piątek, 19 kwietnia 2013

03.

Cześć Wam!
Chciałam wam zaprezentować rozdział 3. Od razu też chciałam przerosić za opóźnienie, ale nie mogłam się zabrać za pisanie. Nie wiem czemu, no ale mi nie szło.
Co pewnie zauważycie po tym rozdziale.
Nie będę jednak przedłużać i mam nadzieję, że chociaż w jakimś stopniu się wam spodoba :D

Następny tydzień spędziłem na spotykaniu się z Liamem. Chłopak przychodził do mnie codziennie i wspólnie oglądaliśmy jakiś film lub graliśmy na Xbox'sie. Wszystko jednak zawsze się sprowadzało do dalszego pocieszania mnie. Niezależnie jaki był temat naszej rozmowy, za każdym razem kończyło się na tym, że marudziłem mu jaki jestem beznadziejny, a on wmawiał mi, że wcale tak nie jest. Byłem mu wdzięczny za to, że jeszcze nie uderzył mnie patelnią w łeb, bym się ogarnął, bo ile razy można słuchać tego samego? On jednak ciągle bym ze mną i powtarzał mi jaki jestem wartościowy, a Zayn jest totalnym kretynem, że tego nie docenił. W pewien sposób mi to pomagało, ale wieczorami, gdy leżałem sam w łóżku, wszystko wracało i znowu czułem się jak totalne zero. I tak od nowa i od nowa.
Leżałem z Liamem na łóżku z nogami opartymi o ścianę i wpatrywaliśmy się w swoje skarpetki. Często nam tak odbijało i kiedyś nawet nagraliśmy filmik, gdzie każdy podkładał głos swojej stopie. Była to scenka w której czarna skarpeta - czyli ja - zakochuje się z granatowej skarpecie - Liam - i żyją długo i szczęśliwie. Mieliśmy wtedy niezły ubaw.
- Wiesz co Niall. Wydaje mi się, że musisz w końcu ponownie wyjść do ludzi. - odpowiedział na kolejne moje marudzenie na temat tego jaki żałosny jestem.
- Ale ja nie chcę. - wzruszyłem ramionami, przyglądając się mojej nodze. - Nie wydaje ci się, że mam śmieszną stopę. - próbowałem zmienić temat.
Liam jednak zignorował moją próbę i dalej ciągnął swoją myśl.
- Nie możesz się przecież zamknąć w sobie jak pierwszy lepszy odludek. To nie jesteś ty.
- Nie zamknąłem się przecież w sobie. - powiedziałem z lekkim oburzeniem. - Chodzę na uczelnię, ostatnio byłem nawet u Josha, a poza tym codziennie widuję się z tobą. Myślę więc, że jestem całkiem towarzyski.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. - zrobił fikołka i usiadł po turecku, przyglądając mi się z góry. -  Kiedyś ciężko był złapać cię w domu, a teraz nawet do ciebie nie dzwoniąc mam pewność, że i tak cię zastanę.
- To chyba dobrze, nie? Bynajmniej zaoszczędzisz pieniądze na koncie. - zaśmiałem się, jednak Liam nadal  był poważny.
- Mówię serio Niall. Wyjdź gdzieś zabaw się i przestań myśleć w końcu o Maliku. - na jego twarzy nieustannie od dwóch tygodni malowała się troska.
- To nie jest takie proste. - westchnąłem, unikając jego wzroku.
- Wiem, ale ty nawet nie próbujesz. - powiedział nieco uniesionym głosem.
- To co według ciebie powinienem zrobić? - zapytałem, przekręcając się na brzuch.
- Nie wiem. Może poznać kogoś nowego? Powinieneś pokazać temu dupkowi co stracił, a nie użalać się nad sobą w domu. - uśmiechnął się lekko.
- Myślisz?
- Jasne, że tak. Niech żałuje, że odrzucił twoje uczucie. Przecież Niall, mógłbyś mieć każdego, gdybyś się tylko trochę postarał. - poczochrał mi włosy z szerokim uśmiech, który automatycznie odwzajemniłem. Choć Liam mówił mi to prawie codziennie dopiero teraz tak naprawdę doszło do mnie znaczenie tych słów. Nie chciałem by Zayn uważał mnie za kogoś słabego, którego tak łatwo można złamać, a na razie nie robiłem niczego innego jak użalanie się nad sobą, więc czy nie robiłem wszystkiego na odwrót?
Szybko podniosłem się z łóżka.
- Laim, idziemy do Aequalitatis. - zarządziłem, szczerząc się do niego.
- Ymmm.. dzisiaj? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Tak. Dzisiaj jest piątek, więc pewnie będzie najwięcej ludzi. No rusz się. - zawołałem, podekscytowany. Wstąpiły we mnie nowe siły, które musiałem jakoś spożytkować. Chciałem pokazać Zaynowi, że wcale tak bardzo nie zranił mnie tym co mi zrobił, co nie było do końca prawdą, ale od czego są zdolności aktorskie, które miałem nadzieję, że posiadałem.
- Bo wiesz Niall. Właściwie to miałem już się zbierać, bo umówiłem się z Aaronem, że przyjdę do niego zjeść kolację z jego rodzicami. - powiedział cicho. Stojąc przed otwartą szafą obróciłem się w jego kierunku zaskoczony tym co usłyszałem. Przez ostatni czas byłem tak bardzo zajęty sobą, że nawet nie interesowałem się życiem mojego najlepszego przyjaciele.
- To z wami, aż tak poważnie? - zapytałem, z lekkim uśmiechem. Cieszyłem się, że Liam jest szczęśliwy i choć może nie do końca wyobrażałem sobie go jako parę z Aaronem to byłem zadowolony z tego, że chłopak sprawiał, że Payne jest radosny.
- Hmm.. Myślę, że tak. - skinął głową, a na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
Resztę wspólnego czasu zapewniałem Liama, że ma iść na tę kolację, bo oczywiście wpadł na genialny pomysł, że zadzwoni do swojego chłopaka i odwoła spotkanie. Nie mogłem na to pozwolić. I tak byłem już dla niego wystarczającym problemem przez ten tydzień, by teraz zgodzić się na takie poświęcenie z jego strony.
Gdy już chłopak wyszedł, szybko pobiegłem na górę i stosując się do rad Liama, żeby nie przesadzać z obcisłymi ciuchami, bo będzie to wyglądać bardziej wieśniacko niż seksownie, ubrałem zwykły biały t-shirt z jakimś nadrukiem, na który zarzuciłem szary sweterek. Na nogi naciągnąłem zwężane dżinsy i byłem gotowy do wyjścia.




