wtorek, 9 lipca 2013

11.

Hey. Hi. Hello!
Przed wami kolejny rozdział. Nie będę się długo rozpisywać.
Chcę was tylko przeprosić za ewentualne błędy, bo jestem padnięta i nawet sprawdzając mogłam coś przeoczyć i podziękować za komentarze. Cieszę się, że podoba wam się to opowiadanie. :)



Leżałem na kanapie i od godziny słuchałem głosu Harry'ego, który denerwował mnie dzisiaj jak nigdy wcześniej. Nie wiem czy miało to związek ze słowami, które wypowiadał, czy po prostu jego wrodzona chrypka stała się dla mnie przereklamowana, ale fakt faktem, nie mogłem go już słuchać. Brzmiał ja stara, zacięta płyta, powtarzając w kółko słowa, które miały mnie namówić do zmiany zdania i pojawienie się na imprezie Horana.
Chłopak był bardzo pewny siebie, myśląc że szybko mu ulegnę. Nie pokusił się nawet o ściągnięcie butów, przez co teraz siedział na krześle barowym przy blacie kuchennym od strony salonu i marudził mi, że jeżeli zaraz nie wstanę, żeby się wyszykować to się spóźnimy, a tego bardzo nie chce. Mówił też, że po drodze musimy wstąpić do jakiegoś sklepu po wino czy cokolwiek, bo z pustymi rękami nie wypada przychodzić w gości. Nie bardzo rozumiałem po co mi to wszystko mówi, skoro już jakiś czas temu powiedziałem, że nigdzie się nie wybieram, a jak mu tak bardzo się śpieszy to może już iść. Naprawdę nie potrzebowałem towarzystwa marudzącego gorzej niż baba w ciąży przyjaciela. Już przyjemniej spędziłbym czas leżąc samotnie na kanapie z butelką piwa w ręce, oglądając powtórki beznadziejnych programów na którymś z 'kanałów muzycznych'.
Szatyn jednak nie wziął moich słów poważnie i od bitej godziny - z przerwami na napicie się - bez przerwy gadał, jakby to coś miało zmienić.
- Ale ja nadal nie rozumiem dlaczego nie chcesz iść. Przecież nikt cię tam nie zje. - burknął w moją stronę. Jego mina pewnie przypominała tę dzieciaka w wieku przedszkolnym, któremu rodzice nie chcą kupić gumy. Nie bardzo się tym jednak przejmowałem za bardzo zajęty, przełączaniem programów w telewizji.
- Bo nie. - rzuciłem w przestrzeń, nawet na niego nie patrząc.
- Bo nie to nie jest argument. - odpowiedział szybko, jakby był przygotowany na taką odpowiedź z mojej strony.
- Nie myślałeś czasem o założeniu rodziny, bo zrzędzisz jak matka. - podniosłem się na łokciu i jak najbardziej prężąc szyję, śmiejąc się pod nosem, spojrzałem na Styles'a zza oparcia kanapy.
- Bardzo śmieszne Malik. Ha ha ha. Boki zrywać. - zawołał sarkastycznie. Złapał się za brzuch i pochylił do przodu, jakby na prawdę pokładał się ze śmiechu. - Już skończyłeś, tak? - wyprostował się, a jego mina momentalnie zrobiła się poważna. - Więc dlaczego nie chcesz iść? - nie dawał za wygraną.
- Boże. - przewróciłem młynka oczami i z głośnym, nieco za bardzo przesadzonym jękiem opadłem z powrotem na kanapę. Harry jednak wziął to błędnie za znak, że zaczynam mu ulegać, gdzie w rzeczywistości, chodziło mi o to, że zaczyna brakować mi cierpliwości. - Po prostu NIE. CHCE. MI. SIĘ. TAM. IŚĆ. - powiedziałem głośno, dokładnie akcentując każde słowo -  Czy to tak trudno zrozumieć? - dodałem już nieco łagodniej, ale nadal w moim głosie było słychać zdenerwowanie.
- Biorąc pod uwagę to, że jeszcze rano zanim ci przypomniałem, że jest dzisiaj impreza u Nialla, chciałeś wyskoczyć gdzieś na piwo, to tak. - nie mogłem zrozumieć dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, żeby poszedł tam razem z nim. Przecież mógł bawić się dobrze beze mnie i jeszcze kilka tygodni temu nie przeszkadzało mu to, że nie wychodziłem z nim tak często jak wcześniej. - Nie chcę żebyś siedział sam w domu, kiedy my będziemy się bawić. - westchnął.
