poniedziałek, 16 grudnia 2013

Prompt: Larry

Anonim: Ok więc proponuję taki prompt z Larrym: poranek u Harrego i Lou, Harry musi iść do szkoły/pracy i szykuje się do wyjścia, Lou nie jest z tego zadowolony i chce zatrzymać Hazzę w łóżku, namawia go na różne sposoby, kusi w coraz odważniejszy sposób, Harry mu w końcu ulega i następuje … If you know what I mean ^^ hah taki tam zboczony pomysł ;) może ci się spodoba :)

Od Autorki: No i jasne, że wiedziałam. Wybacz, że jest takiej długość jakiej jest, ale po prostu nie potrafię pisać krócej. Mam nadzieję, że nie jest taki zły jak mi się wydaje i że chociaż po części cię się spodoba, bo jest to mój pierwszy prompt. :)
Ok. Mam nadzieję, że to chociaż w jakimś stopniu zrekompensuje brak dodawania czegoś innego. :)


Nie było jeszcze nawet godziny siódmej rano, a Harry już wiercił się w łóżku, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji w której kontynuowałby sen. Na boku krew nie docierała do ręki na której leżał, na plecach nie wiedział co zrobić z rękami, a drugi bok nawet nie wchodził w grę. Dlatego też zatrzymał się na tym, że leżał na brzuchu, z rękoma ułożonymi koło głowy. Louis również odczuwał ciągłe zmiany pozycji Harry’ego, bo nie mógł się do niego przytulić. Odetchnął więc z ulgą, gdy młodszy z chłopców w końcu przestał się wiercić. Położył rękę na jego plecach, zadowolony z tego, że ponownie może czuć ciepło swojego chłopaka. Dla Louisa bowiem nie było ważne czy jest do niego przytulony całym ciałem - jasne, że to lubił - czy dotyka go tylko palcem. Po prostu musiał czuć jego obecność inaczej nie mógł spać.
'Zły sen' Harry'ego nie był jednak spowodowany żadnymi koszmarami, ani bólami. Szatyn był po prostu wyspany. I sam nawet nie wiedział kiedy rozbudził się na tyle, że samo leżenie z zamkniętymi oczami, zaczynało go nudzić.
Ciekawy ile mu zostało jeszcze czasu do budzika, wsunął rękę pod poduszkę i wyciągnął z pod niej telefon. Jednym ruchem palca odblokował komórkę, a jego oczom ukazała się godzina 7:59 - okrągła minuta do budzika. Chłopak szybko wszedł w ustawienia zegarka, by wyłączyć budzik, tym samym oszczędzić Louisowi, wstawania.
Delikatnie by nie obudzić szatyna obrócił się na bok i zabrał jego rękę ze swojego ciała, odkładając ją ostrożnie na miękki materac. Następnie wysunął się spod kołdry i wstał z łóżka, by wciągnąć na tyłek bokserki, których pozbawił go wczoraj Louis. Usiadł na skraju łóżka, sięgając do szuflady po skarpetki i… to był błąd.
- Hej. - wychrypiał Louis sennym głosem.
- Hej Lou. - obrócił się w jego stronę Harry, posyłając mu czuły uśmiech. Ale jak tu się nie uśmiechać, kiedy twój chłopak wygląda tak uroczo z potarganymi włosami i zaspanymi oczami.
- Zastaniesz ze mną w łóżku jeszcze trochę, prawda? - zapytał, przecierając piąstkami oczy.
- Wybacz kochanie, ale muszę się szykować do szkoły. - powiedział miękko i nachylił się, by złożyć na jego ustach szybki pocałunek.
- Więc znowu chciałeś wyjść bez pożegnania. - odezwał się Louis, a jego głos nadal nie wrócił do normy.
