nie może się już pewnie doczekać przyjazdu tutaj, co?
:D
Meg: - Cześć! A wszystko spoko. Tylko nie mogę się zdecydować co jutro włożyć.
Mała czarna czy spodnie? I jasne, że nie mogę się doczekać! Ale… Boje się. :/
Niall: - Zdecydowanie mała czarna. Taka laska z ciebie, że trzeba to pokazywać.
:D Czego?
Meg: - Taaa… Trzeba pokazywać… Nie ma komu :( Tego, że ty masz nowych
znajomych.
Niall: - Przestań. Na pewno cię polubią. Jesteś ładna, więc to jest pewne nie
ma się czego bać.
Meg: - No to nie mnie uspokoiłeś ^^
Niall: - Ale mam jedną prośbę. Nie daj się im podrywać. Rozumiesz?
Meg: - Rozumiem, ale czumu?
Niall: - Po prostu ignoruj ich zaczepki. Szczególnie Zayn’a. Pa.
Meg: Czemu?
Meg: Niall…
Meg: Niall do cholery!
Dzień zakończenie szkoły miną, szybko i nim się obejrzałem zegar wybijał
godzinę dwudziestą, czyli czas się przygotować i iść do Lou. Wczoraj jego mama
z młodszymi siostrami wyjechała do rodziny do Donecaster, a chłopak został sam w domu. Co prawa miał
jechać z nimi, ale szybko wymyślił, że mam urodziny i nie wypada na nich nie
być, więc musi zostać. Jego rodzicielka niczego nie świadoma uwierzyła synkowi,
przez co Tomlinson na tydzień został sam i mógł zrobić imprezę w domu. Co
prawda miałem już powoli dosyć imprezowania, bo ileż to można. Rozważałem nawet
niepójście, ale gdy tylko napomknąłem, że jestem zmęczony, Chłopcy od razu
zaznaczyli, że mogę sobie być zmęczony przez całe wakacje, ale na pewno nie tej
nocy. Dlatego też właśnie zdjąłem z wieszaka szarą bluzę i pobiegłem do
przyjaciela.
Obiecaliśmy, że przyjdziemy do niego wcześniej, żeby pochować wszystkie cenne
rzeczy. Nie to, że nie ufaliśmy gościom, po prostu chcieliśmy jak najbardziej
zniwelować straty. Tym bardziej, że chłopak nie powiedziała mamie, że urządza
imprezę, dlatego nic ważnego nie mogło zostać uszkodzonego.
Byłem już spóźniony, ponieważ moja popołudniowa drzemka wymknęła się lekko z
pod kontroli i zamiast pół godzinki przeleżałem na łóżku półtorej. Tak więc jak
najszybciej potrafiłem przebierałem nogami.
Gdy wszedłem do środka, wszystko było już gotowe. Nie powiem, czułem się głupio
z faktem, że ich wystawiłem, ale na szczęście zrozumieli, gdy wytłumaczyłem im
co był tego przyczyną. Więcej, przez półgodziny zanim przyszli goście nabijali
się ze mnie. Nie moja wina, że budzik
tak cicho dzwonił.
Nie musieliśmy czekać długo, aby od pierwszych gość dom szybko się zapełnił.
Każdy z nas mimo, że był tu dla zabawy, czuł się w jakiś sposób odpowiedzialny
za całą tę imprezę i starał się pomagać Lou jak tylko mógł. Najbardziej to
chyba tym wszystkim przejmował się Liam. Chodził do ludzi i pytał się czy
czegoś im brakuje, dostawiał na stół butelki z alkohole i rozpakowywał na
kolejne paczki chipsów i ciastek. Wszystko obchodziło go chyba nawet bardziej
niż Louisa, bo ten godzinę od rozpoczęcia zabawy uwodził już jakąś dziewczynę,
kompletnie zapominając, że to jego mieszkanie. Najbardziej rozbawił mnie
fakt, gdy jedne z chłopaków powiedział coś obraźliwego w stronę drugiego i
wywiązała się pomiędzy nimi bójka. Razem z Harry’m staliśmy z boku i
rozmawialiśmy. Chciałem nawet podejść i uspokoić pijanych ‘bokserów’, by nie
zdemolowali szatynowi domu, ale Hazz powiedział, żebym się nie wtrącał, bo coś mi
jeszcze zrobią, a poza tym jest tam Lou, więc on to uspokoi. Przyznałem mu
rację i wróciłem do tematu. Jednak to co zobaczyliśmy później kompletnie
rozłożyło mnie na łopatki. Lou stał na stole i głośno skandował imię jednego z
chłopaków.
