niedziela, 20 stycznia 2013

02.

Cześć Wam.
Przybywam do was z 2 rozdziałem i chciałam przeprosić za dwie rzeczy.
Po pierwsze miał się on pojawić dwa dni temu za co przepraszam, ale jest to ściśle związane z drugimi przeprosinami.
W ogóle mi się nie podoba ten rozdział. Nie miałam weny do jego napisania, więc jest trochę z dupy, ale nie potrafiłabym go zmienić. I tak leżał trzy dni w wordzie bez zmian.
Dlatego przeprasza i mam nadzieję, że was aż tak bardzo nie zawiodłam.


Następnego dnia obudziłem w o wiele lepszym humorze, niż byłem wczoraj. Sam nie wiem czy to dlatego, że była godzina 10, a do tego sobota, więc mogłem jeszcze co najmniej dwie godziny wylegiwać się w łóżku, czy dlatego, że przeprowadziłem wczoraj pocieszającą konwersację z nowym znajomym. Rozmowa z Harry’m wiele mi dała. Uświadomił mi jedną ważną rzecz, a mianowicie czy ja naprawdę kochałem Katy? Gdy obserwowałem chłopaka, jak opowiadał o swoim byłym, było mi go strasznie szkoda. Pomimo, że chłopak starał się być silny i tak widziałem, że nadal cierpi. To jak opowiadał o tym co czuł, będąc przy nim, sprawiało, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Czysta, bezinteresowna miłość. Idealna jak z obrazka. Jednak gdy historia dochodziła do ciężkich dla niego momentów, można było dostrzec w jego oczach ból. Oczywiście jeżeli nie spuszczał głowy. Mogłem się tylko domyślać, że powstrzymywał płacz, bo widziałem ruch jego ręki, jakby ścierał łzy i słyszałem ciche pociągnięcia nosem. Nie mogłem uwierzyć, że tacy ludzie jak jego były istnieją. Jakim trzeba być potworem, żeby się tak zachować. Zdradził go, a później jeszcze zarzucił mu, że to była jego wina, bo nie dostarczał mu takich wrażeń jakich on potrzebował. Po porostu się nim znudził.
Ja nie odczuwałem tego tak silnie po rozstaniu z dziewczyną. Jasne, mógłbym tłumaczyć to sobie tym, że pewnie Harry jest wrażliwszy i bardziej emocjonalny ode mnie, ale to prawdopodobnie byłoby kolejne kłamstwo.
Fakt. Kilka minut po tym jak Katy ze mną zerwała było mi przykro. Naprawdę lubiłem spędzać z nią czas, zależało mi na niej, na jej szczęściu. W łóżku też było nam dobrze. Troszczyłem się o nią i czułem w jakimś stopniu, że i ona się o mnie troszczy. Niestety, to ostanie było najwyraźniej tylko moim wymysłem. Tak czy inaczej, gdy przemyślałem sobie całą tę sytuację pogodziłem się z tym, że nie jesteśmy już parą, ale nie mogłem zrozumieć dlaczego mnie tak wykorzystała. Chyba to bolało mnie bardziej niż samo rozstanie. Świadomość, że byłem na tyle głupi, by jej zaufać. Że byłem na tyle ślepy, że nie zauważyłem tego jak mnie wykorzystuje.
 Przekręciłem się na bok, naciągając pod samą szyję kołdrę. Lubiłem być szczelnie przykryty i choć w upalne lato, było to przekleństwem nie potrafiłem się z tego oduczyć. Zostało mi to jeszcze z dzieciństwa. Gdy wyjeżdżałem na wakacje do babci w tym samym czasie zawsze przyjeżdżał tam jeszcze starszy kuzyn. Mieliśmy dobre relację, jednak nawet to nie powstrzymało go, przed straszeniem mnie. Co wieczór opowiadał mi straszne historie, a jedna z nich uparcie wbiła mi się w umysł i nie chciała go opuścić mimo upływu lat.
 Mówił, że o 3 w nocy, po wsi w której mieszkają nasi dziadkowie chodzi zakapturzony mężczyzna. Wkrada się do domów i zagląda do każdego pokoju w poszukiwaniu swoich ofiar. Jest on jednak na tyle specyficznym zabójcą, że nie zabija ludzi bezpośrednio, a pozwala im się wykrwawić na śmierć. Dlatego, gdy tylko zauważy, że któremuś ze śpiących domowników wystaje jakaś kończyna spod kołdry, obcina ją piłą mechaniczną i zostawia na pastę losu.
Teraz gdy przypominam sobie tę historię wydaje mi się w wielu aspektach nie dopracowana, ale wtedy była naprawdę przerażająca.
 Wyciągnąłem się, by sięgnąć po komórkę, która leżała na stoliku.
- No już… Już… -stękałem starając się jak najbardziej wyprostować. Czasami żałowałem, że nie mam takich umiejętności jak Inspektor Gadżet, bynajmniej nie musiałbym się męczyć z wieloma rzeczami. – No. Noo. – szturchnąłem telefon koniuszkiem palców. Byłem zbyt leniwy, by po prostu wstać z łóżka i sobie go wziąć. Wolałem się wyciągać, rozciągać i gimnastykować co i tak nie przynosiło zamierzonych skutków. – Cholera! – warknąłem, gdy komórka spadał na ziemie tym samym zmuszając mnie jednak do wygramolenia się z łóżka.
 Po kilku sekundach leżałem z powrotem w łóżku, przykryty po samą szyję, tym razem z telefonem w ręku. Chciałem zadzwonić do Harry’ego i umówić się na przyjacielskie spotkanie. Dobrze nam się wczoraj rozmawiało, więc czemu by tego nie powtórzyć. Tym bardziej, że czułem wyrzuty sumienia tym, że on mi pomógł, a ja nie bardzo. Wydawałoby mi się nawet, że rozmowa z mną przypomniała mu te nieszczęsne wydarzenia. Czułem się z tym po prostu źle i chciałem to zmienić.
Tylko wszedłem w książkę telefoniczną, a w oczy rzuciły mi się trzy najczęściej wybierane numery Liam, Josh i Mama. Wtedy dotarło do mnie, że to nie z Harry’m, nieznajomym z baru powinienem spędzić tą noc tylko z moim najlepszym przyjacielem Liam’em. To mu powinienem się żalić i pozwalać się pocieszać, a w zamian za to naskoczyłem na niego i kazałem mu spadać. Co za mnie za przyjaciel?
Nie wiele myśląc zeskoczyłem z łóżka o mało co nie zabijając się o pościel, w którą się zaplątałem i pobiegłem do łazienki się ogarnąć.
 Po czterdziestu minutach stałem w przedpokoju i zakładałem buty, gotowy do wyjścia na spotkanie z Paynem. Chciałem go przeprosić. Czułem się podle z tym jak go potraktowałem i choć znałem chłopaka na tyle długo, by wiedzieć, że pewnie nie jest na mnie zły i wszystko zrozumie, musiałem powiedzieć mu, że jest mi przykro.