- Oczywiście, że nie. - szybko zaprzeczył Harry. I nie było to wcale kłamstwem. Planował po wyszykowaniu się do końca, wrócić do sypialni i ucałować śpiącego chłopaka, ale śpiącego… właśnie. Harry doskonale wiedział, że pożegnania z w pełni obudzonym chłopakiem nie są krótkie i zazwyczaj właśnie przez nie się spóźniał. I nie to, że tego nie lubił, bo uwielbiał. Po prostu opuścił wystarczającą ilość tych wykładów i powoli zaczynał wątpić w to, że je zaliczy, by móc pozwolić sobie na jeszcze jedne.
- Niech będzie, że ci wierzę. - przewrócił oczami i podciągnął się na materacu nieco bliżej Harry’ego. - W takim razie - niebieskooki, wyciągnął rękę i przejechał palcami po plecach chłopaka, który siedział do niego bokiem. Harry’ego na ten delikatny dotyk przeszedł przyjemny dreszcz, co tylko wzmogło spojrzenie jaki posłał mu Louis. Jakim sposobem tak szybko z uroczego mógł się przemienić w tak seksowną bestię? - pomyślał chłopak, obserwując palce Louisa, póki te nie zniknęły pod materiałem jego bokserek.
- Louis. - jęknął Harry. Naprawdę jeżeli chciał zdążyć na wykłady powinien już jeść śniadanie.
- Co? - mniejszy chłopak szybko zabrał dłoń, doskonale wiedząc, że wykonała ona już swoje zadanie i zrobił wielkie oczy, udając niewinnego.
- Ty dobrze wiesz co. - pokręcił głową, rozbawiony, próbami Tomlinsona.
- Obawiam się, że nie. - wydął wargi i grając głupiego podniósł się z pozycji półleżącej do siadu. Ciężar całego ciała oparł na jednej ręce, a drugą złapał Harry’ego za kark. - Czy to źle, że chcę należycie się pożegnać z chłopakiem, którego nie będę widział cały dzień i noc? - zrobił smutne oczka, mimo to Harry i tak wiedział, że to tylko gra aktorska. Podstępna żmija.
Ale faktycznie, co druga środa dla chłopców była koszmarna. Harry zaczynał zajęcia o 9 i ciągnęły się one aż do 17, gdzie Louis o tej godzinie zaczynał się szykować na swoją nocną zmianę na stacji paliw, gdzie pracował po ukończeniu studiów. Miała być to tylko chwilowa praca, ciągnęła się ona jednak już od pół roku i nie zapowiadało się, że ulegnie to zmianie.
- No właśnie. - powiedział Louis, biorąc milczenie Harry’ego jako zgodę i przycisnął swoje wargi do tych należących do zielonookiego.
Pocałunek należał raczej delikatnych i zmysłowych, może nieco leniwych. Język Louisa masował podniebienie Harry’ego, a chłopak stopniowo ciągnął go na siebie. W efekcie obaj ponownie leżeli na łóżku, oddając się pieszczotą.
- Wiesz, że muszę zaraz iść. - powiedział Harry, w usta starszego chłopaka, gdy oderwali się od siebie na moment by zaczerpnąć powietrza.
- I co z tego. - Louis wzruszył ramionami na tyle na ile pozwalała mu pozycja w której się znajdowali, czyli ciało Stylesa, które go przygniatało i jego ręce bawiące się jego włosami. Louis choć rozumiał jak ważne jest wykształcenie, w tym momencie chciał zachować się trochę egoistycznie i nie zamierzał, wypuścić go z łóżka póki odpowiednio się nim nie zajmie.
Harry jednak zignorował jawne sygnały Louisa mówiące, że nie dzisiaj nie przejmuje się jego wykształceniem i ponownie złączył ich usta. Nie jego wina, że usta Louisa, były takie uzależniające. Dopiero, gdy poczuł dłoń szatyna, która przestała ugniatać jak to dotychczas robiła jego pośladki, a zaczęła przesuwać się na przód, bardzo blisko strategicznego miejsca Harry’ego, chłopakowi zapaliła się czerwona lampka. Nie zamierzał uprawiać z Louisem seksu, kiedy za niecałe 30 minut odjeżdżał mu autobus.
- Louis! - krzyknął Harry, odrywając się od niego jak oparzony i szybko złapał za jego nadgarstek. Delikatnym szarpnięciem, wyciągnął jego rękę ze swoich majtek, której palce już powoli oplatały jego penisa.
