piątek, 17 maja 2013

05.

Stałem oparty plecami i jedną nogą zgiętą w kolanie o murek i czekałem, aż Zayn wyjdzie z budynku uczelni by móc zaciągnąć go na lunch. Wiedziałem, że nie będzie to proste zadanie, biorąc po uwagę to, że śliwa pod okiem nadal się trzymała, a ze względu na pogodę nie mógł założyć okularów przeciwsłonecznych, bo wyglądałby tylko jeszcze bardziej idiotycznie. Z początku oczywiście w ogóle nie chciał opuszczać mieszkania dopóki ślad po bójce z Liamem nie zniknie całkowicie z jego twarzy. Szybko mu jednak to wyperswadowałem, przedstawiając wizję tego, że pod koniec semestru będzie miał więcej pracy. Niechętnie, ale się zgodził na pójście na zajęcia, od razu zastrzegając, że nigdzie więcej się nie rusza, nie chcąc pokazywać się w takim stanie szerszej ilości ludzi. Nie pomogły nawet moje zapewnienia, że z siniakiem na twarzy i zadrapanym nosem wygląda bardziej męsko i seksownie. Malik po weekendzie miał dość ciekawskich spojrzeń przechodniów i ciągłych pytań znajomych o powód takiego wyglądu. Z początku cierpliwie odpowiadał, że miał małą sprzeczkę z pewnym chłopakiem co od razu rzuciło się na żarty typu, że pewnie zaszalał w łóżku i teraz ma. Ja tylko szedłem obok niego i śmiałem się pod nosem, znając prawdę. Nie mogłem pojąć jak nasi znajomi - którzy w większej mierze składali się z mężczyzn - tak swobodnie podchodzili do naszego homoseksualizmu. Zewsząd się słyszało, o aktach homofobii i innych takich, a mnie ani Zayna nigdy z ich strony nie spotkała żadna przykrość - co innego od ludzi, którzy nas w ogóle nie znali, ale nimi się nie przejmowaliśmy. Lubili nas za to jacy byliśmy, a nie za to z kim sypiamy i choć często droczyliśmy się ze sobą wykorzystują fakt, że nasz dwójka woli tą samą płeć, to naprawdę lubiłem chłopaków. Później brunet zaczął się irytować i warczał, że nie ich sprawa, ale nie dziwiłem mu się. Co spotkał kogoś znajomego na ulicy, był zaczepiany. I rozumiem troska i ciekawość jednym, ale Zayna można było bardzo łatwo tym zdenerwować. Dlatego też po weekendzie, w którym Malik chyba więcej razy został zapytany o to co mu się stało i czy czuje się dobrze, niż przez całe swoje życie, chłopak zastrzegł sobie, że po wykładach idzie prosto do domu i nie wychodzi z niego dopóki nie znikną mu zadrapania.
Brunet wyszedł z budynku, rozmawiając z kolegą z zajęć. Gdy tylko jego stopa przekroczyła próg od razu założył czapkę na głowę, by móc chociaż pod jej daszki ukryć śliwę. Nie wyglądał w niej źle, ale zdecydowanie lepiej wyglądałby bez niej. A jego siniaki naprawdę dodawały mu męskości.
- Hej Zayn. - uniosłem do góry rękę, by pomachać do przyjaciela. Mulat najwyraźniej usłyszał mój głos, bo obrócił głowę w moim kierunku i uśmiechnął się lekko, po czym znowu wrócił do rozmowy z Mattem, aby się z nim pożegnać. Podszedł do mnie, poprawiając torbę, która zsuwała się z jego ramienia. - Idziemy do Maca?  - mina przyjaciela z uśmiechniętej zmieniła się na znudzoną i doskonale wiedziałem dlaczego. Po drodze do szkoły próbowałem namówić go na to wyjście, bo od rana miałem ochotę na hamburgera i loda z McDonalda, a on skutecznie mi odmawiał. Więc można powiedzieć, że przerobiliśmy już tę rozmowę, ale gdy coś chciałem dostać, nie poddawałem się tak łatwo. - No weź Zayn. - jęknąłem szybko, by chłopak nie mógł mi przerwać. - Przecież wyglądasz dobrze. Śliwy już prawie nie widać - skłamałem z lekkim uśmiech, o czym chłopak doskonale wiedział, bo przecież ma w domu lustra. Nawet nie łudziłem się, że go oszukam. Miało to raczej na celu pocieszenie go i danie nadziei, że może nie jest tak źle. - Poza tym popatrz. Już chyba wszystkich możliwych ludzi spotkaliśmy, więc już nikt nie będzie zadawał ci głupich pytań. - wyszczerzyłem się do niego, modląc się w duchu, że ten argument go przekona.
- Boże, ale ty jesteś marudą. Gorzej niż baba w ciąży. - westchnął. - Nie możesz iść sam? Jesteś już chyba na tyle duży, że nie muszę cię trzymać za rączkę przy składaniu zamówienia, co? - uniósł do góry brew.
- Bardzo śmieszne. - przekrzywiłem go. - Nie chcę iść sam jak jakiś odludek, którego nikt nie lubi. - wzruszyłem ramionami.
- Nie uważasz, że może jest to prawdą, skoro twój jedyny przyjaciel ci odmawia, a ty już nie masz z kim pójść? - założył ręce na piersi i posłał mi bezczelny uśmiech.
- Mam z kim pójść. - zawołałem oburzony jego oskarżeniem. - Vanessa z Seanem idą i powiedzieli, że mogę się do nich dołączyć, ale odmówiłem im, mówiąc, że chcę spędzić ten czas z moim wspaniałym i ... - zrobiłem krok w stronę Zayna, kładąc mu ręce na ramionach i spoglądając na niego tak jakby chciał go zaraz pocałować. Co prawda nasi znajomi nie wiedzieli o relacjach jakie nas łączą i kiedyś nawet chcieli nas ze sobą zeswatać, ale szybko wybiliśmy im ten pomysł z głowy, a w pobliży nie było nikogo, więc teoretycznie mógłbym to zrobić. Poza tym niewinnego buziaka w usta nie byłoby trudno wytłumaczyć. - niepowtarzalnym... - złapałem go za podbródek, uważając by nie sprawić mu bólu. - przyjacielem. - powiedziałem w jego usta, drugą ręką uderzając w daszek czapki, tak że spadła mu z głowy. Chłopak szybko wyrwał się z mojego uścisku i założył ponownie czapkę na głowę. Uderzył mnie w bark i posłał mi mordercze spojrzenie, mamrocząc pod nosem, że jestem kretynem.
- Nigdzie z tobą nie idę. - powiedział zdecydowanie i zaczął iść w stronę swojego mieszkania.
- No weź Zayn. Co ci szkodzi? - ruszyłem za nim, jęcząc mu nad uchem. Próbowałem chyba wszystkich możliwych argumentów na to, by w końcu mi uległ. - Postawię ci loda. - rzuciłem nagle, próbując go w jakiś sposób przekonać. Chłopak natychmiast się zatrzymał, że o mały włos w niego nie wszedłem.
- Naprawdę? - spojrzał na mnie zaskoczony. - Tutaj? - rozejrzał się dookoła. Staliśmy na chodniku, a po naszej prawej stronie ciągnęły się różne sklepy. Od spożywczaków do sklepów z odzieżą. Zaś lewej strony była główna ulica.
- Myślałem raczej o McDonaldzie. - powiedziałem, patrząc się na szyld sklepu. - Ale jak chcesz. - wzruszyłem ramionami.
- Naprawdę to zrobisz? - uśmiechnął się do mnie łobuzersko, przygryzając wargę i dopiero wtedy dotarło do mnie jak dwuznacznie moja propozycja zabrzmiała.
- Boże nie. Malik nie o takiego loda mi chodziło. - zawołałem, zażenowany tą sytuacją. - I dobrze o tym wiesz ty stary zboczeńcu. - uderzyłem go w ramię, a chłopak się roześmiał.
- Wiem, ale zabawnie było oglądać twoją minę. - powiedział, wzruszając ramionami i obrócił się by kontynuować marsz, a ja za nim. Przez kolejne minut spaceru, cały czas nawijałem o tym jak bardzo mam ochotę zjeść w McDonaldzie. Moje wypowiedzi był naprawdę poetyckie, jednak po minie Malika widziałem, że moja oda do Hamburgera nie przypadła mu do gustu. Wyglądał jakby chciał mnie uderzyć, ale byłem pewien, że nawet jeżeli tak jest - co było więcej niż pewne - tego nie zrobi.
- Nie zamkniesz się, no nie? - warknął w moją stronę.
- Nie. - odpowiedziałem. - ... i mięsko tak smaczne... - kontynuowałem swój monolog.
- Więc będziesz mi tak ględził cały czas? - spojrzał na mnie z miną męczennika.
- Tak. - skinąłem głową. - ... i miękka bułka...
- Boże za co? - jęknął Zayn, unosząc wzrok do niebo. - Co muszę zrobić, żebyś się zamknął, oprócz...

Gdy tylko Zayn przestał udawać, że nie zwraca na mnie uwagi, a to że cięgle gadam mu nie przeszkadza, wiedziałem, że wygrałem. Jasne, mógłby przemęczyć się jeszcze kilka minut spaceru po czym wejść do mieszkania, zatrzaskując mi drzwi przed nosem, jednak za pewne wiedział, że nawet to by mnie nie powstrzymało przed denerwowaniem go. Mógłbym usiąść pod drzwiami i zacząć śpiewać, albo dzwoniłbym dzwonkiem lub cały czas dzwoniłbym na jego komórkę tak długo aż w końcu by uległ, bylebym tylko dał mu spokój. I tak się też stało.
- Nie wierzę, że dałem ci się namówić. - jęknął, gdy tylko weszliśmy do galerii i skierowaliśmy się do części centrum handlowego, w którym był kącik z restauracjami. - Jesteś taki upierdliwy.
- Nazwałbym to raczej wytrwałością w dążeniu do celu, ale jak sobie chcesz. - wzruszyłem ramionami śmiejąc się cicho. W tym momencie nie przeszkadzałoby mi nawet to, że Zayn zwyzywałby mnie od najgorszych, bo wiedziałem, że nie byłoby to prawdą, tylko działaniem w afekcie i chęcią pokazania mi jak bardzo mnie nienawidzi za to, że nie może się oprzeć moim prośbą i namową. - Ja i tak wiem, że nie zamieniłbyś mnie na nikogo innego. - uśmiechnąłem się do niego szeroko idąc w stronę McDonadla.
- Już chyba o tym rozmawialiśmy i jest to spowodowane tylko i wyłącznie przyzwyczajeniem oraz brakiem czasu na zajmowaniem się nowymi znajomościami. - powiedział bez zająknięcia, niczym wykutą na pamięć regułkę.
- Ohooo. Ciekawe co ty takiego robisz? - zerknąłem na niego, po czym wyciągnąłem komórkę, by odpisać na sms'a, którego właśnie dostałem. - Oczywiście oprócz spania, oglądania telewizji i imprezowania? - zapytałem wystukując kolejne słowa na klawiaturze.
- Nauka mój drogi. Nauka zajmuje mi najwięcej czasu. - powiedział zbyt poważnym i patetycznym tonem, przez co wiedziałem, że żartuję. Poza tym, serio? Zayn i nauka? Prychnąłem słysząc jego słowa i podniosłem głowę, by postukać się po czole palcem, tym samym pokazać mu za jakiego idiotę go mam, jeżeli myśl, że naprawdę na to pójdę. Jednak coś mi w tym przeszkodził, a mianowicie, w oczy rzuciła mi się blond czupryna z widocznymi odrostami. Zatrzymałem wzrok dłużej na tym chłopaku i rozpoznałem w nim Nialla. Siedział przy jednym ze stolików z Liamem i zajadał się McZestawem.
Od tamtego wieczora nie rozmawiałem z Irlandczykiem i nie sądziłem, że chłopak chciałby to zmienić. Dlatego postanowiłem dać mu czas. Powiedziałem mu - choć nie byłem pewien czy cokolwiek z tego pamięta - to co chciałem mu przekazać i teraz tylko czekałem na jakiś ruch z jego strony. Poza tym ile mogę biegać za nim prosząc o wybaczenie? Wystarczy, że przez ponad twa tygodnie próbowałem się z nim kontaktować, a on mnie zbywał, co jednoznacznie pokazywało na to, komu w naszej dwójce zależy na tej znajomości. A jeżeli on ma mnie gdzieś to przecież nie będę go błagał o to, by dalej się ze mną chciał zadawać. Jakąś tam dumę posiadałem i zdecydowanie dobiłem do jej granicy. Teraz zostało mi tylko czekanie co chłopak zrobi z tym fantem. I chociaż wiem, że zawaliłem i to, że nasza przyjaźń się rozleciała jest tylko i wyłącznie moją winą, ale Irlandczyk nie wykazywał nawet najmniejszej chęci na naprawienie tej relacji.
- O kogo my tam mamy. - powiedział Zayn wskazują ruchem głowy na stolik, w który się wpatrywałem. Jego głos automatycznie się rozweselił, lecz nie był to ton gdy jest wesoły bo coś przyjemnego go spotkało, raczej taki, gdy czuje, że komuś będzie mógł poprzeszkadzać, podenerwować, a to nie było dobrym znakiem. Wystarczająco dużo problemów mieliśmy z tą dwójką by wplątywać się jeszcze w coś nowego. - Pan Payne i Horan jedzą lunch. - uśmiechnął się do mnie, idąc w ich stronę.
- Daj spokój. - powiedziałem zaniepokojony, domyślając się co chodzi po głowie przyjaciela. - W sumie to mam ochotę na zapiekankę. - złapałem go za ramię, by na chwilę się zatrzymał. Wiedziałem, że to spotkanie może nie należeć do najprzyjemniejszych. Niall nadal był na nas zły, tak samo jak jego przyjaciel, a do tego Zayn miał na pieńku z Liamem, więc wspólny posiłek nie skończyłby się za ciekawie. Dlatego starałem się wymyślić coś, żeby odciągnąć Malika jak najdalej i jak najszybciej od tego miejsca.
- Przestań. - powiedział nad wyraz spokojnie, ale wiedziałem, że jest to tylko cisza przed burzą i Zayn zaraz się rozkręci. Nie byłem tylko pewien w jaki sposób, czy będzie wrzeszczał na Liama i doprowadzi do kolejnej bójki, będzie wredny i bezczelny, czy może będzie nad wyraz miły, aż do porzygu. - Przywitamy się jak kulturalni ludzie i tyle. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem, ponownie kierując się w ich stronę. - Poza tym stawiasz mi loda. - obrócił się przez ramię by na mnie spojrzeć. Nie miałem innego wyboru jak pójść za przyjacielem i pilnować by nie doszło do rękoczynów lub żeby nie powiedział czegoś niestosownego.
Już gdy byliśmy kilka metrów od stolika Nialla i Liama, chłopcy nas zauważyli. Pierwszy uczynił to Payne i ze zdenerwowaną miną powiedział coś do blondyna, który szybko się obrócił w naszą stronę, patrząc na nas z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Nie wiedziałem jak się zachować, bo naprawdę nie chciałem tam iść. Między mną, Zaynem i Niallem nie było dobrze, więc rozmowa zdecydowanie nie przypominałaby tej zwykłej przyjacielskiej. Tym bardziej po ostatnim wieczorze, gdy Niall prosto z mostu powiedział, że kocha Zayna. Co prawda nie byłem pewien czy o tym wie, co sprawiało, że czułem się jeszcze bardziej spięty, bo Zayn na pewno nie przepuściłby okazji na wytknięcie tego Irlandczykowi, a ja nie chciałem, by Niall czuł się niezręcznie, czy źle.
- Cześć chłopaki. - odezwał się Zayn, opierając się rękoma na oparciu wolnego krzesła. - Dawno się nie widzieliśmy - posłał w ich stronę uśmiech, którego jednak żaden z nich. Liam patrzył na niego jakby zaraz miał wstać i na nowo mu przywalić za to, że odważył się w ogóle do nich podejść. Niall za to odwrócił od niego wzrok, jakby obecność Malika go zawstydzała. - W sumie fajnie się składa, bo my też przyszliśmy coś zjeść. To może się do was dosiądziemy. - uśmiechnął się szeroko. - Co ty na to Hazz? - spojrzał na mnie na moment, jednak nawet nie dane mi było na to pytanie odpowiedzieć, bo chłopak ponownie zaczął mówić. - Tak myślałem. - zaśmiał się i odsunął krzesło by móc usiąść. Patrzyłem na niego zaszokowany tym co zrobił, bo mieliśmy się przecież tylko przywitać. Ale jak mogłem być taki głupi i uwierzyć w to, że Zayn naprawdę nie zamierza nic wywinąć? Westchnąłem zrezygnowany i usiadłem naprzeciwko Malika co jednocześnie było między Niallem i Liamem. Mulat rozsiadł się wygodnie i zaczął bawić się serwetkami. Zachowywał się jakby nie widział tego, że chłopcy nie chcą tu naszego towarzystwa. - Albo wiesz co Niall. - zwrócił się bezpośrednio do blondyna, opierając się na łokciu o stolik tym samym zasłaniając Peynea i nachylając się nico w jego stronę. - Chciałbym z tobą pogadać? Choć ze mną, a ja przy okazji zamówię nam coś do jedzenie. - wskazał na mnie głową.
