piątek, 24 maja 2013

06.

Cześć Wam!
No to szósty rozdział.
Przepraszam za błędy, bo sprawdzałam go na szybko.

W ciągu następnych dwóch tygodni więcej Harry'ego nie widziałem niż widziałem, a nasz kontakt polegał na godzinnych rozmowach nocą, gdy wrócił od Nialla. Na początku cieszyłem się szczęściem przyjaciele, bo przecież nie ma nic lepszego niż zadowolony kumpel. Z lekkim uśmiechem słuchałem o tym jak razem oglądali film i Niall zasnął, a pod koniec obudził się i chciał by Hazz opowiedział mu o co chodzi, przekonany, że zdrzemną się tylko kilka sekund. Albo o tym jak dał się namówić Niallowi i poszedł z nim na trening jego drużyny szkolnej w piłce nożnej. Ponoć dawno się tak nie namęczył, ale było warto to wszystko wytrzymać dla kilkunastu minut wspólnego prysznica z sportowcami.
Cierpliwie też słuchałem jego narzekań na Liama, bo z tego co wywnioskowałem z jego chaotycznych wypowiedzi to przyjaciel Nialla niczego mu nie ułatwiał. Pierwszego dnia ponoć w ogóle się do niego nie odzywał, wtrącając tylko jakieś pojedyncze słowa do konwersacji jego i Irlandczyka. Nie uśmiechał się i cały czas obserwował Harry'ego, jakby zaraz miał rzucić się na blondyna i go zgwałcić czy nawet zabić. Następnym razem Harry postanowił wyciągnąć do niego rękę, bo widział, że Niall nie czuje się dobrze z takim obrotem sprawy. Ponoć Liam też musiał to zauważyć, bo odpowiadał na pytania Harry'ego i nawet sam niechętnie, ale podtrzymywał rozmowę. Mimo to, nadal uważnie obserwował mojego przyjaciela. Podczas trzeciego i zarazem ostatniego spotkania w trójkę z tego co mówił Harry wynikało, że Liam się nieco rozluźnił i nie zabijał Stylesa wzrokiem, gdy ten szturchnął czy przytulił Niall. Nawet kilka razy śmiał się z jego żartów i nawet sam zaczął żartować. Jednak resumując wszystko co powiedział mi Harry jego relację z Liamem, nadal były ostro naciągane.
Nie bardzo skupiałem się na ich przyjaźni, bo o wiele ważniejsza była dla mnie relacja między Niallem, a Harrym i z opowiadań przyjaciela wynikało, że wszystko wróciło niemalże do normy. Cieszyłem się z tego powodu, bo od czasu kiedy się pogodzili, Hazz stał się jeszcze bardziej uśmiechnięty. A zdecydowanie nie ma nic lepszego niż uśmiech przyjaciela.
Jednak po kilku dniach nawet on na mnie nie działał, a to wszystko zaczynało mnie wkurzać. Rozumiałem, że z początku Styles był podekscytowany ich pogodzeniem się i musiał się nim nacieszyć, dlatego zgadzałem się na to by większa część naszych rozmów skupiała się na tym co robił z Niallem, co zrobił z Niallem i co Niall powiedział. Naprawdę byłem w stanie to znieść, lecz każdemu człowiekowi w kończy się cierpliwość, a mi skończyła się o wiele za szybko.
