niedziela, 7 kwietnia 2013

01.

Cześć Wam!
Oto pierwszy rozdział The Winner is... love.
Cóż przerwa chyba nie była zbyt długa, ale doszłam do wniosku, że im dłużej nic nie piszę tym ciężej mi się za to zabrać.
Może jest nieco nudnawy i wiele się nie dziej, ale jakoś trzeba przebrnąć przez skłóconych bohaterów.
Dobra więcej nie będę narzekać i zostawiam to waszej ocenie.
Przepraszam też za błędy jeżeli jakieś się wkradły i powtórzenia, które możecie tam spotkać. Naprawdę nie wiedziałem jak wyeliminować "sms" i "wiadomość" :)

Chciałem też podziękować za wsze komentarze pod poprzednim rozdziałem. Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, że spodobało się wam to opowiadanie i straciłyście tyle czasu na jego czytanie.
Bardzo dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że nie zawiodę Was tym sezonem.

Nie zrobiłem Zaynowi obiadu w dzień wygrania przez niego zakładu ani następnego dnia, ani kilka dni później. Ogólnie rzecz biorąc unikałem go jak ognia czy jak kto woli diabeł święconej wody. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, patrzeć na niego ani oddychać tym samym powietrzem. Nadal byłem na niego wściekły i choć zdarzały się chwile - trwające zazwyczaj dwie minuty - gdy chciałem pójść do niego i porozmawiać, by wszystko wróciło do normy, nie robiłem tego. Nie mogłem mu, przecież od tak wybaczyć tego jak potraktował Nialla. Nawet jeżeli dla niego nic nie znaczył, powinien uszanować moją prośbę jako swojego najlepszego przyjaciela i zostawić go w spokoju, bo dla mnie blondyn znaczył sporo. Zayn tego, jednak nie zrobił i to właśnie to zabolało mnie najbardziej, nie licząc zawiedzionego i smutnego wzroku Nialla.
Unikałem go przez równy tydzień.
Pierwszego dnia było w miarę łatwo, bo Zayn zasypywał mnie tylko sms'ami, na które nie miałem ochoty odpowiadać.
" Ej Hazz. Co jest?"
" Nie wierzę, że serio się tym przejąłeś."
" Przecież żartowałem. On wcale nie był taki dobry. Nie masz czego żałować"
Zachowywał się tak jakby naprawdę nie rozumiał powodu mojej złości na niego lub uważał, że jego wiadomości są śmieszne i tym załagodzi całą sprawę. Cóż.. Nie bawiły mnie i nie załagodziły sprawy, a wręcz przeciwnie. Swoim bagatelizującym podejściem do sytuacji i dalszym obrażaniem Niall, wcale sobie nie pomagał tylko jeszcze bardziej mnie irytował i denerwował. Dlatego też pod koniec dnia, nie tracąc czasu na czytanie wiadomości od Malika po prostu je usuwałem. Miałem ważniejsze rzeczy na głowie, niż zaśmiecanie sobie umysłu jego bzdurnymi sms'ami, w których nawet nie mógł po prostu napisać 'przepraszam'. Musiałem zastanowić się jak odzyskać zaufanie Nialla i naprawić naszą przyjaźń.
Następnego dnia, było tak samo. Zayn od rana - jeżeli można tak nazwać godzinę 11 - zaśmiecał moją skrzynkę odbiorczą wiadomościami. Tym razem zmienił taktykę i pisał jakby gdyby nigdy nic. Opisywał swój dzień, co głupiego zrobił profesor Collar i, że Karen z jego grupy znowu zaczęła mu jęczeć, żeby udawał jej chłopaka, bo przyjeżdżają do niej kuzynki w odwiedziny i chciałaby się pochwalić. Mimo że kilka razy do głowy przyszedł mi śmieszny komentarz, który mogłem rzucić lub jakieś pytanie, które chciałem mu zadać, nadal twardo trzymałem się mojego postanowienia i ignorowałem go.
Dopiero w godzinach wieczornych Zayn chyba doszedł do wniosku, że i to na mnie nie działa, bo ani razu się do niego nie odezwałem, więc wrócił do wysyłania wiadomości typu:
" Przestań. Nie możesz, przecież do końca życia się na mnie wściekać, że wygrałem ten cholerny zakład!"
" Nie zachowuj się jak dziecko i odezwij się do cholery Styles!"
" Naprawdę zamierzasz mnie ignorować?"
Z jednej strony podobało mi się to, że Zayn w jakiś sposób odczuwa brak mojego towarzystwa, a z drugiej miałem ochotę wyrzucić telefon przez okno, gdy co pół godziny odzywał się, sygnalizując nową wiadomość. Nie ułatwiał mi też spokojnego wypoczywania, leżąc na kanapie przed telewizorem fakt, że Zayn wymyślił sobie nowy sposób na wprowadzenie mnie i mojej babci w stan białej gorączki.
Dzwonił jak szalony. Na początku nie odbierałem komórki, czekając aż sam się rozłączy, jednak po dziesiątym telefonie i krzyku Margaret, że zaraz oszaleje i zejdzie na zawał szybciej niż zamierza, a ja sam będę musiał się zajmować jej sprawami pogrzebowymi, postanowiłem odrzucać połączenia, gdy tylko po mieszkaniu rozchodziły się pierwsze dźwięki "Can't Keep My Hands Off You- Simple Plan".
Gdy babcia poszła już spać, a Zayn dalej nie dawał za wygraną, wyciszyłem komórkę, mając nadzieję, że może to sprawi, że będę mógł w spokoju skupić na filmie i razem z Anną, rozwiązać zagadkę śmierci jej mamy. Nic z tego. Wibracje mojej komórki, która leżała na stole, była naprawdę głośne albo zmęczenie mojego organizmu sprawiało, że czułem się jak na kacu - bez bólu - i wyłapywałem każdy dźwięk ze zdwojoną siłą.
Gdy po dwunastej w nocy przyszedł sms informujący mnie, że mam nagraną wiadomość głosową na poczcie, z znudzeniem wymalowanym na twarzy, wybrałem właściwy numer i odsłuchałem to co ma mi do powiedzenie osoba po drugiej stornie telefonu.
Nie zdziwiłem się, gdy usłyszałem głos przyjaciela. Mówił, że mam się nie wygłupiać i ma nadzieję, że jutro do niego wpadnę. Poza tym dawno nie jadła moich omletów i z chęcią wpałaszowałby jednego czy dwa.
Rozłączyłem się, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nadal nie przeprosił.
Trzeciego dnia stało się coś czego się nie spodziewałem, a jednocześnie jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Malik nie zadzwonił. I nie chodziło o sam fakt, że nie próbował znowu naprawiać naszej relacji, ale o to, że przez niego zaspałem. Od początku naszej znajomości - no dobra, odkąd oboje dostaliśmy komórki - dzwoniłem do niego przed szkołą, żeby upewnić się, że mulat już wstał i się szykuje. Od jakiegoś czasu jednak nasza tradycja uległa zmianie i to Zayn dzwonił do mnie codziennie rano. Nie ważne czy miał na późniejszą ode mnie czy nie, miał dzwonić i budzić mnie, bym nie spóźnił się do szkoły. Dlatego też nie nastawiałem budzika, ufając mu, że mnie nie zawiedzie. Tak było również przez dwa poprzednie dni. Mimo, że nie odzywałem się do niego, on puszczał strzałkę lub sms'a, żeby mnie obudzić. Dzisiaj tego nie zrobił, przez co zaspałem na pierwsze zajęcia, co od rana zepsuło mi humor.
Nie zadzwonił również w czasie przerwy obiadowej ani przed kolacją, życząc mi smacznego. Przez cały pieprzony dzień nie zadzwonił ani razu, nie mówiąc już nawet o jednej wiadomości tekstowej. Nic. Zupełnie jakby zapomniał o moim istnieniu, albo już mu nie zależało na mojej przyjaźni, a on sam znalazł sobie lepszego przyjaciele.
Gdy leżałem w łóżku, a zegar wybijał godzinę pierwszą w nocy, miałem nawet ochotę do niego zadzwonić i zapytać się co się stało, że nie dawał znaku życia. Już nawet wybrałem jego numer, ale doszło do mnie jak bardzo słaby bym się okazał. Nie chciałem być słaby i nie chciałem dać mu kolejnego powodu do drwin. Choć sam przed sobą musiałem się przyznać, że zdecydowanie uzależniłem się od towarzystwa Zayna i kompletny brak kontaktu z nim - o ile można zaliczyć jako kontakt wysyłane jednostronnie setki sms'ów czy odrzucanych telefonów - sprawił, że czułem się źle.
Jednak następnego dnia wszystko wróciło do normy. Rano obudził mnie dźwięk przychodzącego połączenia, które oczywiście odrzuciłem. Po południu zastałem zasypany setkami wiadomości bez odpowiedzi i kolejnymi telefonami, których również nie odbierałem. Zaszła jednak mała różnica, teraz mimo tego, że nadal byłem zły na Malik za to jak potraktował Nialla i nadal nie chciałem z nim rozmawiać, bo nie do końca wiedziałem co mógłbym mu powiedzieć, to cieszyłem się z tego, że nadal próbuje się z mną skontaktować. Że nie odpuścił sobie naszej znajomości, że mu na mnie zależy.
Dodatkowo przyszedł pod moją uczelnię, jednak w porę go zauważyłem i wyszedłem tylnym wyjściem unikając spotkania z przyjacielem.
Piątego dnia wiele się zmieniło. Mimo, że nadal twardo trzymałem się tego, by nie odzywać się do Zayna to sam zacząłem wydzwaniać do Nialla. Blondyn jednak nie odbierał, przez co czułem się jeszcze gorzej nie wiedząc jak się trzyma i czy wszystko z nim w porządku. Nie mogłem go jednak o to winić. Okłamałem go, zawiodłem na całej linii, a tak przyjaciele nie postępują. Nie mniej, robiło mi się przykro za każdym razem, gdy odrzucał moje połączenie lub, gdy sms został bez odpowiedzi.
Malik również zmienił sposób działania. Przyszedł do mnie. Na szczęście już pierwszego dnia uprzedziłem babcię, że pokłóciłem się z Zaynem i jeżeli tu przyjdzie ma mówić, że mnie nie ma i nie wie kiedy wrócę. Tak, więc kiedy Margaret otworzyła drzwi, a w nich stał Malik, szybko udało jej się go spławić. Jednak miało to swoje minusy, bo babcia nagle zaczęła się interesować o co nam poszło, bo nigdy nasze sprzeczki nie trwały dłużej niż jeden dzień i nigdy nie kazałem jej go okłamywać, więc doszła do wniosku, że musi być to coś poważnego. Zapytała się nawet czy przypadkiem się w nim nie zakochałem, a on mnie odrzucił, dlatego go unikam. Był to oczywiście absurdalny pomysł, więc skomentowałem go nie inaczej jak głośnym śmiechem. Babcia domagała się jednak odpowiedzi, ale że nie potrafiłem wymyślić dobrej bajeczki, a nie chciałem stawiać Malika w złym świetle, powiedziałem, że nie chcę na razie o tym rozmawiać i poprosiłem ją by nie nalegała. Staruszka, uśmiechając się ze zrozumieniem, skinęła głową i klepiąc mnie po ramieniu, szepnęła, że wszystko się ułoży. Naprawdę chciałem w to wierzyć.
Nie mniej, jednak sam również zacząłem działać i poszedłem do Nilla. Miałem nadzieję, że gdy stanę z nim twarzą w twarz, nie będzie odwrotu i będzie musiał mnie wysłuchać. Cóż... byłem głupi myśląc, że to będzie takie proste. Drzwi jego mieszkania otworzyła jego mama i nim zdążyłem zapytać się czy jest Niall, powiedziała, że nie chce się ze mną widzieć. Skinąłem głową i ze spuszczonym wzrokiem miałem już odchodzić, kiedy kobieta dodała smutnym głosem " Nie wiem co się między wami wydarzyło, ale musisz po porostu dać mu czas" i uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. Również posłałem w jej stronę delikatny uśmiech i ruszyłem w stronę domu. Może w tej sytuacji to było najmniej ważne, ale w pewien sposób ulżyło mi, że Niall nie powiedział swoje mamie o wszystkim. O tym jak go potraktowaliśmy. Pani Horan była naprawdę miłą i sympatyczną kobietą, którą od razu polubiłem. Szanowałem ją i nigdy w życiu nie chciałbym stracić w jej oczach, co z pewnością by się stało, gdyby poznała prawdę.
Gdy wróciłem do domu po raz pierwszy od kilku dni włączyłem ICQ i Twittera, który również był zawalony wiadomościami od Zayna, ale ani jedna z nich nie brzmiała "Przepraszam".
Szósty dzień wyglądał podobnie do poprzedniego z tą różnicą, że odpisałem Zaynowi. Gdy rano napisał do mnie 'słodkiego' sms'a: "Wstawaj laniu! A tak swoją drogą wiesz, że powinieneś leżeć obok mnie? Tęsknie.", nie mogłem się powstrzymać przed odpowiedzią. Innym czynnikiem, który na to wpłynął, by fakt, że doskonale zdawałem sobie sprawę jak się czuję, będąc ciągle olewanym, a to zdecydowanie nie było fajne uczucie. Nie byłem też już na niego tak bardzo zły jak wcześniej i faktycznie, chciałbym teraz leżeć obok niego. Cóż... moje ciało przyzwyczaiło się do niego równie mocno co ja, nic więc dziwnego, że odczuwałem pewien dyskomfort, tym bardziej, że ostatni raz spałem właśnie z nim dzień przed naszą kłótnią. Miałem prawo być trochę pobudzonym.
Do: Mr. Zayn
"Tak... Już wstałem. Dzięki za pobudkę i zapomnij. Nigdy więcej mnie nie przelecisz. Też t jestem na ciebie zły, wiesz?"
Po tej wiadomości dostałem wiele zwrotnych, ale i tak wykazałem się już wielkim miłosierdziem, więc resztę po przeczytaniu od razu usuwałem, by mieć miejsce na nowe. Nie zmieniło się jednak nic, jeżeli chodzi o jego wydzwanianie do mnie. Mogłoby się wydawać, że po tym sms'ie, który ode mnie dostał, wstąpiły w niego nowe siły, bo jeszcze nigdy tyle razy do mnie nie dzwonił. Byłem jednak zawzięty i cierpliwie odrzucałem połączenia, czego nie można było powiedzieć o mojej babci, która posyłała w moją stronę zdenerwowane spojrzenia.
Była jednak urodzoną aktorką i nic nie pokazała, gdy Malik wpadł wieczorem do mnie w odwiedziny. Oczywiście powiedziała, że dosłownie przed chwileczką wyszedłem i pewnie wrócę nad ranem. Poprosiła go też, żeby nie wydzwaniał, bo zapomniałem telefonu, a ona chciałaby się położyć już spać. Zayn nie miał innego wyjścia jak uwierzyć jej, więc skinął głową i przerosił za problem. Na koniec zapytał o samopoczucie co nie było dobrym posunięciem z jego strony, bo babcia rozgadała się i wróciła do środka dopiero po pół godziny z szerokim uśmiechem, mówić o tym jakim ten Zayn jest miłym chłopcem.
Jeżeli chodzi o Niall, to sam również nie dałem za wygraną. Choć nie byłem tak upierdliwy jak Zayn, bo wysłałem do niego tylko kilka wiadomości, zadzwoniłem, chyba tylko z trzy razy - z marnym skutkiem - i poszedłem do jego domu. Drzwi jak zwykle otworzyła jego mama, a gdy zobaczyła mnie w drzwiach, wyglądała jakby na zmęczoną tą całą sprawą.
- Jest Niall? - zapytałem, wsadzając dłonie w kieszenie spodni. Chyba nigdy nie czułem się tak nie pewnie, będąc obserwowanym, przez dorosłą osobę.
- Słuchaj Harry... - zaczęła. Wyszła na dwór, przymykając za sobą drzwi. - Niall nie chcę ci teraz wiedzieć, czy ci się to podoba czy nie. I chociaż nadal nie wiem o co wam poszło on cierpi. - powiedziała, zerkając przez ramię na drzwi. - Widzę to i serce mi się kraje. Dlatego proszę cię nie przychodź tu, nie zdzwoń, nie pisz, póki sobie tego wszystkiego nie poukłada. Twoja natarczywość wcale nie pomaga. - pokręciła przecząco głową. Nie wiedziałem co powiedzieć, ale kobieta najwyraźniej doszła do wniosku, że zrozumiałem, bo poklepała mnie po ramieniu i odwróciła się, by wrócić do domu.
- Mogłaby pani mu przekazać, że go przepraszam? - zawołałem za nią. Blond włosa kobieta spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i zniknęła za drzwiami.
Już myślałem, że do końca życia będę bawił się z przyjaciółmi w kotka i myszkę. Ja będę unikał Zayna, a Niall mnie. Zmieniło się to jednak siódmego dnia.

Jak zwykle po szkole zaległem na łóżku z laptopem na kolanach. Nie miałem siły na nic i chodź, by to dopiero pierwszy dzień tygodnia, nie mogłem doczekać się weekendu.
- Kochanie idę na zakupy. - babcia zajrzała do mojego pokoju. - Kupić ci coś? - zapytała, obwiązując szyję grubym szalikiem, bo pogoda na dworze, zrobiła się już naprawdę paskudna.
- Nie. - zaprzeczyłem, nie podnosząc wzroku znad ekranu. Nie do końca zdawałem sobie sprawę o co pytała się mnie babcia, kompletnie będąc pochłoniętym przez bloga pewnego chłopaka, na którym umieszczał swoje zdjęcia. - Czekaj. - zawołałem odrywając się od sztuki, którą zdecydowanie można było nazwać jego dzieła. - Co mówiłaś? - spojrzałem na staruszkę.
- Że idę do sklepu. - zatrzymała się w pół kroku.
- Ymmm no to chcę Marsa. - powiedziałem, wracając do przerwanego zajęcia.  - Albo Marsa i Snickersa. - dodałem na końcu posyłając babci uroczy uśmiech, któremu nigdy nie może się oprzeć. Tak samo było tym razem. Pokręciła głową i z machnięciem ręki opuściła mój pokój.
Nie wiedziałem nawet ile czasu spędziłem, przeglądając strony internetowe coraz to nowszych, początkujących fotografów, którzy dodawali swoje zdjęcie, ale na dworze zaczynało się już ściemniać, co znowu nie było taką nowością, bo jesień ma to do siebie.
Odłożyłem laptopa na materac obok siebie i przekręciłem się na bok, by dalej móc podziwiać dzieła innych osób. Lubiłem to. Była to druga rzecz - zaraz po seksie - która mnie rozluźniała. Przeglądanie różnych zdjęć i wyobrażanie sobie jak ja to wszystko bym ujął.
Nacisnąłem przycisk, który miał mnie przejść na kolejną stronę, gdy po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Westchnąłem ciężko. Wstałem z łóżka i leniwie ciągnąc za sobą nogi pomaszerowałem do drzwi. Byłem sam w domu, więc nikt inny ku mojemu niezadowoleniu tego nie mógł zrobić.
Otworzyłem drzwi i widząc za nimi czarną czuprynę włosów i ten łobuzerski uśmiech, od razu pożałowałem, że nie zerknąłem przez wizjer, by uniknąć tego starcia.
Choć podświadomie chciałem, spotkać się z nim przypadkowo gdzieś na mieście, by stanąć z nim twarzą w twarz, bez możliwości ucieczki i wszystko sobie wyjaśnić, teraz naprawdę przeklinałem swoją głupotę i roztargnienie, że najpierw nie dowiedziałem się kto to jest.
Chciałem zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i wrócić do łóżka, by zakopać się pod kołdrą, na nowo sobie wszystko układając, bo mimo iż sądziłem, że cała złość na Malika już mi przeszła to jego widok, sprawił, że wszystko wróciło. On jednak był szybszy i wsunął stopę między framugę, a drzwi, krzyżując moje plany.
- Serio, Hazz? - powiedział, wyraźnie rozbawiony moim zachowaniem. - Jeszcze ci nie przeszło? - zapytał, wchodząc do mojego mieszkania.
- Wyjdź. - powiedziałem oschle, jednak przyjaciel nie bardzo się tym przejął, a wręcz zignorował to i zaczął się rozbierać. - Powiedziałem wyjdź do cholery! - krzyknąłem, łapiąc go za ramiona i starając się wyrzucić go z drzwi. Malik, jednak mimo że to ja byłem od niego wyższy, był tak samo silny jak ja, a może i nawet bardziej, więc moje próby spełzły na niczym.
- Nie póki sobie czegoś nie wyjaśnimy. - powiedział spokojnie.
- Nie mamy sobie czego wyjaśniać. Jesteś dupkiem, a ja nie chcę, żeby taki dupek jak ty przebywał pod moim dachem, więc wyjdź. - powtórzyłem jednak tym razem siląc się na opanowany ton, a jedyne co mogło zdradzać, że jestem zdenerwowany to energiczne wyrzucenie przede mnie dłoni, która wskazywała na drzwi.
Malik nic sobie z tego nie zrobił i wyminął mnie, idąc do kuchni. Zawsze czuł się tu jak u siebie w domu, co nigdy mi nie przeszkadzało. Tym razem jednak było inaczej, a każdy jego ruch denerwował mnie jeszcze bardziej.
- Ty sobie chyba żartujesz Malik? Przychodzisz do mnie, ignorując moje sprzeciwy, a teraz zamierzasz mnie jeszcze objadać? - spojrzałem na niego z pod uniesionych brwi, opierając się o framugę. Ten jednak spojrzał na mnie przez ramie z bezczelnym uśmiechem i nalał sobie soku pomarańczowego. Jak zawsze, gdy do mnie przychodził.
- Cóż pewnych tradycji się nie zmienia. - wzruszył ramionami. Odłożył szklankę z głośnym brzękiem na blat po czym oblizał wargi i usiadł na kredensie, niczym mały chłopczyk, który przygląda się jak jego mama przygotowuje posiłek. - A teraz powiedz o co ci chodzi z tą całą ciszą i unikaniem mnie, co? - uśmiechnął się do mnie. -Czułem się trochę jak głupek wydzwaniając i pisząc do ciebie, a ty nie raczyłeś mi nawet odpisać. Tak się nie robi. - pokręcił głową. Widać był jednak, że ta cała sytuacja go bawi.