- Ale ja może chce siedzieć sam. Może mam was już dosyć i potrzebuję chociaż dnia bez waszego głupiego śmiechu, hmm? - energicznie podniosłem się z kanapy, by móc na niego spojrzeć, bo rozmowa w której nie widziałem jego wyrazy twarzy, była bardziej do dupy niż sądziłem.
- Nie, nie masz. - powiedział pewnie, uśmiechając się lekko.
- Tak, mam. - stałem przy swoim, mimo że było to kolejne kłamstwo.
- Gdybyś miał nie zapraszałbyś mnie na piwo. - zaśmiał się, a pierwszą myślą, która nawiedziła moje myśli było: kurwa. Nie do końca przemyślałem ten sposób odparcia ataku z jego strony. - Dlatego jeżeli nie podasz chociaż jednego dobrego argumentu dlaczego nie chcesz iść na tę imprezę to będę ci truł dupę tak długo jak będzie trzeba, aż w końcu się złamiesz. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Byłem pewien, że chłopak nie żartował. Po jego minie widziałem, że chociaż sam miałby stracić przyjemność spędzenie z chłopakami i rodziną Nialla wieczoru i tak będzie przy mnie siedział. Z jednej strony było to zachowanie niezwykle głupie i irytujące, a z drugiej, gdy chłopak zapewnił, że nie zamierza mnie zostawić tutaj samego, mimo tego, że tylko i wyłącznie z mojej winy miałbym spędzić ten wieczór samotnie, po moim sercu rozlewało się dziwne ciepło. Harry zdecydowanie był dobrym przyjacielem, czego niestety nie mogłem do końca powiedzieć o sobie. Zależało mi na Stylesie i troszczyłem się o niego. Często w młodszych latach - póki Harry nie zaznaczył, że chce, żebym był jego przyjacielem, a nie ojcem i doszedłem do wniosku, że chłopak ma rację, więc pozwoliłem mu uczyć się na własnych błędach - broniłem go i starałem się wyciągać go z kłopotów, w które nagminnie wpadał. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, a moje mieszkanie było jego mieszkaniem. Ufałem mu, a on mógł ufać mi, mimo to jednak czułem, że Loczek nie ma we mnie takiego oparcia jakie ja mógłbym dostać od niego. A wszystko to przez moją naturę, która nie do końca pozwala mi na okazywanie prawdziwych uczuć, czy podchodzenie do spraw poważnych tak jak podejść do tego powinienem. Dlatego często, gdy Harry przychodził do mnie z jakimś problemem po prostu starałem się to obrócić w żart lub też szukać śmiesznych pozytywów tej sytuacji - co niektórzy mylili z optymistycznym podejściem do życia - na koniec mówiąc jedno zdanie w poważnym tonie, które można było wziąć za radę. Można więc powiedzieć, że byłem tylko marną namiastką przyjaciela na jakiego zasługiwał Harry.
- Źle się czuję. - palnąłem pierwsze co przyszło mi do głowy.
- Aha. Zapomniałem dodać, że prawdziwy. - spojrzał na mnie wszystkowiedzącym wzrokiem, a już wiedziałem, że i tak z nim nie wygram. Harry za dobrze mnie znał, co w tej sytuacji nie było czymś pożądanym.
 - Ok. Dobra. Masz mnie. - powiedziałem przekręcając się na kanapie w ten sposób, że siedziałem z nim teraz twarzą w twarz, z brodą opartą o oparcie. - Nie będę się czuł dobrze w tej szczęśliwej rodzince. - powiedziałem z ponurą miną. To był tylko jeden z powodów dla których zamierzałem opuścić przyjęcie Nialla, ale miałem nadzieję, że Harry zrozumie o co mi chodzi i odpuści.
- Hmm... Ok. Rozumiem. - powiedział, po czym zamilkł na moment nad czymś się zastanawiając. - Ale przecież my nawet nie będziemy siedzieć z tą całą rodziną Nialla i znajomymi jego rodziców. Będziemy na górze w jego pokoju. I mogę cię zapewnić, że pewnie nawet nikt nie zauważy, że jesteś, więc nie będziesz musiał o sobie opowiadać. - dodał entuzjastycznie, myśląc że to mnie przekona.