Zaczynało mnie denerwować to, że gdzie wcześniej spotykał się ze mną codziennie, to w czasie tych dwóch tygodni widziałem się z nim tylko dwa razy - nie licząc wspólnych posiłków między zajęciami. Oczywiście nie mogłem zarzucić mu, że nie chciał się widywać częściej, bo prawdopodobnie wyśmiałby mnie mówiąc, że przecież proponował mi wspólne wyjście lub pytał się czy nie mam nic przeciwko temu, że dzisiaj też do mnie nie przyjdzie, bo chciał z spotkać się z Niallem, a ja mogłem powiedzieć mu, że mam coś przeciwko. Jednak jak mogłem to zrobić, gdy nadzieja w jego głosie, aż policzkował mnie przez słuchawkę. Poza tym co mi po Harrym, który wcale nie che ze mną być?
 Denerwowało mnie również to, że gdy już do mnie zadzwonił lub udało mu się do mnie wpaść to zawsze jakimś dziwnym trafem nasza rozmowa schodziła na pewnego Irlandczyka o którym szczególnie nie chciałem słuchać, a tym bardziej rozmawiać.
Dlatego pod koniec drugiego tygodnia wymyśliłem sposób w jaki pokazać Harry'emu, że nie interesuje mnie co zabawnego powiedział czy zrobił Niall. Kiedy rozmowa schodziła na temat Horana, bez ostrzeżenia się rozłączałem. Zazwyczaj po kilku sekundach oddzwaniał do mnie zdziwiony Harry pytając się o powód przerwała połączenie. Za pierwszym razem udawałem, że nie mam pojęcia co się stało, chcąc zobaczyć czy zrozumie moją małą aluzję, ale kiedy chłopak wzdychał z ulgą i ponownie zaczynał mówić o swoim dniu z Niallem, rozłączałem się ponownie.
 - Hej. Co się dzieje z twoją komórką? - zapytał, gdy ponownie go odebrałem.
- Wybacz. Chyba nie chcąc co się rozłączyłem. - wzruszyłem ramionami, jakby chłopak mógł to zobaczyć.
- Och. Ok. A więc na czym skończyłem? Aha, a więc Niall.... - ponownie się rozłączyłem.
Tym razem chłopka odczekał kilka minut.
- Malik do cholery! Co ci odwala?  - warknął.
- Nie rozumiem pytania. - udawałem głupka, a na mojej twarzy błąkał się delikatny uśmiech, słysząc jego zdenerwowany głos.
- Przecież wiem, że sam mnie rozłączasz.
- Cóż. Może nie podoba mi się temat naszej rozmowy. -  powiedziałem obojętnym tonem.
- Myślałem, że chcesz żebym mówił ci co słychać u Nialla? - brzmiał naprawdę na zaskoczonego i może nieco smutny z powodu tego, że to nie było prawdą.
- Nie uważasz, że gdyby mnie interesowało co słychać u Nialla to sam bym się go o to zapytał? Jestem dużym chłopcem i naprawdę nie potrzebuję pośrednika w takich sprawach, więc nie. Nie chcę żebyś mówił mi co słychać u Nialla. - mówiłem, a mój ton, mimo że starałem się, żeby był on ciągle obojętny, zmienił się w nieco bardziej zdenerwowany niż zamierzałem. Może i z początku naprawdę było mi na ręką to, że Harry był taką gadułą i opowiadał o tym co robił z Horanem, bo dzięki temu nie musiałem spotykać się z Irlandczykiem, by być pewny, że wszystko z nim w porządku. Jednak z czasem stało się to bardziej wkurzające i irytujące niż uspokajające, bo naprawdę lubiłem rozmawiać z Harry o czymś innym niż blondwłosy chłopak. Chociażby o meczach, jedzeniu czy dziwnych zachowaniach naszych wykładowców.
O dziwo po tej rozmowie telefonicznej wcale nie uległo to zmianie. I co najmniej raz musiałem uciekać się do 'mojego sposobu' by nawrócić Harry'ego na dobry temat.

Krzątałem się po kuchni w celu znalezienia czegoś co nadawałoby się do zjedzenia, kiedy po mieszkaniu rozległo się głośne, jednak krótkie pukanie do drzwi, a później do środka wpadł Harry. Wychyliłem głowę za kredens, by upewnić się, że lokaty chłopak ściąga buty i za pewne przemoczone nakrycie zwierzchnie, bo pogoda za oknem była paskudna.
- O kto odwiedził moje skromne progi. - zadrwiłem z niego. - Gdybym wiedział, że zamierzasz przyjść, urządziłbym jakąś imprezę czy coś. - machnąłem lekko ręką w której trzymałem nóż, bo chłopak przeszkodził mi w krojeniu ogórka na kanapki.
- Przestań. - westchnął kierując się w moim kierunku. - Przecież zawsze...
- Pytałem się ciebie czy nie przeszkadza ci, że do ciebie nie wpadnę. - dokończyłem za niego, dokładnie wiedząc co zamierzał powiedzieć, mimo że tego typu rozmowę przeprowadzaliśmy dopiero pierwszy raz.
- No właśnie. - skinął głową, zupełnie nie dostrzegając, albo ignorując sarkazm, który aż spływał z moich słów. Postanowiłem jednak nie wszczynać bezsensownej kłótni, bo byłem pewny, że będzie ku temu jeszcze nie jeden powód. - Więc... - poczułem jego dłonie zaciskające się na moich biodrach, gdy zaszedł mnie od tyłu - Co sobie tam pichcisz? - zapytał muskając swoimi ciepłymi ustami, odsłonięty fragment mojego karku.
- Kanapki. - odpowiedziałem kończąc kroić ogórka w plasterki i układając go na sałacie, która spokojnie spoczywała już na kromce chleba, posmarowanej serkiem o smaku śmietankowym.
- Nie mów, że tak się odżywiałeś jak mnie u ciebie nie było? - zapytał, a ja nie zwracając uwagi na jego dłonie na moim ciele wyminąłem go z talerzykiem w rękach i skierowałem się z stronę salonu, by rozłożyć się na kanapie i w spokoju skonsumować podwieczorek.
- Cóż. Gdybyś wywiązał się z umowy i robił mi obiady tak jak obiecałeś, pewnie teraz zajadałbym się odgrzaną lazanią. - wzruszyłem ramionami, robiąc pierwszego gryza kanapki. Przyjaciel usiadł koło mnie, a że siedziałem, z nogami wyprostowanymi na kanapie, musiał najpierw je podnieść, by później zająć miejsce, a na końcu położyć moje stopy na jego kolanach.
- Mówiłeś, że nie muszę już ci gotować jak nie chcę i dałeś mi nawet skarpetkę. - uśmiechnął się do mnie szeroko, a w jego policzkach ukazał się jego znak rozpoznawczy - urocze dołeczki.
- O ile dobrze pamiętam to, byłem wtedy nieźle pijany i skończyliśmy się właśnie pieprzyć, więc nie powinieneś brać moich słów na serio. - rzuciłem w niego jaśkiem, by pokazać mu jak bardzo nie podoba mi się to, że wykorzystał nie trzeźwość mojego umysłu. Najpierw zaciągnął mnie do łóżka, żeby wykorzystać, a później, zmusił do unieważnienie umowy. Gnój.
Chłopak się jednak nie przejął tym ciosem i z szerokim uśmiechem na buzi, poprawił swoją fryzurę, którą popsuła mu lecąca poduszka.
- No właśnie. Jeżeli jesteśmy już przy piciu. To idziemy dzisiaj do klubu, nie? - zapytał, nachylając się w moją stronę, by zabrać mi kanapkę, którą niczego nie świadomy pozostawiłem na talerzy. Zdążyłem się jednak w porę zreflektować i gdy przyjaciel już wyciągał po nią rękę, szybko odsunąłem od niego talerz. Harry na ten gest zmrużył tylko groźne oczy i wzdychając, opadł ponownie na oparcie kanapy, a ja wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.
- A co Niall nie chce iść? - zapytałem z wrednym uśmiechem.
- Idzie. Ale to tak jakby nasza tradycja. Co tydzień chodzimy tam razem więc myślałem, że będziesz chciał się do nas dołączyć. - wzruszył ramionami, a mnie zatkało. Naprawdę połączył w jednym zdaniu NASZA TRADYCJA i MOŻESZ SIĘ DO NAS DOŁĄCZYĆ?
- Wiesz co? Chyba spasuję. - powiedziałem, uśmiechając się do niego sztucznie.
- No weź. - poklepał mnie po nodze. - Będzie fajnie. - próbował mnie przekonywać. - Idzie też Liam z chłopakiem, więc nie będzie tak źle. Poza tym nie możesz zostawić mnie z nim samego. Co jeśli będzie chciał mnie zabić? - spojrzał na mnie, próbując wyglądać na przerażonego.
- Wybacz, ale nie chodzę na randki, a już zdecydowanie na podwójne z kołem zapasowym. - cmoknąłem, jakby naprawdę było mi przykro. - Poza tym nie sądzę, że zabije cię przy świadkach, więc nie musisz się obawiać. Pamiętaj tylko, żeby nie wychodzić z nim do toalety. - pogroziłem mu palcem, niczym matka, która strofuje swoje dziecko.
- Obiecuję, że nawet nie pozwolę ci się poczuć jak piąte koło u wozu. - powiedział, zaciskając palce na moich kostkach.