- Josh! Josh! Josh! Lampą go! – krzyczał, wyraźnie zadowolony. Josh, niewiele
myśląc złapał za blisko stojącą lampkę i uderzył swojego wroga, tak mocno, że
ten stracił przytomność i resztę imprezy przeleżał w sypialni Louis’a mamy.
Po tym wydarzeniu poszedłem do Liam’a i widząc jak lata od jednego kąta do
drugie poprawiając poprzestawiane rzeczy czy ścierając wymiociny z kanapy,
kazałem mu to zostawić i dobrze się bawić. Z początku nie był co do tego
przekonany, tłumacząc, że rozniosą mu dom.
Ale gdy tylko wskazałem ręką na dobrze bawiącego się przyjaciela,
zdenerwowany blondyn rzucił ściereczką na ziemię i zaklął pod nosem. Od tamtej
chwili nikt na nic nie zwracał uwagi. Każdy robił co chce. Bez różnicy czy było
to zjeżdżanie po schodach w szufladzie, czy kulturalna rozmowa na kanapie.
Każdy żył własnym życiem.
Alkohol lał się litrami.
Każdy poszedł w swoją stronę. I wcale nie wyolbrzymię faktu, że z Harrym
widziałem się ostatni raz podczas rozmowy, gdy Lou zachęcał do zniszczenia
swojej lampki. Z Liam’em chwilę później, gdy kazałem mu się bawić. Z Lou gdy po
tej akcji wypiłem kieliszek czystej na czas z brzucha jakiejś laski, a z
Zayn’em to chyba wtedy, gdy zostaliśmy wytypowani na przyjęcie pierwszych
gości. Było tu naprawdę masę ludzi i mogłem przejść koło któregoś z moich
przyjaciół nawet w odległości metra, a i tak miałem prawo go nie zobaczyć.
Siedziałem właśnie i rozmawiałem z Davidem o ostatnim meczu FC Barcelony, kiedy
usłyszałem moje imię. Z głupkowatym uśmiechem, który towarzyszył mi już od
jakiegoś czasu wstałem z krzesła i w tym momencie wpadł na mnie rozpędzony Harry. Trzymał w ręce pustą już szklankę, bo cała
zawartość spoczęła na moim białym t-shircie. Trochę zdenerwowany spojrzałem na
swoją klatkę piersiową, gdzie widniała dosyć pokaźna plama fioletowego koloru.
- Idioto! – warknąłem. – Porzeczkowy? Serio? – spojrzałem z pod uniesionych
brwi na przerażonego Hazze, który od razu rzucił się na mnie i dłońmi próbował
zmazać plamę. Widok ten był w tamtym momencie dla mnie tak zabawny, że nie
potrafiłem i roześmiałem się głośno. Nie chcąc co plując przy tym Harolda. – Przestań. – śmiałem się dalej i złapałem go
za dłonie, bo słowa nie wystarczył. Uniósł na mnie swój wzrok i również się
roześmiał.
- Kurde, co ja chciałem. – przyłożył do brody palce i potarł ją nim lekko, jakby
to miało w czymś pomóc.
- Cholera Niall co ci się stało! – krzyknął Zayn i szybko do mnie podbiegł. Od
razu przyłożył dłoń do mojego brzuch. Nie powiem trochę mnie tym zaskoczył, ale
było miło.
Chyba doszło do niego co zrobił i natychmiast zabrał dłoń. Jednak nie spuścił
jej bezwładnie wzdłuż ciała, tylko polizał swojego palca, po czym uśmiechnął
się szerzej, a przerażenie z jego oczu momentalnie zniknęło.
- Sok porzeczkowy? Naprawdę? – powiedział to dokładnie w ten sam sposób co ja,
chwilę wcześniej. Nic nie mówiąc wskazałem palcem na Harry’ego, który tylko
wzruszył ramionami. Całą trójką
wybuchliśmy głośnym śmiechem.
Jeszcze chwilę staliśmy rozmawiając o głupotach, a Loczek za wszelką cenę
próbował przypomnieć sobie co ode mnie chciał, ale na marne.