Ostrożnie pchnąłem drzwi jego pokoju. Nie byłem pewny w jakim stanie go zastanę. Mimo, że była już jedenasta wszystkiego można się było po nim spodziewać. Raz jak skończyłem wcześniej zajęcia -  Liam w ten dzień miał akurat wolne – przyszedłem do niego. Było gdzieś tak po 12, a on dalej spał jak zabity. Wtedy wpadłem do jego pokoju krzycząc „ Niespodzianka!” czym obudziłem Liam’a. Później jak to niewyspany człowiek zrobił mi awanturę, że jestem nienormalny. Mnie to bawiło, ale on był niesamowicie poważny i przez następne pół godziny mnie ignorował. Mówiłem coś do niego, a on udawał, że tego nie słyszy.
 Tym razem nie chciałem popełnić tego błędu, więc wszedłem cicho jak na cywilizowanego człowieka przystało.  
- Cześć Li. – uśmiechnąłem się w stronę przyjaciela. Chłopak siedział do mnie tyłem, oparty ramionami o biurko.
 - Cześć Nailler. – odezwał się, jednak nie podniósł na mnie wzroku. Zrobiłem kilka mały kroków, by znaleźć się przy blondynie. Dopiero teraz zauważyłem, że był zajęty rozwiązywaniem łamigłówki i to dlatego na mnie nie spojrzał, a nie dlatego, że jest zły. Trochę mi ulżyło, jednak nadal czułem się dziwnie ze świadomością, że go w jakiś sposób zraniłem.
 - Chciałem cię przeprosić, wiesz? Za wczoraj. Nie powinienem tego mówić. – stanąłem obok niego i oparłem się pośladkami o kant biurka, wkładając ręce do kieszeni. Trochę się spiąłem. Nie lubię przepraszać. Chyba żaden człowiek nie lubi. Nikt nie lubi przyznawać się do błędu i swojej porażki, a ja za takowe mogłem uznać bezpodstawne naskoczenie na Liam’am.
 - Nie ma za co. – podniósł na mnie wzrok i uśmiechną się pogodnie, by po chwili wrócić do rozwiązywania łamigłówki. Payne uwielbiał wszelkie gry i zabawy logiczne. Dlatego też nigdy nie miałem większego problemu ze znalezieniem mu prezentu. Wystarczyła jakaś układanka, a chłopak był zadowolony. Podziwiałem go za taką pasję. Ja nie miałem do tego cierpliwości. Raz Liam dał mi do ułożenie układankę składającą się z sześciu takich samych drewnianych klocków. Trzeba było je ze sobą połączyć tak, żeby powstał gwiazda. Cóż… Prze pierwsze półgodziny trzymałem swoje nerwy na wodzy. Nawet wymyśliłem już jak trzeba to zrobić, bo Liam przytaknął, że dobrze kombinuję. Coś jednak nie pasowało, bo jeden kloce blokował drugi. Zdenerwowałem się i użyłem do tego chyba zbyt wiele siły, bo jedna z drewnianych części się ułamała.
 - Jest! – zaprzeczyłem głośniej niż bym się tego spodziewał. Liam oderwał się od swojego zajęcia i odsunął ją od siebie.  Spojrzał na mnie nie mniej zaskoczony niż ja i przekręcił się na obrotowym krześle tak, że był skierowany do mnie twarzą. Dobrze wiedział, że nie będzie już potrafił się skupić, dlatego zostawił to na czasu, gdy już od niego pójdę. – To znaczy… Naprawdę jest mi przykro. Nie powinienem się na tobie wyżywać, bo zerwała ze mną Katy. Przepraszam.
- Przecież mówię… Jak to zerwała z tobą Katy?- jego oczy wyrażały nie małe zdziwienie.
- Normalnie. – wzruszyłem ramionami, jakby wiadomość, którą mu przekazałem była tylko kolejną nic nieznaczącą informacją. – Zadzwoniła i powiedziała, że to koniec. Że tak naprawdę nigdy mnie nie kochała. – odpowiedziałem bez udziału jakichkolwiek emocji.
 - Naprawdę mi przykro Nialler. – podniósł się z krzesła i zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć, przytulił mnie. Odwzajemniłem gest, zaciskając dłonie na jego koszulce.  
 - A mi nie. – powiedziałem w jego plecy. Chłopak zdezorientowany moim wyznaniem wypuścił mnie z ramion i spojrzał na mnie marszcząc czoło. Wiele razy powtarzał mi, że średnio lubi Katy, że coś mu w niej nie pasuje. Ja jednak byłem zbyt dumny i zbyt zaślepiony jej urodą, by zauważyć, że Liam ma rację. Czasami pozwalał sobie na wyrażanie niepochlebnych zdań na jej temat, a ja zawsze ją broniłem. Więc to, że nie żałuję rozstania z dziewczyną, musiało go nieźle zaszokować. - Wiesz… Ona nigdy nie czuła do mnie tego co ja do niej, a teraz nawet nie jestem pewny czy ja do niej czułem coś głębszego poza czystym koleżeństwem. Nie wiem czy nawet nazwałbym to przyjaźnią. – wytłumaczyłem mu. Blondyn nadal nie za bardzo przekonany do moich słów, kiwną głową, że je przyswoił.
- To dobrze. – uśmiechnął się lekko, klepiąc mnie po ramieniu. – Nigdy za nią nie przepadałem. – wzruszył ramionami i poszedł usiąść na łóżku.
 - Wiem – odwzajemniłem uśmiech i ruszyłem za nim. Położyłem się koło przyjaciela na materacu. Podparłem się na łokciu, głowę kładąc na dłoni.  - Ale kurde nie przyszedłem tu tylko dlatego, żeby cię przepraszać…  To znaczy oczywiście to było priorytetem – sprostowałem widząc minę przyjaciela mówiąc „mogłem się domyślić” - ale dzisiaj Josh urządza maraton filmowy, idziesz? – zapytałem z nadzieją w głosie.
- Raczej sobie odpuszczę – odpowiedział pisząc coś na telefonie, który przed chwilą wyciągnął z kieszeni spodni.
- Czemu?! – szybko usiadłem, patrząc uważnie na Liam’a.
Kiedyś w trójkę byliśmy nie rozłączni. Gdzie jeden tam pozostała dwójka. A teraz? Cóż… Stałem między dwoma przyjaciółmi nie bardzo wiedząc jak ich z sobą pogodzić. Problem był jeszcze większy, bo nie chodziło o jakąś błahą rzecz. Dałbym nawet radę, gdyby chodziło o dziewczynę. Ale nie, tu chodziło o ich poglądy i styl życia.
 Kilka lat temu Liam odważył mi się przyznać do tego, że jest gejem. Przyjąłem to spokojnie, choć nie powiem zaskoczył mnie tym. Kolejnym jego krokiem było przyznanie się do tego Joshowi. On jednak nie przyjął tego tak jak zakładaliśmy. Najpierw go wyśmiał i kazał mu przestać robić siebie w konia, bo i tak w to nie wierzy. Widząc poważną minę zarówno Liam’a jak i moją również spoważniał i zaczął coś krzyczeć, że jego przyjaciel nie może być pedałem. Że nie będzie się zadawał z pieprzonym lacho ciągiem. Próbowałem go uspokoić, ale nie potrafiłem. Kiedy wszedł na temat, że gejostwo jest chorobą i Liam powinien się leczyć. Payne nie wytrzymał i za każdym razem, gdy z strony Josh leciało jakieś przezwisko on oddawał tym samym. Później było tylko jeszcze gorzej. Ani jeden, ani drugi nie chciał się pogodzić. Devine mówił, że nie będzie zadawał się z cholernym zboczeńcem, a Liam, że ma w dupie taką homofoniczną świnię jaką jest Josh. Od tej ani razy nie wyszliśmy w trójkę jak za starych dobrych czasów
- Wiesz. Spędzanie czasu w towarzystwie pieprzonych homofonów nie jest moim ulubionym zajęciem, więc chyba spędzę ten weekend na sklejaniu modeli. Ale ty idź i się dobrze baw. – uśmiechnął się do mnie lekko. Próbował udawać, że wcale nie rusza go to, że jeden z jego przyjaciół go nie zaakceptował. Ja jednak wiedziałem swoje. Było mu z tego powodu przykro. Mi również było. Wiele razy starałem się rozmawiać z Josh’em o jego podejściu do homoseksualistów, ale za każdym razem kończyło się tak samo. Zero skutku.
- Ostatni raz rozmawiałeś z nim kilka lat temu. Zmienił się. – powiedziałem, choć sam nie byłem do tego przekonany. Jednak myślałem, że gdyby Liam poszedł ze mną, mogliby jeszcze raz ze sobą porozmawiać. Josh też nie do końca pogodził się ze stratą Liam’a. Nadal trzymał na półce nasze wspólne zdjęcie - były to urodziny Liam’a, a że było ciepło wybraliśmy się nad jezioro. Staliśmy nad jego brzegiem, z rąk zrobiliśmy dla niego tron. Blondyn z szerokim uśmiechem siedział na naszych rękach, obejmując nas. My mimo ciężaru ciała przyjaciela, również uśmiechaliśmy się szeroko. – to nie może przecież nic nie znaczyć. Wtedy byliśmy jeszcze smarkaczami, a największym naszym problemem było to, że Ann z 2c nie odwzajemniła naszego uśmiechu. Teraz… Dałbym wiele, żeby wrócić do tego momentu i móc cieszyć się towarzystwem moich dwóch najlepszy przyjaciół.
 - Phhh.. – parsknął śmiechem. Sam również usiadł. – Ty chyba nie wierzysz w to co mówisz? – spojrzał na mnie rozbawiony. – Jesteś taki naiwny Niall. – pokręcił głową, uśmiechając się delikatnie. Nie był to jednak uśmiech radości, a raczej współczucia, że naprawę wierzę w zmianą Josh'a – Ludzie się nie zmieniają. Ludzie od tak nie zaczynają akceptować homoseksualistów. Josh tego nie robi. – mówił. – Nigdy między nami nie będzie tak samo. Nasz trójka już nie wróci. A wiesz dlaczego? – spojrzał na mnie wzrokiem pełnym bólu. – Bo ja jestem gejem, a on jest homofonem. To nie idzie w parze. Przykro mi, pogódź się z tym. – wzruszył ramionami i ponownie opadł na materac, wlepiając wzrok w sufit.
 - Jak mam się z tym pogodzić?! – uniosłem trochę głos. Jak on mógł coś takiego powiedzieć? Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jakie to jest męczące. Od kilku lat stać pomiędzy jednym, a drugim. Być przyjacielem dla jednego i drugiego. To nie było łatwe. - Dwóch moich najlepszych przyjaciół. Dwóch moich braci się nienawidzi, a ja mam się z tym pogodzić?! – rozszerzyłem oczy z niedowierzania.
- Dobrze wiesz, że nie ja to zacząłem. – wzruszył ramionami, jakby go to w ogóle nie ruszało.
- Ale przyjąłeś to tak jakby wasza długoletnia przyjaźń nic nie znaczyła. Nawet o nią nie walczyłeś. – wyrzuciłem ręce w górę z tej bezsilności. Nie mogłem pojąć jak oni tak po prostu mogli się odpuścić.
 - A co miałem zrobić? On jest homofobem, a ja nie zamierzam ukrywać tego, że jestem gejem. Skoro on może być dumny z tego, że jest hetero to czemu jak miałbym wstydzić się tego, że jestem homo? – zaśmiał się lekko.  
- Nie o to mi chodziło.  – zaprzeczyłem ruchem głowy. Nie chciałem by pomyślał, że namawiam go do ukrywania swojej orientacji. Byłem dumny z niego, że tak dzielnie znosi wszystkie upokorzenia na uczelni i mimo tego dalej stoi przy swoim. Nie ukrywajmy, homoseksualiści nie są najbardziej szanowanymi osobami na ziemi. Wiele razy słyszałem rzucane w jego kierunku wyzwiska, ale on nie zwracał na to uwagi. Widziałem go też kilka razy posiniaczonego , ale zawsze mówił, że wpadł na ścianę, wszedł z kolegę lub potknął się o wystający kant. Oczywiście mu nie wierzyłem.  Chciałem coś z tym zrobić, ale mówił, że i tak temu nie zaradzę, a mogę to jeszcze pogorszyć. Nie chciałem, by cierpiał jeszcze bardziej, więc tylko obserwowałem jak rany mojego przyjaciela się goją. Byłem totalnie bezsilny.   
- Dobra Niall. Wydaje mi się, że ta rozmowa jest naprawdę bez sensu. Nie chcę się kłócić, a do niczego innego to nie prowadzi. – westchnął. Obrócił się bokiem w moją stronę i spojrzał na mnie z uśmiechem. Chciał chyba zacząć jakiś nowy temat, ale mu przerwałem. Nie mogłem tego tak zostawić. Nie chciałem.
- Ale…
- Niall proszę.. Lepiej powiedz co robiłeś wczoraj, bo byłem u ciebie, ale ciocia powiedziała, że wyszedłeś. I wiesz… To za to powinieneś mnie przepraszać. Wyszedłeś sobie sam… Jak mogłeś? – brzmiał ja pięciolatek, który nie dostał na urodziny swojego wymarzonego samochodziku. Dałbym sobie głowę uciąć, że gdyby stał, tupnąłby noga.  
- Ummm… Mam dwadzieścia jeden lat, mamo. – zaśmiałem się, kładąc się tak jak Liam. Podłożyłem dłoń pod policzek i obserwowałem przyjaciela.
- Nie zmienia to faktu, że mnie zraniłeś…. – szturchnął mnie, przez co straciłem równowagę i poleciałem na plecy. Jednak po kilku sekundach wróciłem do poprzedniej pozycji. - Nie no gdzie byłeś?
- Poszedłem do baru. Chciałem zapić smutki, ale i tak mi to nie wyszło. 
- Prawdziwy z ciebie mężczyzna.  – roześmiał się głośno.
 - Odezwał się. – prychnąłem w jego stronę. – Jestem Liam Payne i mam banię po zjedzeniu jednego trufla. – zaśmiałem się. Chłopak zrobił tylko oburzoną minę. Liam naprawdę miał strasznie słabą głowę. Jeżeli mam być szczery to nie znam innej osoby, który tak łatwo jak on potrafiła się upić. Chłopakowi wystarczyło jedno piwo, a już miał ubaw jakby wypił co najmniej pięć. Często się z niego śmiałem, że bynajmniej jest ekonomiczny i oszczędza na imprezach, ale mu z tego powodu nie było do śmiechu.
- Spadaj. – szturchnął mnie ponownie. Tym razem nie kłopotałem się z podnoszeniem. Leżałem na plecach i próbowałem powstrzymać śmiech. Liam widząc jak się trzęsę z mojego żarciku szturchał mnie, każąc mi się uspokoić, co w gruncie rzeczy przynosiło odwrotny efekt, bo śmiałem się coraz bardziej.
 Po kilku minutach śmiechu, który opanował i Liam’a, westchnąłem przeciągle, podnosząc się z łóżka. Liam wyraźnie zdziwiony tym, że już idę, usiadł na materacu.
- Idziesz już? – zapytał. – Przecież dopiero co przyszedłeś.
- Tak… - spojrzałem na zegarek. – Godzinę temu. – zaśmiałem się. Faktycznie nie posiedziałem u niego długo. Zdarzało mi się, że przychodziłem do niego wczesnym rankiem, że załapywałem się na śniadanie. Zostawałem na obiedzie i dopiero po kolacji wychodziłem. Nie więc dziwnego, że ta godzina minęła nam jak pięć minut.  –  Ale dobra lecę. Muszę coś załatwić. – wytłumaczyłem, kierując się z stronę drzwi.
 - Ciekawe co jest ważniejsze od przyjaciela, hmm? – dopytywał się.
- W barze taki chłopak zostawił portfel muszę mu go oddać. Pewnie się martwi, że zgubił. – wzruszyłem ramionami. Nie było to nic ważnego, ale chciałem mieć do za sobą. Broń Boże posądziłby mnie o kradzież. Nie miałem zamiaru przetrzymywać jego własności, dłużej niż to konieczne.
- Ah tak, Niall samarytanin się włączył. – uśmiechnął się. – Wiesz gdzie on chociaż mieszka?
- No raczej. W portfelu były też dokumenty inteligencie. – postukałem się po czole, kręcą głową nie wierząc, że Liam naprawdę zadał takie pytanie.
 - Umm... faktycznie. - zaśmiał się ze swojej głupoty, jednak zaraz się opanował i usiadł po turecku wpatrując się we mnie. - Czyli nie jesteś taki dobry jak myślałem i przeszukałeś jego portfel. Nie ładnie Niall. Nie ładnie.  - pokręcił na mnie palcem, udając zwiedzionego.
- Myślę, że Zayn nie będzie o to zły kiedy mu oddam ten portfel. - wzruszyłem ramionami. Naprawdę to, że zaglądnąłem do środka, było niczym w porównaniu z tym co mógłby zrobić ktoś inny.
- Zayn?
- Tak. - skinąłem głową, nie bardzo wiedząc co tak zdziwiło chłopaka. - Zyan Malik, a co znasz go? - zapytałem. Przecież musiał mieć jakiś powód, żeby zareagować tak ja zareagował.
- Nie, nie znam. - odpowiedział szybko. - To znaczy słyszałem o nim trochę. Ponoć to niezłe cicho, ale dupek. Pieprzy wszystko co się rusza, oczywiście jeżeli to coś jest chłopakiem. - spojrzałem na niego nieco zaskoczony. Zayn jest gejem? Nigdy bym nie powiedział. Przecież wczoraj rozmawialiśmy o dziewczynach.  - Nie obchodzą go uczucia innych i myśli, że jest Bogiem. - mówił strasznie się w to wszystko wkręcając.
-Cóż.. Wydawał się być miły. - wzruszyłem ramionami. Nie do końca potrafiłem sobie wyobrazić mulata w takiej roli jaką opisywał Liam.
- Miły? - roześmiał się. - Zayn nie potrafi być miły. Ale dobrze udaje. - ciągnął. - Uwierz mi, że jeżeli się teraz zastanawiasz czy pociągając cię mężczyźni to jak zakumplujesz się z Malikiem to na pewno zrozumiesz, że tak. - powiedział kiwając głową dla potwierdzenie swoich słów. - Ten chłopak potrafiłby uwieść nawet największego heteryka.
- Mówisz jakbyś go znał. - spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Nie, nie. - zaprzeczył. -  Po portu znajomi w klubach mi o nim opowiadali. Przeleciał już prawie połowę miasta. Naprawdę Niall, uważaj na siebie. - spojrzał na mnie z autentyczną troską. - Nie chcę, żebyś później cierpiał. - powiedział, patrząc na mnie. Jedyne co mogłem w tej sytuacji zrobić to zaśmiać się cicho. Co w ogóle przyszło Liam'owi do głowy. Nie zamierzałem z niem eksperymentować. Nie zamierzałem się w nim zakochiwać. On jest chłopakiem, a ja nie jestem gejem.