Zayn siedział kilkanaście metrów dalej przy stole z trzema chłopakami, których poznał dzisiejszej nocy - z czego jeden z nich od pół godziny był uwieszony na jego szyi, co chwilę szepcząc mu coś do ucha - i śmiali się głośno. Byłem stu procentowo pewny, że Malik opuści klub razem z napalonym na niego blondynem i skończą albo u niego w domu, albo w jakieś ślepej uliczce.

Westchnąłem. Z braku ciekawszego zajęcia wpatrywałem się w szklankę, uważnie obserwując działania moich palców, które z niezwykłą delikatnością kreśliły na jej kancie kółka.
Od jakiegoś czasu - dokładniej kłótni z Niallem - nie miałem ochotę na zabawę. Szczerze mówiąc gdyby nie namowy Zayna, że powinienem się w końcu rozerwać, bo oszaleję, zostałbym w domu przed telewizorem, próbując wymyślić nową taktykę na pogodzenie się z Horanem. Ale nigdy nie potrafiłem odmawiać Zaynowi, - co nie było znowu jakąś strasznie dziwną rzeczą, bo chłopak miał coś takiego w sobie, że mało osób potrafiło mu się oprzeć i zazwyczaj dostawał to czego chciał - więc najzwyczajniej w świecie mu uległem, choć wiedziałem jak nasze wyjście się skończy. Albo wyjdziemy z baru samotni i pójdziemy do niego, a później wszystko potoczy się zbyt szybko, by nad tym zapanować, albo gdy tylko Malik wypatrzy dobry kąsek zostawi mnie samego jak to zawsze robimy, a ja spędzę wieczór na obserwowaniu bawiących się ludzi.
Ku mojemu nie zadowoleniu spełniła się druga opcja i teraz siedziałem sam przy barze, popijając któregoś z kolei drinka. Nie to, że nie mógłbym tego zmienić, bo widziałem zalotne uśmieszki mężczyzn, którzy próbowali mnie kokietować, ale nie zwracałem na to uwagi. Nie miałem siły na wymyślanie nowych kłamstw, jacy to oni nie są wspaniali, by później zaciągnąć ich do łóżka.
Wsparłem się o bar łokciem, a na dłoni wygodnie ułożyłem czoło. Mimo w miarę wczesnej godziny, chciało mi się już spać, więc postanowiłem dopić drinka i wrócić do domu.
Odchyliłem głowę do tyłu, a po moim gardle rozlał się palący płyn. Odstawiłem szklankę na blat z głośnym łoskotem, a na mojej twarzy malował się niewyraźny uśmiech, spowodowany nie przygotowaniem przełyku na spożycie tylu alkoholu naraz.
Odsunąłem od siebie szklankę, na oślep dziękując kelnerowi za miłą obsługę i już wstałem z zamiarem odejścia, kiedy zatrzymał mnie znajomy głos.
- Harry? - ponownie obróciłem się w stronę baru, dostrzegając za ladą znajomą postać. Zmrużyłem oczy, próbując wyostrzyć obraz, który teraz był zamazany przez procenty w mojej krwi. - Dawno cię nie widziałem. - kontynuował, przecierając szmatką blat.
-  I vice versa Louis. - powiedziałem. Jego imię na końcu zdania wypłynęło z moich ust nieco niepewnie, bo nie do końca byłem przekonany czy to na pewno on. Niby coś tam mi świtało, że poznałem jakiegoś chłopaka o tym imieniu, ale nie dałbym sobie głowy uciąć, że to właśnie on miał tak na imię.
- Cóż. - westchnął, nie przestając wykonywać swojego zadania. - Ostatnio trochę chorowałem. - wzruszył ramionami, na koniec posyłając mi szeroki uśmiech, jakby to, że dopadło go jakieś choróbsko, było najlepszą rzeczą jaka go spotkała.
- Ostatnio nie bardzo miałem ochotę na zabawę i szlajanie się po klubach. - przedstawiłem swój punkt i widzenia. Czując, że ta rozmowa nie skończy się tak szybko, ponownie usiadłem na krześle, opierając się łokciami o ladę.
- Och no tak. - zaśmiał się. - Wielka kłótnia w małżeństwie Malik-Styles? - zapytał, a z jego tonu można było wywnioskować, że bawi go ta sytuacji.
- Raczej w związku Styles-Horan. - mruknąłem. Nadal nie pogodziłem się, z tym, że Niall zamierza mnie unikać, ale mimo to, że Louis żartował z sytuacji w jaką nasza trójka się wpakowała, nie miałem mu tego za złe. Pewnie gdyby sam obserwował to wszystko z boku, miałbym niezły ubaw, z chłopaka, który to wszystko wymyślił, a teraz tego żałuje.
- Ale widząc twoje tęskne spojrzenia w stronę Malika wnioskuję, że między wami też nie jest ok. - skinął brodą w kierunku mojego przyjaciela, który w tym momencie nie zwracając uwagi na to, że szeptanie w towarzystwie jest niegrzeczne, mówił coś na ucho jego 'wybrankowi'. To coś musiało być bardzo sprośne, bo blondyn odsunął się od niego na kilka centymetrów i spojrzał na mulata z niedowierzaniem w oczach, po czym oblał się rumieńcem, na nowo przylegając do Malika.
- Jest ok. - obróciłem się ponownie do Louisa. - i hej. - zawołałem oburzony. - Moje spojrzenie wclae nie jest tęskne. - skrzyżowałem ręce na piersi, manifestując moje niezadowolenie. - Raczej znudzone i właśnie wybieram się do domu. - prychnąłem. Nie mogłem uwierzyć, że Louis, nie znając mnie pozwalał sobie na jawne nabijanie się ze mnie. Trzeba było mu, jednak przyznać, że robił to kulturalnie ale i dosyć czytelnie zarazem.  - W ogóle czemu ja ci się tłumaczę? - zapytałem retorycznie. Nie znałem go i zamieniłem z nim raptem kilka zdań, a zachowywałem się jakby jego opinia na mój temat wiele dla mnie znaczyła, co było totalnym kłamstwem. Bo i niby na co mi jego dobre zdanie na mój temat? Nie zamierzam pogłębiać tej znajomości w żaden sposób, a on z pewnością nie pomoże mi odzyskać Nialla, więc zupełnie nie rozumiałem co mną kierowało. Wstałem z krzesał i obróciłem się, by sobie pójść, gdy szatyn ponownie się odezwał.
- Nie mam pojęcia. - choć jasne było, że nie potrzebowałem odpowiedzi, kelner na przekór mi jej udzielił, śmiejąc się przy tym dźwięcznie. Skierowałem twarz w jego stronę i spojrzałem na niego mrużąc oczy.  Chciałem dodać coś na temat tego, że mógłby sobie to darować, ale zorientowałem się, że to byłby tylko kolejny temat do ciągnięcia dalszej konwersacji, a nie miałem ochoty być przez niego ocenianym. Wystarczyło mi kilka minut, bym poczuł się jak jakiś towar na wystawie sklepowiej, gdzie wystarczy tylko jeden rzut okiem na przedmiot i już widzisz jego wszystkie niedociągnięcia. Dlatego szybko zamknąłem usta, by nie dać mu kolejnego powodu do naśmiewania się ze mnie i rzucania w moją stronę jakiś dziwnych komentarzy i zbyłem go machnięciem ręki. Chłopak wzruszył ramionami, a jego uśmiech się poszerzył, co spotkało się z lekkim wygięciem ust z mojej strony. Nigdy nie byłem dobry w ignorowaniu uśmiechów innych ludzi, tym bardziej takich, z których biła radość, a Louis wydawał się być bardzo zadowolony z przebiegu tej rozmowy.
