Po
ostatnim spotkaniu całą szóstką postanowiłem na razie jak najbardziej
ograniczyć spotkania dziewczyny z chłopakami. Spędzałem, więc czas z nią sam na
sam. Zabrałem ją do kina i na zakupy, pokazałem jej park i naszą szkołę.
Ogólnie pokazałem jej cały Londyn, który ja znam. Z początku było fajnie.
Poczułem się jakby wrócił do starego życia, jednak po kilku dniach zaczęło mi
brakować chłopaków. Ich dziwnych zachowań i głupiego komentowania, każdej rzeczy.
Chyba za bardzo się do nich przyzwyczaiłem, a wieczorne pisanie, zdecydowanie
mi nie wystarczało. Im chyba też się to nie podobało, bo codziennie dzwonili i
pytali czy dzisiaj z nimi wyjdę, a ja mówiłem. „ Dzisiaj nie. Może jutro. Ten
dzień spędzę z Meg.”. Chłopcy dobrze wiedzieli, że nie zrobili na niej dobrego wrażenia,
bo następnego dnia prosto z mostu im to powiedziałem, nie szczędząc sobie
lekkich pretensji. Ku mojemu zdziwieniu przyjęli to z pokorą i przyznali, że
faktycznie zachowywali się trochę niestosownie. Trochę niestosownie? To było
chyba małe niedopowiedzenie, ale wolałem zachować to dla siebie. Chcieli nawet wybrać
się gdzieś w szóstkę, by wszystko naprawić, ale to raczej nie był dobry pomysł.
Tak, więc przez ostatnie kilka dni spędzałem czas tylko i wyłącznie z Megan.
Och nie… Prawie bym zapomniał. Nie tylko z Meg. Czasami dokańczał do nas Adien,
który zdecydowanie zrobił dobre wrażenie na dziewczynie, bo gdy tylko się z nim
rozstawaliśmy, mówiła jaki to on jest fajny , miły, zabawny i kulturalny.
Zawsze przy tym dodawała: „ Nie to co tamci”, co przyjmowałem z cichym
westchnięciem. Kompletnie nie tak wyobrażałem sobie jej pobyt tutaj. Miałem
nadzieję, że polubi cała czwórkę, że będziemy razem fajnie spędzać czas. A jak
jest? Moja najlepsza przyjaciółka nie trawi moich przyjaciół ze wzajemnością,
przez co dwa tygodnie nie mogę się z nimi spotykać. Niby mógłbym zostawić ją
samą w domu, bo czuje się tam jak u siebie, ale przecież mieliśmy odbudować
nasze relację, więc raczej tak nie wypada. Poza tym nie mogę jej tego zrobić.
Zanudziłaby się biedulka na śmierć, słuchając co ma jej do opowiedzenia moja
mama. Dlatego też odpuściłem sobie narzekania i postanowiłem wykorzystać jak
najlepiej czas z przyjaciółką. Chłopcy jednak nie mieli takiego planu i dalej
namawiali mnie na wspólne wyjście. Czułem, że chcieli jakoś poprawić swoje
stosunki z dziewczyną, więc uległem. To był jednak błąd.
Okazało się, że jeden z chłopaków z liceum organizuje małą imprezkę i to
właśnie tam chcieli zakopać topór wojenny. Nie podobało mi się to, ale gdy
tylko dziewczyna usłyszała słowa impreza od razu podekscytowana pobiegła do
łazienki się szykować. Westchnąłem tylko na ten widok i patrząc w górę,
modliłem się by to wypaliło. By w końcu zaakceptowali się wzajemnie i resztę pobytu
dziewczyny w Londynie, mogliśmy spędzić razem. Nie to, że miałem dość
towarzystwa dziewczyny, bo mogłaby się do mnie wprowadzić i nie miałbym jej tego za złe, jednak chęć zobaczenia chłopaków, a szczególnie Zayn’a rosła z każdym
dniem.
Impreza wpłynęła całkiem pozytywnie na kontakty moich przyjaciół. Chłopcy
przeprosili dziewczynę za swoje wcześniejsze zachowanie, chociaż po ich minach
widziałem, że nie chętnie, jednak blondynka tego nie zauważyła. Ona również
przyznała, że trochę przesadziła w marudzeniu i zaczęli swoją znajomość od
nowa. Nawet Lou skusił się na drobne podrywy czego nie przyjąłem z radością, jednak wolałem już to zostawić w spokoju.