- Myślałem tu raczej o tobie, ale cieszę się, że byłbyś w stanie skupiać swoją uwagę na mnie w towarzystwie Niall, gdzie nie potrafisz tego zrobić, nawet jak go tu nie ma. - zamrugałem powiekami będąc pod wrażeniem planów chłopaka. Przecież nie byłem głupi i wiedziałem, że Harry jeszcze nie nacieszył się przyjaźnią Niall, by potrafić podzielić swój czas na nas dwóch. Poza tym nie bardzo miałem ochotę spotkać się z Liamem. Nasz znajomość, cóż... Nie szła w najlepszą stronę i mogłem śmiało powiedzieć, że po tym wieczorze z pewnością nie uległaby to zmianie na lepsze. Ewentualnie na gorsze.
- Niall by się ucieszył, gdybyś poszedł z nami. - powiedział cicho, nie podnosząc na mnie wzroku. Chyba pogodził się z tym, że nie zamierzam nigdzie z nimi iść.
- Naprawdę? - zapytałem ożywiony. Szatyn natychmiast podniósł głowę i wlepił we mnie zielone tęczówki, z których biła nadzieja.
- Naprawdę. - wstąpiły w niego nowe siły do namawiania mnie. -  Powiedział, że mam się zapytać czy nie chciałbyś też pójść i że fajnie by było gdybyś się zgodził. - mówił wystukując jakiś rytm na mojej nodze. - Wydaje mi się, że ona nadal cię lubi Zayn. - uśmiechnął się do mnie, szarpiąc za włoscy na mojej łydce, które wystawały spod dresu, gdy go podwinął.
- Serio? - zrobiłem wielkie oczy w zdziwieniu. - Mówisz, że dalej mnie lubi i chciałby, żebym poszedł z wami? - zapytałem, zszokowany tym co usłyszałem od przyjaciela. On rozradowany moją reakcją pokiwał energicznie głową.
- Serio, serio. - zaśmiał się. - Czasami też pytał o ciebie. - wzruszył ramionami, przechylając głowę z prawą stronę, a na jego ustach widniał wtedy delikatny uśmiech. Wyglądał na nieco zawstydzonego tym, że to właśnie on mi o tym mówi.
- Kurcze. - westchnąłem, kręcąc głowa w niedowierzaniu. - W takim razie i nie mam chyba innego wyjścia... jak zostać w domu, bo naprawdę nie obchodzi mnie nic z tego co powiedziałeś. - udało mi się wypowiedzieć to zdanie w stu procentach poważnie i dopiero później się roześmiać. Nie mogłem uwierzyć, że Harry naprawdę myślał, że tak bardzo podniecam się faktem, że Niall nadal coś do mnie czuje. Co prawda miło mi się zrobiło, gdy Hazz powiedział, że Irlandczyk nawet po tym co mu zrobiłem chce się ze mną spotkać i nie znienawidził mnie doszczętnie, bo sam nie jestem pewien czy potrafiłbym na jego miejscu komuś coś takiego wybaczyć. Ale nawet to nie przekonywało mnie do wspólnego wyjścia.
- Jesteś wredny. - powiedział Hazz patrząc na mnie zranionym spojrzeniem. Naprawdę się cieszył, z tego, że może dam mu się namówić na wspólne wyjście i w końcu pogodzę się z Niallem, a ja sobie z niego w taki głupi sposób zażartowałem, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Wybacz Harry, ale naprawdę nie przekonują mnie twoje argumenty. - pokręciłem przecząco głową.
- Serio w ogóle nie zależy ci na tym, żeby pogodzić się z Niallerem? - zapytał wzdychając ciężko. - Nie powiedział mi tego wprost, ale on chce się z tobą pogodzić i gdybyś tylko wyciągnął do niego rękę...
- Nie zamierzam wyciągać do nikogo ręki, Hazz. - powiedziałem spokojnie.
- Ale Zayn...
- Nie. - zakończyłem nieco bardziej ostro niż miałem w planach. Nie zamierzałem dać się wciągnąć w dyskusję pod tytułem "Daj szansę waszej przyjaźni." albo "Dlaczego jesteś takim upartym osłem?" lub jeszcze lepiej "Dlaczego nie chcesz się otworzyć na miłość?". Nie miałem dzisiaj siły ani ochoty na odpieranie bez sensownych argumentów Harry'ego.
- Nie rozumiem czemu się tak zachowujesz skoro ty też nadal go lubisz. - jęknął.
- Skończ Harry. - poprosiłem, zmęczonym głosem. - A najlepiej wyjdź i wróć jak przemyślisz swoje zachowanie. - wskazałem na drzwi. Nie widząc mojej miny można by było uznać, że naprawdę wyrzucałem przyjaciela z mieszkania, jednak gdyby ktoś siedział na miejscu Harry'ego, widziałby lekki uśmiech na moich wargach, co znaczyło, że żartowałem.
Może i lubiłem nadal Nialla, ale zdecydowanie nie czułem do niego niczego więcej. A wiedząc, że chłopak jest w mnie zauroczony, byłbym kompletnym dupkiem na nowo zaczynając się z nim przyjaźnić tym samym dając mu nadzieję, że mi na nim zależy i coś kiedyś może z tego być. Nie chciałem tego i postanowiłem, że póki nie będę stuprocentowo pewny, że Niall sobie mnie odpuścił, nie będę wchodził z nim w głębsze relacje.
- A żebyś wiedział, że pójdę. - prychnął w moją stronę i zrzucił z siebie moje nogi, by móc opuścić dom.

Siedziałem przy barze i sączyłem pierwszego drinka. Nie, nie przyszedłem z Harrym i jego nową ekipą. Męczony ciekawością, jak będzie bawił się przyjaciel, postanowiłem namówić Matta by poszedł ze mną. Jasne, że mogłem iść sam i szybko kogoś poznać, ale dzisiejszym celem mojego wyjścia nie było przespanie się z jakimś kolesiem, a obserwowaniem znajomych. Dlatego też potrzebowałem kogoś do towarzystwa, a Matt o dziwo szybko się zgodził, tłumacząc, że zawsze chciał odwiedzić takie miejsce, ale nigdy nie miał odwagi.
- Ten blondyn to Niall, tak? - zapytał, wskazując palcem na Irlandczyka, który z resztą przyjaciół siedział w jednej z lóż i nie miał pojęcia, że jest przez nas obserwowany.
- Mhym. - przytaknąłem, podnosząc do góry szklankę z trunkiem, by się napić. Jak na razie nie robili nic ciekawego. Siedzieli przy stole i rozmawiali, od czasu do czasu śmiejąc się.
- To z nim kręci Harry? - zadał kolejne pytanie, które nieco mnie zszokowało.
- A co jesteś zazdrosny, bo chcesz się umówić z Stylesem? - spojrzałem na niego z pod uniesionych brwi.
- Jasne. Tylko jestem wstydliwy i boję się zapytać o wspólne wyjście. - powiedział to z tak naturalnym przejęciem w głosie, że gdybym nie wiedział, że żartuję mógłbym na to pójść. Matt naprawdę nie należał do nieśmiałych osób i za pewne, gdyby chciał się umówić z Harrym już dawno by to zrobił. Chłopak był dosyć bezpośredni i uwielbiał flirtować, jednak to drugie tyczyło się tylko płci damskiej. Co prawda nie za bardzo mu to szło i o ile mnie pamięć nie myli to w ciągu dwóch lat, był tylko na trzech randkach. Ale jemu to nie przeszkadzało, bo wystarczyła mu zabawa jaką miał z samych prób umówienia się z kimś.
- To jeśli tak stoi sprawa to mogę cię uspokoić. Oni nie kręcą ze sobą. - powiedziałem po czym ponownie przeniosłem wzrok na czwórkę znajomych. - Są tylko przyjaciółmi. - dodałem nie patrząc na niego.
- Jak na zwykłego przyjaciela dużo o nim mówi. - nie dawał za wygraną. Co zaczynało mnie powoli wkurzać, bo czy tak trudno było przyjąć do wiadomości, że Harry i Niall ze sobą nie flirtują?
- Hazz zazwyczaj dużo mówi. Nie zauważyłeś? - mówiłem, trzymając rękę na szklance.
- No tak. - przyznał mi rację. - Ale wydawał się taki szczęśliwy gdy o nim opowiadał. Poza tym spójrz tylko na nich. - szturchnął mnie, a alkohol w szklance się niebezpiecznie zachwiał. - Pasuję to siebie i widać, że się lubią. - powiedział. Zmarszczyłem czoło, przyglądając się im. Faktycznie, wyglądali na parę chłopaków, która ma się ku sobie. Niall siedział obok Harry'ego, który w tym momencie miał rękę zarzuconą na jego ramię i śmiali się z czegoś co powiedział, któryś z chłopaków.
- Są po prostu dobrymi znajomymi. - wzruszyłem ramionami, nadal twardo stojąc przy swoim.
- Jesteś bardzo pewny siebie. - zaśmiał się. - A tak naprawdę nie możesz tego wiedzieć. - powiedział i zadowolony z siebie z szerokim uśmiechem na twarzy, wrzucił sobie do ust jednego orzeszka, którego wziął z miseczki, które stoją na barze.
- Wiem to. - odpowiedziałem zdecydowanie, nie spuszczając wzroku z Hazzy i Nialla.
- Skąd to możesz wiedzieć? - zapytał, nie zwracając uwagi, że od kilku minut mówię, do niego, nawet nie patrząc w jego stronę. Pierwsze co cisnęło mi się na usta to to, że wiem, że ze sobą nie kręcą, bo Niall jest zakochany we mnie, a nie w Harrym. Nie mogłem tego jednak powiedzieć, bo Matt zacząłby zadawać kolejne pytania, a nie chciałem psuć sobie dzisiejszego wieczoru, który i tak był już nadszarpnięty tą rozmową.
- Bo Harry jest moim przyjacielem i powiedziałbym mi, gdyby coś było na rzeczy. - znalazłem inne wyjście z tej sytuacji. W sumie równie dobre.
- Może tak, a może nie. Może czeka, aż będzie to coś pewnego, nie chcąc zapeszać?
- Wymyślasz. - spojrzałem na niego na moment, kręcąc głową z niedowierzaniem. Czego człowiek nie wie to sobie zmyśli. Przecież byłem pewien, że Harry nie ma nic do Nialla, a Niall nie ma nic do Harry'ego, a to, że przytulają się na kanapie to nic nie znaczy.
- Może. Ale nie zaprzeczysz, że byliby fajną parą. - uśmiechnął się patrząc w stronę przyjaciół, którzy siedzieli objęci.
- Tsaa...
Na tym skończył się temat Niall i Harry'ego, a Matt zajął się obserwowaniem innych ludzi. Od czasu do czasu zadawał mi jakieś pytanie, ale zbywałem go lakoniczną odpowiedzią. Cały czas myślałem to tym czy faktycznie kwitnie coś między Niallem, a Harrym, bo przecież Matt jest osobą z zewnątrz, więc ocenił całą tą sytuację obiektywnie. Ale jeśli coś by między nimi było to dlaczego Harry by mi o tym nie powiedział i tak bardzo namawiał mnie do wspólnego wyjścia, mówiąc, że Niall też chce żebym poszedł?
Nie chciałem się nad tym zastanawiać, dlatego postanowiłem wyciągnąć Matta na parkiet.
- Chodź tańczyć. - powiedziałem i skinąłem głową w stronę parkietu.
- Chyba sobie żartujesz. - roześmiał się chłopak. - Nigdzie nie idę. - szybko zaprzeczył.
- No chodź. Nie będziesz tu siedział przecież jak kołek. - wstałem z krzesła i złapałem go za rękaw bluzki, by pociągnąć za sobą. Chłopak jednak nie dawał za wygraną.
- Mówiłeś, że będziemy tylko siedzieć i obserwować. - jęknął.
- Zmieniłem zdanie. - uśmiechnąłem się do niego cwaniacko. Zdecydowanie potrzebowałem się teraz zabawić. - Idziesz czy nie? - uniosłem brwi czekając na jego odpowiedź. - Ale wiesz, że gdy będziesz tu sam, jesteś potencjalnym kandydatem do podrywania? - poruszałem brwiami w górę i w dół. Szedłem tyłem na parkiet, cały czas obserwując chłopaka, w razie gdyby się zdecydował.
- Ej. Gdzie ty idziesz? - zapytał, nie ruszając się nawet z miejsca.
- Szukać miłości. - zaśmiałem się i wzruszając ramionami, odwróciłem się, by dać porwać się tańczącemu tłumowi.