- Czy ty rozmawiałeś kiedykolwiek z mamą Nialla? - zapytałem. - Więc naprawdę dziwię się, że wypowiedziałeś te słowa. - kobieta była miła, zabawna, ale była tak bardzo matyczyna, że aż mnie mdliło od tej miłości, która się z niej ulatniała, gdy rozmawiała z Niallem lub którymś z jego znajomych. Gdy pierwszy raz przyszedłem do jego domu, jako dobra gospodyni zaprosiła mnie na kolację, a ja kierując się chęcią zbliżenia do Nialla - by wygrać zakład -  i resztkami kultury zgodziłem się. I był to jeden z większych błędów jakie popełniłem. Kobieta od razu chciała mnie poznać, czego mogłem się spodziewać, bo byłem nowym przyjacielem jej syna. Zagadywała, zadawała pytanie z naturalną ciekawością od niej bijącą. Oczywistym było, że odpowiedź tak lub nie, nie była dla niej satysfakcjonująca, więc dopytywała się i wierciła mi dziurę w brzuchu, póki nie dowiedziała się tego czego chciała. Przeżyłbym to, gdyby trzymała się faktów, ale kobieta bardzo, ale to bardzo chciała poznać nie tylko moją historię, ale też uczucia i poglądy na dany temat. Więc co chwilę wplatała beznadziejne pytania: "Jak się z tym czułeś?", "Co o tym myślisz?". Nie było by to takie złe - bo należę do osób dosyć otwartych i pewnych siebie, więc odpowiedzi na takie pytanie nie byłby dla mnie problemem - gdy był to ktoś w moim wieku. Ktoś kto miałby takie same lub podobne problemy do mnie, a nie matka przyjaciela, która nie powinna się tym interesować. Nie do końca mogłem zrozumieć i zaakceptować to, że ktoś starszy, ktoś kto nie patrzy na mnie jak na  potencjalnego partnera - co w tym przypadku byłoby dosyć ohydne -  i rozmową ze mną chciałby mnie poderwać czy coś w tym stylu, ma się interesować tym co mam do powiedzenia tylko i wyłącznie z pobudek czysto przyjacielskich. Dlatego zazwyczaj unikałem dłuższych rozmów ze starszymi ludźmi - wyjątkiem jest chyba tylko babcia Harry'ego - lub prowadziłem je stwierdzając po prostu fakty bez wprowadzania żadnych uczuć. Aż tu nagle pojawia się Maura Horan, która pragnie poznać moje wnętrze i zachowuje się jak moja matka. To nie do końca mi  odpowiadało. Bo jakim prawem dla obcej dla mnie kobiety moje uczucia mają być ważniejsze niż dla własnej matki?
Dlatego też nie bardzo lubiłem przychodzić do Nialla, gdy wiedziałem, że pani Maura jest w domu, bo to znaczyłoby tylko kolejne godziny męczarni, próbując ukrywać siebie. Więc jeżeli ona była taka, mogłem się tylko domyślać, że inni członkowi ich rodziny są podobni. Ciekawscy, mili, kochani... Idealna rodzinka. A tego zdecydowanie mógłby nie przetrwać.
 - Zayn nie że chcę pozbawić cię tej całej twojej zajebistości czy coś, ale wydaje mi się, że będzie ona wystarczająco zajęta, by dać ci spokój. - zaśmiał się.
- Jeżeli obrażając mnie myślisz, że ci ulegnę to się mylisz stary. - skrzywiłem się nieznacznie.
- Nie, po prostu chcę ci uświadomić, że nie tylko dla ciebie pani Maura próbuję być drugą matką. Będzie tam Liam, którego zna o wiele dłużej niż ciebie. Będzie tam jeszcze sporo innych ludzi, więc wierzę w to, że dasz radę jej uciec. - powiedział. - A teraz chodź. - wstał z krzesła i zabierając z blatu kurtkę.
- Nie zamierzam też słuchać jak rodzina Niall snuje domysły kiedy to szanowny pan Niall znajdzie sobie dziewczynę i założy rodzinę. - powiedziałem nie ruszając się z miejsca.