Dopiero, gdy zjawił się Liam i uświadomił mnie, że jeżeli zaraz nie zamoczę tej
koszulki to mogę o niej zapomnieć. To była moja ulubiona bluzka. Dostałem ją od
Meg, więc nie mogłem na to pozwolić. Zrobiłem gest taki jak robi się w wojsku
do generała i ruszyłem w stronę schodów, by znaleźć się w pokoju Lou. Nie będę chodził przecież pół nagi, więc
zamierzałem coś pożyczyć od przyjaciela.
Nie zdążyłem jeszcze wejść na pierwszy stopień, gdy od tyłu poczułem silne
szarpnięcie, a później ciężar, jakby się ktoś na mnie uwiesił. Obróciłem głowę
i dostrzegłem lekko podchmielonego Zayn’a.
- Liam mi kazał cię odprowadzić. – uśmiechnął się szeroko ukazując rząd
śnieżnobiałych zębów.
- Czy on naprawdę myśli, że do zanurzenia bluzki w wodzie potrzeba dwóch par
rąk? – spojrzałem pytająco na bruneta. Ten tylko wzruszył ramionami i zaśmiał
się.
Naprawdę nie potrzebowałem pomocy, a już na pewno nie jego. Co z tego, że w
drodze do schodów potknąłem się dwa razy? Przecież on też był pijany, więc
nawet jeżeli będę spadał to mnie nie uratuje.
Spokojnie doszliśmy do pokoju Lou. Delikatnie nacisnąłem klamkę i wszedłem do
środka. Mulat od razy zaproponował, że wybierze mi jakąś bluzkę, a ja mam iść
zamoczyć tą. Nie widząc problemu zgodziłem się.
Wszedłem do łazienki. Rozejrzałem się za jakimś wiaderkiem, ale niczego takiego
tu nie było. Nie miałem więc wyboru. Nie wiele myśląc wyciągnąłem z kosza na
pranie jakąś skarpetkę Lou i włożyłem do odpływu w zlewie. Odkręciłem kran,
kilka chwil, a bluzka już był całą zamoczona. Zadowolony ze swojej pomysłowość,
uśmiechnąłem się do siebie w lustrze i wróciłem do pokoju.
Zayn leżał rozwalony na łóżku i patrzył się prosto na mnie. Pod jego czujnym
wzrokiem poczułem jak robię się czerwony.
- Na szafce masz dwie bluzki. Nie wiedziałem, która będzie ci bardziej
odpowiadać. – zaśmiał się krótko i podniósł się na łokciach. – No wiesz,
chyba, że chcesz coś w paski lub paski… - uśmiechnął się szeroko. – No albo
paski. –dodał rozbawiony. – To wtedy
musisz pogrzebać w szafce. Pewnie będą za bluzkami w paski. Ale jak chcesz. – wzruszył
ramionami i ponownie opadł na łóżko. Po wysłuchaniu chłopaka do końca
parsknąłem śmiechem. Jego głos gdy to wypowiadał w połączeniu z mimiką twarzy
zdecydowanie nadawał się do kabaretu.
- Hmmm.. Myślę, że jednak zdam się na ciebie. – kiwnąłem głową i stanąłem
przedtem do komody, tym samym zostawiając przyjaciela za plecami. Pierwszą
bluzkę rozłożyłem z rękach. Hmmm… Może być zwykły szary t-shirt. Usłyszałem
skrzypnięcie sprężyn z łóżka, a chwilę później poczułem chłodne ręce mulata na
moich biodrach. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Zrobił krok w moją
stronę, tak, że czułem go całym swoim tyłem. Plecy oparte miałem o jego klatę,
a tyłkiem dotykałem jego krocza. Na samą myśl o tym, co w tym momencie miałem
ochotę z nim zrobić, robiło mi się gorąco. Jego delikatne wargi musnęły moje
ramię, jego szczyt, a dotarł do szyi. Z wrażanie puściłem bluzkę, którą miałem
w rękach, a ona swobodnie opadła na moje stopy. Z przymkniętymi oczami, odchyliłem
głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp do mojego ciała. Mruknąłem cicho, na co
chłopak uśmiechnął się lekko. Czułem to....
__________________________
Cześć!
Taka ta pierwsza część tego rozdziału. Musiałam go podzielić na dwa, bo piszę go, piszę i się tak wciągnęłam, że wyszło na ponad 7 stron, a ustaliłam sobie granicę 6. :D
Tak, więc kolejnego możecie spodziewać się szybciej, bo jest już napisany. Teraz wszystko zależy od was. :)
Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze. To naprawdę podbudowujące, gdy widzę, że ktoś to czyta i mu się podoba.