Wyjąłem z portfela dowód Zayn’a, by upewnić się, że trafiłem pod dobry adres. Wszystko się zgadzało. Niepewnie pchnąłem drzwi od klatki i wszedłem do środka. Przeskakując po dwa schodki wbiegłem na ostatnie piętro. Zatrzymałem się przed jego drzwiami, zastanawiając się co powiedzieć, gdy już stanę z nim twarzą w  twarz. Cały czas w głowie huczała mi rozmowa z Liam’em i nie powiem teraz zaczynałem się tym troch stresować. Przełknąłem ślinę, przeczesałem dłonią włosy, z czego zdałem sobie sprawę dopiero po fakcie. Nie wiem czemu to zrobiłem. Miałem gdzieś co sobie o mnie pomyśli, jednak jakaś głęboko we mnie ukryta cząstka chciała, żebym mu się spodobał.
Zapukałem cicho. Nic. Zapukałem jeszcze raz. Nic. Zapukałem ostatni raz i już miałem odchodzić, gdy usłyszałem głośne „ Idę”, a po kilku chwilach drzwi się otworzyły.
Stał w nich sam Zayn Malik odziany w jedynie bokserki. Czarne włos, które wczoraj były ułożone w idealnego quiffa* dzisiaj miał rozczochrane, co w połączeniu z dwudniowym zarostem, dodawało mu seksapilu.  Wyciągnął rękę do góry i oparł się bokiem o futrynę co tylko bardziej podkreśliło jego mięśnie.
 - Yym.. – nie bardzo wiedziałem co powiedzieć. Z wrażenia zaschło i w ustach. Nie ukrywajmy, chłopak był idealny. Przystojna twarz, dobrze wyrzeźbione ciało.  Spokojnie mógłby robić karierę jako światowej sławy model. – Cześć. Jestem Niall - machnąłem do niego ręką - poznaliśmy się wczoraj w klubie i zostawiłeś portfel. Wziąłem go i teraz - gadałem jak najęty – ci go przyniosłem. – wyciągnąłem w stronę chłopaka rękę w której trzymałem jego własność. – Nie myśl, że ci go ukradłem. – ciągnąłem dalej moją wypowiedź. Chodź mózg mi mówił, żebym przestał już gadać i nie robił z siebie większego kretyna, język wcale z nim nie współgrał i wypowiadał coraz to nowe zdania. – Po prostu go zostawiłeś, a ja go wziąłem, żeby ktoś inny tego nie zrobił. - powtarzałem się, przez co czułem się jeszcze gorzej. Nie pomagało też to, że chłopak nawet nie krył rozbawienia.  - Nawet nie chciałem do niego zaglądać. – machnąłem ręką w stronę portfela, który już trzymał Zayn. – Ale musiałem dowiedzieć się gdzie mieszkasz, żeby ci go oddać, bo naprawdę nie chciałem, żebyś pomyślał, że go ukradłem. Naprawdę nic nie wziąłem. – pokiwałem energicznie głową. Czułem się jak idiota. Najchętniej zapadłbym się w tym momencie pod ziemię.
 - Dzięki. – skwitował całą moją wypowiedź, z lekkim uśmiechem na twarzy. Poczułem, że zaczynam się czerwienić, więc żeby chociaż w minimalnym stopniu ukryć rumieńce spuściłem wzrok. Nie wiem dlaczego tak się działo. Przecież wczoraj wszystko było ok, a teraz zawstydzał mnie jednym uśmiechem. Cholerny Liam, to wszystko przez niego. – Wejdziesz? – odepchnął się od futryny i zrobił ręką zapraszający gest.  Mimo, że nie do końca byłem do tego przekonany, wszedłem niepewnie do środka.
Jego mieszkanie było czyste i zadbane. Nigdy bym nie powiedział, że mieszka tu młody mężczyzna. Aż głupio mi się zrobiło, gdy przypomniałem sobie w jakim stanie zostawiłem mój pokój. Rozwalone łóżko, na oparciu krzesła ciuchy, na biurku brudne naczynia, na drzwiach powieszony ręcznik do tego papierki po batonikach czy cukierkach walające się po podłodze.
Tutaj, wszystko miało swoje miejsce. Wszystkie ubrania, były powieszone na wieszaku, laptop równo leżał na stoliku w salonie, zero śmieci, zero naczyń.  Wszystko wyglądało jak mieszkanie ze zdjęcia. Jedynym dowodem na to, że faktycznie ktoś tu mieszka była sypialnia chłopaka. Przez do połowy odsunięte drzwi, widać było skotłowaną pościel na łóżku i ciuchy leżąc na ziemi. Dopiero teraz doszło do mnie, że chłopak może być zajęty. „On pieprzy wszystko co się rusza” przypomniały mi się słowa Liam'a. Przecież moją niezapowiedzianą wizytą mogłem mu w czymś przeszkodzić. Pewnie poderwał wczoraj jakiegoś chłopak i spędził z nim upojną noc. Cholera... Horan nie myśl o tym. Moje policzki znowu zrobiły się ciepłe.
- Jeszcze raz dzięki za ten portfel. – uśmiechnął się w moją stronę i wsadził go kieszeni kurtki. – Nie wiem co bym zrobił, gdybyś go nie zabrał i mi nie oddał. Nawet nie chcę myśleć o wyrabianiu tych wszystkich dokumentów. – pokręcił głową. Nie wyglądał jakby krępował się swojego nagości, co w gruncie rzeczy -  gdyby nie to, że co chwilę łapałem się na tym, że wpatruję się w niego, a tego na pewno nie powinienem robić - mi nie przeszkadzało.
 - Umm. Nie ma za co. – wzruszyłem ramionami odrywając od niego wzrok. Nie bardzo wiedziałem co z sobą zrobić, dlatego zatrzymałem się na środku salonu i rozglądałem się dookoła, dalej nie mogą wyjść z podziwu nad urządzenie jego mieszkania.

