poniedziałek, 30 września 2013

Too Close to Enemies - rozdział 4

Hej. Wiem, że wczoraj dodałam The Winner is... love, ale nie chciałyśmy z Hayley za bardzo mieszać w terminach, więc TCTE pojawia się dzisiaj. Mamy nadzieję, że wam się spodoba, choć szczerze mówić nie bardzo wiedziałyśmy co w nim zawrzeć.
Nie wiemy jednak czy następny pojawi się tak jak zawsze w niedzielę, bo jest to ostatni rozdział z tym 'na zapas' i teraz będziemy pisać nabierząco. Mamy jednak nadzieję, że przerwy nie będę długie. 


Zdecydowanie coś mu tu nie grało. Dlatego zamiast pójść odpoczywać na boisku - jakby i tak potrafił to robić, z widokiem na pieszczącą się parę - poszedł za Horanem, wyjaśnić sobie kilka spraw. Niall był pośmiewiskiem płci męskiej, dając przyprawiać sobie rogi przez Lindsay i nic z tym nie robiąc. 


Zayn otrząsnął się i ruszył szybkim krokiem za Horanem. Kiedy jednak przystanął na chwilę w zatłoczonym korytarzu za nic nie mógł dostrzec blond czupryny. Poczuł fale gorąca bijąca od tłumu, a jego umysł ogarnęła niesamowita złość. Jak to jest możliwe, że ten frajer Horan kazał mu się odpierdolić i najzwyczajniej w świecie go zostawił?! Przecież to zawsze Zayn był tym, który kończył dyskusje, zawsze miał swoje ostatnie zdanie. Nie mógł tego tak zostawić, ale też nie było możliwości aby znaleźć Irlandczyka w tym tłumie. Chwile po dzwonku w ich liceum tłumy były nie do wytrzymania. Przeciętny człowiek potrzebował dobrych pięciu minut aby przejść z jednego piętra na drugie. Mulat wzruszył poddańczo ramionami i postanowił swoją wolną godzinę spędzić w spokoju na skwerku przed szkołą, nie myśląc ani o Niallu, ani o Lindsay Buckner, która….nie, miał o tym nie myśleć. Nie rozumiał jendak jak ona mogła traktować tak innych facetów. Robiła z siebie zwykła dziwkę czy puszczalską, mając kilku facetów naraz. A Horan? Wydawał się być inteligentnym chłopakiem, a tutaj daje się tak nabierać tej rudej szmacie? Nie, coś tu Zaynowi śmierdziało, a że dziewczyną Liama, była Sophie, największa plotkara w szkole to i Mulatowi udzielało się od niej. Chłopak był najzwyczajniej w świecie ciekawy, co jest pomiędzy tą dwójką. Mógłby po prostu zapytać tej Buckner, ale przecież dobrze pamiętał sytuację, w której dziewczyna przyłapała go całującego się z Louisem i rozmowę kilka dni później.

- Wiem, że widziałaś nas i nie próbuj się nawet wykręcać.
- A nawet jeśli to co z tego. - wzruszyła obojętnie ramionami. - Chodzenie po szkole nie jest zabronione. - prychnęła w jego stronę.
- Nie jest, ale pamiętaj ja cię tylko ostrzegam, że jeśli piśniesz choć słówko, to..
- To co?- zaśmiała się Lindsay - Pobijesz mnie? Naślesz na mnie swoich kolesi? - zapytała drwiąco, zbliżając się do niego - Mogę jednak pójść na pewien układ. - uśmiechnęła się do niego sztucznie. Brzmiała już znacznie pewniej siebie niż zazwyczaj, gdy wchodziła z nim w jakieś konwersacje. - Odczep się ode mnie, a nikomu nic nie powiem, jasne? - zatrzymała się krok przed nim, przez co musiała zadrzeć do góry, głowę be spojrzeć na Mulata. -  Nie zwracaj na mnie uwagi, po prostu żyjmy ze sobą jak wiewiórka z kretem. - rzuciła dziewczyna na co Zayn zamrugał kilka razy, niepewny tego co dziewczyna do niego powiedziała. Wiewiórka z kretem? Rudowłosa musiała zauważyć konsternacje na twarzy bruneta, bo szybko dodała. - Nie grzeszysz mądrością. - powiedziała cicho, tak że chłopak nie mógł tego usłyszeć. - Przykład neutralizmu. - spojrzała na niego jak na idiotę. - Ty nie wchodzisz mi w drogę jak nie wchodzę w drogę tobie. Proste? - zapytała, a Zayn zastanawiał się czy jest to ta sama Lindsay z której zawsze drwił. Od kiedy z niej zrobiła się taka odważna dziewczyna?
- Ekhem, - rozejrzał się dookoła, dając sobie czas na zastanowienie nad warunkami umowy. W jakiś sposób spodobało mu się to, że Lindsay nagle stała się zdecydowana i pewna siebie, ale nie działało to na jego korzyść. Nie mógł ryzykować, że rozpowie po szkole o jego pocałunku z Louisem. Nigdy by sobie tego nie wybaczył. - no dobra, niech będzie - odchrząknął, na co dziewczyna bez żadnego pożegnania odwróciła się na piecie, zostawiając go samego.