Dlatego chciałabym prosić każdego kto to przeczytał, o komentarz.
Nawet takie: " Przeczytałam, fajne" lub "Przeczytałam, głupie". Wystarczy.
Pozdrawiam.
Ech. Za krótki ten rozdział. Wciągnął mnie, jak nie wiem, tu nagle koniec. Mam nadzieję, że rozdział zostanie dodany w ekspresowym tępię, czyt.góra jutro. Wiesz, częstym dodawaniem rozdziału umilasz mi czas;). No, ale ja rozumiem, że to nie jest łatwe napisać rozdział. Można mieć pomysł, ale nie wiem się, jak go przelać na papier, czy komputer. Więc, wielkie dzięki za to, że piszesz i do następnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)x
- " Przeczytałam, fajne" ... ugh, oczywiście, że tak. Rozdział jest rewelacyjny, chociaż nie ukrywam, że liczyłam najpierw na małe co nie co z Niallem i Adienem, ale Ziall podoba mi się. <3
OdpowiedzUsuń- lub "Przeczytałam, głupie". W żadnym wypadku. Kobieto, masz to coś, umiesz tworzyć tak, że gdy to czytam po moim ciele przechodzą dreszcze ( zwłaszcza ostatnie kilka zdań. ; D
Love You.
K. xX
wiec tak : PRZECZYTALAM ;)
OdpowiedzUsuńkurcze koncowka jest boska juz sie wkrecilam a tu koniec ;(
dodawaj szybciutko cze.2 ;d
piszesz genialnie ;)
An. x
vfsvhsdnjvhshdbfvsmndfsjkfnvkjdfmnbgfk *_______________________________________________*
OdpowiedzUsuńZAAAAAYN! *.* . W końcu! Co prawda mam nadzieję, że na następny dzień nie będzie 'byłem pijany poniosło mnie', tylko 'dobrze pamiętam co zrobiłem i wcale nie żałuję', to by było piękne *le rozmarzona ja* ;3.
Co prawda początek rozdziału mnie trochę zmartwił, szczególnie to oburzenie chłopaków, ale tym tańcem wszystko zostało uratowane *wiwat i oklaski proszę państwa!*. No i ciekawe co będzie się działo jak przyjedzie Meg ;D. Ale! Bardziej ciekawi mnie co będzie się działo jeszcze w sypialni Lou *_____________*. Może jakiś szybki numerek lub coś w tym rodzaju *porusza znacząco brwiami*? To byłby raj dla mojej wyobraźni *.*. Ah, no i niech nikt nie waży się tam wejść, bo rozniosę xD.
A skoro rozdział masz już napisany, to najpóźniej do niedzieli go wstaw *le rządząca ja* xd. Nie no żartuję, wstawisz, kiedy będziesz uważała to za stosowne, a ja będę wyczekiwała tego momentu <3.
Rozdział świetny, pozdrawiam :) xx.
NIEEE! No kurwa, no nie. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńNapisałam tutaj taki dłuuugi komentarz i wyłączyłam kartę! Dejv, you dumbass, jak można być takim kretynem?!
Okej, to może napiszę w skrócie to, co tam.
Dobrze, więc, jezu. Nie, czekaj, najpierw jeszcze raz przeczytam końcówkę.
Okej, przeczytałam. I teraz... jezu. Okej. Za dużo tu okej i jezu. Przepraszam, ten komentarz jest i będzie bez sensu, aż mi wstyd. Co ty ze mną robisz, Dreamer?
A więc (tak, nie zaczyna się zdania od a więc, wiem) zacznijmy od kłótni Niallera z chłopakami. Było mi tak niesamowicie przykro.
Potem się pogodzili i byłam tak niesamowicie... radosna. I jeszcze z przyjaciółką już lepiej.
Potem impreza, Li, ścierający wymiociny z kanapy i ludzie, zjeżdżający w szufladzie ze schodów. Kiedyś przeżyłam coś podobnego. Nigdy więcej.
I w końcu Hazza, wylewający sok na Nialla. Zmartwiony Z, biegnący z pomocą i Li, który każe mu iść pomóc Niallerowi. Ja od początku czułam, że ten sok będzie miał wielkie znaczenie w tym opowiadaniu!