- Chcesz coś do picia? - zapytał idąc w stronę kuchni, oddzielonej od salonu tylko murkiem.
-Nie, dzięki. - ruszyłem za nim. Nie chciałem w żaden sposób zakłócać jego prywatności, a będąc daleko od niego tak się właśnie czułem. Jak nieproszony gość.
Oparłem się  łokciami o murek i przyglądałem się tyłowi chłopaka. Właśnie nalewał sobie soku do szklanki, a ja perfidnie taksowałem jego tyłek. Było mi wstyd za samego siebie, jednak jego pośladki wyglądały tak.. tak.. tak... Nawet Katy nie miała takiego tyłka.

- Na pewno nie chcesz? - zapytał, zerkając na mnie przez ramię. Szybko odwróciłem od niego wzrok co spotkało się z cichym śmiechem chłopaka. Znowu się zaczerwieniłem. Tym razem miałem ku temu powód. Przyłapał mnie na pożeraniu wzrokiem jego tyłka. To było straszne.
- Yyyy nie.. Naprawdę. Dzięki. - uśmiechnąłem się do niego niepewnie. - Ładne masz mieszkanie. - powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy, byleby tylko odciągnąć myśli od tego co się właśnie stało.
- Się wie - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i również rozejrzał się po mieszkaniu. - Nie lubię zbytnio przepychu. - wzruszył ramionami. Faktycznie nie było tu dużo rzeczy. Kuchnia miała kilka szafek, lodówkę i najpotrzebniejsze urządzenia. Salon podobnie. Tylko kanapa i jeden fotel przed którymi na dywaniku stał mały stolik. Na ścianie wisiał telewizor, a pod nim był kominek. Przy drzwiach stał wieszak obok którego była komoda i jedna szafka. Więcej pokoi nie widziałem, ale pewnie też nie miały niepotrzebnych przedmiotów, które tylko zbierały kurz.
- Tak... Przepych ci nie grozi. - zaśmiałem się. Chciałem powiedzieć coś jeszcze, kiedy do moich uszy dotarł dźwięk wody. Obróciłem się w stronę skąd dochodził i zobaczyłem zapalone światło w jednym z pomieszczeń. To musiała być na pewno łazienka. - Nie przeszkadzam? - zapytałem naglę. Nie chciałem, żeby uważał mnie za jakiegoś natręta. Dopiero teraz zsumowałem sobie wszystko. Zayn jest przystojnym chłopakiem więc na pewno nie ma problemu z podrywaniem innych osób. Do tego otworzył mi drzwi w samych bokserkach i zniszczonej fryzurze, a przyszedłem do niego po 13, więc pewnie miałby już czas na ogarnięcie się. Jego pokój nadal był nie sprzątnięty, mimo, że cała reszta jego domu, była wręcz pedantycznie zadbana. I prysznic. Ktoś brał prysznic. Teraz byłem pewien, że spędził tą noc z kimś, a ja mu najzwyczajniej w świecie przeszkadzam.
Chłopak podążył za moim wzrokiem i najwyraźniej zrozumiał o co mi chodzi. 
- Nie, nie -pokręcił głową, śmiejąc się lekko. - To nie to co myślisz. - ponownie zerknął w stronę łazienki. - Brat do mnie wczoraj przyjechał i był tak padnięty, że nawet nie wziął prysznica. - machnął ręką. Skinąłem głową na znak, że rozumiem, jednak i tak czułem się trochę głupio z tym, że przyszedłem do niego tak niezapowiedzianie. Przecież naprawdę mógł mieć gościa.
- Wiesz ja lepiej już pójdę. - uśmiechnąłem się do niego. - A ty następnym razem bardziej pilnuj swoich rzeczy, bo możesz nie trafić na kogoś uczciwego i ci go nie odda. - dałem mu reprymendę i ruszyłem do drzwi.
- Jasne. - zaśmiał się. - Od dzisiaj będziesz moim bohaterem. - poruszał brwiami w dół i w górę. Uśmiechnąłem się lekko w jego stronę. Nie powiem dziwnie się poczułem słysząc z jego ust takie słowa. - Ale czekaj! - wyszedł z kuchni i podbiegł do mnie. Spojrzałem na niego zaciekawiony. - Kurczę. Dzięki tobie zaoszczędziłem trochę kasy, więc co ty na to żebym się ci jakoś odwdzięczył, hmm?
- Nie.. Naprawdę nie musisz. Pewnie zrobiłbyś to samo. - powiedziałem spokojnie. Naprawdę nie chciałem z nim nigdzie wychodzi. Nie potrzebowałem zrobić z siebie jeszcze większej pokraki.
- No tak. - przyznał. - Ale jak już mówiłeś nie każdy, więc nie przyjmuję odmowy. - uśmiechnął się szeroko, ukazują rządek białych zębów. - Daj mi piętnaście minut i idziemy. Co ty na to, żeby skoczyć do jakiego baru? Kurczę jestem głodny i mam ochotę na zapiekankę. - oblizał wargi. - Tak... Zapiekanka. - powtórzył.
- Ja..
- Nie ma żadnego 'ja' Niall. Rozgość się, a ja zaraz wracam. - powiedział i pobiegł do sypialni, by się ubrać.
Po kilku minutach wrócił do pokoju już gotowy, jednak jego fryzura nadal nie przypominała tej wczorajszej.
- Cholera Hhhh...enry. - krzyczał jednak wypowiadając imię brata, jakby się zawahał.
- Odwal się Zayn! - ten mu odpyskował. Zayn jeszcze raz walnął w drzwi i podszedł do mnie. - Przygarnąć takiego do domu. - pokręcił nie dowierzając głową. 