Kompletnie nie wiedziałem od czego zacząć. Miałem mu tyle do zarzucenia, jednocześnie nie wiedząc co powiedzieć. W zebraniu na pewnie nie pomagał mi ten jego delikatny, niewinny i zupełnie niczego nieświadomy uśmieszek.
- O co mi chodzi? - zapytałem cicho, odpychając się od ściany. - O co mi chodzi?!- powtórzyłem, jednak tym razem unosząc głos. - O to, że jesteś cholernym dupkiem, który myśli, że wszystko może. Który myśli, że wszyscy będę mu wszystko wybaczać tylko dlatego, że jest przystojny. - wykrzyczałem mu w twarz.
- Och.. Bo się zarumienię. - zaśmiał się dźwięcznie, machając rękę w moją stronę niczym zawstydzona nastolatka.
- Bawi cię to? Naprawdę? - nie mogłem uwierzyć, że uznał to za komplement. Jaki trzeba być idiotą, żeby szczycić się tym, że ktoś uważa cię na dupka? - Jesteś egoistyczny, zadufany w sobie, bezczelny, wredny i nie liczysz się z uczuciami innych. Jesteś okropny. Nie wiem jak w ogóle mogę się z tobą przyjaźnić. - krzyczałem na niego, a on po prostu słuchał, z tym swoim lekkim uśmiech na twarzy, zupełnie nie wyrażając żadnych emocji, a to denerwowało mnie jeszcze bardziej. Dlaczego on nie wstanie z tego cholernego kredensu, nie podejdzie do mnie, nie popchnie mnie i nie krzyknie, że mam tak o nim nie mówić? Czemu się nie wścieknie i nie zacznie się ze mną kłócić?
- Dobrze wiemy, że cię to kręci Styles. -  puścił mi oczko, a jego kącik ust drgnął w łobuzerskim uśmiechu. - Ale nie przyszedłem tutaj rozmawiać o idealne twojego chłopaka, a o problemie jaki do mnie masz, bo najwyraźniej coś jest na rzeczy, skoro przez tydzień się do mnie nie odzywałeś. - powiedział swobodnie, zaskakując z blatu, na którym siedział.
Zignorowałem jego  pierwsze spostrzeżenie, bo chłopak miał rację. Kręcą mnie wredne typki, który znają swoją wartość i nie pozwalają sobą pomiatać. Nie chciałem jednak dawać mu tej satysfakcji, więc to przemilczałem.
Oparłem się tyłkiem o stół i z założonymi rękoma na piersi, oczekiwałem jego kolejnego ruchu.
- Więc myślę, że możemy to sobie w końcu wyjaśnić jak mężczyzna z mężczyzną i wrócić do starych relacji, co? - podszedł do mnie. - Brakuje mi mojego starego przyjaciela, wiesz? - objął mnie ramieniem, a ja nawet nie miałem już siły go od siebie odpychać.
- Wiesz, że nie chodzi mi o to, że przeleciałeś Horana, ale...
- Serio nie był taki dobry. - kątem oka widziałem jak na mnie zerka. - Zgrywałem się tylko. - wzruszył ramionami, a ja czułem, że ponownie podnosi mi się ciśnienie.
- Naprawdę myślisz, że o to mi chodzi? - uniosłem nieco głos, wyrywając się z jego uścisku i stając dwa kroki od niego. Uważnie lustrowałem jego twarz, na której ciągle błąkał się delikatny uśmiech. - Wiem, że prędzej czy później to musiało się tak skończyć, bo jesteś słowny. - wysyczałem. - A ja do cholery wymyśliłem ten głupi zakład. - wyplułem te słowa, wyrzucając ręce w niebo. Codziennie plułem sobie w brodę, że wpadłem na tak poroniony pomysł.
- Był całkiem fajny. - wtrącił Zayn, za co zmierzyłem go morderczym wzrokiem.
- Nie, nie był. A ty zachowałeś się jak ostatni skurwiel traktując go jak śmiecia! Nie wystarczyło ci, że wygrałeś, że rozdziewiczyłeś kolejnego kolesia, który łudził się, że cię zmieni. Nie wystarczyło ci to, że po raz kolejny udowodniłeś wszystkim, że jesteś ode mnie lepszy! - wykrzyczałem mu w twarz. - Musiałeś go doszczętnie zniszczyć, prawda? To nie byłbyś ty, gdybyś spławił go delikatnie, mówiąc, że to nie to czego szukałeś, prawda?  - patrzyłem na niego oczekując jakiejkolwiek reakcji, ale on po prostu słuchał, a jedyny plus całej tej mojej wypowiedzi, był taki, że z jego twarzy zniknął ten irytujący uśmieszek. - Po cholerę masz komórkę, skoro nawet nie mogłeś jej w czas odebrać?! - szybko podszedłem do niego i szturchnąłem go w ramię. - Prosiłem cię, żebyś był dla niego delikatny, żebyś tego nie robił, ale ty i tak musiałeś postawić na swoje. Był naszym przyjacielem! A ty tak po prostu potraktowałeś go jak pierwszego lepszego chłopaka z ulicy. - ponownie go szturchnąłem, na co chłopak minimalnie się skrzywił, jednak nic nie powiedział. Znał mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że jak wpadnę w szał to lepiej mi nie przeszkadzać póki nie skończę, bo mogę być bardziej nieznośny, a w połączeniu z naszymi charakterami nigdy to nie kończył się dobrze. - Dzwoniłem do ciebie, żeby powiedzieć ci, że się w tobie zakochał, żebyś odpuścił, bo z tego nic dobrego nie wyjdzie, ale i tak byś tego nie zrobił, co? Pewnie nawet jeszcze większą przyjemność czerpałbyś z upokorzenia go, hmm? - patrzyłem na niego z obrzydzeniem w oczach. Nigdy nie rozumiałem miłość i choć nigdy jej nie przeżyłem, nie ciągnęło mnie do niej. Ale nigdy w życiu nie potraktowałbym jak śmiecia osoby, która żywiłaby do mnie to uczucie. - Naprawdę nie mogę zrozumieć jak mogłeś to zrobić. Jesteś najbardziej żałosną osobą jaką znam.