Wszystko byłoby w porządku, a ja wyszedłbym z uśmiechniętą miną, gdyby
nie fakt, że chłopcy wdali się w kłótnie ze sportowcami. Szczególnie z dwoma
Josh’em i David’em. Zaczęło się jak zwykle przez przypadek, jak David wpadł na
Harry’ego i wylał na niego swojego drinka. Hazz oczywiście odepchnął chłopaka,
wydzierając się na niego, że jest ślepym idiotą. Gorzej było dopiero, gdy
zrozumiał, że chłopak jest z drużyny. Poleciały w jego stronę ostrzejsze
wyzwiska. Ten nie był mu dłużny i również zaczął go obrażać. Po kilku chwilach
dołączył do nich Lou, później Josh, a na końcu Zayn. Razem z Liam’em i Adien’em
próbowaliśmy ich uspokoić, ale to nic nie dało. Chłopcy zarzucali sportowcom,
że są bezmózgami i tylko potrafią biegać za piłką. Że każdy głupi potrafi to
robić i biorąc pod uwagę ich ostatni mecz nawet oni daliby sobie radę lepiej.
To tylko jeszcze bardziej rozzłościło piłkarzy i wyzwali moich przyjaciół do
pojedynku. Chłopcy niewiele myśląc nad konsekwencjami tego, od razu się
zgodzili i umówili na następny dzień na boisku. Nie podobało mi się to. Przecież
to jasne, że koledzy Adien’a wygrają, a to tylko jeszcze bardziej zdenerwuje
moich przyjaciół. Ale słowo się rzekło i nic nie mogło już tego zmienić.
Siedzieliśmy właśnie na ławce koło boiska i przebieraliśmy się w stroje
sportowe. Nie chciałem uczestniczyć w całym tym przedstawieniu, ale
potrzebowali pięciu graczy plus jednego bramkarza, więc musiałem się zgodzić.
Dodatkowo na tym zważył fakt, że tylko ja i Liam graliśmy kiedyś w piłkę, więc
to zwiększało nasze szanse na wygranie.
Megan życzyła nam powodzenie i usiadła na ławce, trzymając za nas kciuki.
- Dobra. – westchnąłem i spojrzałem na przeciwną drużynę. Właśnie stali w kółku
i z pewnością omawiali taktykę. Nam zdecydowanie też by się to przydało, jednak
patrząc na chłopaków odechciewało mi się czegokolwiek. Żaden z nich nie był zainteresowany
tym co miałem im do powiedzenie. Liam zajmował się wsadzeniem koszulki do spodenek
i co chwilę ją poprawiał, bo zrobił to krzywo. Lou opowiadał Harry’emu o nowym
filmie z Scarlett Johansson , a Zayn tępo się we mnie wpatrywał. – Ja i Liam zagramy w
ataku, ty i ty. – wskazałem na Lou i Zayn’a. – Gracie w tyle, a ty Hazz, pomoc.
– zwróciłem się do Loczka. Każdy ustawił się na swojej pozycji, na bramce stał
Patrick. W przeciwnej drużynie atakiem zajął się Adien i Josh, na obronie
David, a reszty imion nie pamiętam.
Gdy tylko chłopak, który robił za sędziego zagwizdał, zaczęła się gra. Było
spokojnie, chociaż większą część czasu to drużyna Adien’a utrzymywała się przy
piłce. Robili za nami co chcieli. Chociaż biegałem w tą i z powrotem jak
nakręcony, by przerwać akcję drużyny przeciwnej nic to nie dało i na przerwę
zeszliśmy z wynikiem 2:0 dla przeciwnika. Schodząc z boiska podbiegł do mnie Adien.
Zarzucił mi rękę na ramię i pochwalił moją grę i kondycję. Nie powiem, podobało
mi się to, że ktoś mnie docenił, a szczególnie ktoś taki jak Adien. Chłopak
dosłownie czarował na boisku. Gdy biegł wprost na mnie, robił takie rzeczy
nogami, że nie miałem pojęcia, gdzie jest piłka. Dlatego, to że uznał mnie za
dobrego zawodnika podbudowało mnie na duchu. Mimo strasznego zmęczenie
uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Powodzenia w następnej połowie. I strzelajcie w okienka. – powiedział, gdy
już odchodził. Kiwnąłem tylko głową na znak, że rozumiem i ruszyłem do moich
przyjaciół, po drodze napotykając niezadowolone spojrzenie Malika.
- Kurde weźmy się w garść i pokażmy tym idiotą, że też potrafimy grać. –
denerwował się Styles. Polał morką od potu głowę wodą i spojrzał na mnie. –
Niall, przecież też kiedyś grałeś.