- No co? - zapytał z wyrzutem Louis. Już nawet nie chodziło o to, że go w tym momencie chciał, on go potrzebował. Harry nie był tu jedynym zdrowym mężczyzną, tak?
- Muszę iść do szkoły i nie zamierzam uprawiać szybkiego numerku z moim chłopakiem. - powiedział nieco zdenerwowany, podejściem Louisa. Dla Harry’ego seks to było coś więcej niż zaspokojenie potrzeb. Było to uniesienie które łączyło się z miłością, zaufaniem i oddaniem pod każdym względem. A żeby to wszystko odczuć, Harryemu nie wystarczy pięć minut. On za każdym razem chciał się kochać z Louisem, a nie jak to jego rówieśnicy lubią mówić: pieprzyć.
- A kto powiedział, że musi być szybki? - zapytał Lou, niechętnie puszczając Harry’ego, który zaczął z niego wstawać. Ten jednak posłał mu mordercze spojrzenie, na co Louis natychmiastowo zamilknął. Wiedział, że źle do tego podszedł. Nie zamierzał jednak odpuszczać.
-Więc czemu dzisiaj nie zostaniesz ze mną? - zapytał Louis marudnym głosem, obserwując jak Harry wybiera ubrania.
- Odpowiedź jest prosta. Muszę się uczyć Lou. - odpowiedział, obracając się przez
prawe ramię, by na niego spojrzeć. Szatyn leżał wyciągnięty na łóżku. Kołdra do połowy okrywała jego ciało.
- Też chodziłem na studia i wiem, że jedna nieobecność nie sprawi, że cię wyrzucą. - prychnął. - Po prostu mnie nie kochasz. - powiedział z udawanym wyrzutem. Oboje wiedzieli, że Louis tak nie myśli i tylko jest to próba nabijania się z jednej ich znajomej, która takim czymś wymusza różne rzeczy na swoim chłopaku.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś. - zaśmiał się Harry, grzebiąc w szafie.
- No wiesz. Na Davida działa, trzeba było spróbować. - uśmiechnął się wzruszając ramionami.
- Jesteśmy za sobą już od trzech lat, a ty nadal nie pamiętasz, że nazywam się Harry? - zapytał, wciskając się w ciasne spodnie, nadal stojąc tyłem do Louisa.
- Wiem. - odpowiedział pewnie chłopak. - Dlatego spróbuję czegoś innego. - powiedział. Uważnie obserwując plecy swojego ukochanego, wsadził ręce pod kołdrę i próbując być jak najciszej, ściągnął bokserki. A chwilę później znalazły one swoje miejsce na głowie zaskoczonego Harry’ego.
- Nie zrobiłeś tego Lou. - powiedział chłopak, obracając się do niego.
- Jesteśmy już ze sobą od trzech lat, a ty nie wiesz, że byłbym do tego zdolny? - odciął się Louis z łobuzerskim uśmiechem. Szatyn pokręcił rozbawiony głową i dwoma palcami, jakby majtki Tomlinsona strasznie go brzydziły, ściągnął je z włosów. - Jesteś okropny.
- Za to mnie kochasz, co? - uśmiechnął się do niego.
- Za to cię kocham. - przyznał Harry, odrzucając bokserki w jego stronę. - Ale nieważne jak mocno, to i tak muszę iść do szkoły. - powiedział, zasmucony tym faktem. Jasne, że wolał spędzić czas w towarzystwie swojego chłopaka niż nudnych profesorów. - A ty jesteś dupkiem, kusząc mnie w ten sposób. - rzucił w jego stronę, zakładając ręce na piersi.