Pokręciłem głową, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi i ponowie obróciłem się w kierunku parkietu, by opuścić klub. Niestety nie było mi to pisane, bo nie zrobiłem nawet jednego kroku, a już wpadłem na jakąś postać.
- Już idziesz? Czemu? Zabawa dopiero się rozkręca. - powiedział smutny Niall, a na jego ustach uformował się pijacki uśmiech.
- Niall? - zdziwiłem się trochę jego widokiem, bo z pewnością nie spodziewałem się go tutaj sobaczyć. - Ja chciałem cię przeprosić. - postanowiłem wykorzystać tą sytuację. Od ponad dwóch tygodni Irlandczyk nie dawał znaku życia i totalnie mnie ignorował, więc nie mogłem przepuścić tej okazji. W końcu dobrym znakiem było to, że blondyn sam do mnie przyszedł i zagadał, więc może nie był już taki zły i pozwoli mi wytłumaczyć sobie wszystko na spokojnie. O ile można nazwać 'na spokojnie' rozmowę z osoba w takim stanie jakim on był. Po chłopaku, mimo że nie słaniał się na nogach było widać, że był nieźle pijany. Jego błyszczące oczy i szeroki nienaturalny uśmiech, zdradzały jego stan. - Naprawdę... -ciągnąłem, jednak nie dane było i skończyć, bo chłopak wpadł mi w słowo.
- Och, przestań pieprzyć głupoty i pieprz mnie. - westchnął, przewracając oczami, jakby to co do niego mówię nic nie znaczyło, a nawet go męczyło. - Czy nie do tego dążyłeś przez całą naszą znajomość? - powiedział to tak swobodnie, jakby mówił o tym co jadł na obiad. Zero jakichkolwiek emocji. - Przecież właśnie po to się ze mną zaprzyjaźniłeś, nie? - zaśmiał się. Ręką już sięgnął do swoich spodni, rozpinając rozporek, jednak w porę mu przeszkodziłem. Złapałem go za dłonie i odciągnąłem je od zamka błyskawicznego przy jego dżinsach. Chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, mając do mnie pretensje, że przeszkodziłem mu w rozbieraniu się.
 Ludzie którzy siedzieli przy barze całą swoją uwagę skupili właśnie na nas. Co wcale mnie nie dziwiło, bo nie codziennie, jakiś chłopak - nie licząc cotygodniowych występów striptizerów i okresów, gdy jest naprawdę gorąco - pozbywa się ubrań na środku klubu.
- Możesz mnie przelecieć na oczach wszystkich... - powiedział głośno, rozkładając ręce, jakby prezentował mi cały swój dobytek. -...na tym barze. - wskazał ruchem głowy na ladę, za którą stał zaskoczony Louis. - będziesz jeszcze lepszy niż Zayn. - gdy wypowiedział imię przyjaciela, automatycznie skierowałem wzrok w jego kierunku. Zarówno Zayn, jego nowi znajomi jak i inni mężczyźni, którzy siedzieli w dalszej części klubu teraz również zwrócili na nas uwagę. Chciałem dać Malikowi do zrozumienia, żeby tutaj przyszedł i pomógł mi go jakoś uspokoić, ale gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały mulat odwrócił wzrok, jakby nie chciał, być przyłapany na obserwowaniu tej całej sytuacji.
Blondyn zbliżył się do mnie i położył dłonie na moich biodrach, ruchami palców próbując wślizgnąć się pod moją koszulkę.
- Zwariowałeś?! Jesteś totalnie zalany. - chciałem go odepchnąć od siebie, jednak mógłby stracić równowagę i paść na ziemię, a z doświadczenie wiem, że podnieść pijanego człowieka, nie jest tak łatwo. Nie chciałem też żeby stała mu się jakaś krzywda. Dlatego wybrałem bezpieczniejszą wersję i zrobiłem dwa kroki do tyłu, tak, że opierałem się teraz pośladkami o krzesło.
- Przesadzasz. - machnął ręką na odczepnego. - Tylko troszeczkę podpity. - zaśmiał się cicho, ponownie podchodząc do mnie. Najwyraźniej alkohol przyćmił jego umysł na tyle, że nie zwracał uwagi na to, że jesteśmy główną atrakcją klubu. I choć ja również nie miałem z tym nigdy większego problemu, bo lubiłem gdy ludzie mnie obserwowali, czasami może coś o mnie powiedzieli, to jednak tym razem było inaczej. Nie chciałem brać udziału przedstawieniu, którego Niall był reżyserem.
- Niall..
- Ach, rozumiem. - pokiwał głową, zaciskając usta w wąską linię. - To już się nie będzie liczyło, - powiedział, zapinając przy okazji rozporek spodni, który dotychczas, był do połowy odsunięty. - bo nie jestem 'dziewicą'. - wzruszył ramionami. Zastanawiałem się czy to wina alkoholu, czy Niall jest po prostu taki dobrym aktorem, ale zachowywał się jakby to co mówi wcale go nie ruszało. - Przykro mi Hazz. - położył dłoń na moim ramieniu. - Gdybym tylko wiedział, oddałbym ci się pierwszemu. - przyodział na twarz maskę smutku. - Naprawdę. - pokiwał głową, podkreślając prawdziwość swoich słów. - Teraz mogę zaproponować ci tylko loda. - uśmiechnął się do mnie szeroko. - Też nigdy nikomu nie robiłem. - powiedział swobodnie i nim się spostrzegłem klęczał już przede mną, próbując rozpiąć mój rozporek. Szybko jednak zareagowałem, chwytając go za nadgarstki i podnosząc go na równe nogi. Naprawdę chciałem stąd jak najszybciej wyjść i porozmawiać z nim bez świadków, gdy nie będzie się próbował do mnie dobrać. Nie rozumiałem też, co w niego wstąpiło. Nigdy wcześniej nawet po alkoholu - co prawda tak pijanego go jeszcze nie widziałem - się tak nie zachowywał.
Szukając jakiejś pomocy spojrzałem w stronę Zayna, ale nie dostrzegłem go już siedzącego w loży. Szybko przeleciałem wzrokiem po klubie i zauważyłem go wychodzącego z budynku, trzymając blondyna, który się wcześniej do niego przystawiał za nadgarstek. Nie mogłem uwierzyć, że tak po prostu sobie wychodzi, gdy Niall odstawia na środku klubu takie szopki. Ostatni raz obrócił się w naszą stronę, żeby zobaczyć co wyprawia chłopak i chyba nie zauważył tego, że na niego patrzę, bo nie uciekł wzrokiem, a jego mina wyrażała smutek i troskę. Gdy Malik zniknął za ścianą ponownie spojrzałem na Niall, który niewyraźnym wzrokiem wpatrywał się w moje ręce zaciśnięte na jego nadgarstkach.
- Jak chcesz możemy zabawić się nawet ostro, ponoć to lubisz. - wypalił, podchodząc do mnie tak blisko, że nasze klatki piersiowe się ze sobą stykały. Patrzył na mnie z dołu tymi swoimi niebieskim, zapitymi oczami, w których z bliska mogłem zobaczyć ból.