- Skończyłeś już? - zapytał, spoglądając na mnie. Jego ton był beztroski, jakby to co do niego powiedziałem w ogóle nie wywarło na nim żadnego wrażenia. - Odsłuchałem twoją wiadomość po wyjściu spod prysznica. - powiedział spuszczając wzrok. - I myślisz, że czemu mówiłem to wszystko co mówiłem? - zadał głupie pytanie.
- Bo jesteś dupkiem bez serca i bawi ci widok zranionych osób? - strzeliłem.
- Bo Niall mnie kocha, a ja go nie. - słowa swobodnie wypłynęły z jego ust.
- No faktycznie. - zacmokałem pełen podziwu nad jego inteligencją. - Bo to jest powód, żeby zmieszać człowieka z gównem, prawda?
- Nie, ale zmieszanie człowieka z gównem jest dobrym sposobem, żeby się odkochał. - wzruszył ramionami. - Jesteś chory Malik. - pokręciłem głową, nie dowierzając jego słowom.
- Dobrze wiesz, że mam rację. Im bardziej mnie znienawidzi tym szybciej zapomni o tym śmiesznym uczuciu jaki mnie obdarzył. - zaśmiał się nieco nerwowo. - O które zresztą nie prosiłem. - dla wzmocnienia swoich słów, pokręcił dodatkowo, przecząco głową. - Ja nigdy go nie pokocham, więc po jaką cholerę ma się męczyć i starać? - powiedział.
 Patrzyłem na niego zmrużonymi oczami i zastanawiałem się nad jego słowami. Część mnie przyznała chłopakowi rację. Bo, gdyby zajmował się nim jak barankiem, Niall nadal tkwiłby w swoim wyobrażeniu o Maliku. Dalej by był w niego zapatrzony, kompletnie nie dostrzegając wad. Taki śliny wstrząs pokazał mu rzeczywistość.  Poza tym Zayn nie kochał Nialla, a blondyn zasługiwał na osobę, która obdarzy go uczuciem i będzie o niego dbała. Pogrążając się w miłości do Malika tylko traciłby czas.
- Mogłeś być delikatniejszy. - powiedziałem już spokojnie, podchodząc bliżej niego.
- Wiesz, że nie mogłem. - spojrzał na mnie, jednak był śmiertelnie poważny. Jego wcześniejsze rozbawienie wyparowało. - Teraz pewnie siedzi w domu i zastanawia się jak mógł zakochać się w taki dupku, a jutro pójdzie znaleźć kogoś na pocieszenie. - wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko. - Nie przejmuj się. Chwilę pocierpi, popłaczę, ale wyjdzie z tego. Pewnie nawet kiedyś się ucieszy, że zaszła taka sytuacja i nie tracił na mnie czasu. - zaśmiał się.
- Myślisz?
- No proszę cię. - westchnął. - Zobacz jaki jestem idealny, przecież jego zauroczenie mogłoby trwać wieki, gdybym dalej go podrywał. - rozłożył ręce, prezentując całą swoją sylwetkę.
- Jesteś straszny. - pokręciłem głowę lekko się śmiejąc. Nawet w takie sytuacji Zayn musiał żartować. Oparłem się o stół obok Malika.
Naprawdę miałem nadzieję, że Zayn ma rację i Niall szybko się pozbiera i nie będzie strasznie po tym cierpiał.
- Wiem. - uśmiechnął się szeroko. - Chciałoby się powiedzieć, że to cię kręci, ale obawiam się, że mogę czymś oberwać. - po wypowiedzeniu, tych słów, natychmiast odchylił się w bok, unikając tym samym lecącego w jego kierunku drewnianego jabłka, które stało jako ozdoba na stole. - Po za tym spójrz na to z tej strony. - ponownie przysunął się do mnie i szturchnął mnie ramieniem. - Nauczyliśmy go czegoś. Nie wszystko jest takie jak się wydaje na pierwszy rzut oka i nie można być tak bardzo naiwnym.
- Nie sądzisz, że odbierze to jako, że nie można ufać ludziom. - spojrzałem na niego zmartwiony. Nie chciałem, by przez naszą niewinną zabawę, Naill zamknął się w sobie.
- Hmmm. Możliwe, ale to też będzie prawdą. - spojrzał na mnie. Tak, miał rację. W tych czasach naprawdę nie wielu ludziom można było ufać bezgranicznie. - No i miał nie zapomniany pierwszy raz. - zaśmiał się.
- Twoja skromność bije po oczach. Przestań tak błyszczeć Zayn. -odchyliłem się od niego, ostentacyjnie zasłaniając oczy ręką.
- Kręci cię to. - zaśmiał się.
- Och zamknij się. - uderzyłem go pięścią w klatkę piersiową, a on w ramach zemsty zgarnął mnie pod pachę czochrając włosy.
- Tęskniłem z tobą. - usłyszałem jego głos, gdy przestałem się już szamotać i spokojnie spoczywałem w jego ramionach.
- Ja też.