- KIDEYŚ! dobre słowo. – pokiwałem głową, upijając trochę wody. – Sam nie dam
rady z ich całą piątką. Też moglibyście ruszyć dupy wiecie. A ty Zayn… –
zwróciłem się do chłopaka, który nadal zabijał mnie wzrokiem. - ...nie bój się ich do cholery i włóż czasem
nogę, by zabrać im piłkę! – krzyknąłem do chłopaka. Byłem zmęczony więc dałem
się ponieść trochę emocją. Dawno nie biegałem 30 minut bez przerwy, a tu
wydawało mi się, że tylko ja gram. Oczywiście Liam też dawał z siebie wszystko
i nawet udało się nam zbudować kilka akcji zaczepnych, ale na marne, bo ich
bramkarz był lepszy, jednak teraz wiedziałem jak go pokonać. Za co będę musiał
podziękować Adien’owi. Wiem, że on również nie był zadowolony z tego pomysłu i
tak samo jak ja, robi to tylko dla przyjaciół. On wcale nie pchał się do
udowodnienia nam, że jest lepszy.
- Przegramy! Jesteśmy beznadziejni. – marudził Lou, siedząc na ławce i
opierając głowę na rękach.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej, a nie jak zawsze po fakcie. – wtrącił
się Li.
- Dobra, nie ma co się kłócić, tylko musimy zabrać się do roboty. – zacząłem. –
Gramy razem, tak? – spojrzałem na każdego po kolei. Chciałem być pewny, że
wynik nie załamał ich totalni i nadal będą walczyć. Każdy z nich kiwnął głową,
siląc się na lekki uśmiech.
Powiedziałem im to co przekazał mi Adien i w delikatny sposób uświadamiałem co
który robi źle, po czym podpowiedziałem im jak mogą to zmienić. Taka była moja
rola jako kapitana drużyny.
Gwizdek sygnalizujący koniec przerwy.
Razem z Liam’em podeszliśmy na środek boiska, by zacząć. Chciałem doprowadzić
chociaż do remisu, by po całej szkole po wakacjach nie chodziły plotki, że
jesteśmy totalnymi frajerami.
- Dobra, spinamy dupy!- krzyknął Hazz i zaczęła się druga połowa.
Z początku wyglądało, że chłopcy naprawdę wzięli sobie do serca to co mówiłem i
gra jako tako wyglądała. Piłka wyprowadza z obrony przez Harry’ego, do mnie.
Podanie do Liama, ten okiwał przeciwnika, dokładne dośrodkowanie i… Tak jest!
Bramka. Co prawda bramkarz prawie obronił, bo piłka otarła się o jego dłoń,
przez co był jeszcze bardziej wściekły. Tak samo inni zawodnicy z przeciwnej
drużyny. Tylko Adien uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i kierując się do linii
środkowej, poklepał mnie po plecach, chwaląc dobrze wykończoną sytuację.
Dopiero, gdy minęła pierwsza części drugiej połowy zaczęło dziać się nieprzyjemnie.
Chłopcy z każdej drużyny byli coraz bardziej agresywni w stosunku do siebie.
Zaczęły się niepotrzebne faule. Jednak najbardziej nieprzyjemny widok był, gdy
Zayn wjechał prosto w nogi Adien’a. Nie byłoby tak źle, gdyby trafił chociaż w
piłkę, ale od początku było widać, że jego celem była kostka chłopaka, a nie
przejęcie piłki. Szatyn, zrobił fikołka i rozłożył się na trawie, a Zayn z
dumnym uśmiechem wstał z ziemi, otrzepał spodenki i ruszył przed siebie.
Spojrzałem na niego i pokręciłem głową z pogardą. Chyba nie do końca się
zrozumieliśmy, jeżeli chodzi o wsadzenie nogi. On jednak jakby nigdy nic
uśmiechnął się do mnie i puścił mi w powietrzu buziaka. Kolegom z drużyny
Adien’a też się to nie spodobało i zaczęli się do niego rzucać. Udało mi się
ich jednak uspokoić. O dziwo nawet zazwyczaj spokojny Adien, zwyzywał go
idiotów i popaprańców. Co wcale mnie nie zaskoczyło, bo faktycznie było to
niebezpieczne zagranie. Całe szczęście chłopakowi się nic nie stało i mógł
kontynuować grę. Jednak żaden z naszych przeciwników nie zapomniał o
wcześniejszym zdarzeniu i Zayn też kilka razy zaliczył nieprzyjemną glebę, co
zawsze komentował wiązanką przekleństw. Było mi go szkoda, bo zdecydowanie się
na niego uwzięli, ale co się dziwić, skoro sfaulował w perfidny sposób kapitana
ich drużyny. Dobra, gdyby to jeszcze Adien też miał w tym swój udział, ale on
chyba grał najbardziej fair z nas wszystkich. Zawsze wiedział kiedy odpuścić.