- Słucham? - Harry odwrócił się do mnie w pół kroku z zmarszczonymi brwiami jakby nie do końca rozumiejąc o co mi chodzi.
- Och daj spokój. - zaśmiałem się. - Nie mów, że nie wiedziałeś, że Niall nie powiedział swoim rodzicom o tym że lubi ptaszki. - zaśmiałem się. Śmiech ten jednak nie miał wiele z radości, raczej przygnębienie czy złośliwość.
- Wiedziałem, ale nie wiedziałem, że jest to dla ciebie problem. - powiedział, wzruszając ramionami. - Dla mnie nie jest. A ty zachowujesz się jakbyś był o to zazdrosny i bolał cię fakt, że Niall się nie przyznał do bycia bi. - stwierdził, patrząc na mnie uważnie. - Matko! - wykrzyknął, a ja natychmiastowo podniosłem na niego wzrok, który wcześniej nieświadomi spuściłem. - Ty jesteś o to zazdrosny! Jesteś zły na Nialla, że nie przyznał się do bycia bi i dlatego nie chcesz iść na jego przyjęcie! - mówił głośno podekscytowany.
-Odbiło ci. - warknąłem w jego stronę, uderzając się dłonią po czole. Nie byłem zazdrosny,  a to że Niall okłamywał rodziców mnie nie obchodziło. Nie chciałem tego słuchać tak po prostu. -
- Jesteś zazdrosny i zły, bo go lubisz, a on wstydzi się bycia gejem. - ciągnął Harry z szerokim uśmiechem, który nie zwiastował nic dobrego.
- Nie lubię go. - powiedziałem szybko, zdenerwowany oskarżeniami jakie posyłał w moją stronę. - Na pewno nie tak jak ty to sobie wyobrażasz. - prychnąłem. - Więc przestań wymyślać jakieś bzdury i lepiej już idź, bo powinieneś być tam już pięć minut temu. - rzuciłem w jego stronę, ponownie kładąc się na kanapie. Też sobie wymyślił. Lubiłem Niall jak przyjaciela, tak samo lubiłem Harry'ego, a już na pewno nie byłem zazdrosny o to, że wszyscy pewnie będą szukać Niallowi dziewczyny, jak to bywa na zebraniach rodzinnych. Co prawda miałem trochę żalu do Horana o to, że ukrywa swoją orientację, ale tylko i wyłącznie z powodu tego, że tym samym pokazywał jakim jest tchórzem i kłamcą.
- To udowodnij. - podszedł do kanapy i nachylił się nade mną z szerokim uśmiechem.
- Nie weźmiesz mnie na to Styles. - prychnąłem.

Zatrzymałem się przed drzwiami mieszkania państwa Horan i nie mogłem uwierzyć, że naprawdę na to poszedłem. Teraz jednak było już za późno na wycofanie się, więc postanowiłem posiedzieć z gronie znajomych i nie tylko, przez kilkanaście minut, a później pod byle jakim pretekstem wyjdę i wrócę do siebie, by w spokoju móc się obijać na kanapie.
Drewniane drzwi się otworzyły i przywitała nas uśmiechnięta twarz mamy Nialla, która trzymała w rękach półmisek z sałatką.
- O chłopcy już jesteście. - zaszczebiotała wesoło i zrobiła krok w tył, wpuszczając nas do środka.
- Tak. - skinął głową przyjaciel. - Proszę wybaczyć za spóźnienie, ale wystąpiły małe problemy. - uśmiechnął się delikatnie, co kobieta skomentował cichym śmiechem o nic więcej nie pytając.
- W takim razie, rozbierajcie się i zapraszamy do stołu. -powiedziała, spoglądając to na mnie to na Harry'ego. - Wszyscy już są. - dodała idąc w stronę salonu.
Jeżeli to było przyjęcie przed świąteczne to nie chciałem wiedzieć jak wyglądają święta w rodzinie Horanów. Na środku salonu stał duży stół, po brzegi wypchany różnymi przysznościami. Frytki, smażone ziemniaczki, normalne ziemniaki, róże rodzaje sałatek, kotlety, ryby i inne przekąski, które widziałem pierwszy raz w życiu. Ludzi również było nie mało. Państwo Horan siedzieli na czołowych miejscach stołu. Obok ojca po prawej stronie siedział Niall koło którego swoje miejsce miał Liam z chłopakiem. A następnie rodzice Liama i jakaś starsza kobieta której kompletnie nie kojarzyłem. Z drugiej strony swoje miejsce na przeciwko Nialla i chłopaków miałem ja i Harry, koło którego siedziało jeszcze jedno małżeństwo, a następnie młoda dziewczyna, która miała koło siebie kilkuletniego chłopca. Więc śmiało mogłem powiedzieć, że dom był pełen ludzi.