- Uspokój się. - powiedziałem siląc się na spokojny ton, bo zdawałem sobie sprawę, że to właśnie przeze mnie i przez Malika zachowuje się tak, a nie inaczej, ale naprawdę trudno było mi trzymać nerwy na wodzy. Nie podobało mi się jego zachowanie i mimo że sam początkowo nie byłem w najlepszym stanie, szybko otrzeźwiałem mając z nim do czynienia. - Gdzie jest Liam? - zapytałem, patrząc na niego uważnie. Chłopak na pewno nie powinien zostawiać Irlandczyka samego w takim stanie. A już na pewno nie teraz, gdy krzyczał niemalże na cały klub, że jeszcze nigdy nie robił nikomu loda i że jest chętny na seks. Pewnie znalazłoby się dużo osób, które z chęcią by wykorzystał jego nietrzeźwy umysł.
- Naprawdę?! - pierwszy raz podczas naszej rozmowy, krzyknął. - Ty też chcesz przelecieć najpierw jego, a później nas porównać? - patrzył na mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. - No proszę. - cmoknął. - Myślałem, że chociaż w minimalnym stopniu różnisz się od tego dupka. Ale widzę, że się pomyliłem. Jesteś takim samym chujem jak on! - krzyknął i popchał mnie, tak że wpadłem na bar, a później doskoczył do mnie okładając moją klatkę piersiowa pięściami. Na szczęście stan chłopaka nie współgrał z jego siłą, więc jego uderzenie robiły więcej show niż sprawiały mi bólu.
- Niall przestań. - próbowałem złapać go za ręce i odepchnąć od siebie, ale tak szybko nimi przebierał, że nie było to takie łatwe. - Do cholery! Niall! - unikając jego ciosu, który był skierowany prosto w moją twarz, obróciłem głowę w lewo, dostrzegając przestraszonego Louisa z komórką przy uchu. Szybko domyśliłem się, że wzywa ochronę, by wyrzucili stąd Nialla, więc ruchem głowy i wypowiadając bezdźwięczne słowa poprosiłem go, by tego nie robił.
Nie chciałem by Niall miał przez to problemy, tym bardziej, że sobie na to zasłużyłem, a jego uderzenie wcale mnie nie raniły. Widziałem konsternację na twarzy barmana, jednak  końcu odłożył telefon na blat i posłał mi lekki uśmiech, który mimo ciała blondyna napierającego na mnie i szarpiącego moją bluzkę, odwzajemniłem. Byłem mu naprawdę wdzięczny za to, że odpuścił co raczej nie było zgodne z jego obowiązkami, bo jako pracownik Aequalitatis powinien zgłosić bójkę ochronie.
- Opanuj się Horan! - krzyknąłem na blondyna, używając odpowiedniej siły, by go od siebie odepchnąć. Irlandczyk nie spodziewając się jakiegokolwiek ruchu z mojej strony, zachwiał się niebezpiecznie, jednak udało mi się go złapać przed utratą przez niego równowagi. - Idziemy stąd. - powiedziałem ostro, łapiąc go za ramię i ciągnąc stronę wyjścia. W tej chwili miałem gdzieś to jak bardzo jest zraniony, jak bardzo mi się to należało. Po prostu chciałem wyjść z klubu i nie czuć na sobie już tych ciekawskich spojrzeń innych klientów. Niall tak jak przypuszczałem, stawiał opór i potykał się o własne nogi, ale mimo to nie miałem problemu z wyprowadzeniem go na zewnątrz.
Po kilku minutach przepchania się przez tłum, a później wchodzenia po schodach, Niall trochę ochłonął, więc uznałem, że dobrym pomysłem będzie próba ponownego przeprowadzenie tej rozmowy. Oparłem go więc o ścianę i poprosiłem, żeby mnie wysłuchał. Chłopak z półprzymkniętymi oczami, skinął głową, chociaż wyglądało to bardziej, jakby walczył ze sobą, żeby nie zasnąć i właśnie na moment stracił połączenie z rzeczywistością i przysnął, ale szybko się obudził.
- Słuchaj Niall. - powiedziałem. - Wiem, że zachowałem się jak dupek, kretyn, idiota i jeszcze wiele innych określeń nasuwa mi się na myśl, ale nie będę przeklinał, jednak teraz tego żałuję. - spojrzałem na niego, mając nadzieję, zobaczyć chociaż cień jakiejś emocji, która nie będzie gniewem. Nie dane mi to jednak było, bo Niall spuścił głowę. - Hej, nie śpij. - zawołałem, łapiąc go za podbródek i unosząc do góry jego twarz by na mnie spojrzał. Chłopak półprzytomny, potrząsł głową, chcąc odgonić od siebie sen. - Słuchasz mnie? - zapytałem. Próbowałem nawiązać z nim jakąś interakcję, co znaczyłoby, że nadal jest ze mną nie tylko ciałem, ale i duchem. Blondyn nie odezwał się, a jedynie kiwnął głową co i tak było dobrym znakiem. - Naprawdę gdybym mógł to cofnąłbym czas i nigdy nie wymyślił tego głupiego zakładu. - widząc, że chłopak przybiera coraz bardziej zgarbioną postawę, położyłem dłoń na jego barku, przyciskając tym samym jego ciało do ściany. - Ale nie możemy też zapominać o tym, że wtedy cię jeszcze nie znałem, a później się wszystko pokomplikowało. - westchnąłem. Nigdy nie byłem zbyt dobry w pocieszaniu czy innego typu poważnych rozmowach, więc trudno było mi znaleźć odpowiednie słowa, by przedstawić to co czuję. - Lubię cię Niall i naprawdę żałuję, że to wszystko się tak potoczyło. - schyliłem się nieco, by zerknąć w jego twarz, który znowu była skierowana w dół. - Niall. - potrząsnąłem nim.
- Mhmm. - mruknął. Choć prawdopodobieństwo, że zapamięta cokolwiek z tej rozmowy było nie wielkie, chciałem mu to teraz powiedzieć, wyrzucić to w końcu z siebie. - Naprawdę brakuje mi twojego towarzystwa i chociaż wiem, że wszystko spieprzyłem koncertowo nie mówiąc ci o tym cholernym zakładzie, chciałbym, żebyś dał mi jeszcze jedną szansę. - uśmiechnąłem się lekko. Jakby to miało przekonać go do tego, żeby się zgodził. - Wiem, że ty też mnie polubiłeś, więc nie skreślaj nas z powodu jednego błędu. - powiedziałem do niego,a mój głos już dawno nie brzmiał swobodnie, teraz raczej brzmiał dosyć błagalnie. - Zmieniłem się. Serio. - pokiwałem głową. - No dobra, może nie do końca, bo nadal lubię trochę za bardzo seks, ale jeżeli dałbyś jeszcze jedną szansę naszej przyjaźni, nie spieprzę jej. - zamilkłem, czekając na jakiś odzew z jego strony. Nie wiedziałem, czy jest jakiś sens się produkować. - Niall, mam nadzieję, że nie śpisz bo drugi raz nie będę tego powtarzał. - próbowałem zabrzmieć groźnie, jednak przez mój ton przebijało się rozbawienie. - Niall? - po raz kolejny złapałem go za podbródek i uniosłem go do góry, by zobaczyć czy blondyn jeszcze kontaktuje. Na moment otworzył oczy, w których mogłem dostrzec łzy. Już chciałem odezwać się, żeby nawet nie próbował płakać i zetrzeć jego policzków zaschniętą wodę, gdy chłopak złapał się rękami moich barków z bliżej nie określoną miną. Zmrużyłem oczy, zastanawiając się czy wszystko z nim w porządku kiedy blondyn energicznie schylił głowę i zwymiotował na moje białe trampki.
Skrzywiłem się, przykładając jedną dłoń do ust, drugą przytrzymując Nialla by się nie przewrócił. Odgłos wymiotów i świadomość, że zawartość jego żołądka, spoczywa teraz na moich czystych butach, przyprawiało mnie o mdłości. Zamknąłem oczy i myśląc o wszystkim tylko nie o rzygającym Niallu, pozwoliłem mu dokończyć tę czynność.
- Już w porządku? - zapytałem po kilku minutach, gdy Niall mogłoby się zdawać, że się uspokoił, a nudności mu przeszły. Nic jednak nie odpowiedział. Nadal opierając się dłońmi o swoje kolana i głową przyklejoną do mojej klatki piersiowej. W tym momencie nie myślałem jak wyglądam z resztkami pokarmu przez niego zjedzonego na ubraniach, ważne było, żeby chłopak poczuł się na tyle dobrze, żebym mógł zabrać go jakoś do domu.  - Niall? - przeczesałem palcami jego posklejane od potu włosy. Irlandczyk podniósł ociężale głowę i wlepił we mnie półprzymknięte ślepia. - Dobrze się już czujesz, czy jeszcze będziesz rzygał?
Blondyn zupełnie nie odpowiadając na moje pytanie pokiwał tylko twierdząco głową, po czym ponownie zgiął się w pół wymiotując. Przewróciłem oczami i unosząc do góry głowę, by jak najmniej czuć smród wymiocin, głaskałem go po głowie.
Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Gdy już byłem niemal pewny, że z nim wszystko w porządku, nudności ponownie brały nad nim górę.
Dopiero po niecałej godzinie stania jak kołek na środku ulicy, Horanowi się polepszyło i mimo że nadal nie był do końca przytomny już nie wymiotował. Powycierałem twarz blondyna jego bluzką, bo żaden z nas nie miał chusteczek i nie zwracając już uwagi na to jak okropnie śmierdział, zarzuciłem jego rękę na moje ramiona i zacząłem iść w kierunku jego domu. Jednak już po kilkunastu metrach zwątpiłem w swoje siły, bo nie tak łatwo było taszczyć półprzytomnego mężczyznę, który był  uwieszony na tobie i wcale ci nie pomagał. Jednym malutkim plusem tej beznadziejnej sytuacji było to, że Niall mówił, takie głupoty, że chwilami nie potrafiłem opanować śmiechu, co było kolejnym utrudnieniem. Postanowiłem więc zadzwonić po wsparcie.
Posadziłem Nialla na krawężniku, jednak nie trwało to długo, bo gdy tylko odszedłem kilka kroków od niego by zadzwonić po Zayna, usłyszałem głośne mruknięcia, a po odwróceniu się zobaczyłem Irlandczyka leżącego na chodniku i obściskującego samego siebie.
Uśmiechnąłem się lekko na ten widok i wróciłem to przysłuchiwania się sygnałowi połączenia. Miałem nadzieję, że Zayn nie zostawił komórki z żadnym miejscu, gdzie by jej teraz nie słyszał i odbierze.
Gdy tylko usłyszałem szum po drugiej stronie, znaczący, że mulat odebrał, szybko wypaliłem.
- Zayn potrzebuję twojej pomocy.
- Jestem tak jakby zajęty. - powiedział, a w tle było słychać cichą muzykę. - O cholera... - stęknął.
- To wyciągnij swojego fiuta z jego dupy albo buzi i chodź.. - rozejrzałem się dookoła chcąc podać przyjacielowi nasze położenie. - pod kawiarnie Zakątek. Mam problem. - powiedziałem, obracając się w stronę Nialla.
- Jak już kiedyś.. przestań na chwilę - zwrócił się do osoby trzeciej. - Jak już kiedyś ustaliliśmy twoje problemy to twoje problemy. Chciałeś się uczyć to teraz sobie radź. - dokończył swoją poprzednią wypowiedź. - Kurwa. Powiedziałem, żebyś przestał. - warknął, na biednego chłopaka, który można się domyślić robił mu loda.
- Można powiedzieć, że to nasz problem i w dodatku mnie zarzygał. Więc rusz twoje dupsko i zaraz chcę cię tu widzieć. - powiedziałem ostro. Nie czułem się na siłach na durnowate rozmowy z Malikiem. Chciałem odprowadzić Nialla bezpiecznie do domu, wejść pod prysznic i pójść spać. Czy to tak wiele?
- Ohoo jaki władczy się nagle zrobił. - zaśmiał się do słuchawki, a w tle było słychać niezadowolone jęki jego dzisiejszego partnera.
- Nawet mnie nie wkurzaj tylko zaraz masz się tu zjawić, bo jak nie to utnę cie jaja pilniczkiem.
- Nie groź mi tak stary, bo aż się boję tam przyjść. - zaśmiał się.
- Nie mam pojęcia gdzie jesteś, ale daję ci piętnaście minut. - rzuciłem i nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłem się, idąc w stronę Nialla, który najwyraźniej zasnął. Przysiadłem obok niego i czekałem na Zayna.
Po dwudziestu pięciu minutach zauważyłem w oddali jakąś postać idącą w naszym kierunku. Od razu zerwałem się na nogi.
- Dłużej się nie dało? - zapytałem rozdrażniony, gdy Zayn był jeszcze kilka metrów od nas.
- Ciesz się, że w ogóle przyszedłem. O cholera... - zawołała, a na jego twarzy od razu pojawiło się rozbawienie. - Wpadłeś do kanalizacji? - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. - pokręciłem głową z niezadowoleniem. Wcale, ale to wcale nie było mi do śmiechu. Byłem cały brudny, śmierdziałem, a do tego byłem już tym wszystkim zmęczony, a on co? Przychodzi i się ze mnie bezczelnie naśmiewa. Mulat zgiął się w pół, próbując opanować śmiech, a ja w tym czasie podszedłem do Niall usiłując go podnieść. - Pomógłbyś mi. - rzuciłem w jego stronę.
- Wybacz stary, ale ja się was nie dotykam. - rozłożył bezradnie ręce i pokręcił przecząco głową, cały czas śmiejąc się pod nosem.
- Cholera Zayn! - krzyknąłem. - Przestać się w końcu śmiać i chodź mi pomóż go podnieść i dotransportować do domu, bo to nasza wina! - spojrzałem na niego ze złością wymalowaną na twarzy.
- Sorry ale sam się tak nawali, bez naszej pomocy. - powiedział, jednak mnie wcale to nie przekonywało i posłałem mu mordercze spojrzenie, na które wymiękł. - Ok dobra, dobra... Tylko nie zabijaj. - zaśmiał się i krzywiąc się, podszedł do nas. Z jego pomocą udało mi się postawić Nialla na nogi, który od razu na nowo zaczął coś gadać.
Podtrzymując chłopaka z obu stron - Malik tak ostrożnie, żeby się broń Boże nie ubrudził - ruszyliśmy w dalszą drogę.
- Zayn? - wymamrotał niewyraźnie Irlandczyk, patrząc półprzytomnie na mulata, jednak na jego ustach formował się delikatny uśmiech.
- Co ci odwaliło Niall, hm? - zapytał Malik.
- Zbieram doświadczenie. - odpowiedział, a jego głowa spoczęła na ramieniu Zayna.