Postaram się wrócić do publikowania rozdziałów co pięć dni, jednak nie wiem czy mi w tym tygodniu się uda, bo mam codziennie jakiś sprawdzian. Grrr...:/

13 komentarzy:

  1. świetny rozdział :) Bardzo mi się podoba. Moim zdaniem wcale nie był nudny ;) Wręcz przeciwnie!
    Szkoda mi Nialla... No, ale cóż..
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału
    Pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże przerwałam pisanie własnego rozdziału po to aby to przeczytać i skomentować, bo jestem tak cholernie zła. Nie wiem czy to normalna reakcja, ale mam ochotę rozszarpać Zayn'a wiesz? Tak cholernie żeby cierpiał równie mocno co Niall.... Jest takim egoistom. Naprawdę, niby uwielbiam go takiego, ale wolałabym aby nie zachowywał się jak skończony dupek. Niestety.... No cóż, szczerze powiedziawszy nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału iii mam nadzieję, że umieścisz w nim opis stanu Nialla, bo naprawdę tęsknię za tym małym blondynem, a rozdział bez Niego to rozdział stracony ( aczkolwiek nie w Twoim przypadku, bo i tak był świetny!) Pozdrawiam i życzę weny, Arbbuz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż w takim razie chyba nie wybaczę sobie, że dodałam już ten rozdział, bo od rana czekam na pojawienie się dziesiątki u ciebie, a co ty przerywasz pisanie, żeby przeczytać to coś, przez co muszę czekać dłużej! Ej....
      I hmmm zamierzałam napisać w następnym coś o Niallu spokojnie. :D