Swoją drogą, to obawiam się, że Niall będzie musiał dobrze wypłukać i wyperfumować tę bluzkę. Skarpeta Lou? Ugh. SWOJĄ DROGĄ2, SKARPETA LOU?! Przecież on nie nosi skarpet! :o Okej, mogło mu się zdarzyć, wybaczam.
No i końcówka.
Zacznijmy od faktu, że Ziall jest tak cholernie gorący, okej? Zawsze mi się podoba fakt, że Niall jest takim dzieckiem aniołów, a Zayn to taki bad boy. Gosh, serio, no.
I jeszcze fakt, że tak cholernie uwielbiam przytulanie od tyłu! Tzn. nie tylko przytulanie. Ogólnie... ekhm... dotykanie... od tyłu.. jakkolwiek źle to teraz brzmi. Okej, zignoruj to, bo ujawniam tutaj swoją mroczną stronę.
i jeszcze do tego całowanie po szyi. Moje ulubione miejsce do całowania. Chcesz mnie zabić?
Jeszcze tak realistycznie wyobraziłam sobie, jak Nialler odchyla tę swoją farbowaną główkę na ramię Zayna i Zayn tak się uśmiecha i dmucha gorącym powietrzem na jego szyję, a potem się nachyla i swoim mega seksownym głosem mruczy do jego ucha 'Rycerzyku' i wtedy...
Przepraszam, ponoszą mnie fantazję. Naprawdę, zignoruj to.
Zazwyczaj w takich momentach mam ochotę usunąć to, co napisałam, ale myślę, że to bez sensu. Cóż, taka jestem, chyba z tym nie wygram :o
Okej, może już dokończę ten komentarz, bo piszę go już zdecydowanie ZBYT długo.
Naprawdę, czekam z utęsknieniem na nowy. SZCZERZE! Pozdrawiam, życzę dużo weny i przypominam, że jesteśmy i czytamy! xxx
No musiałam mu dać jakąś rolę, bo to mój ulubiony, więc czemu by nie? :D
UsuńHmmm szczerze przyznam, że o tym nie pomyślałam, ale musiało to być coś małego, więc skarpetka była idealna. A na swoją obronę mam to, że widziałam go w skarpetkach :D
DOOODAJ NATĘPNĄ CZĘĘĘŚĆ!
UsuńHaha, no ja też. Ostatnio coś mu odbiło i założył :D
PRZECZYTAŁAM!
OdpowiedzUsuńrozdział suuuuuuuuper! czekam na kolejną część, jestem ciekawa co dalej!
mam nadzieję, że następnego dnia Malik będzie pamiętał tą sytuację i nie będzie się jej wypierał :D
wredoto Ty.! musiałaś skończyć w takim momencie? dawaj pisz następny bo ja długo nie wytrzymam bez następnego rozdziału. Ja musze wiedziec coo się będzie dziać ;)
OdpowiedzUsuńPochłaniam twoje rozdziały jak Niall jedzenie ! *_* ;D
OdpowiedzUsuńJak można tak skończyć :)
OdpowiedzUsuńJa mam ochotę cię zamordować... serio!!!