21 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie ! Nic nie sprawia mi takiej radości jak nowy twój wpis :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja cię naprawdę nie rozumiem. Rozdział wyszedł świetnie! Nie mówię tak, żeby było ci miło, uwierz mi, wyszło naprawdę baaaardzo dobrze!
    Najebany Nialler jest taki fajny, bezczelny i jednocześnie uroczy. : D
    Podobało mi się to co mówił, jego pewność siebie, taka inna odsłona blondynka.
    Widzę jak bardzo Harry się stara. To naprawdę piękne. Marzy mi się ciągle Narry w tym opowiadaniu. To byłoby niesamowicie urocze. <3
    Harry już jest trochę inny, a jakiejś nagłej zmiany Zayna sobie po prostu nie wyobrażam.
    To dosyć dziwne, że wgl przyszedł, gdy Harry "poprosił" go o pomoc. Może to ze względu na tą niedelikatną prośbę. : D
    Jedyne co mi się strasznie nie podoba i okropnie mnie boli to długość. CHCĘ WIĘCEJ! WIĘCEJ! WIĘCEJ! WIĘCEJ!
    Jestem ciekawa co Niall będzie pamiętam z tego wieczoru. Jakie będzie miał nastawienie szczególnie do Hazzy. : )
    Pisz szybciutko, bo nawet gdy myślisz, że jest źle wychodzi wspaniale. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny - tak jak zawsze. Bardzo mnie ciekawi to dziwne zachowanie Zayna, gdyby był aż tak wielkim dupkiem to on by tylko stał i naśmiewał się z nich tam w barze. Dobrze widzieć, że Harry się stara, Niall powinien mu wybaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. wyjątkowo spodobał mi się ten rozdział, a zwłaszcza scena z Niallem i Harrym w klubie, przy barze. Calutki rozdział jest świetny. Niesamowita treść, dobrze napisany. Uwielbiam to opowiadanie, i ciebie też, wiesz?:D xxxxxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbiera doświadczenie? Ja myślałam, że on pójdzie do tego baru i jakiegoś przystojniaka poderwie, żeby pokazać, że może... A on się urżnął w trzy dupy. Jakie on chce doświadczenie zebrać po pijaku? A może Irlandczykom wiedza łatwiej wchodzi pod wpływem alkoholu? Też bym tak chciała ;)
    Podoba mi się postawa Harry'ego i to, że postanowił przeprosić i się zaopiekował Horanem. W sumie Zayn też zarobił mały punkt (choć po tym co zrobił wcześniej, to tylko kropla w oceanie), gdy porzucił swoją randkę i ruszył na pomoc. Zastanawiam się, co też planujesz z tą trójką... Nie mogę się doczekać twoich kolejnych pomysłów :)
    Liam wciąż zgarnia tytuł dla najlepszego przyjaciela i mam nadzieję, że spotkanie z przyszłymi teściami przebiegnie koncertowo :)
    Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny cudowny rozdział. Nawet nie wiem co napisać. Wizja zalanego w trupa Niall strasznie mi się podobała. Cieszę się, że w końcu coś ze sobą zrobił, choć może troche przesadził. Akcja z Harrym genialna i ten tekst o pieprzeniu na barze heh. Fajnie , że się nim zajął. No i jestem pełna podziwy dla Malika, że mimo tego, że jego penis był w bliżej nieokreślonym miejscu znalazł czas by pomóc Harremu i poniekąd Niallowi. Świetny xx