Usiadł na jednym na ławce, rozpamiętując tę sytuację. Ta dziewczyna wyglądała na taką przyzwoitkę, a tu teraz wyszło szydło z worka. Mimo jego zimnego serca, zarobiło mu się szkoda Nialla. Może nie przepadał za nim zbytnio i nie mogliby zostać najlepszymi przyjaciółmi, ale w gruncie rzeczy nie był taki zły. Zayn wiedział tylko, że jest naprawdę dobrym piłkarzem, nic więcej do niego nie miał. Dużo większą frajdę sprawiał mu jego przyjaciel nieudacznik Harry Styles. Ten dopiero był klaunem, zawsze można było się z niego pośmiać. Ale…dlaczego Zayn w ogóle zaczął o nich myśleć? Po co miał sobie zaprzątać głowę Niallem i jego bandą?
Jego życie, jego sprawa, prawda?
- pomyślał, ale mimo wszystko nie mógł o nim zapomnieć przez resztę godziny.

***

Zayn siedział obok Tomlinsona, tępo patrząc się w zegarek, który wskazywał ostatnie 10 minut historii sztuki…Koszmarny przedmiot. Papierek lądujący na jego zeszycie wyrwał go z zamyślenia. Chłopak wziął do ręki zawiniątko i przeczytał liścik.

Zabij mnie, albo sam się z nudy powieszę
BooBear


Zayn uśmiechnął się delikatnie i popatrzył na przyjaciela, który zrobił znudzona minę, jednak nie to przykuło uwagę Zayna, a jasno niebieskie oczy, które wpatrywały się w niego. Ich właścicielem, który siedział, rzecz jasna za Tomlinsonem był nie kto inny jak Niall Horan. Zayn już nie pierwszy raz przyłapał Irlandczyka na wpatrywaniu się w jego osobę.
- Zobacz na Horana, znów się gapi - szepnął półgębkiem do Louisa, na co szatyn od razu obrócił się w stronę Irlandczyka, którego policzki przybrały kolor purpury. Spuścił wzrok i zaczął coś skrzętnie pisać w swoim zeszycie, mimo, że nauczyciel w te chwili akurat nic nie dyktował.
- Może wpadłeś mu w oko - droczył się Tommo, co spotkało się z głośnym prychnięciem Zayna. Nauczyciel posłał im spojrzenie dezaprobaty, ale obaj sobie nic z tego nie zrobili.
- Musiałbym założyć na siebie jakieś szmaty, okularki i uczesać się jak to robią inni frajerzy. Wtedy mógłbym mu się spodobać - szepnął z uśmiechem Malik, na co Louis wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Z czego tak się śmiejecie panowie? Może podzielicie się tym z reszta klasy?- zapytał już zdenerwowany nauczyciel. Malik uśmiechnął się sam do siebie i rzucił krótko:
- Opowiadałem przyjacielowi jakim frajerem jest Niall, profesorze. Proszę tylko na niego spojrzeć. - dodał, odwracając się w stronę blondyna, który zacisnął ze złości pięści pod ławką.
- Nie będę tolerował takiego zachowania Panie Malik. Porozmawiamy o tym po lekcji, bo wydaje mi się, że ma Pan problemy ze skupieniem na moich zajęciach.
-Tak tak - powiedział jeszcze rozbawiony Zayn, wiedząc doskonale, że i tak nie zostanie na przerwie, w końcu, co mógł ten staruszek mu zrobić?