- Nigdzie z tobą nie pójdzie i odwal się w końcu od nas Malik. - odezwał się Liam, a w jego głosie było słychać złość. Zayn gdy tylko usłyszał chłopaka, momentalnie jakby stracił dobry humor. Wyprostował się i spojrzał na chłopaka.
- O ile dobrze mi wiadomo to Niall nie jest już dzieckiem i może sam za siebie decydować. - warknął w jego stronę. - Potrafi się również sam się sobą zająć, więc z łaski swojej nie wtrącaj się, bo naprawdę zaczynasz mnie denerwować. - powiedział przez zaciśnięte zęby.  - I jak z początku nic do ciebie nie miałem, teraz na serio przestaję ci lubić. - dodał.
- Nie. Tylko nie to. - roześmiał się Liam. - Ja nie lubię cię odkąd cię poznałem i jakoś z tym żyjesz, więc nie wydaje mi się, żebym i ja od tego umarł. - wzruszył ramionami. Choć słowa blondyna nie powinny mnie bawić, nie mogłem powstrzymać lekkiego uśmiechu, spowodowanego ich wymianą zdań. - I tak się składa, że Niall jest moim przyjacielem, więc nie zamierzam stać z boku i spokojnie patrzeć jak ktoś taki jak TY - prychnął, wskazując na Zayna. - nim pomiatał, więc wybacz, ale wypierdalaj stąd. - powiedział wskazując ręką jakiś bliżej nieokreślony kierunek.
- No proszę, proszę... - zaśmiał się Zayn. - A myślałem, że taki wyszczekany jesteś tylko w łóżku. - oparł się o oparcie krzesła i z założonymi rękoma na klatce piersiowej z widocznym zainteresowaniem, przyglądając się Liamowi. - Cóż... sprawiasz raczej wrażenie potulnego baranka i gdybym tylko wiedział, co w tobie drzemie, pewnie inaczej zakończyłaby się nasza znajomość. - posłał mu uśmiech. Chłopcy zupełnie nie zwracali na nas uwagi, za bardzo zajęci swoją konwersacją, a w tym czasie Niall coraz bardziej zapadał się w krześle, jakby chciał się rozpuścić w powietrzu. Wcale mu się nie dziwiłem. Jego przyjaciel właśnie wykłócał się z chłopakiem którego kocha o to, że ma nie zbliżać się do Nialla, pokazując tym samym, że ma go za osobę która jest za słaba, żeby sama sobie poradziła ze swoimi problemami. Do tego Zayn zaczął swoją gierkę i mimo nienawiści jaką darzył go Payne, próbował z nim flirtować, a chłopaka próby uniknięcia tego i tak nie były zbyt owocne.
Próbowałem zebrać się w sobie i nawiązać rozmowę z Niellerem, żeby nie musiał słuchać tego o czym rozmawiają nasi przyjaciele, ale blondyn zupełnie nie zwracał na mnie uwagi. Zupełnie pochłonięty wymianą zdani między chłopakami. Patrzył raz na Liama, raz na Zayn i to właśnie na tym drugim zatrzymywał wzrok na dłużej, jakby starał się zapamiętać najwięcej szczegółów.
- Chyba trochę się zapędzasz. - parsknął. - W życiu nie pozwoliłbym, by ta znajomość rozwinęła się w jakimkolwiek kierunku.
- O ile mnie pamięć to...
- Ohooo czyżby Zayn Malik zapamiętał właśnie mnie, w setkach swoich kochanków? - przerwał mu Liam, nabijając się z mulata. - Naprawdę jestem pod wrażeniem i czuję się niemal wyjątkowy.
- Wiesz? Wyglądałeś najbardziej żałośnie z nich wszystkim, gdy po przeleceniu cię kazałem cię spieprzać. - wzruszył obojętnie ramionami, śmiejąc się cicho, a po minie Liama, mimo że chciał ukryć to, było widać, że zabolały go te słowa.
 - Dobra Zayn, chodź idziemy. - powiedziałem i zaczynałem się podnosić z krzesła. Ta rozmowa zdecydowanie nie szła w dobrym kierunku. A po tych słowach Malika atmosfera między nim, a Liemem stałą się jeszcze bardziej napięta. Poza tym widziałem, że każde słowo Zayna w jakiś sposób rani Niall, a on zdecydowanie za dużo już przez nas wycierpiał.
- Dobra, powiedz mi czego chcesz i skończmy to, bo naprawdę robi się to męczące. - powiedział cicho Niall i wstał z krzesła, nie patrząc ani na mnie, ani na Liama, ani na Malika. Po prostu wstał i odszedł na bok czekając na Zayna.
- Widzisz Liam. Niall potrafi decydować za siebie. - uśmiechnął się do niego łobuzersko i poszedł do Nialla. Oboje odprowadziliśmy go wzrokiem. Payne, zabijając go po drodze, a ja z pewnego rodzaju ciekawością. Nie miałem pojęcia o czym Zayn chciał z nim rozmawiać, bo od czasu imprezy ani razu nie wspomniał o Niallu. Dlatego nie wiedziałem czego mogę się po nim spodziewać. Miałem tylko nadzieję, że nie wspomni nic o wyznaniu blondyna, ani jeszcze bardziej nie pogorszy naszych relacji - o ile było co pogarszać.