Tak jak mogłem się spodziewać po kilku minutach w salonie, mimo tego że spożywaliśmy posiłek można było słyszeć rozmowy. Mama Nialla rozmawiała o czymś z młodą dziewczyną, jej rodzicami i samotną kobietą. Rodzice Liama wciągnęli się w pogawędkę z przyszłym zięciem. A Niall, Liam i nawet Harry dyskutowali o czymś z panem Horanem. Tylko ja siedziałem jak ten kretyn i w ciszy konsumowałem posiłek. Nigdy nie byłem dobry w rozmowach z rodzicami moich znajomych - w odróżnieniu od Harry'ego, bo tego starsze pokolenia wręcz kochały. Zawsze brany był jako aniołek, którego deprawuje moje niegrzeczne zachowanie - a fakt że pieprzę Nilla zdecydowanie nie ułatwiałby mi rozmowy z jego ojcem. Dlatego też nawet nie próbowałem się wtrącać, modląc się w duchu, żeby ten posiłek jak najszybciej minął, a ja mógłbym w końcu się stąd zerwać. Oczywiście moje modlitwy nie zostały wysłuchane, a wręcz przeciwnie. Bo z rozmyślań wyrwał mnie głos pani Horan przez cały stół, głośno zapytała się czy nie mam ochoty pomóc jej z deserem, tym samym skupiając na mnie uwagę wszystkich gości. Gdzie zwykle nie przeszkadzało mi to, że jestem w centrum zainteresowania teraz miałem zamiar zapaść się pod ziemię.
Choć miałem ochotę odpowiedzieć, że jestem gościem, więc nie powinienem robić w kuchni to skinąłem lekko głową i posłusznie wstałem z krzesła. Po drodze spojrzałem na Nialla szukając u niego jakiegokolwiek ratunku. Blondyn jednak nic nie zrobił, oprócz szerokiego uśmiech posłanego w moją stronę, jakby był zadowolony z tego, że spędzę czas sam na sam z jego matką.
Gdy wszedłem do kuchni, pani Maura już stała przy blacie kuchennym i nakładała lody do pucharków.
- I jak tam Zayn? - zapytała obracając głowę w moją stronę, a ja przekląłem w duch moment w którym uwierzyłem Harry'emu, że kobieta nawet nie zwróci na mnie uwagi. - Nie jesteś dzisiaj zbyt rozmowny, co? - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Czule, niczym matka do swojego małego synka. - Stało się coś?
- Umm nie. - odpowiedziałem, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Niby miałem jej pomagać i nie, żebym bał się pracy w kuchni, bo przecież mieszkałem sam, więc śniadania, obiady i kolację robiłem sam, a w tym momencie po protu nie wiedziałem za co się wziąć. Kobieta spojrzała na mnie z miną jasno mówiącą, żeby rozwinął jakoś swoją wypowiedź. Nie powiem jej przecież, że nie bardzo chciałem tu przychodzić i jestem tu tylko, żeby udowodnić coś przyjacielowi. To mogłoby ją zaboleć. A ostatnią rzeczą jaką zamierzałem robić to ranić matkę Nialla swoją głupią gadką. - Po prostu nie oglądałem ostatniego meczu, więc nie do końca byłem w temacie. - wysiliłem się na uśmiech, żeby zamaskować jakoś moje marne kłamstwo. Kobieta najwyraźniej je łyknęła, albo postanowiła nie drążyć tematu, widząc że nie do końca komfortowo się z nim czuję.
- Dobrze w takim razie pokrój owoce, co? - uśmiechnęła się lekko, wskazując głową na półmisek z jabłkami, bananami.