- Zalety posiadania rodzeństwa. - zaśmiałem się. Choć nie miałem rodzeństwa, doskonale wiedziałem jakie mogą panować relację między braćmi. Tak samo było między mną i Josh'em. Rozumieliśmy się, potrafiliśmy śmiać się całymi godzinami, ale też droczyliśmy się i robiliśmy sobie na złość. Tak według mnie powinny wyglądać zdrowe relację. Bo co za dużo miłości czy nienawiści to nie zdrowo.
- Jak chcesz to ci go oddam. - zaproponował. - Mogę nawet dopłacić. - spojrzał na mnie z iskierkami podniecenia w oczach. - Ile chcesz? - położył dłoń na moim ramieniu i patrzył na mnie z nadzieją. - Mogę ci ofiarować wiele. - uśmiechnął się.
- Nie dzięki. Mam takich dwóch. Co prawda nie łączą nas więzy krwi, ale też potrafią być nieznośni. - odpowiedziałem.
Po kilku minutach Zayn'owi udało się ułożyć włosy bez pomocy lustra. Było to trochę zabawne, bo co chwilę pytał się czy może być i nawet jeśli odpowiadałem, że tak, to on coś poprawiał. W gruncie rzeczy wyszliśmy dopiero piętnaście minut po umówionym czasie.
Cóż trzeba było dodać, że Malik kilka minut szukał kartki, by napisać swojemu bratu wiadomość. Jak sądził, nie chciał, żeby ten się o niego martwił. 