Westchnąłem i przeniosłem wzrok z przyjaciół na Liama. Nie znałem go, więc nie bardzo wiedziałem o czym mógłbym z nim rozmawiać, żeby między nami nie wytworzyła się niezręczna cisza.
- Ummm.. My się chyba jeszcze nie znamy osobiście. Jestem Harry - wyciągnąłem w jego stronę niepewnie dłoń. Chłopak zignorował ją, patrząc na mnie jak na kretyna. I tak się w tamtym momencie czułem, więc szybko zabrałem rękę i schowałem ją pod stół, jakby to miał wymazać z naszych pamięci ten niezręczny incydent.
- Słuchaj. - odezwał się. - Nie zamierzam się z tobą przyjaźnić. - powiedział oschle - Nie zamierzam też być z tobą zwykłymi znajomymi. Baaa, nie zamierzam ci nawet mówić cześć na ulicy, nie mówiąc już o zwracaniu jakiejkolwiek uwagi na ciebie. - w jego głosie było tyle jadu. - Więc po prostu tu siedź i módl się o to, żeby Zayn w żaden sposób nie uraził Nialla, bo inaczej..
- Ja też nie chcę, żeby Niall cierpiał. - odważyłem się odezwać, bo aż wstyd się przyznać, ale Liam nieco mnie przerażał, z tą rządzą mordu w oczach na wszystkich, którzy skrzywdzą Nialla. - Nie wiedziałem, że to wszystko się tak skończy i gdyby tylko mógł, cofnąłbym czas. - dodałem, zgodnie z prawdą. Naprawdę żałowałem tego zakładu i nie było dnia, bym chociaż przez chwilę nie zastanawiał się co zrobić, by Niall mi wybaczył.
- Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej. - powiedział patrząc na mnie, nie ukrywając żalu i złości jaką do mnie żywił, po czym przeniósł wzrok na naszych przyjaciół.

~*~

Jedynym powodem dla którego zgodziłem się na rozmowę z Malikiem było to, że im szybciej wysłucham tego co ma mi do powiedzenia, tym szybciej się ode mnie odczepi, a ja będę mógł w spokoju dokończyć lunch, który jadłem z Liamem. Bez żadnych docinek ze strony Zayna i kłótni pomiędzy nim, a Paynem, bo chłopcy opuszczą stolik do którego nikt ich nie zapraszał. Taką miałem bynajmniej nadzieję.
Odeszliśmy kilka metrów, a gdy byliśmy w odpowiedniej odległości od przyjaciół, Zayn położył dłoń na moim ramieniu w celu zatrzymania mnie. Obróciłem się w jego stronę i spojrzałem na niego z pod uniesionych brwi, czekając aż zabierze głos. Malik jednak chyba nie zamierzał się odezwać, bo stał przede mną i z dłońmi wciśniętymi w kieszenie spodni, przyglądał mi się z lekkim uśmiech.
- Ok. - zacząłem, chcąc przerwać niekomfortową - przynajmniej dla mnie - ciszę. Nie czułem się dobrze, pod czujnym wzrokiem mulata. Miałem wrażenie jakby chciał wkraść mi się do umysłu i wyczytać o czym myślę, a to zdecydowanie nie były myśli, o których powinien wiedzieć. - Zayn naprawdę mam już tego dość. Więc mów czego ode mnie chcesz i po prostu zniknij z mojego życia raz na zawsze. - powiedziałem, patrząc na niego zmęczonym wzrokiem.
Głupotą było piątkowe wyjście i chęć wzbudzenia w nim zazdrości. Przecież on nic do mnie nie czuł, więc jak mogłem myśleć, że gdy zobaczy mnie z innym kolesiem to jego uczucia nagle ulegną zmianie. Pokazał mi to w dość bolesny sposób, totalnie nie zwracając na mnie uwagi. Kolejnym minusem tego wyjścia było to, że widząc Zayna z tamtym blondynem, wszystkie wspomnienie - nawet te o których z pozytywnym skutkiem, starałem się zapomnieć - wróciły, a ja uświadomiłem sobie jedno: Dla Zayna jestem nikim, a gdy codziennie będę rozpamiętywał naszą znajomość to nie będę potrafił o nim zapomnieć. Usunąłem nawet wszystkie nasze wspólne zdjęcia, które były dowodem na to, że coś takiego jak Zayn i Naill przyjaciele, w ogóle miało miejsce. Dlatego miałem nadzieję, że Zayn da mi spokój i nie będę miał z nim więcej do czynienia. Że dam w końcu radę o nim zapomnieć.
- Przy ostatnim naszym spotkaniu mówiłeś coś innego. - uśmiechnął się łobuzersko. - Ale w sumie możesz tego nie pamiętać, bo twój stan pozostawił wiele do życzenia. - zaśmiał się krótko. Był to przyjemny dźwięki, jakiego dawno nie miałem okazji słyszeć. Jednak to co powiedział przed nim, zdecydowanie nie było tak przyjemne. Świadomość, że wyznało się miłość osobie, która tego uczucie nie odwzajemnia, zdecydowanie nie należało do moich ulubionych uczuć. Czułem się głupio, słysząc jakie podejście do tego miał chłopak. Po prostu się śmiał.