***

Niall poskładał podkoszulek i odłożył go na regał. Przemierzył szybko sklep odzieżowy, w którym pracował, aby dotrzeć do lady, przy której stał klient. Jego kierownik Bert miał dzisiaj wiele załatwienia, więc zostawił na sklepie tylko Nialla i Davida - dwóch pracowników z najdłuższym stażem w tej firmie. Horan nie mógł narzekać na swoja prace. Jego zadaniem była obsługa klientów i zadbanie o czystość sklepu, na szczęście klienci starali się nie pozostawiać po sobie bałaganu. Większość z nich odkładała ubrania na swoje miejsca, a układaniem podkoszulków na regale zajmował się zawsze David, z racji tego, że nie miał tak dobrego kontaktu z klientami jak Niall. Tak czy siak, Niall stał za ladą i jedyną jego poważną działka było przeliczanie pieniędzy, oraz ich pilnowanie. Kiedy nie było ludzi na sklepie, zawsze z Davidem mogli sobie porozmawiać czy w spokoju zadzwonić, napić się lub przekąsić coś przed przerwą. Dlatego też Irlandczyk lubił swoja pracę, a David był naprawdę dobrym kumplem. Czasami chodzili razem na mecze, aby potem w spokoju napić się piwa lub po prostu porozmawiać. W przeciwieństwie do Nialla, David dawno skończył już liceum i studia. Miał nawet narzeczoną Anne, którą Niall miał przyjemność spotkać na jednej z domowych imprez. W każdym razie kiedy blondynek potrzebował z kimś porozmawiać, a Harry'ego nie było w pobliżu zawsze miał do tego Davida, który doradzał i pomagał jak tylko potrafił. Niall podziękował wysokiej szatynce za zakup i posłał jej sztuczny uśmiech. Po intrygach związanych z Malikiem i Tomlinsonem w szkole, nie miał na nic ochoty. Chciał odbębnić dzisiaj swoje cztery godziny w pracy i wrócić do domu, aby wziąć gorącą kąpiel. Westchnął głęboko, przeliczając ostatni raz pieniądze. Za chwilę miała wybić 19.00 a on musiał zgłosić swojemu szefowi stan kasy na tę godzinę. Jego uwagę przykuł głośny plask przy stelażu ze spodniami. Podniósł wzrok i zobaczył faceta w średnim wieku patrzącego w dół na papierowy kubek z McDdonald’s. Jego zawartość rozbryzgała się na posadce sklepu. Niall wywrócił oczami i wypuścił głośno powietrze.
- Tylko spokojnie Niall…- szepnął do siebie i pochwyciwszy sklepowego mopa ruszył w stronę delikwenta.
- Ja najmocniej przepraszam, ten kubek po prostu sam wysmyknął mi się z ręki - zaczął się bronić klient.
- Ależ, nic się nie stało, to drobiazg- rzucił z uśmiechem Niall, chcąc aby jego głos brzmiał normalnie. Był dzisiaj naprawdę zmęczony, wszystko go irytowało i denerwowało, a ten kretyn jeszcze pogarszał sytuację - Stary kmiot.- szepnął do siebie, kiedy tylko mężczyzna się oddalił. Wrócił za kasę i posłał minę cierpiętnika Davidowi, który wybuchł śmiechem. On mógł sobie spokojnie, w samotności układać podkoszulki.
- To jest najgorszy dzień mojego życia, po prostu gorzej być nie może - szepnął do siebie Irlandczyk. Po chwili kiedy ujrzał dwie postacie wchodzące przez bramki do sklepu, doszło do niego jak bardzo się mylił. Zayn Malik i Louis Tomlinson jak zawsze roześmiani zaczęli oglądać bluzy z kapturem. Niall sam nie wiedział co ma robić. Gdyby posłuchał rozumu, to dawno siedziałby na zapleczu udając, że żaden Niall tutaj nie pracuje. Naprawdę nie miał ochoty na kolejne głupie zaczepki ze strony tej dwójki. Już nawet nie był pewien czy miałby siłę się bronić. Ale wiedział, że ani David, a co gorsza Bert by tego nie pochwalili. Jego ojciec zawsze mówił mu, że wszystkiemu w życiu trzeba stawić czoła, więc wziął kilka głębokich oddechów i wyjął z szuflady domówienie towaru. Co prawda ubrań na sklepie było sporo, ale przecież musiał zając czymś ręce, prawda? Nie mógł przecież stać i bezczynnie ich obserwować. Spokojnie zaczął wypełniać dane na dokumencie, a kiedy usłyszał głośny śmiech Malika, długopis zadrżał w jego ręku. Nie było to spowodowane strachem, ale złością, która nagle ogarnęła jego ciało. Był wściekły na chłopaka za Harry'ego, za Lindsay i za te sytuację w szkole. Chciałby dopiec mu w jakiś sposób, ale pojęcia nie miał w jaki. Może odmówi mu sprzedaży czegokolwiek? Nie, to byłoby zbyt dziecinne. W pewnej chwili długopis sam wypadł mu z ręki, kiedy ciepła, zimowa bluza wylądowała na ladzie. Niall niepewnie uniósł wzrok i spojrzał w te ciemne, brunatne oczy jego ‘ukochanego’ kolegi ze szkoły