Nadszedł czas na deser, a tym samym kolejne minuty w ciszy. Nic podobnego nie miało jednak miejsca. Tata Nialla - Bobby - chyba zauważył moje towarzystwo i ujawniły się w nim cechy rodu Horanów, bo nie byłem dla niego już tylko kolejnym kolegą jego syna, ale dwudziestojednoletnim Zaynem Malikiem, studentem marketingu i reklamy. Wypytywał się o wszystko niczym jego żona - no dobrze może z tą różnicą, że mężczyzna był nieco mniej wścibski i gdy widział, że jakiś temat mi nie leży, zgrabnie zadawał inne pytanie. Z początku czułem się nieswojo i wiedziałem, że chłopcy posyłają mi po kolei Harry przepraszające, Niall zadowolone, a Liam i Aaron zdziwione spojrzenie, za każdym razem gdy odpowiadałem na pytania. Dopiero gdy minęło jakieś pół godziny, a większa część kobiet zajęła się sprzątaniem po posiłku, a mężczyźni mogli zająć się rozmowami, rozluźniłem się i doszedłem do wniosku, że Bobby nie jest taki zły.

Stałem oparty o ścianę i czekałem aż Harry wyjdzie z ubikacji, żeby razem pójść na górę do pokoju Nialla, gdzie czekali na nas Liam i Aaron. Niall niestety, chociaż w ogóle mi to nie przeszkadzało musiał zagrać z wyścigi na Xbox'sie z synem swojej kuzynki, którym się okazał mały John.
Przyglądałem się właśnie blondynowi, który mocno ściskając w ręku kierownicę i kiwając się na boki, jakby to miało mu pomóc kierować, podkładał się malcowi. Niall był dobry w takie gry, więc niemożliwym było, żeby sześciolatek z nim wygrał, a teraz Nialler przegrywał, komentując to w taki sposób, że mały szatyn śmiał się w niebo głosy.
- Prawda, że słodki? - usłyszałem obok siebie, delikatny kobiecy głos.
- Z autopsji wiem, że mężczyźni nie lubią być nazywani słodkimi lub uroczymi. - odpowiedziałem, nie odrywając wzroku od Nialla, który z rozczulającym uśmiechem patrzył się na Johna. Chłopiec wygrał wyścig i w tym momencie z rączkami w górze manifestował swoją wielkość. - Ale mogę się z tobą zgodzić. - dodałem, uśmiechając się do siebie.
- Daj spokój. - zaśmiała się. - Ma dopiero sześć lat. Co z niego za mężczyzna? - powiedziała wesoło.
- Co? - zapytałem zdziwiony.
- No John. Ma dopiero sześć lat. Wiem, że wygląda na starszego, ale to po tacie. Jim też od zawsze wydawał się być starszy. - uśmiechnęła się na wspomnienie męża? Chłopaka?
- A tak. Tak. - skinąłem głową, próbując w jakiś sposób ukryć zawstydzenie. Na szczęście moja karnacja nie pozwalała rumieńcom za szybko się pojawiać na mojej twarzy, przez co mogłem być spokojny. Dziewczyna najwyraźniej niczego podejrzanego nie zauważyła, bo kontynuowała opowiadanie o swoim synku. Nie skupiałem się jednak na jej opowieściach, zajęty obserwowaniem Nialla i rozmyślaniem o słowach Harry'ego.

Siedzieliśmy całą szóstką w pokoju Nialla. Liam i Aaron siedzieli przy komputerze i puszczali piosenki, na specjalne życzenie kogoś z nas. Harry siedział na ziemi oparty o łóżko, a na jego udach położoną miał głowę Niall, który był rozłożony niemal na całej szerokości pokoju. Kuzynka Nialla o imieniu Anne zajęła miejsce na jednej stronie łóżka gdzie siedziała po turecku, drugą zaś zajmowałem ja. Leżałem na brzuchu z twarzą w stronę przyjaciół, z brodą opartą na skrzyżowanych dłoniach. Wszyscy prowadziliśmy luźną pogawędkę jednak Niall z Harrym byli zajęci czymś całkowicie innym.
Blondyn zagarnął pod siebie miseczkę z orzeszkami oblanymi czekoladą i teraz próbował podrzucać je do góry, by złapać je prosto do buzi. Tu zaczynała się rola Harry'ego w tym przedstawianiu, bo chłopak nie mógł przecież siedzieć spokojnie i za każdym razem, gdy Niall podrzucił smakołyk, Styles go łapał. Wtedy też Niall jęczał załośnie, a Harry wrzucał go do otwartej buzi chłopaka. Naprawdę baaaaardzo uroczy obrazek i jeżeli Harry robił to tylko dlatego, żeby mnie sprawdzić to mógł sobie te orzeszki wsadzać nawet w tyłek Nialla, a mnie to wcale, a wcale nie ruszało.