~*~

Siedziałem z Harrym, Liamem i Aaronem przy stole i słuchałem opowieści chłopaka mojego przyjaciela o tym jak jego młodsza siostra przybiegła do niego z płaczem, bo zobaczyła na ścinie pająka. Strasznie krzyczała i prosiła go by go zabił. Aaron przygotowany do starcia z ogromnym potworem poszedł za nią do pokoju, ale okazało się, że jego broń - papier toaletowy i kapeć - się nie przydadzą, bo pająk było wielkości ziarnka gorczycy.
- Dlatego cieszę się, że jestem jedynakiem. - odezwał się Harry z szerokim uśmiechem, dopijając piwo.
- Niby tak. - zgodziłem się z nim, kiwając dla potwierdzenia głowę. - Ale z drugiej strony po sobie wiem, że czasami bywa nudno w domu i nie możesz też zwalić winy na kogoś innego. - powiedziałem.
- Tego jakoś nigdy nie odczułem, bo od zawsze przyjaźnię się z Zaynem. - wzruszył ramionami. - Jak byliśmy młodsi to można powiedzieć, że mieliśmy dwa domy. Ja mieszkałem u niego, a on u mnie. - uśmiechnął się do mnie, później przenosząc wzrok na resztę znajomych. - W sumie nadal tak jest. - zaśmiał się, a ja uśmiechnąłem się do niego lekko, jednak zdecydowanie mniej radośnie niż wcześniej.
Cieszyłem się, z tego, że Harry przyszedł do klubu z nami, bo gdybym miał siedzieć tylko z Liamem i Aaronem, prawdopodobnie w połowie wieczora zarzygałbym się od nadmiaru słodkości, a tak nie musiałem skupiać całej swojej uwagi tylko na tej dwójce, ale także na przyjacielu, który dobrze sobie radził w odciąganiu mojej uwagi od pary zakochanych. Cały czas nawijał i śmiał się lub zaczepiał mnie w inny sposób. Jednak przykro mi było, że nie udało namówić mu się Zayna, by poszedł z nim. Dawno nie wiedziałem bruneta, a moja ciekawość co u niego słychać i tęsknota za zobaczeniem go - teraz żałowałem, że usunąłem nasze zdjęcia - rosła z kolejnym dniem. Nie mogłem też przecież codziennie wypytywać się o niego Harry'ego, bo coś w końcu zacznie podejrzewać. Dlatego miałem nadzieję, że Malik się jednak zgodzi na wspólne wyjście i będę mógł się z nim pogodzić, więc kolejne spotkania nie byłby takie dziwne.
- Idę po piwo. Chcecie coś? - zapytał Harry podnosząc się z kanapy. Już miałem mu odpowiedzieć, żeby kupił mi sok porzeczkowy, gdy zobaczyłem miziających się przede mną Liama i Aarona. Nie chciałem im przeszkadzać w tej chwili, a jednocześnie nie chciałem patrzeć, jak przyjaciel okazuje czułość swojemu chłopakowi, gdy ja nie mogę nawet normalnie porozmawiać z mężczyzną, który mi się podoba.
- Idę z tobą. - powiedziałem szybko, popychając loczka do przodu, żeby dał mi wyjść. Szatyn spojrzał na parę zakochanych i uśmiechnął się do mnie lekko, rozumiejąc o co mi chodzi.
Drogę do baru przebyliśmy nie zamieniając ze sobą nawet słowa, bo nie bardzo było ku temu możliwości. Nie dość, że było zdecydowanie głośniej, niż w miejscu gdzie były loże, to cały czas musieliśmy się przeciskać między ciałami innych osób. Nie przeszkadzało mi to za bardzo. Bo myślami uciekłem do tego, że chciałbym być teraz na miejscu Liama. I nie, nie chodziło mi o to, że podobał mi się Aaron, a o to, że Payne jest szczęśliwy z chłopakiem, który odwzajemnia jego uczucia. Chciałbym móc siedzieć przytulony do Zayna i gdy najdzie mnie ochota po prostu go pocałować, nie przejmując się niczym.
Dotarliśmy do baru. Przyjaciel oparł się łokciami o blat i czekał na swoją kolej, a ja stanąłem za nim. Ruchu nie było dużo, bo większa część ludzi, bawiła się na parkiecie, ale to nie zmieniało faktu, że musieliśmy trochę poczekać.
- Co dla ciebie Harry? - zapytał się barman, co znaczyło, że znal się z loczkiem. Przeskanowałem w pamięci wszystkich znajomych Harry'ego, których udało mi się poznać i nie potrafiłem przypomnieć sobie twarzy szatyna.
- Sok porzeczkowy... - zaczął, a jego kolega zmarszczył czoło zdziwiony. - Nie dla mnie. Spokojnie. - zaśmiał się uspokajając go ruchem dłoni. - Dla Nialla. - odsunął się w bok, dając mi lepszy widok na barmana. Uśmiechnąłem się lekko, nie bardzo wiedząc co powinienem zrobić i skinąłem w przywitaniu. - A dla mnie piwo. - dodał.