    OdpowiedzUsuń
  7. O jezu no kocham to. Kocham pijanego Nialla. Kocham poważnego Harrego. Kocham ich wszystkich ( ciągle prócz Zayna, który jest idiotą...) No i kocham Ciebie, za to jak piszesz ♥ Rozdział świetny i naprawdę nie widać, że miałaś jakieś problemy. Wyszedł brawurowo, zresztą jak zawsze ♥
    Pozdrawiam, Arbbuz ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Wkońcu Niall spotkał się z Zaynem. Kobieto ja cię tak kocham <3 Kiedyś czytałam dużo blogów, a teraz dla mnie mógłby istnieć tylko twój. Zaczyna dziać się akcja i mam nadzieje, że relacje przyjacielskie między Niallem, a Harrym wrócą do normy. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. MISTRZOWSKO JAK ZAWSZE !

    OdpowiedzUsuń
  9. o rany szybko dawaj następne :P zajebiste !

    OdpowiedzUsuń
  10. Więc na wstępie przepraszam, ze nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, ale dopiero teraz miałam czas, żeby go przeczytać :c Więc teraz co do tego rozdziału. Niall musiał sie tak nawalić? Naprawdę, jesli nie byłoby tam Hazzy, nie wiem co by się stało. Mam nadzieję, że w końcu Nialler wybaczy Harry'emu, bo widać, że mu na nim zależy, czego oczywiście nie można powiedzieć o Zaynie. Jezu, jak on mnie wkurza -.-' Jestem ciekawa, czy Niall będzie coś pamietal z jego rozmowy z Hazzą, ale obawiam się, że nie :c Rozdział cudowny <3 Czekam z niecierpliwością na następny. WerAnia17