Widać było, że nie traktuje tego tak poważnie jak reszta chłopaków. Gdy coś mu
nie wychodziło, albo któryś z nas go okiwał śmiał się.
- Rożny!- krzyknął sędzia, a wszyscy zawodnicy ustawili się na swoich
pozycjach. Adien przygotował się do wrzutki, ruch w polu karnym, gwizdek. Zayn
wyskoczył do niego i… Adien podniósł piłkę na taką wysokość, że mulat dostał w
twarz. Kapitan przeciwnej drużyny zaśmiał się cicho, co nie uszło uwadze Zayn.
- Pogięło cię!? – warknął Malik zgięty w pół i trzymał się za nos. Szatyn tylko
z szerokim uśmiechem wzruszył ramionami i udał się na swoją stronę boiska
podśmiewając się. Podbiegłem do przyjaciela, chcąc zobaczyć czy z nim wszystko
w porządku, ale ten tylko odtrącił moją rękę i zdecydowanym krokiem z furią w
oczach ruszył za Adien’em.
- Bawi cię to co cholery!? – powiedział popychając od tyłu chłopaka, tak, że
ten o mało co się nie przewrócił. Nic sobie z tego jednak nie zrobi i z
szerokim uśmiechem na twarzy obrócił się do chłopaka.
- Tak trochę. To jest piłka nożna, a nie szachy. – przyznał mu rację i chciał
iść dalej, ale Zayn popchał go ponownie. - Odwal się, ok. – powiedział stanowczo Adien i również szturchnął mulata.
Widziałem, że z tego nie wyniknie nic dobrego, więc szybko podbiegłem do nich,
próbując ich uspokoić. Tym razem na nic. Wywiązała się między nimi bójka, do
której chciał dołączyć Hazz, ale Lou w porę go zatrzymał. Razem z Liam’em
próbowałem odciągnąć Zayn’a, który już zdarzył w niewielkim stopniu uszkodzić
twarz Adien’a, a jego przeciwnikiem zajęli się jego koledzy. W końcu po kilku
minutach szamotaniny, w której Li też oberwał, udało się.
Złapałem Malik'a za ręce i wykręciłem delikatnie do tyłu. Nie chciałem zrobić mu
krzywdy, a jedynie unieruchomić, chociaż przez jego dziecinne zachowanie,
zdecydowanie na to zasługiwał.
Z początku był agresywny i próbował się wyrwać. Z jego oczu biła autentyczna
złość i furia. Jestem pewien, że gdyby chłopcy zostali pozostawianie sami
sobie, Adien nie miał by najmniejszych szans z mulatem. Nawet teraz nie
wyglądał za dobrze. Siedział na ławce po swojej stronie, a obok niego krzątał
się Meg próbując zatamować krwawienie z nosa, a jego koledzy przykładali zimny
kamyk do jego oka.
Gdy Zayn zauważył, że nie ma szans na wydostanie się, a Meg zaczęła zajmować
się Adien’em, odpuścił. Ostrożnie poluźniłem uścisk, jednak nie ufałem mu na
tyle, by całkowicie go puścić. Złapałem go za łokieć, by mieć pewność, że nie
pobiegnie do szatyna i nie będzie chciał skończyć tego co zaczął.
- Nie dotykaj mnie! – syknął i wyrwał mi się, po czym przyśpieszył kroku.
Gdy dotarłem do łazienki Zayn stał przed lustrem i wycierał powoli już
zasychającą krew z jego wargi. Musiało go to trochę boleć, bo krzywił się przy
tym.
- Daj pomogę ci. – zatrzymałem się obok niego. On jednak szybko spuścił rękę,
nie pozwalając mi nawet siebie dotknąć.
- Nie potrzebuję twojej pomocy! – warknął na mnie i obrócił się tak, bym nie
mógł podziwiać jego profilu. Chyba ponownie zaczął przemywać sobie wargi, bo
syknął lekko. – Ja pieprzę! To wszystko twoja wina! – warknął i rzucił do zlewu
zużytą chusteczkę. Obrócił się do mnie energicznie i złapał za ramiona, trzęsąc
mną. Przeraził mnie w tym momencie. Mimo, że w jego oczach nie było złości, a
jedynie bezsilność, bałem się go. – To
wszystko przez ciebie Horan! –krzyczał. Nie bardzo wiedziałem jak to rozumieć,
ale wolałem się nie odzywać, by przypadkiem jeszcze bardziej go nie
zdenerwować. – Odezwij się!