Dawaj następny proszę :***
OMG to jest świetne!! W tej chwili wstawiaj drugą część! Wciągające na maksa, a jeszcze ta końcówka.. serio musiałaś kończyć akurat w tym momencie? Boże.. niech już Ziall będzie razem. Teraz pewnie będą bawić się w porno - co z WIELKĄ chęcią przeczytam ;] ale już nie mogę się doczekać ich jako pary.. jeśli zamierzasz z nich ową zrobić. Mam nadzieję ;d Dziewczyno pociesz mnie jakoś i wstaw nowy rozdział jeszcze przed rozpoczęciem.. szkoły -.-
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
O jeny, widok siedzącego na chodniku LouLou by mnie totalnie rozbawił i aż chciałbym to kiedyś zobaczyć. xD
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. Ziall'em na końcu jaram się bardziej niż Fretka Jeremiaszem. Tak, to przez alkohol, ale mam nadzieję, że on jednak coś będzie z tego pamiętał. O ile ktoś im w drugiej części nie przeszkodzi. Oby nie! Generalnie rzecz biorąc rozdział jak zwykle rewelacyjny! Nie wiem, dlaczego za każdym razem Ci to piszę, skoro to jest oczywiste. :D Także na przyszłość, gdybym zapomniała napisać, to wiedz, że i tak mam to w głowie. Cieszy mnie jeszcze fakt, że druga część będzie szybko, jak również to, że dodałaś 'obserwowanych' i teraz będzie mi na bieżąco wyświetlać, że dodałaś i nie będę czytać z opóźnieniem. : )
Ach i dodałam 21. rozdział na you-in-my-bed.blogspot.com
Wiesz, sądzę, że zwykłe Przeczytałam, fajne lub Przeczytałam, głupie jednak nie wystarczy *.*
OdpowiedzUsuńNa początku chciałam cię przeprosic, bo nie zawsze komentuje, wiesz, kończą się wakacje, ja mam trochę rzeczy na głowie i tak jakoś nie zawsze uda mi się napisac komentarz, dlatego jeszcze raz przepraszam! Obiecuję, że bedę komentowac jak najczęściej będę dała radę ^.^
No i wiesz, chciałam ci też podziękowac, że piszesz tak długie rozdziały, bo muszę przyznac, że uwielbiam takie długie. Mogłabyś dodac piętnasto stronowy rozdział a ja cieszyłabym się jak głupia XD Ale faktycznie, takie dłuższe notki karmią najbardziej <3
Co do treści, mówiłam już, że opowiadanie mi się BARDZO podoba! Bo wszystko jest w nim świetne. I bohaterowie, i fabuła, i twój styl pisania. Wszystko się tak fajnie dopełnia ;3
TAK STRASZNIE SPODOBAŁA MI SIĘ OSTATNIA SCENA i mam cię ochotę udusic, że przerwałaś akurat w takim momencie, ale pociesza mnie fakt iż nowy rozdział pojawi się w miarę szybko ^,^
Buziaki, Tina <3
[destiny-is-death.blogspot.com]
Na samym początku chcę z góry przeprosić Cię za to, że nie komentowałam tamtych rozdziałów, ale byłam na koloni i nie miałam tam komputera, a gdy wróciłam miałam dużo blogów do nadrobienia i nie nadążałam z czytaniem. Ale wróćmy do rozdziału. Jest po prostu Mega. Na prawdę, a ta ostatnia scena... to aż mnie ciarki przeszły! Kobieto dodawaj szybko bo chyba umrę! Czekam na następny <3 [possess-my-heart.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie tak, że OMFG :D sorry, nie stać mnie na bardziej wyszukane słownictwo xD
OdpowiedzUsuńzajebiste :D
Dawaj następny błagam :))
OdpowiedzUsuństrasznie chcę Cię przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, jednak natłok wydarzeń w ciągu tygodnia skutecznie mi to uniemożliwił.
OdpowiedzUsuńjejciu, kompletnie zapomniałam o początku rozdziału i w mojej głowie kłębi się końcówka. Ziall! naprawdę Zayn mnie zaskoczył swoim zachowaniem. piszę to, co przyjdzie mi na myśl, gdyż nadal przeżywam ostatnią scenę. haha :D
uwielbiam to, w jaki sposób piszesz dialogi. są naprawdę realistyczne aż można uwierzyć, że to prawda! wszystko jest ze sobą idealnie skomponowane. ani za dużo opisów, ani dialogów. cudo!
czekam na następny rozdział. pozdrawiam i życzę weny! xx
[heartless-boys]
O jezu! O jezu! O jezuniu! Wreeeeeeeszcie !
OdpowiedzUsuńBooooże, jak mogłaś przerwać w takim momencie?! W takich momentach się nie przerywa, bo potem moja psychika wariuję !
MODLĘ SIĘ DO BOGA, ŻEBYŚ JAK NAJSZYBCIEJ DODAŁA !
No już już już!
Błagaaaaaaam, dodaj szybko!
JEST ŚWIETNIE ! Jest genialnie ! Boże, jaki Ziall! Boże, jak ja kocham tego Ziall'a! *__________________________*
sglbehyeslvualiogaiorpwvhnajdbvzjljgha.
Ok. Jest super.
~Love u!
O mój boshe! Czytam to już chyba po raz 31548936774965813965834171534897249867 i za każdym razem w tym rozdziale i innych ze scenami typu ziall mam takie wrażenie jakby zayn naprawdę mnie dotykał tam gdzie nialla! To niesamowite!
OdpowiedzUsuń