    OdpowiedzUsuń
  11. to jest cudowne, mam nadzieję, że napiszesz jeszcze trzecią częśc tego, zajebiste <3

    OdpowiedzUsuń
  12. haha Horan miszczu uwielbiam cię za ta scenę w klubie! NIENAWIDZĘ ZAYNA! NO NIENAWIDZĘ TEGO SKURWYSYNA!


    PO RAZ 1000 NAPISZE UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIE! sorry że taki krótki komentarz ale przymierzam się żeby go napisać od piątku i nigdy mi nie po drodze a też nie za bardzo mam czas ale nadrobię to w piątek!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebiście, ale... czemu na liście rozdziałów mam napisany 4 rozdział a nie da się w niego wejść?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo go jeszcze nie napisałam, a umieściłam tam taką liczbę przypadkowo. :)

      Usuń
  14. JA CHCE WIECEJ!:D TO JEST ZAJEBISTE!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mądra, myślałam, że nie komentowałem tego posta. Myliłam się :D

      Usuń
  16. kiedy dodasz następne? czekam już tyle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam i naprawdę źle się czuję z tym, że jeszcze nic nie ma, ale nie potrafiłam się wziąć za pisanie. Nic mi nie wychodziło. :(
      A teraz naszła mnie wena na pewnego shota i chcę go skończyć.
      Więc nie mogę powiedzieć kiedy pojawi się rozdział, ale naprawdę postaram się jak najszybciej, chociaż nie wiem jak przez majówkę i festyny pójdzie mi pisanie.

      Usuń
  17. oki, nie mogę się już doczekać:)

    OdpowiedzUsuń