- Nie, nie pamiętam. - powiedziałem oschle, mimo że było to totalne kłamstwo. Doskonale pamiętałem co powiedziałem do Malika tamtej nocy i choć mógłbym sobie wmawiać, że to brednie, tak nie było. - Ale chyba nie przerwałeś mojego posiłku tylko dlatego, żeby powspominać sobie piątkowy wieczór, co? - spojrzałem na niego pytająco. - Więc może przejdźmy do konkretów oszczędzając sobie zbędnych rozmów, bo oboje wiemy, że nie jest to to o czym marzymy. - po raz kolejny skłamałem. W rzeczywistości wiele bym oddał, żeby nasze relacje wróciły do takich jakie byłe przed tym zakładem. Żebyśmy znowu potrafili ze sobą normalnie rozmawiać i żartować. I choć chłopak robił wrażenie jakby ta konwersacja była zwyczajną rozmową dwójki przyjaciół, ja nie czułem się dobrze.
- Właściwie to ty mówiłeś, że...
- Malik po prostu powiedz, czego ode mnie chcesz? Wygrałeś już zakład więc nie wiem dlaczego nie możesz dać mi w końcu spokoju? - przerwałem mu. Mogłem być pewny, że chłopak zaraz zacznie mi wypominać to co do niego mówiłem, a wtedy prawdopodobnie bym nie wytrzymał. Samo to, że wiedział o moich uczuciach względem niego wpędzało mnie w zawstydzenie, co dopiero gdyby powiedział to na głos, dołączając do tego swój komentarz jaki to jestem żałosny.
- Dalej jesteś zły o zakład? - zapytał nagle, unosząc do góry jedną brew.
- Wydaje ci się. - powiedziałem sarkastycznie, machając rękę, żeby podkreślić to jakiego w tym momencie gram luzaka. - Już dawno przestało mnie to obchodzić. To był tylko seks. - wzruszyłem ramionami. Jednak po mnie Malika widziałem, że dobrze odczytał całą tę moją wypowiedź i wie, że to co powiedział jest prawdą. - Jutro możesz spodziewać się kwiatów jakie ci wysłałem w podziękowaniu. - uśmiechnąłem się do niego sztucznie.
- Oj. Nadużywasz sarkazmu stary - pokręcił głową. - I...
- Gdybyś tylko wiedział, nasza znajomość potoczyłaby się całkiem inaczej, co? - zaśmiałem się się, powtarzając to co powiedział kilka minut temu.
- Nie. Brakowało mi tego twojego specyficznego poczucia humoru. - wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, który wydawał mi się taki prawdziwy, czym zbił mnie z tropu. Zupełnie jakby naprawdę za mną tęsknił.
- Yymmm. - mruknąłem. - Mniejsza. Więc? - ponaglałem go.
- Widzę, że strasznie boli cię rozmowa ze mną, ale ok. Chciałem cię przeprosić.
- Słucham?! - zmarszczyłem brwi z zdezorientowaniu. Nie wierzyłem własnym uszom, bo jakim prawem teraz kiedy postanowiłem o nim zapomnieć, przychodzi do mnie, flirtuje z moim przyjacielem, a teraz mnie przeprasza?
- To dobrze, bo jeszcze nie skończyłem. Chciałem cię przerosić za to, jak cię potraktowałem i powiedzieć, że Hazz nie jest niczemu winien, więc mógłbyś już przestać się na niego wściekać. - zerknął w stronę stolika, przy którym w dalszym ciągu siedzieli nasi przyjaciele, nie odzywając się do siebie. - On jest jeszcze dzieciakiem i do niektórych rzeczy nie potrafi podejść... - zamilkł szukając odpowiedniego słowa. - jakby to powiedzieć... profesjonalnie, więc przywiązał się do ciebie. - powiedział przenosząc wzrok na mnie. - A teraz mu ciebie brakuje i nie mogę znieść tego, że chociaż udaje silnego to taki nie jest. Zrobiłeś z niego babę, Niall. - zaśmiał się, a ja kompletnie nie wiedziałem jak zareagować na to co do mnie mówił. Chciał mnie przeprosić, ale jakby ominął wszystko to co w przeprosinach jest najważniejsze: "żałuję tego co zrobiłem", "gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to bez zastanawiania się", "mam nadzieję, że mi wybaczysz", "bądźmy znowu przyjaciółmi".
- I czego ode mnie w związku z tym oczekujesz? - skrzyżowałem ręce na piersi.
- Tego, że mu wybaczysz i wszystko między wami wróci do normy. - powiedział to tak naturalnie. - Wiem, że cały ten zakład mógł cię zranić i w ogóle. Było to dziecinne zachowanie, ale Hazz nawet nie chciał doprowadzić tego do skutku. To wszystko było moją winą, więc jak chcesz to proszę bardzo, wściekaj się na mnie do końca życia, ale jemu odpuść. Zależy mu na tobie i wiem, że tobie w pewnym sensie zależy również na nim. - powiedział, a ja nie potrafiłem już wytrzymać jego wzroku na sobie, więc spuściłem głowę, wpatrując się w buty. Mi też nie odpowiadała ta sytuacja. Naprawdę polubiłem Harry'ego i wszystko co z nim związane. To że był bałaganiarzem i że gdy do niego przychodziłem nie musiałem się bać o to, że naniosę piasku do jego pokoju, bo sam nanosił go dwa razy więcej. Lubiłem jego poczucie humory i to, że praktycznie niczym się nie przejmował. I zdecydowanie mi go brakowało, jednak to co mi zrobił bolało dwa razy bardziej.  - Opowiadał mi o tym co robiliście razem i widziałem radość bijącą z jego oczu, więc wiem, że nie byłeś dla niego tylko przedmiotem zakładu. On na serio cię polubił Niall. - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. -  Pamiętam też jak ty opowiadałeś mi o nim i naprawdę kilka razy miałem wrażenie, że to on wygra. - szybko mimika jego twarzy uległa zmianie i zaśmiał się lekko. - Ale dobra, nie od tym. Chcę ci tylko powiedzieć, że Hazz żałuje tego. On nawet obiecał mi, że zrobi dla mnie to o co się założyliśmy, tylko, żebym cię zostawił w spokoju. Nawet dzwonił do mnie wtedy w nocy, żeby mi powiedzieć, że minie... cóż.. kochasz, ale nie słyszałem telefonu.