- Co mam powiedzieć? – chociaż Zayn mnie puścił, nadal stałem jak słup soli i
wpatrywałem się w niego, chcąc wyczytać z jego oczu czy mimiki twarzy, o co mu
chodzi.
- Że jestem idiotą, że zachowałem się dziecinnie. Cokolwiek! Jakoś nigdy nie
miałeś problemu ze zjechaniem mnie. – to prawda, odkąd nasza relacja weszła na
poziom przyjaźni, nie szczędziliśmy sobie docinek i innych nieprzyjemnych
stwierdzeń w swoim kierunku. Oczywiście wszystko było niby na żarty, jednak jak
to mówią w każdym żarcie jest odrobina prawdy.
- Jesteś idiotą i zachowałeś się dziecinnie. – swobodnie wypłynęły z moich ust
te słowa. W sumie dokładnie to chciałem powiedzieć. Idealnie to ujął. Jego
zachowanie było naprawdę idiotyczne, a do tego ta akcja. Co to miało być? Jak zawsze nie widział swojej winy, a tylko zrzucał ją na wszystkich dookoła. W
tym wypadku na mnie, co było totalnym absurdem.
Dokładnie go obserwowałem i widziałem, że on również bada każdy centymetr mojej twarzy.
Od zmarszczek na czole, gdy próbowałem go zrozumieć, przez oczy, nos, usta, do
brody.
Staliśmy tam w milczeniu, przyglądając się sobie nawzajem i oddychając głęboko.
Nie potrafiłem go rozgryźć i to mnie dobijało. Nigdy się tak nie zachowywał.
Jasne, że gdy był w podchmielonym stanie, tracił równowagę i wdawał się w
bójki. Ale to były zwyczajne mordobicia, po których wszystko wracało do normy,
a nie raz nawet obaj chłopcy potrafili się dalej razem bawić. Tym razem było
inaczej. Z furii przeszedł w stan bezsilności i załamania.
- Jest twoja cholerna przyjaciółka, twój cholerny kolega i twój cholerny sport.
– gadał trzy po trzy, nie patrząc na mnie tylko na coś ponad moją głową.
Kompletnie go nie rozumiałem.
- Hej. Zayn. – podszedłem do niego. Chcąc go uspokoić położyłem jedną dłoń na
jego ramieniu, a drugą złapałem za chusteczkę, którą trzymał w ręce. – Już jest
dobrze. – uśmiechnąłem się lekko do niego, spoglądając w brązowe tęczówki,
które teraz były przepełnione strachem. – Pomogę ci, ok.? – skinął głową, dając
mi wolną drogę. Posłałem mu kolejny uśmiech i namoczyłem chusteczkę i
przyłożyłem do jego uszkodzonej wargi. Chłopak automatycznie przekręcił głowę,
by tylko uniknąć nieprzyjemnego dotyku. Westchnąłem. Nie chciałem sprawiać mu
bólu, jednak sam się o to prosił. Nikt nie kazał mu się bić i to właściwie o
co? O to, że Adien kopnął w niego piłką? Najbardziej błahy powód jaki może być.
Jedną ręką przytrzymałem brodę chłopaka, a drugą przecierałem ostrożnie jego
ranę.
- Pocałuj mnie. – powiedział nagle Zayn, łapiąc mnie za dłoń tak, że
momentalnie zaprzestałem jakichkolwiek ruchów. Jego… jakby to ująć prośba,
rozkaz totalnie mnie zaskoczył. Nie byłem pewien czy nie przesłyszałem się, a może chłopak robi sobie ze mnie jaja, doskonale wiedząc jak na mnie
działa. W końcu przekonał się nie raz, że jego gesty nie są dla mnie obojętne.
- Co? – zapytałem. Chyba nie do końca udało mi się ukryć moje zaskoczenie, bo
chłopak tylko zaśmiał się cicho pod nosem.
- Wiem, że chcesz. – powiedział pewny siebie. – Więc na co czekasz, hmmm? -
uniósł do góry jedną brew, a wyraz jego twarzy przypominał rozbawienie. Nie
mogłem uwierzyć w to jak temu chłopakowi szybko zmieniał się nastrój. Był dla
mnie chodzącą, seksowną, tajemniczą i niesamowicie kusząca zagadką. Tylko jak
ją rozwiązać?
Złapał mnie za nadgarstki tak, że nawet gdybym chciał nie mógłbym się od niego
odsunąć. Jednak sęk w tym, że nie chciałem. Czekałem na kolejny ruch chłopaka,
ten jednak chyba nie zamierzał go wykonać. Najzwyczajniej w świecie taksował
moją twarz, która była tylko kilka centymetrów od jego. Gdy zatrzymał się na
ustach, przygryzł lekko wargę zapominając o niewielkiej ranie, jaka się tam
znajduje. Chyba chciał wyglądać seksownie i pewnie gdyby nie fakt, że skrzywił
się nieco, tak by było, a ja z chęcią pozbyłbym się koszulki, by tylko zmniejszyć
temperaturę mojego ciała.