- Już się martwiłem, że jesteś chory. - uśmiechnął się szeroko i poszedł do lodówki, by wyciągnąć dla mnie sok. - Albo co gorsza, odbiło ci. - roześmiał się podając nam, nasze zamówienie. Lokaty przyjaciel odwzajemnił uśmiech i zapłacił chłopakowi.
- O to się nie musisz martwić. Ze mną wszystko w jak najlepszym porządku. - powiedział i oparł się bokiem o bar, zupełnie jakby nie zamierzał odejść zaraz po tym, gdy barman wyda mu resztę.
- Tak. Widziałem. - szatyn skinął głową, nie patrząc na nas, zajęty wyciąganiem monet z kasy. - Dawno nie byłeś taki uśmiechnięty. - powiedział, podnosząc wzrok. Najpierw prześlizgnął się przeze mnie, by na końcu spocząć na Harrym.
- Och tak? - zaśmiał się Hazz wyrażając swoje wątpliwości. - Skąd to niby wiesz?
- Cóż... Usiedliście w idealnym miejscu, żebym mógł was obserwować. - wzruszył ramionami, jakby to, że barman obserwuje klientów klubu było czymś normalnym.
- A ty pewnie nie miałeś pracy, więc mogłeś to robić? - Harry podniósł szklankę do ust i upił kilka małych łyków piwa. Chłopcy zupełnie nie zwracali na mnie uwagi za bardzo pochłonięci swoją rozmową. Naprawdę tylko tego mi brakowało. Uciekłem od jednej miziającej się pary, żeby wpaść na drugą flirtującą ze sobą.
- Hmmm.. - westchnął chłopak za barem, układając usta w cienką linię. - Myślę, że miałem sporo. - skinął głową. - Ale ważne w życiu jest to, żeby potrafić wybierać priorytety, czyż nie? -uśmiechnął się do niego zalotnie. - Wybacz na chwilę. - powiedział i zrobił kilka kroków w bok, by przyjąć zamówienie od innego klienta.
- Harry? - szturchnąłem przyjaciela w ramię. Nie zamierzałem mu przeszkadzać w podrywaniu tego chłopaka. - Hazz. - powtórzyłem i dopiero wtedy lokaty oderwał wzrok od uśmiechniętego szatyna i spojrzał na mnie, marszcząc brwi. - Ja idę do ubikacji, a później od razu wrócę do stolika, więc nie przerywaj sobie flirtowania. - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Wcale z nim nie flirtuję. - oburzył się.
- Wcale, a wcale. - wykrzywiłem usta w bezczelny sposób i zastawiłem go samego.
Po drodze miałem wiele par i naprawdę miałem ochotę się zrzygać w tego wszech obecnie panującego szczęścia. I choć może nie wszyscy z tych mężczyzn byli ze sobą na stałe, tylko byli dla siebie jedno nocnymi przygodami, to i tak wyglądali na zadowolonych. Cała ta radość mnie przygniatała i jedyną rzeczą o której teraz marzyłem to zobaczyć Malika. Nie musiałem z nim rozmawiać. Wystarczyłoby mi, gdybym mógł go po prostu zobaczyć i poobserwować prze chwilę czy dwie.
Wszedłem do łazienki i otworzyłem pierwszą lepszą kabinę, a to co tam zobaczyłem zatkało mnie.
Był tam Zayn i jakiś blondyn.
Chłopak o tlenionych włosach stał przed Malikiem na wpół schylony z pośladkami wypiętymi w jego stronę. Głową i rękoma opierał się o ścianę kabiny, a z jego ust wydobywały się przeciągłe jęki, za każdym razem, gdy Zayn pogłębiał pchnięcia. Zayn za to stał za nim, wyprostowany jak struna. Jedną rękę trzymał na plecach, chłopaka pomagając sobie na utrzymać równowagę i ciało jego kochanka w jednym miejscu, a drugą opierał się również o ścianę kabiny. Głowę miał odchyloną do tyłu, a jego twarz jasno wyrażała jak dobrze jest mu w tym momencie. Z lekko rozchylonych ust, wypływały ciche przekleństwa.
Chłopcy nie byli jednak całkowicie rozebrani. W sumie nie byli rozebrani w ogóle. Malik miał po prostu zsuniętą przednią część spodni. Nawet jego tyłek był zakryty i gdybym nie był świadkiem tej sytuacji od boku, mógłbym pomyśleć, że mulat się załatwia. Jego 'przyjaciel' natomiast miał spodnie i bokserki zsunięte do kolan. Wszystko to mogło znaczyć mniej więcej tyle, że żaden z nich po tym stosunku nie oczekiwał czułości czy delikatności, a tylko zwykłe pieprzenie, dla rozładowania swojego napięcia seksualnego.
- Yymm. - jęknąłem. Zdecydowanie nie byłem przygotowany na taki widok, a Bóg musi musiał mieć naprawdę dobry humor, że w taki sposób postanowił spełnić moje marzenie.
Mulat ponowił pchnięcie w chłopaku, wydając z siebie głośniejsze westchnienie. Opuścił głowę, a gdy usłyszał mój głos, przekręcił ją w prawo, by zobaczyć kto ośmielił mu się przeszkodzić. - J-ja. Przepraszam. - wydukałem, gdy nasze tęczówki się spotkały i nie zwracają uwagi na reakcję chłopaka, wybiegłem z toalety.