- Cały czas mówisz o Harry i o tym jak jest mu przykro, a co z tobą? Naprawdę ani trochę mnie nie lubiłeś, że nawet nie próbujesz mnie przeprosić bym wybaczył CI i żeby to między NAMI było ok? - podniosłem na niego swoje niebieskie tęczówki, w których mógł dostrzec smutek. Kiedy powiedział pierwsze zdanie, że chce mnie przeprosić, myślałem, że ta rozmowa będzie wyglądała nieco inaczej. On w tym czasie przepraszał mnie tylko dlatego, żebym ja wybaczył Harry'emu.
- Nadal cię lubię Niall. - uśmiechnął się przyjaźnie i zrobił krok w moją stronę. Stał naprawdę blisko mnie i patrzył na mnie takim wzrokiem, że miałem ochotę się rozpłakać tylko po to, by mulat mnie objął i próbował pocieszyć. Miałem jednak swoją dumę i nie mogłem dopuścić do tego, by jakaś łza, ujrzała światło dzienne, dlatego ponownie spuściłem głowę. - Ale również wiem, że należysz do tych wrażliwych i nie szybko mi wybaczysz to co ci zrobiłem. - położył dłoń na moim ramieniu. Chciałem powiedzieć mu, że to nie prawda, że jeżeli tylko powie mi, że żałuje tego co zrobił i że chce być znowu moim przyjacielem to mu wybaczę. Naprawdę pragnąłem tylko, żeby znowu chciał być moim przyjacielem. - Hazz....- złapał mnie za podbródek, unosząc głowę bym na niego spojrzał. - jest moim przyjacielem i jego szczęście jest dla mnie najważniejsze. A wiem, że ja sam nie daje mu już takiego szczęście jak kiedyś. Zrobił dla ciebie miejsce w swoim sercu i czeka aż tam wrócisz. - uśmiechnął się czule, patrząc na mnie. Czułem jak pod jego przeszywającym wzrokiem uginają mi się kolana, a jego brązowe tęczówki, które wpatrywały się w moje oczy, dokładnie wiedzą o czym teraz myślę. Zamilkł. Jego ciepła dłoń, która spoczywała na mojej twarzy. Paliła, jednak nie potrafiłem się poruszyć. Po kilku sekundach wpatrywania się w mnie mrugnął ociężale i kontynuował, zdecydowanie bardziej poważnym i cichym głosem. - I czuję się jak prawdziwy kretyn prosząc cię o to, bo wiem, że nie mam prawa, ale nie skreślaj Harry'ego tylko dlatego, że jestem zbyt uparty i go nie posłuchałem. - szybko zabrał dłoń z mojej twarzy, jakby dopiero teraz zorientował się, że nadal mnie dotyka, a ja poczułem nieprzyjemne zimno, w miejscu gdzie nasze skóry się spotykały. Wsadził dłonie do kieszeni i czekał na moją reakcję.
Nie wiedziałem czy to co Zayn mówi jest prawdą i Harry naprawdę chciał to wszystko odkręcić, ale mogłem być pewien, że Styles tego żałuje. Od tamtego czasu wysyłał mi setki sms'ów z przeprosinami, pisząc jakim to jest kretynem, że żałuje, że naprawdę nie chciał mnie skrzywdzić, że mu na mnie zależy. Wierzyłem mu, jednak nie potrafiłem wyciągnąć do niego ręki, z jednej prostej przyczyny: był przyjacielem Zayna. Osoby o której chciałem zapomnieć, a jak miałem to zrobić, gdy wystarczyłoby jedno spojrzenie na Hazzę, a wszystko by wracało.
Teraz jednak spojrzałem na to z innej strony. Zayn nie był bezuczuciowym dupkiem na jakiego się kreował. Zależało mu na szczęściu przyjaciela... Lubił mnie... tęsknił za moim poczuciem humoru. Więc może wcale nie musiałem o nim zapominać? Może Zayn po porostu potrzebował sobie czasu, żeby do tego dojrzeć? Więc może mam szansę? Skoro na początku naszej znajomości nie przyznawał się do jakichkolwiek uczuć, a teraz już mówił o tym, że zależy mu na Hazzie, to się zmienił. Bardzo mało, ale zawsze coś.
- Mam jeszcze jedno pytanie. - uśmiechnąłem się lekko, ucieszony wnioskami do jakich doszedłem. - Co wygrałby Harry, gdyby się ze mną przespał?
- Przeleciałby mnie. - wzruszył ramionami z rozbawionym uśmiechem.
- Gdybym tylko wiedział wcześniej. - zacmokałem, kręcąc głowa.
- Nie zrobiłbyś tego. - powiedział pewnie. Mimo, że wiele się nie zmieniło w ciągu tylko kilku sekund, a czułem się całkiem inaczej niż na początku tej rozmowy. Mniej skrępowany.
- Dlaczego? To był tylko seks Zayn. - uśmiechnąłem się do niego łobuzersko i z tymi słowami ruszyłem do stolik zastawiając chłopaka za sobą.