Czekałem i czekałem, ale on nic. Najwyraźniej dobrze bawił się widząc jak
bardzo tego pragnąłem. Dupa, walić to. Może mnie uznać za słabego, ale tak
bardzo chcę poczuć znowu jego usta.
Naparłem na jego wargi ostrożnie, by tylko nie sprawić mu bólu, który z
pewnością mu się należał za to co mi robił, ale nie byłem takim dupkiem jak on.
Chłopak zadowolony, że to ja zrobiłem ten pierwszy krok, pogłębił pocałunek,
doprowadzając do tego, że nasze języki zatraciły się w tańcu.
W moim brzuch poderwało się stado motyli, które nagle zapragnęły wydostać się
ze mnie. Było to dziwne uczucie. Nie odczuwałem tego tak mocno za pierwszym
razem, ani podczas wspólnie spędzonej nocy w łóżku Lou. Dopiero teraz poczułem
na 100%, że to jest to. Że to właśnie chłopak jest dla mnie tym czym Lotta dla
Wertera*.
Zayn zapragnął dominacji i przekręcił mnie tak, że stałem oparty plecami o
umywalki, a jego noga znalazła miejsce między moimi, niebezpiecznie blisko
mojego krocza. Jedną dłonią złapałem go za kark, a drugą gładziłem po policzku,
w tym czasie chłopak nie przeszkadzając sobie niczym wsunął ręce pod moją
bluzkę. Jego chłodny dotyk sprawił, że po moim ciele przebiegł dreszcz.
Przeszedł pocałunkami na moją szyję, a ja chcąc więcej i więcej, odchyliłem
głowę do tyłu, wydając z siebie stłumione westchnienie.
- Chłopaki ja.. – weszła do łazienki Meg, jednak nie dokończyła zdania.
Otworzyła szerzej oczy i szeroko otworzoną buzią, przez moment się na nas
patrzyła. – O kurde. Sorry. – powiedziała tak cicho, że prawie jej nie
usłyszeliśmy.
Zayn w mgnieniu oka znalazł obok mnie, nie patrząc na Meg. Po prostu udawał,
że jego obrażenia na twarzy są na tyle poważne, że nadal musi się nimi zajmować.
Wiedziałem, że bał się tego co zaraz się stanie. Pewnie myślał, że jeżeli nie
spojrzy na Meg, będzie tak jakby ona się tu wcale nie pojawiła i nie przyłapała
nas na obściskiwaniu się. Jednak to tak nie działało. Ona tu była, stała przede
mną i wbijała we mnie ciekawskie spojrzenie. Ale nawet ja nie potrafiłem go
udźwignąć i tylko spuściłem wzrok, przyglądając się moim butom.
Doskonale wiem, że Meg znała mnie na wylot, wiedziała o mnie wszystko, łącznie
z tym, że jestem gejem. Łącznie z tym, że podoba mi się Zayn. Jednak czułem się
głupio z tym, że była świadkiem takiego czegoś. Chociaż s drugiej strony lepiej,
że to ona, a nie inny z chłopaków.
- Ja znaczy się… - mówiła zestresowana dziewczyna. – Pójdę… Chciałam tylko
powiedzieć, że idę odprowadzić Adien’a. – w końcu złożyła spójne zdanie.
Podniosłem głowę i tylko kiwnąłem nią, uśmiechając się lekko. A swoja drogę to
trochę zabawne, że Meg tak bardzo się tym przejmowała.
***
Normalnie nie mogłem. Nie mogłem patrzeć na tego chłopaka, jak bezczelnie
dotykał Niall’a. Jak uśmiechał się do niego, a blondyn to odwzajemniał. Dobra
wiem, że Horan nie jest na moją wyłączność. Co ja gadam w ogóle nie miałem do
niego prawa, ale… i to mnie denerwowało. Ten beztroski Irlandczyk wparował do
mojego świata z buciorami i najwidoczniej nie zamierza się z niego ruszać. Już
na stałe zagościł się w moim mózgu i nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Wszędzie
tylko Niall, Niall, Niall.
Miałem tego dosyć. Zaczynałem czuć coś co zdecydowanie mi się nie podobało. Coś
co było dla mnie nowością. Coś czego nie powinienem do niego czuć. I jeszcze to
wzrastające uczucie zazdrości. Jasne, ze nie pierwszy raz jestem o coś zazdrosny.
Kiedyś w dzieciństwie zazdrościłem Liam’owi tego, że dostał na komunię
wypasiony telefon, lub Harry’emu, że ma wujka w Hiszpanii. Ale nigdy nie
odczuwałem tego tak silnie i to w stosunku do jakiś osób.
Pierwszy raz było, gdy Niall na początku naszej znajomości zaczął się kumplować
z Liam’em. Myślałem, że chodzi mi o to, że boję się stracić przyjaciela, ale
chyba chodziło to, że nie mogłem ścierpieć faktu, że Niall wybrał go, a nie
mnie. W końcu to ja zaprosiłem go na piwo, a nie Liam do cholery. Drugi raz był
na meczu, gdy słuchałem jak Niall wychwala Adien’a i to jak gra. Ok. rozumiem
lubi piłkę nożną, ale żeby tak się nią ekscytować. Bolało mnie, że ja tak nie
potrafię i o mnie nigdy Niall nie powie, że jestem niesamowity czy nie popatrzy
na mnie z uznaniem jak to zrobił, gdy tylko tego kretyn przyszedł do niego
zaprosić go na tę imprezę. A ten co? Zgodził się. Po raz trzeci był dzisiaj.
Nie mogłem po prostu znieść widoku jak Adien i Niall, mimo, że byli w
przeciwnych drużynach tak dobrze się dogadywali. Tu jakiś uśmiech, tu klepnięcie
po plecach. Normalnie rozrywało mnie od środka.
Wiedziałem, że Horan podziwia chłopaka za jego talent, więc i ja chciałem być
dobry. Cóż nie wyszło tak jak miało, ale poczułem się lepiej, gdy chłopak leżał
na murawie zwijając się z bólu. Tylko ten zawiedziony wzrok Niall’a. Przecież
ja dla niego chciałem być dobry w tej pieprzonej piłce nożnej. Później moja zazdrość
tylko się potęgowała i wyszło jak wyszło.
Boję się tego uczucia, które we nie rośnie z dnia na dzień. Nie chcę się w nim
zakochać… Nie chcę by mnie zranił…
* Para z książki " Cierpienia Młodego Wertera"
_____________
Cześć. No i jest rozdział. Trochę później niż miał być, bo jeśli mam być szczera miałam go napisanego już kilka dni temu, ale jakoś zawsze coś mi w nim nie pasował i chciał to COŚ zmienić. Jednak tego nie zrobiłam, ale myślę, że nie będę was dłużej trzymać.
Rozdział jest jaki jest. Też średni mi się podoba...
No nie wiem.
Chociaż fragment z perspektywy Zayn'a mi przypadł do gustu.
No nic do następnego. :D
Jak Ty tak w ogóle możesz?! Dodajesz rozdział, który jest taki wspaniały i jest w nim Ziall i Zayn się przyznaje do tego, co czuje i wszystko jest takie piękne... No i go kończysz. Jak można kończyć taki piękny rozdział?
OdpowiedzUsuńOkej, to głupie, ale ja chcę daalsze rozdziały, naprawdę :C Jak tak dalej pójdzie to po raz kolejny przeczytam całe to opowiadanie. Co Ty ze mną robisz?
Okej, pamiętaj, że jesteś świetna i Cię uwielbiam, ale chcę dwunasty rozdział! x
CUDOWNY <3
OdpowiedzUsuńTY NAWET NIE WIESZ JAK JA SIĘ CHOLERNIE JARAM TWOIM OPOWIADANIEM!
OdpowiedzUsuńKOCHAM JE!
WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM, że tam ktoś im w tej łazience przeszkodzi, haha :D. Ale dobrze, że padło na Meg, a nie chłopaków, wtedy to byłby dym :O. Dobra, whatever.
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem typem dziewczyny, która nie lubi piłki nożnej, chociaż oglądać, czasami nawet mi się zdarzy z bratem i nawet z małą ochotą, no ale i tak w większości przypadkach mówię nie. No i nie ukrywam tutaj też tak było, ale jak mecz przerodził się w bójkę to było dla mnie coś! :D. Zazdrosny Malik - me gusta :3. I dobrze zrobił, że przywalił Adien'owi, nie przepadam za nim ahah, wiem chłopak miły i wgl, ale jakoś tak nie przypadł mi do gustu :D. Ah, no i stosunki Meg z chłopakami się niedawno poprawiły, a pewnie teraz znowu się zepsują, przez tą bójkę, jejku biedny Horan i Malik, nie będą się widywać :<. CHYBA, ŻE! Chyba, że po tej akcji, którą Meg widziała będzie tak dobrą przyjaciółką, że na luzie będzie chciała nawet spędzać czas z chłopakami, o tak! :D.