      Usuń
  3. No nie wierzę ! Nie, nie, nie ! Czemu Harry wybaczył Malikowi ? Toż to egoistyczna świnia ! Oczekiwałam, że Niall wybaczy Harremu i jakoś to będzie. ; (
    No ale skoro masz wizję na Larrego, to śmiało. ^ ^ xd

    http://completely-different-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zła na Hazzę za to, że wybaczył Zaynowi, bo do cholery, jego wymówka była najgorszą na świecie. Zayn to dupek i tyle.
    Mam nadzieję, że Harry wciąż będzie próbował kontaktować się z Niallem, mimo prośby jego mamy. Swoją drogą, mam nadzieję, że Zayn zrobi coś żeby mu cholera w tym pomóc -.- - gosmic :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak dziękuję, że dodałaś! Poprawiłaś mi humor w ten niedzielny wieczór. W sumie cieszę się, że Harry już się nie gniewa na Zayn'a. W końcu to taki duet no... I jestem ciekawa co wymyślisz dalej. Jeżeli byłabyś zainteresowana to dodałam 2 rozdział na http://www.i-will-be-your-shadow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisałam na tumblr, ale on od pewnego czasu mnie nie lubi i wiadomości nie dochodzą. :) Cieszę się , że tak szybko dodałaś, to opowiadanie est dla mnie jak powietrze, którym muszę oddychać. Potrafisz wprowadzić napięcie i do samego konca nie wiadomo co się wydarzy. Cudownie opisałaś uczucia Harrego, i nie wiem dlaczego sądzisz, że est nudny. Odniosłam wrażenie, że Harry za bardzo ulega wpływom Zayna, który jakby go zaczarował i Harry mu wszystko wybacza. Myślałam , że ich rozmowa coś przyniesie, jednak Harry za chybko odpuścił. ehh wybacz, że tak bez ładu i składu, ale dochodzi 24, a po przeczytaniu rozdziały mój umysł szaleje. Cudo xx.

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział przeczytałam wczoraj ale komentuję dzisiaj. Przepraszam ale nie miałam wczoraj czasu. Ym rozdział jest dobry. Chociaż umiesz pisać lepsze. No ale nie czepiajmy się bo ja i tak kocham ciebie i twój sposób pisania. Jestem zła na Harrego ze wybaczył Zayn'owi. Chociaż go rozumiem. To jego najlepszy przyjaciel. Zastanawia mnie tytuł całego opowiadania. Jak dla mnie to to opowiadania nabrało znaczenia i jeszcze bardziej mnie ciekawi ;) Mam nadzieję, że rozdział będzie niedługo. Nie mówię ze już ale jak będziesz miała czas ;) Wog. co ja pierdolę. Ty jak masz czas to piszesz, żebyśmy nie musiały długo czekać. Za to cię cholernie szanuję. Za rozdziały, które pojawiają się w miarę systematycznie ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jak zwykle mam problemy z napisaniem komentarza od razu po przeczytaniu... Dużo prościej odkładać wszystko na później ;)

    I znów mam taką mieszankę myśli w głowie, że pewnie wyjdzie z tego jeden wielki chaos, ale może jakoś to ogarniesz... Mam wrażenie, że mogłabym napisać to samo, co w moim poprzednim komentarzu i dodać tylko kilka słów... Wciąż jestem tak okropnie zła na Zayna, że dosłownie nie wiem, co powiedzieć. A ta jego rozmowa z Harrym... Nóż mi się otwiera w kieszeni :| A ta jego pokręcona filozofia, to naprawdę żałosny sposób, by uspokoić swoje sumienie. Akurat uwierzę, że troszczył się o Nialla choć przez pięć sekund...
    Ten cały "foch" Harry'ego też taki nie za bardzo... No ale w końcu o co się gniewał. Sam wymyślił cały ten zakład. No i z drugiej strony przyjaźni się z Malikiem od dawna... Wiedziałam, że się pogodzą...
    Jedyne czego brakowało mi w tym rozdziale, to Nialla... Niby cały rozdział był poniekąd o nim, bo przecież o niego chodziło w tym całym obrażaniu się, ale brakowało mi jego perspektywy... Jedynie po słowach jego mamy można się domyślać jak zdruzgotany jest po tym wszystkim... Zresztą to nic dziwnego... Mam tylko nadzieję, że ta cała sytuacja sprawi, że jego przyjaciele się pogodzą, a przynajmniej nie zostawią go z tym samego...
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i wyrażenie swojej opinii. :D
      Harry... W sumie może i racja, że głupio robił obrażając się tak na Malika, bo to on to wszystko zaczął. Ale wtedy nie wiedział, że się zaprzyjaźni z Niallem. Też może mieć pretensje do Zayn o to, że nie uszanował jego prośby, bo jako przyjaciela prosił, go żeby był delikatny i nie traktował Niall jak śmiecia, a coż... nie spełnił jego prośby.
      To mogło go w jakiś sposób zaboleć. :)

      Co do perspektywy Niall chciałam dodać ją w tym rozdziale, a wyszedłby za długi, więc przeniosłam do następnego.

      Usuń
  9. Rozdział świetny <3 Nie wiem co myśleć. Z jednej strony Zayn ma trochę racji, ale z drugiej Niall naprawdę cierpi i bardzo to przeżywa. Jednak i tak jestem wściekła na Zayna. Nie chce mi się wierzyć, że troszczył się o Nialla. A Harry moim zdaniem za szybko mu wybaczył :/ Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, głównie dlatego, ze będzie perspektywa Nialla. Pozdrawiam, WerAnia17.

    OdpowiedzUsuń