15 komentarzy:

  1. wieeeelbie ; ddd uwielbiam i wgl.
    i czekam na następny!
    Zayn sprytnie to wszystko rozegrał. naprawdę to było genialne ; d
    ciekawee jak to będzie kiedy Niall spotka siee z Harrym ; ) czekam na to. ; d

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosze Cię ty mówisz że Ci ten rozdział nie wyszedł.. Hahaha Next Joke Please.
    Rozdział jest super!

    OdpowiedzUsuń
  3. GENIALNY <3 Naprawdę świetny, aż nie wiem, co powiedzieć! Czekam na to spotkanie z Zaynem, mam nadzieję, że nas zaskoczysz :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ŚWIETNY ROZDZIAŁ! Mi się bardzo podoba, po prostu jest cudowny:) Ach, dziewczyno co Ty gadasz! Ten rozdział jest świetny ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. kurwa! szkoda ze Harry nie wyszedł. Wtedy musieli by się nagimnastykować żeby coś wymyślić. Ja nie mogę. Niall jeszcze nie może odkryć że jest gejem. Co to to nie! Oczywiście zajebisty ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietny, nie mogę się doczekać nastepnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. bratu? bratu? serio? hahahaha.
    bardzo podobal mi sie rozdzial. nie wiem dlaczego, ale czytajac go ciagle sie usmiechalam. dziekuje i czekam na nowy (: ~J.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nareszcie się doczekałam. xd
    Z nadzieją tutaj spojrzałam że może od rana się coś zmieniło. I niespodzianka. Zostałam mile zaskoczona. ;p
    Szkoda że Niall był nieświadom tego że jest w jednym mieszkaniu również z Harrym. ;p

    http://completely-different-life.blogspot.com/
    Dodałam postać Harrego. Więc zapraszam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział :) Tylko szkoda mi Niall'a, ale jest on zbyt ufny :( Ale ciekawe jak Harold zareaguje, kiedy przeczyta karteczkę od Zayn'a. Czekam z niecierpliwością a następny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. hahahaha Henry nie mogę hahaha:D doobre! kocham twoje opowiadania ;) i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze, Harry rzeczywiście zrobił na nim wielkie wrażenie. A tak się zastanawiałam, czy ten jego plan wypali... A tu się okazuje, że Niall już myśli o wspólnym spędzeniu z nim czasu.
    Szkoda, ze tak głupio rozpadła się wieloletnia przyjaźń między chłopakami. Może ktoś w końcu przemówi Joshowi do rozsądku... Ale nie zazdroszczę Niallowi. Nie ma nic gorszego niż być między nieznoszącymi się stronami.
    No i okazało się, że Zayn dobrze to sobie wykombinował... I muszę przyznać, że jestem pełna podziwu, że tak spokojnie to rozegrał mając Harry'ego w łazience i wiedząc, ze może on w każdej chwili wyjść psując misterny plan.
    Trochę zdziwiło mnie, że Harry się zamknął w łazience. Bo przecież kto miałby mu tam wejść ;)
    Rozdział świetny :) Już nie mogę się doczekać jaki przebieg będzie miało to wyjście, no i czy Harry'emu również się poszczęści.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak to ci nie wyszedł ? Jest wspaNIALLy :D Za każdym razem czekam z niecierpliwością na następny. Kocham twoje opowiadania <3 Tak bardzo chce, żeby Zayn zmienił swoje postępowanie i znalazł swoją wielką miłość ( czyt. Niall'a )

    OdpowiedzUsuń
  14. witaj moja droga, jedna z najlepiej piszących babsztyli jakie znam na całej kuli ziemskiej, dreamer. jak widzisz wcale nie zapomniałam o twym wspaniałym blogu. a wiem, że na pewno byś za mną płakała! no dobra za bardzo się rozmarzyłam. haha. zayn ty sprytna seksiasta dupo. nie ma co, jest genialnyyy. ja na początku myślałam, co oni by mogli zaplanować, ale tego się nie spodziewałam. mimo iż to z portfelem nie jest takie skomplikowane, jednak w ogóle się nie spodziewałam. ale dobra, wyszli razem na miasto czy na tą zapiekankę... a może, mały gwałcik w kabinie toaletowej? nie? na stówę? wiedz, że ja dalej na to czekam. no harry rusz dupsko i zacznij działać. bo mam nadzieje, że niall do niego NIE zadzwoni. to byłoby zbyt proste. ale jak tam uważasz. wiem, że to co napiszesz będzie wspaniałe. mam nadzieje, że już za niedługo będzie i ziall i narry *-* ej ej ej ej, jeszcze raz napiszesz mi, że ten rozdział ci nie wyszedł to poznasz moją ciemną stronę, którą nazwałam WŚĆMA! (chaotyczne zdrobnienie od wściekła marlena) serio, rozdział jest super superowy. ej bo zapomniałam! przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału :( to był ostatni czas na poprawianie ocen i miałam taką nagonkę... więc jeszcze raz przepraszam x dobra. kończę. czekam na trójeczkę!

    OdpowiedzUsuń
  15. Skomentuje to tak... poprzednie opowiadanie mi się BARDZO podobało ... więc siła mojego umysłu (xd) to także mi się BARDZO BARDZO BARDZO podoba :D . Będe Cię systematycznie odwiedzać ;)

    OdpowiedzUsuń