Niall ponownie podrzucił orzeszka do góry, a Hazz ponownie go złapał. Uśmiechając się uroczo do blondyna. Irlandczyk już otworzył buzię mając nadzieję, że przyjaciel znowu go nakarmi. Tym razem szatyn miał inny pomysł i sam zjadł orzecha.
- Świnia. - rzucił oburzony Horan. Harry jednak nie przejął się za bardzo tym wyzwiskiem, bo roześmiał się głośno. Nie trwało to jednak długo po po kilku sekundach łokieć Nialla trawił w żebra młodszego przyjaciela, i teraz można było słyszeć zduszony jęk Harry'ego i śmiech Nialla.
- Niall! Koktajl już zrobiłam! - doszedł nas krzyk pani Maury.
- Już! - odkrzyknął blondyn i szybko zerwał się na proste nogi. - To kto rusza tyłek i mi pomaga? - zapytał, rozglądając się po całym pomieszczeniu. Już miałem powiedzieć, że ja ewentualnie mógłbym mu pomóc. Co mi w końcu szkodziło. Skoro przygotowywałem już deser to przyniesienie do góry szklanek z koktajlem nie powinno być trudne. Nie zdążyłem się jednak odezwać, a już zobaczyłem wyciągniętą rękę Nialla w stronę Harry'ego. Chłopak pomógł podnieść się Loczkowi i razem z towarzystwem mojego wzroku na niech, wyszli z pokoju.

Chciałem poczekać aż wrócą do góry, wypić koktajl i dopiero później iść do domu, ale że chłopcy od kilkunastu minut nie wracali, postanowiłem dłużej nie czekać. Nie byłem dzisiaj jakoś bardzo zabawowy, więc bez różnicy czy pójdę teraz czy za pięć minut. Pożegnałem się z Anne, nie szczędząc bzdet typu miło było mi cię poznać i innych takich. Później krótkie cześć do Liama i Aarona i byłem wolny. Zszedłem na dół, chcąc pożegnać się również z rodzicami Nialla, kiedy doszły mnie głośny śmiechy z kuchni. To zdecydowanie musieli być oni. Niepewnie wsunąłem głowę do pomieszczenia i dostrzegłem Harry'ego opartego bokiem o blat. Obok niego stał Niall, a na przeciwko jego rodzice. Cała czwórka śmiała się głośno z czegoś co powiedział Harry, bo wyglądał na niesamowicie dumnego z tego, że ich rozśmieszył.
- Ykhmm.. - chrząknąłem. - Chciałem się pożegnać i podziękować za pyszną kolację. - powiedziałem, chociaż słowa "podziękować za pyszną kolację" z trudem przeszły mi przez gardło. Nigdy nie lubiłem się podlizywać, a to zdecydowanie można było do tego zaliczyć. Fakt, faktem kolacja był dobra, więc postanowiłem, że nie umrę od jednego miłego zdania rzuconego w stronę gospodyni.
- Ooo... nie zostaniesz na koktajlu? - zapytała zasmucona pani Horan.
- Nie, naprawdę muszę się już zbierać. - posłałem jej delikatny uśmiech. Spojrzałem na Niall i Harry'ego. Obaj chłopcy byli zdecydowanie zaskoczeni tą wymianą zdań.
- Skoro tak sądzisz. W takim razie miło mi było cię poznać chłopcze. - odezwał się mężczyzna i uścisnął moją dłoń.
- Wzajemnie. - odpowiedziałem.
- Dobra Hazz zabieraj swoją część do góry, a ja odprowadzę Zayna do drzwi. - wtrącił się Niall. Loczek skinął głową i zabrał dwie szklanki koktajlu, a ja z Niallem ruszyłem na przed pokój.
W ciszy ubrałem buty i kurtkę cały czas czując na siebie wzrok Irlandczyka.
- Cieszę się, że przyszedłeś. - uśmiechnął się promiennie. - Nie sądziłem, że zmienisz zdanie. - oparł się bokiem o ścianę i z założonymi rękoma na piersi, przyglądał mi się.