Czekam na kolejny :3.
Najlepszy odcinek! ♥ Jaram się nim niczym pochodnia! :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, czułam w kościach, że na tym meczu coś wydarzy. Zayn nie mógł tak po prostu przejść obojętnie obok gestów, jakich nie szczędzili sobie Niall i Adien. Jego zazdrość jest taka urocza. ;) Oczywiście, że Zayn postąpił niesłusznie i dziecinnie, ale... Ale to był jego sposób na walkę o Niallera! Fragment pisany z perspektywy Malika jest najlepszą częścią tego cudownego rozdziału. W końcu poznaliśmy, to co dzieje się w głowie chłopaka. I wcale się nie dziwię, że się boi. To dla niego całkowicie nie znane uczucie, coś kompletnie nowego.
Uwielbiam opis tego meczu! Jestem fanką piłki nożnej i fajnie było przeczytać tak dobry opis przebiegu spotkania. ;)
Meg - z tą dziewczyną mam problem. Na początku rozdziału strasznie mnie wkurzyła. Jak ona mogła cały czas mówić Niallerowi, że chłopcy są źli, skoro tylko raz ich miała okazję spotkać. To są jego przyjaciele, powinna choć w małym stopniu się zmusić, by spróbować ich poznać! Na szczęście to oni wyszli z inicjatywą przeprosin, co szczerze mówiąc troszkę mnie zdziwiło. Ale chwała im za to! Mam nadzieję, że bójka na boisku i to, co zobaczyła w łazience na nowo nie zepsuje jej opinii na temat chłopaków.
Scena łazienkowa - oby więcej takich! ♥
Ten 11 odcinek tak mi się podoba, że jak wrócę od lekarza to chyba jeszcze raz go przeczytam, a co! :D I już nie mogę się doczekać 12! :D
Pozdrawiam i miłego dnia życzę! ;)
pookolorowana
PS. W wolnej chwili zapraszam na http://walk-on-with-hope-in-your-heart.blogspot.com/ One Direction, Olivia Smith oraz liga angielska z tle z dużym naciskiem na Liverpool. ;)
Jak może Ci się on nie podobać? :o przecież jest jednym z najlepszych! No pomijając TĄ ich wspólną noc xd Zayn jest taki słodki i uroczy, okazując tą swoją zazdrość. A ta scena gdy kazał siebie pocałować... *O* aww myślałam, że rzygnę tęczą! *-* :o Hhahahaha tak czy owak, rozdział wspaniały, tylko nie trawie tej całej Meg xc nie podoba mi się ona i nie lubię jej po prostu :c Ale to nic, bo opowiadanie jest wspaniałe! <3 a i u mnie nowy rozdział. [possess-my-heart]
OdpowiedzUsuńJakie CUDO :O
OdpowiedzUsuńCzekam na nn .POzdrowienia xx
Przyznaję się bez bólu, wszystko prócz części Zayna przeczytałam wczoraj i już wtedy jarałam się tym, że Mulat to w końcu z siebie wydusił i no jakby nie patrzeć, kazał mu siebie pocałować. Nie mogłam skończyć, ponieważ zostało mi 10 minut, a musiałam zrobić jeszcze lekcje.
OdpowiedzUsuńPrzemyślenia Zayna spodobały mi się. Pokazałaś, że on chce tego, ale również się boi, ponieważ zawsze było mu wpajane, że to złe.
Rozdział w podsumowaniu bardzo mi się podobał, jak każdy zresztą.
Pozdrawiam! :D
Super!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <333
no nie.! po co oni się lizali.! nie nie nie.! Nialll powinien być z Adienem czy jak on tak bo on jest dla niego dobry a Zayn to skurwiel i tyle. I on się boi że zostanie zraniony hahahaha to chyba on zrani Niall'a. Ale zajebisty rodział, po za tym jak zawsze ;d czekam na następny.
OdpowiedzUsuńKocham to Zayn i Niall czemu ona musiała tam wejść :)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział ?
Hej! Bardzo lubię tego bloga i on mnie zainspirował do napisania swojego, jest na razie tylko prolog, ale zapraszam wszystkich do komentowania i czytania ;d - http://one-direction-ziall.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjezu, chce juz następny <3 poszukiwałam tego. zaspokoiłaś mnie dziewczyno. jesteś cudowna. dodawaj szybko i nie kończ tego bo cie znajde i zabije <3
OdpowiedzUsuńświetny<3
OdpowiedzUsuń