14 komentarzy:

  1. o kurwa mać! Dobre zakończenie! Niall mógł by być z Harry. Zayn to skurwysyn (chociaż chyba się powoli zmienia) i tak strasznie go nie lubię. No nienawidzę. Rozdział ZAJEBISTY! A najlepsza jest końcówka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzizes Krajst! No nieźle... I to zakończenie... Bosz... Rozdział ZARĄBISTY, czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na jakąś romantyczną scenę Narry'ego xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Też czekam na Narrego ;)
    Scena w kibli mistrzowska. Niech wkońcu Niall przestanie być zaślepiony Zaynem !

    Zainteresowanych Narrym i Nouisem zapraszam:
    http://completely-different-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja tam chcę Zialla :P
    Rozdział jest świetny!
    Kocham twoje opowiadanie.
    Z niecierpliwością czekam na następną część

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział przeczytałam już wczoraj (dziwne by było, gdybym tego nie zrobiła, skoro co godzinę sprawdzałam, czy go dodałaś), a że jestem mega leniwa, to komenatarz dodaję dzisiaj :D Uwielbiam Twój styl pisania, Twoje pomysły, bo kurcze ciągle mnie czymś zaskakujesz. Już myślałam, że Zayn się przekona do Nialla i wszystko będzie ładnie pięknie i szczęśliwe zakończenie, a tu nie dość, że Malik pieprzy się z jakimś gościem, to jeszcze zlewa Nialla. Jestem w głębokim szoku aż do dziś. No i kwestia Narry'ego, którego uwielbiam i to głównie dzięki Tobie. Normalnie, to chyba bym się obraziła, gdybyś go wprowadziła, ale przy tym, co wyprawia Zayn, a jaki uroczy jest Hazza... dobra, nic nie sugeruję, bo to Twoje opowiadanie! Jak będzie Ziall, to moje serduszko się ucieszy, bo po prostu ich kocham, a jak będzie Narry, to moje serduszko się ucieszy z podobnego powodu :) No w każdym razie nie mogę się doczekać kolejnego piątku (wyczekuję od wczoraj, więc zostało AŻ sześć dni) i kolejnego rozdziału, bo MUSZĘ dowiedzieć się, co będzie dalej. Kocham, pozdrawiam, życzę dużo weny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej, to jest super, ziall <3 Harry i Lou:) zayn jaki skurwysyn, ale cos czuje ze sie zmieni, ze uderzy go sumienie:) nie moge sie doczekac nastepnego:m uwielbiam twoje imaginy sa wyjebane w kosmos, postaraj sie szybko dodac nastepny, prooooszeee:)

      Usuń
  7. Ja pierdole. Nie potrafię uwierzyć, że ten blog skończy się Happy endem dla Ziall'a, bo Malik nie okazuje żadnych uczuć Horanowi. Cholernie ciekawi mnie jego przemiana.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde muszę przyznać, że jak czytam twoje opowiadanie to Zayn coraz bardziej mnie wkurza :/ Kurde albo uważa się za Boga albo wszystkich pieprzy. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że będzie zazdrosny o Niall'a. Z chęcią zobaczyłabym jakąś scenkę z Narrym, gdzie Zayn będzie przypadkowym obserwatorem. Niech się chłopak w końcu ogarnie! Natomiast nie wiem czemu Louis mi tu nie pasuje. Nie wiem dlaczego, po prostu wpycha się tak bezpodstawnie xd Ech... chyba po prostu za bardzo lubię Narry'ego. Kochana piszesz to tak, że z każdym następnym rozdziałem mam tysiąc myśli na sekundę i jeszcze więcej pytań. No i kurde nadal nie wiem z kim będzie Niall. Oby tak dalej c;
    + Chciałam powiedzieć, że pojawił się nowy rozdział na www.i-will-be-your-shadow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam Cię do Liebster Awards więcej na: bythewayimwearingthesmileyougaveme.blogspot.com w zakładce NOMINACJE.

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Ołłł... Dobrze, że mi przypomniałaś :) Chyba zabiorę się za pisanie.
      A tak na serio to nie wiem czy zdążę jutro dodać, bo robię grilla ze znajomymi, a nic jeszcze nie mam napisanego. :(

      Usuń
  11. Czy tylko ja mam wrażenie, że koleś którego pieprzył Zayn w kiblu z wyglądu przypominał Nialla?? To przypadek czy tak miało być, że niby Malik podświadomie wybrał kolesia podobnego do Horana, bo tak naprawdę chciał żeby to był on??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka osób zwróciło na to uwagę, a co to pytania to ci nie odpowiem. Zostawię to twojej wyobraźni. :)

      Usuń