- Horan?! A co ty tutaj robisz? - wykrzyknął ze zdumieniem Mulat.
- Pracuje….- rzucił ostro Niall, ale Zayn go najwyraźniej nie słuchał.
- Lou widziałeś to? Zobacz kto tutaj pracuje! Nasz kumpel - zaśmiał się Zayn, kiedy Louis podszedł pod ladę.
- 17,50 się należy- powiedział Niall, pakując bluzę do siatki, Zayn założył ręce i z szyderczym uśmiechem patrzył na Irlandczyka - Czy mógłbyś zapłacić mi za bluzę?!- powiedział, starając się brzmieć spokojnie, ale po jego minie było widać, że powoli traci nad sobą panowanie. David widząc tę sytuację wszedł za ladę.
- Co jest Nialler? Jakieś problemy?- zapytał chłopak, patrząc nieprzyjemnie na Zayna i Louisa.
- Nie, poradzę sobie - rzucił krótko Horan - 17,50 - wycedził dobitniej, patrząc na Malika, na którego twarzy malował się szeroki uśmiech.
- Niall Horan, doradca klienta. - Louis przeczytał na głos napis z identyfikatora chłopaka
- Czyli jesteś tu po to aby nam pomóc tak?- zaśmiał się Mulat.
- W takim razie Panie Horan. Mamy przyjaciela i nazywa się Styles.
- Jest ćpunem i małą dziwką, która lubi lateksowe ciuszki. - Zayn wciął się w połowie zdania przyjacielowi. -Macie tu może jakieś... no nie wiem. Chcieliśmy kupić jakiś prezent, który by mu się spodobał. - powiedział prze mile, na co Louis zachichotał. Niall czul jak krew napływa do jego twarzy.  Co ty na to Lou? - Mulat zwróciła się do przyjaciela. - Trzeba go jakoś uszczęśliwić, skoro jego jedyny przyjaciel ma go w dupie i chodzi z największą puszczalską w szkole. - Niall już nie wytrzymał, chciał po prostu wyrównać rachunki z tym idiotą, ale David złapał go za nadgarstek.
- Spokojnie Niall, uspokój się, pamiętaj, że oni tego chcą- szepnął mu na ucho. Niall westchnął głęboko i powiedział dość głośno, tak aby inni klienci również to słyszeli:
- Jeśli nie stać Cię na tę bluzę, to spokojnie, słyszałem, że w naszej szkole robi się zbiórkę starych ubrań dla biednych dzieciaków. Myślę, że mogę szepnąć o Panu słówko, panie Malik - Zayn zacisnął pięści z nerwów, widząc zaciekawione miny ludzi w sklepie. Większość z nich taksowała wzrokiem, nie tyle co Louisa, bo ten był lekko oddalony od lady, ale jego, jakby co najmniej był bezdomnym. Jednak on jak zawsze miał asa w rękawie, to on przecież musiał zakończyć dyskusję.
- Nie musisz się fatygować, chociaż o ile wiem to Twoja dziewczyna lubi obciągać za takie szmatki. Myślisz, że skusiłaby się na ubrania ze zbiórki? W ogóle wytłumacz mi Horan, dlaczego Ty przyciągasz do siebie takie szumowiny, co?- zadrwił Malik, spoglądając na Louisa, który posłał mu spojrzenie w stylu ‘przesadziłeś stary’. Pierwsze żarty były w porządku i chociaż wredne, bawiły Louisa. Teraz Zayn rozkręcał się coraz bardziej, co nie koniecznie podobało się szatynowi. Niall poczuł jak jego krew siłą przedostaje się do mózgu, poczuł niewyobrażalną złość i adrenalinę. Szybkim ruchem przeskoczył przez ladę, opierając się na lewej ręce i wymierzył Malikowi mocnego sierpowego w twarz. Nie wytrzymał. Chłopak przekroczył cieniutką już granice jego cierpliwości. Jego cios najwidoczniej nie był tak słaby jak mu się wydawało, bo Malik upadł z hukiem na ziemie. Jednak po kilku sekundach otrząsnął się i Niall nawet nie zorientował się kiedy tamten wstał. To działo się tak szybko, że mózg Irlandczyka nie był w stanie zarejestrować całej sytuacji. W głowie widniał jeden cel, który chciał