Zayn nie poszedł za mną, tylko czekał w kolejce na swoją kolej by złożyć zamówienie, a ja usiadłem na swoim miejscu. Gdy tylko moje pośladki dotknęły plastiku, czułem na sobie ciekawskie spojrzenie przyjaciół. Nie miałem jednak zamiaru opowiadać im przebiegu naszej rozmowy. Za to zapytałem się Harry'ego jak tam idzie mu na studiach. Z początku chłopak był zaskoczony moim pytaniem i zajęło mu chwilę nim zorientował się, że to do niego mówię, ale później zaczął opowiadać, o perypetiach na uczelni.
Po kilku minutach rozmowy dołączył do nas Zayn i wy tym samym momencie co on postawił tackę na stolik, Liam podniósł się z krzesła z zamiarem opuszczenie galerii.
- Chodź Niall zajęcia mi się zaraz zaczną. - powiedział, zgarniając wszystkie śmieci na jedną tackę.
- A tak.. - również wstałem. - W takim razie cześć. - pożegnałem się z chłopakami i zacząłem iść w stronę śmietnika. Nagle się zatrzymałem i obróciłem się w ich stronę. Harry właśnie szeptał coś do Zayna, ale po jego minie było widać, że jest zdenerwowany, zaś Malik siedział wygodnie rozłożony na krześle z nogą opartą o bok miejsca, na którym wcześniej siedział Liam i zajadał się McWrapem.
- Harry! - krzyknąłem do niego. Chłopa nagle podniósł zaskoczony głowę i spojrzał na mnie z niepewnym uśmiechem. - Oglądamy z Liamem dzisiaj filmy, wpadniesz? - zapytałem, nie zwracając uwagi na zaskoczonego przyjaciela, który stał obok mnie. Co prawda nie mieliśmy takich planów, ale od czegoś trzeba zacząć.
- Naprawdę? - zapytał.
- Tak, ale pod warunkiem, że wcześniej zrobisz nam swoją tortille. - uśmiechnął się do niego.
- Stoi. - uniósł do góry rękę z wystawionym kciukiem.





13 komentarzy:

  1. Ugh, uwielbiam Cię. Czekałam cały dzień na ten rozdział i nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy w końcu się pojawił :D Zszokowałaś mnie, bo w życiu nie podejrzewałam, że Zayn ogarnie się i przeprosi Nialla i w dodatku ten Narry... uwielbiam Harry'ego w tym opowiadaniu, jest tak cholernie słodki, że aż ciężko to pojąć i naprawdę uwielbiam jego zabawny tok myślenia. Zawsze jak czytam Twoje opowiadanie - mam ten idiotyczny zaciesz i wyglądam jak przedszkolak, słowo daję. W każdym razie baardzo dziękuję za rozdział, jesteś genialna i nie mogę się doczekać kolejnej części, jestem na skraju wytrzymałości psychicznej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaaa pogodzili się aaaaaa! Jejku nawet nie wiesz jak na to czekałam. Nie lubię Zayna no nie lubię. Coraz bardziej mnie wkurza. Chociaż on chyba jest troszki zakochany w Niallu ale nie dopuszcza do siebie tej myśli.

    OdpowiedzUsuń
  3. asdqwmodqmowdqwmd, kocham Cię! DAWAJ NARRY'EGO KOCHANA <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo nareszcie rozdział :D . Swietmy . Warto było czekać ;) x

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam o Narrego ! *-*
    Jak doszłam do momentu jak Zayn przepraszał Nialla to byłam przerażona ! Myślałam, że będzie mu dogryzał, a jednak zrobił coś dla Hazzy !
    Proszę o szybkie dodanie nowego rozdziału i oby był Narry. ^ ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji zapraszam wszystkich wielbicieli Narrego i Nouisa na:
      http://completely-different-life.blogspot.com/
      Pojawiło się nowe opowiadanie ; )

      Usuń
  6. ooo jak pięknie postąpił Zayn. Wżyciu bym się nie podziewała, że stać go na coś takiego. Mam nadzieję Zayn pokarzę naprawdę co czuję do Nialla. Czekam z niecierpliwością na Zialla :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko jaki świetny ten rozdział ! :D
    Nie mogłam się już doczekać, cieszę się że akcja tak poszła do przodu w końcu się pogodzili :) teraz tylko czekam na Zialla ;)
    PS: Kiedy będzie Larry?? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jeszcze czy w ogóle będzie Larry, więc wiesz :D

      Usuń
  8. hahaha powiem ci, ze u cb kazdy komentarz jest z prosba albo o Narry'ego albo o Ziall'a i nawet jednen jest o Larry'ego i wez to wszystko ogarnij xd Dlatego tez ja nie bede cie prosic o jakikolwiek paring i zostawie ci wolna reke. Cieszysz sie? :3
    A rozdzial coz... jestem zachwycona, ze juz sie pogodzili, bo naprawde bylo widac, ze Harry zaluje. A Zayn to Zayn on nie ma za duzo uczuc, chyba ze ich nie pokazuje, co tez jest prawda. Mam tylko nadzieje, ze zaden tego nie spieprzy i na koniec bedzie happy end c:
    + nie wiem, czy czytasz jeszcze moje opowiadanie, ale pojawil sie u mnie 6 rozdzial, wiec zapraszam: www.i-will-be-your-shadow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski. Więcej po prostu nie umiem powiedzieć. ;) Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Guys, subsequent time you purchase the capsule, ask your associates if they
    need 1. This could double up the sale in the anti-impotence treatment Cialis.
    A new finding signifies that the erectile dysfunction capsule that has
    pepped up the sexual everyday living of adult males is proving to generally be
    helpful in case of gals suffering from the sexual disinterest.
    The investigation underlines the drugs will work for girls around it does in the event of gentlemen otherwise more.


    Look at my web-site: moved here

    OdpowiedzUsuń