- Harry potrafi być naprawdę męczący. - zaśmiałem się cicho.
- To moi rodzice potrafią być męczący. Przepraszam z nich. - spuścił wzrok, jakby był zawstydzony.
- W porządku. Nie było tak źle. Chcą wiedzieć kto zjada ich jedzenie no nie? - roześmiałem się, a zaraz za mną uczynił to blondyn.
- Naprawdę musisz iść? - zapytał patrząc na mnie. Co miałem mu powiedzieć, że nie? Nie musiałem iść, nikt nie czekał na mnie w domu, nie zostawiłem mleka na gazie ani nic z tych rzeczy. Po prostu chciałem pobyć chwilę sam i pójść już spać. Dlatego też mruknąłem coś w potwierdzeniu.
- No to cześć. Do jutra? Wpaść do ciebie czy coś?
- Jak chcesz. - wzruszyłem ramionami, nie spuszczając z niego wzroku. - To od ciebie zależy. - uśmiechnąłem się lekko.
- W takim razie wpadnę. - skinął głową odwzajemniając uśmiech.
- No to cześć.
- Tak pa.
- Do jutra?
- Yhhmm.
- Ok. - czułem się jak głupek żegnając się z nim po raz dziesiąty, ale tu było tak ciepło, a wyjdę i będzie mi tak zimno. - No to cześć. - powtórzyłem po raz kolejny i nim zdążyłem rozważyć wszystkie za i przeciw pocałowałem go w kącik ust, nieznacznie zahaczając o wargi. Po czym posyłając mu ostatni uśmiech szybko wyszedłem z domu.

13 komentarzy:

  1. Podoba mi się, że relacje Zayna i Nialla coraz bardziej się pogłębiają. Zaczyna się zauważać, że mulatowi zależy na blondynie mimo, że nie chętnie się do tego przyznaje. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądziłam, że tak szybko wyrobisz się z kolejnym rozdziałem, więc zrobiłaś mi bardzo miłą niespodziankę ♥ Świetna część, poprawiłaś mi naprawdę zryty humor, za co dziękuję :D Strasznie się cieszę, że Niall i Zayn zaczynają się do siebie zbliżać, czekam na to od samego początku :) Mam nadzieję, że w kolejnych częściach będzie duuużo Zialla, marzy mi się to i śni po nocach. Dziękuję za genialny rozdział, jesteś niesamowita ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam się do czegoś przydać :d

      Usuń
  3. Suuuuper :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny. Podoba mi się to, że Zayn nareszcie zauważa w Niallu kogoś więcej, i że ich relacje powoli się pogłębiają. Super! :)
    Czekam na następny.
    http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział czekam na kolejny :p ciesze się ze tak szybko mam nadzieje ze następny pojawi się niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jeeej tak sobie wchodzę i tu nagle taka radość jest i szczęśliwa 11, cudowny rozdział, Niallerek jaki kochany i Hazzuś jak zwykle powala:)) Cudowny imagin I. :DD ~ Hayleyy

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwwww! Zayn się zmienia!!! (i mam nadzieję, że zmieni się bardziej w tym kierunku i w końcu uświadomi sobie, że kocha Niall'a!!! [bo tak właśnie ma być, rozumiesz?;P])Kiedy usiadłam do komputera byłam raczej w kiepskim humorze, a gdy przeczytałam ten rozdział od razu poczułam się lepiej. Dziękuję Ciii<3 Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, tak mnie roznosi niecierpliwość!!! Błagam, dawaj szybko kolejny!
    Pozdrawiam i życzę mnóstwo nieskończonej weny na kolejne notki.
    ~ Twoja psychofanka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zayn się zmienia i to na lepsze! Zayn chuju trzeba było zostać a nie spierdalać. Zajebisty *___* Kocham, kocham i jeszcze raz kocham!

    OdpowiedzUsuń
  9. końcówka *o* umieram ! boze to jest boskie i nie mogę się doczekać kolejnego :) Wybacz za mój brak jakiegokolwiek talentu do pisania komentarzy :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam całego Twojego bloga. Jest świetny. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiej końcówki rozdziału. Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy dodasz następny rozdział? Już się doczekać nie mogę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Chciałam zacząć pisać w ostatnich dniach, ale okazały się bardziej zajęte niż sądziłam :(

      Usuń