zniszczyć ‘Zayn Malik’. Jedyne co pamiętał to tylko to, że oboje zaczęli się okładać na oczach wszystkich. Minęło kilka sekund zanim David i Louis zorientowali się co jest grane i zaczęli odciągać przyjaciół. Jedna klientka zaczęła piszczeć, a druga groziła ze wezwie policje. Kiedy David oprał Nialla o ladę słyszał za plecami nawet jakąś starą babcie, która obiecała już nie odwiedzić sklepu w tej galerii do końca swoich dni. Louis wyprowadził nadal szarpiącego się Malika ze sklepu i tyle go Niall widział. Zamknął oczy i twarz ukrył w dłoniach. Było bardzo duże prawdopodobieństwo, że straci tę pracę, a Bert go znienawidzi, mimo, że był jego ulubieńcem. Podniósł swoje niebieskie oczy na Davida, który smutno się uśmiechnął.
- No i jak wypadłem?- zapytał ironicznie blondyn.
- W końcu mu pokazałeś stary, to było mega!- zaśmiał się David, pomagając mu wstać - Ale coś czuje, że Bert nie przyjmie tego z taką radością jak ja. Idź się ogarnij a ja do niego zadzwonię, zanim zrobi to jedna z nadgorliwych klientek, co?
- Dziękuje - szepnął Niall. A może jeszcze była szansa? Może jednak Bert go nie zwolni? Może ulituje się, kiedy usłyszy, że Niall ma Harry'ego do utrzymania? Sam nie wiedział co o tym myśleć. Nie pochwalał swojego zachowania, ale to był impuls, to były sekundy, nie panował nad sobą. Wszedł na zaplecze i obmył zakrwawiona twarz. Spojrzał w lusterko i dotknął skaleczoną brew, która momentalnie go zapiekła.
- Ja pierdole…- szepnął Niall, starając się delikatniej potraktować ranę. Kiedy w końcu po dziesięciu minutach uporał się z niewielkim krwotokiem, zalepił zranione miejsce plastrem i zmienił swoja firmową koszulkę, która miała na sobie kilka kropelek krwi, ale chyba nie jego. To zdecydowanie było DNA Zayna, który oberwał troszeczkę mocniej, może dlatego, że nie spodziewał się ataku. Tak naprawdę był o wiele lepiej zbudowany niż Niall i był wyższy, a to dawało mu niemałą przewagę. Wszedł z powrotem na sale i ruszył w stronę lady.
- I co?- zapytał od razu Davida , który z grobową miną wpatrywał się w telefon.
- To jest żenujące!
- No ale co?!- zapytał Niall, coraz bardziej się denerwując.
- Powiedział, że przecież takie rzeczy się zdarzają i to normalne między chłopakami w liceum, rozumiesz?!
- Czyli mnie nie zwolni?- zapytał cicho Niall samemu sobie, nie dowierzając. Nutka nadziei zatańczyła radośnie w jego sercu.
- Człowieku, czy Ty ogarniasz co ja do Ciebie mówię? Nie dość, że sprałeś tu klienta, że się pobiłeś, to ja jeszcze dostałem ochrzan o to, że podkoszulki są nie poukładane. Oczywiście, że Cię nie zwolni, powiedział, że daj Ci ostatnią szanse, tylko wtedy jak weźmiesz się do roboty.- powiedział z irytacją David. Jak to było możliwe, że Niallowi upiekło się TAKIE coś, a jemu za głupi nieporządek na sklepie się oberwało? Niall uśmiechnął się szeroko, nie wierząc w słowa kumpla. Miał zdecydowanie najlepszego szefa na świecie.
- Ej, ale zaraz. Skąd on wiedział, że podkoszulki są niepoukładane?- zapytał rozbawiony Irlandczyk.
- Bo widzi nas na kamerach głąbie - rzucił ostro David, robiąc młynka oczami. Ich szef na prawdę nie maił co robić. Rzucił w blondyna sklepowym telefonem i na odchodne powiedział - jesteś największym farciarzem, wiesz?
- Wiem! - krzyknął uradowany Niall, łapiąc telefon. Wiedział, że David wcale nie jest zły, tylko takiego udawał. Ale rzeczywiście Niall miał niesamowite szczęście. Pokręcił niedowierzaniem głową i ruszył na salę, aby pomóc Davidowi ogarnąć sklep.

The Winner is...love

3 komentarze:

  1. Cudowny jak zwykle *,* Zayn jest taki niegrzeczny xD <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co z nowym rozdziałem? ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszamy za zwłokę, ale opuściła nas wena. Dlatego też wybacz, ale nie mogę podać konkretnej daty.

    OdpowiedzUsuń