- Wypraszam to sobie. - roześmiał się. - To ty jesteś dupkiem, zostawiając mnie tu samego, gdy cię potrzebuję. - spojrzał wymownie na swoje krocze. - Więc sam muszę się tym jako zająć, nie uważasz? - zapytał patrząc na niego, po czym wulgarnie oblizał palce. - A ty kochanie idź zdobywać wiedzę. - wysłał mu buziaka w powietrzu i schował rękę pod kołdrą. Nie przestając obserwować chłopaka, podkulił jedną nogę i lubieżnie przygryzają wargę, wsunął w siebie jeden palce, wzdychając cicho. Harry uważnie przyglądał się poczynaniom swojego chłopaka i powoli zaczynało mu zasychać w ustach, a jego serce zaczynało szybciej bić, pobudzane podnieceniem. Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. 8:55. Jeżeli teraz by wybiegł z domu i całą drogę by biegł, zdążyłby. Przeniósł wzrok na Louisa, który z jedną ugiętą nogą rozciągał swoje wnętrze, cicho sapał.
- Pieprzyć to. - powiedział do siebie, rzucając na ziemię, koszulkę którą miał w ręce. - Skończę przez ciebie na zmywaku Tomlinson. - syknął w stronę szatyna, który wbił w niego zamglone spojrzenie. Po drodze szybko pozbył się spodni, przeklinając w duchu swój styl, po czym wdrapał się na łóżko, odrzucając pościel na bok.
- Uuu… Perwersyjnie. - zaśmiał się Louis, przyciągając do siebie chłopka i zderzając ich usta w mocnym pocałunku. Tym razem, żaden z nich nie był delikatny. Harry zły za to, że znowu mu uległ, a Louis tak po prostu. Ich zęby nieraz się o siebie zderzały, a wargi były przygryzane przez drugiego, ale żadnemu wydawało się to nie przeszkadzać, bo za bardzo byli zajęci ponownym poznawaniem swoich ciał - jakby nie znali ich na pamięć. Kiedy pod kilku minutach wzajemnych pieszczot Louis zaczął ściągać bokserki z Harry’ego pośladków, ten nie miał nic przeciwko temu. Gdy tylko ręce Louisa stały się za krótkie, by do końca rozebrać Harry’ego, ten sam się tym zajął, a Louis w tym momencie obrócił się na bok. Harry doskonale zrozumiał jaką pozycję dzisiaj preferuje Lou i zupełnie się z nim zgadzał. Dlatego szybko położył się za nim, obracając się do niego bokiem i przylgnął go jego pleców, całując go po karku. Starszy chłopak podkurczył jedną nogę, dając lepszy dostęp zielonookiemu do swojego odbytu, a gdy ten wsadził w niego pierwszy palec, sapnął z przyjemności. Odchylił głowę do tyłu, próbując przyzwyczaić się uczucia wypełnienia.
- Hazzz… - westchnął, wyginając rękę, by móc wplątać ją we włosy swojego chłopaka. - Chcę.. - Harry nie potrzebował więcej. Wyciągnął palce z chłopaka i za bardzo podniecony, by zmieniać jakkolwiek pozycję, napluł na swoją dłoń, by później rozprowadzić ślinę po swoim członku. Ustawił penisa na wprost wejścia Louisa i pchnął delikatnie, zanurzając się w nim.
- Och..- sapnął Louis, wzmacniając uściska na włosach Harry’ego, co chłopaka tylko jeszcze bardziej nakręcało. Wykonał powolne pchnięcie, następne i kolejne. Starszy za każdym razem cichutko sapał, dostosowując swoje ciało do ruchów Stylesa, które za sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej mocne i pewne. Po kilku minutach, gdy loczek, był blisko spełnienia, chwycił w dłoń penisa swojego wybranka i zaczął nim energicznie poruszać. Louis nie potrzebował długo, bo już po kilku chwilach doszedł, zagryzając wargi, a zaraz za nim Harry, krzycząc jego imię.
Harry ledwo opadł na plecy, a już poczuł na swojej klatce piersiowej ciężar Louisa. Oboje oddychali ciężko, próbując wrócić do normalności.
- Uwielbiam takie poranki. - powiedział szatyn, uśmiechając się delikatnie, zadowolony z tego, że osiągnął swój cel. Zatrzymał przy sobie swojego mężczyznę. - Tak. Jak też. - powiedział przegrany Harry, składając na spoconych włosach niebieskookiego pocałunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz