niedziela, 29 września 2013

19.

Hey. Hi. Hello!
Na wstępie bardzo chciałabym was przeprosić za tak długą przerwę. Klasa maturalna i kurs na prawo jazdy i moje wrodzone lenistwo nie jest najlepszy połączeniem. Cieszę się jednak, że udało mi się w końcu go skończyć. Dlatego chciałabym przedstawić wam ostatni rozdział The Winner is... love. Przed nami jeszcze tylko epilog i koniec historii :(
Teraz jednak nie przedłużam i zapraszam do czytania.


W ciągu następnych kilkunastu dni wszystko wróciło między mną, a Zaynem do normy. Szczerze mówiąc, było nawet lepiej niż wcześniej. Spacerowaliśmy po mieście trzymając się za ręce, a ja z dumnie uniesioną do góry głową, napawałem się zazdrosnymi bądź nieco zdziwionymi spojrzeniami mężczyzn, z którymi Zayn z pewne sypiał. Oglądaliśmy wtuleni w siebie filmy. Śmialiśmy się, droczyliśmy się, sprzeczaliśmy się o totalne głupoty czy po prostu rozmawialiśmy. Przygotowywaliśmy wspólnie posiłki lub chodziliśmy na zakupy. Również pocałunki nie tylko w policzek, szyję, ucho, czoło, nos ale i usta czy inne części ciała, stały się dla nas chlebem powszednim. Zachowywaliśmy się tak jak zawsze sobie wyobrażałem, że będę zachowywać się z ukochaną osobą. To było jak spełnienie moich marzeń. Zakochać się i wiedzieć, że druga osoba odwzajemnia to uczucie. Może i Zayn nie powiedział mi wprost o swoich uczuciach względem mnie. Nie wypowiedział, patrząc mi w oczy i trzymając mnie za rękę, kciukiem gładząc skórę mojej dłoni słów: " Kocham Cię" to wiedziałem, że tak jest. Zmienił dla mnie swoje nawyki i to było największy dowodem, że zależy mu na mnie.

Otworzyłem oczy i z przyzwyczajenia natychmiast sięgnąłem ręką pod poduszkę, by na zabranej stamtąd komórce sprawdzić godzinę. Kiedy moje sklejony jeszcze oczy, natknęły się na wyświetlacz, westchnąłem ociężale. Była dopiero 9 rano. Może i w normalny dzień zeskoczyłbym z łóżka, budząc przy okazji Zayna i w pośpiechu szukając swoich rzeczy, szykowałbym się do szkoły. Tym razem była jednak sobota i każdy z nas miał szansę porządnie się wyspać. Był to wręcz nasz obowiązek. Dlatego też obróciłem się na drugi bok - twarzą w stronę Mulata - i próbowałem ponownie zasnąć. Moje próby spełzły na niczym, bo po kilku minutach spostrzegłem, że nie mam nawet zamkniętych oczu, a w bezczelny sposób wpatruję się w do połowy okryte kołdrą nagie plecy chłopaka. Możecie mieć mnie za psychola, ale lubiłem patrzeć jak spał. Sam nawet nie wiem czemu. Po prostu to siedziało we mnie i za każdym razem, gdy spojrzałem na przymknięte powieki bruneta, na moją twarz wkradał się delikatny uśmiech. Nie mogłem uwierzyć, że był mój i mogłem się przy nim budzić.
Ostrożnie by nie wybudzić chłopaka - chciałem to zrobić w inny nieco bardziej romantyczny sposób - przysunąłem się do niego i złożyłem na jego łopatce pocałunek. Skóra chłopaka była ciepła i - pomimo tego, że ostatniej nocy urządziliśmy sobie maraton wzajemnego poznawania naszych ciała - pachnąca. Delikatnie wsunąłem rękę pod kołdrę i otoczyłem nią talię chłopaka, przyciągając jego ciało bliżej mojego. Zayn niełatwo się podporządkował, ale po kilku sekundach kręcenia i mruczenia przez niego pod nosem, pozwolił mi się wtulić w jego plecy lub jak kto woli, wtulił się w moją klatkę piersiową. Oparłem się na łokciu i z bliska obserwowałem jego profil. Odrastający powoli zarost za pewne będzie drapał mnie przy pocałunku, ale nawet to mi nie przeszkadzało. Wyglądał seksownie.
Korzystając z okazji, że ze śpiącym Zaynem mógłbym zrobić naprawdę wiele, pocałowałem go ramię, później w policzek. Następnie nieco niżej w szyję i za uchem. Chłopak mimo to nawet nie drgnął. Dopiero, gdy nachyliłem się nad nim z zamiarem złożenia czułego pocałunku na jego ustach, poruszył się, po czym odepchnął mnie do tyłu. Mogłem się tego spodziewać. Zayn nie należał do osób, które lubiły poranne pieszczony, dlatego w taki bezwstydny sposób chciałem wykorzystać jego sen. Mogłem go całować o każdej porze dnia i nocy, ale nie nad ranem, gdy jeszcze błądził w krainie Morfeusza.
Obróciłem się na plecy i westchnąłem głośno, zdając sobie sprawę, że znowu przez moje nieudolstwo - bo gdyby nie naparł na niego całym ciężarem ciała, chłopak by się nie obudził, a ja dopiąłbym swego - straciłem tę szansę. Postanowiłem się jednak nie poddawać i spróbować następnym razem.
Kilka minut później Zayn rozbudził się na dobre. Obrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się lekko - na tyle na ile było go stać po śnie - i przywitał się cichym "Hej". Odpowiedziałem mu równie cicho, nie chcąc zakłócać spokoju, który panował w pokoju jak zawsze kilka minut po śnie, gdy nasze głosy nie były jeszcze w pełni używalne - zawsze wtedy do siebie szeptaliśmy. Usiadłem po turecku i z góry mu się przyglądałem na co zmarszczył brwi, nie wiedząc o co może mi chodzić. Prawda była taka, że po prostu chciałem na niego popatrzeć i dokładnie zapamiętać wygląd jego twarzy po śnie. Co prawda wiedziałem, że pewnie to nie jest ostatni raz kiedy się koło niego budzę, ale każdy następny raz nie będzie już taki sam, prawda?
- Co? - odezwał się w końcu, układając ręce pod głową i uśmiechając się do mnie szerzej.
- Podziwiam jakiego mam przystojnego chłopaka. - wzruszyłem ramionami. Zayn przewrócił oczami i stuknął mnie po kolanie, okazując tym swoje oburzenie. Mimo to się uśmiechnął, przez co wiem, że przyjął komplement. Jeszcze przez moment na niego patrzyłem, nie mogąc oderwać od niego wzroku, a Zayn powoli zaczął się chyba czuć nieswojo pod moim czujnym spojrzeniem, bo wiercił się na łóżku
- Wiesz co Zayn? - powiedziałem, a chłopak ponownie obrócił twarz w moją stronę, leżąc na plecach, Wykorzystałem ten moment i usiadłem na niego okrakiem. - Kocham cię. - szepnąłem tuż nad jego ustami. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że Malik nie odpowie tym samym, dlatego by oszczędzić sobie rozczarowania, złączyłem nasze usta w pocałunku. Nie trwał on jednak długo i było to jedynie dotknięcie się nawzajem naszych ust, bo brunet mnie delikatnie od siebie odepchnął.
- Co? - wyprostowałem się, siedząc na chłopaku.
- Co? - powtórzył po mnie. - Wiesz, że pocałunki w łóżku nie są tak romantyczne jak w filmach? - kącik jego ust uniósł się nieznacznie do góry, a po tonie jego głosy wiedziałem, że nie miała być to w żadnym wypadku wredna uwaga.
- Udowodnię ci, że mogą być. - zaproponowałem.
- Wybacz mój oddech nie należy do najświeższych. - klepnął mnie po kolanie, posyłając przepraszający uśmiech.
- Nie przeszkadza mi to. - wzruszyłem ramionami.
- Mi jednak trochę tak. - zaśmiał się delikatnie. Podniósł się, tak że siedział na łóżku, ja jednak nadal miałem swoje miejsce na jego udach.  - Idź wypucuj ząbki twoją wypasioną szczoteczką, którą ci kupiłem i wracaj. - powiedział, klepiąc mnie delikatnie po policzku. Zero romantyczności.
Pierwszym prezentem jaki dostałem od Zayna w czasie naszego związku to była niebieska szczoteczka do zębów. Może i nie był to najbardziej uroczy prezent jaki może dać partner partnerowi, ale dla mnie miała pewne znaczenie symboliczne.
Kilka dni po tym jak się zeszliśmy, spędziłem noc u Malika. Następnego ranka jak zawsze poszedłem wziąć prysznic, a na pralce leżała właśnie oto ta szczoteczka do zębów, z czerwoną wstążeczką i mała karteczką na której było napisane: "Niech Ci dobrze służy, Słońce. xx". I choć mogłem wziąć to za sugeracje tego, że śmierdzi mi z buzi - Liam nie szczędził sobie żartów na ten temat, gdy mu o tym opowiedziałem - to czułem, że Zaynowi chodziło o coś więcej. Była to pierwsza rzecz, którą od niego dostałem, która miała służyć mi w jego mieszkaniu. Taka mała część mnie, która zawsze tu będzie.
- Wypchaj się. - fuknąłem, schodząc z jego nóg i tym samym z łóżka.
- Tylko porządnie, landryneczko! - zawołał za mną, na co pokazałem mu środkowy palec na tle mojego tyłka, gdzie ze pewne patrzył, bo chwilę później usłyszałem cmoknięcie, wysyłanego w powietrzu buziaka.

Stałem przy blacie w kuchni i przygotowywałem dla nas kanapki na śniadanie, kiedy poczułem dłonie chłopaka, obejmujące mnie w tali.
- Nie jesteś na mnie zły, co? - mruknął w moje ucho, składając obok niego buziaka.
- Nie jestem. - powiedziałem jak gdyby nigdy nic, mimo że jednak może trochę byłem. Nie rozumiałem tego, dlaczego nie lubi się przytulać czy całować rano. Przecież byliśmy parą, a pary robią takie rzeczy.
- Jesteś. - stwierdził, puszczając mnie i zapewne robiąc krok do tyłu, bo przestałem czuć ciepło jego ciała na swoich plecach.
- Po prostu tego nie rozumiem. Dlaczego tak bardzo nie pozwalasz mi się całować rano. - odłożyłem plasterek szynki na talerzyk i obróciłem się w jego stronę z założonymi rękoma. Czekałem na chociaż jeden dobry argument.
- Przecież ci mówiłem.
- Och daj spokój to nie jest argument. - przewróciłem oczami. Chłopak przesadzał. Jakoś przed każdym pocałunkiem nie myłem zębów, a w trakcie dnia czy nawet w nocy mu to nie przeszkadzało.
- Dobra. Po prostu jestem do tego przyzwyczajony. To jest taka... to była taka moja zasada. Wiesz jak nie zostawianie nikogo w łóżku, tak samo nie całowanie się rankiem. - wzruszył obojętnie ramionami.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale od kilku tygodni jesteśmy razem i te twoje głupie zasady powinny nie mieć znaczenia. - fuknąłem, wymachując dla lepszego efektu rękami.
- Wiem, ale w kilka dni nie jest łatwo odzwyczaić się od czegoś co praktykowało się przez kilka lat. - posłał mi leciutki uśmiech. - Przepraszam. - powiedział, cicho robiąc krok w moją stronę. - Czy mój ulubiony chłopak przestanie się na mnie boczyć i da mi teraz buziaka? - uśmiechnął się łobuzersko, łapiąc mnie za biodra.
- Wyjaśnijmy coś sobie - wyciągnąłem z pomiędzy naszych ciał rękę i wyprostowałem palce wskazujący. - Jedyny chłopak. - zaznaczyłem. - Ale nie ma czasu. Jest zajęty. - próbowałem się obrócić w jego objęciu, by pokazać mu jak to jest, gdy się czegoś chce, a się tego nie ma.
- Takiego małego i szybkiego? - uniósł do góry brew, wydymając usta, przez co wyglądał naprawdę idiotycznie jak na niego.
- Jesteś idiotą. - zaśmiałem się, kręcąc głową. Naprawdę w życiu nie wyobrażałem sobie, że będę stał w kuchni Zayn, w moich ciuchach, które wyciągnąłem z jego szafki i próbował uniknąć pocałunku, by się z niem podroczyć. Ale podobało mi się to i byłem szczęśliwy.
W końcu jednak uległem i musnąłem jego usta swoimi. Co w rezultacie skończyło się na niezłych macankach w kuchni. 

 Siedzieliśmy na kanapie i zajadaliśmy się kanapkami, które zdążyłem zrobić, zanim przeszkodził mi w tym Zayn. Malik nogi miał oparte o stolik, a ja podkurczone pod siebie. W tle leciał telewizor, a my prowadziliśmy luźną pogawędkę.
 - Ale pamiętasz o tym, że idziemy dzisiaj z Joshem do klubu? - zapytałem, gdy Zayn zaczął zastanawiać się nad tym co możemy robić wieczorem.
- Myślałem, że żartowałeś. - powiedział, kończąc kanapkę.
Jak dobrze się spodziewałem po sytuacji, gdy poszedłem na uczelnie Zayna w koszulce z napisem jasno sugerującym, że jestem gejem, nie minęło wiele czasu, a takie wieści doszły do Josha. Chłopak na początku śmiał się z tego, nie mogąc uwierzyć jakie plotki potrafią wymyślić ludzie, ale gdy zobaczył, że moja mina jest poważna, również zamilkł. Nie miałem więcej ochoty go okłamywać, dlatego od razu się przyznałem. Brunet co bardzo mnie zdziwiło nie krzyczał, tylko mrucząc coś pod nosem, odszedł. Próbowałem się z nim później jeszcze kilka razy skontaktować, jednak na marne. Przyjaciel dopiero kilka dni temu napisał do mnie z zapytaniem czy jestem tego pewien i czy nie są to tylko młodzieńcze eksperymenty. Gdy mu odpowiedziałem, że jestem pewien i że jestem nawet w związku z chłopakiem, ku mojemu zdziwieniu zapytał się kim jest ten szczęśliwiec. Nie czując jakiegokolwiek strachu odpowiedziałem mu, że jest to Zayn Malik i jakby był ciekaw to jestem z nim szczęśliwy. I wtedy stało się coś czego do końca życia nie zapomnę. Devine napisał mi wiadomość na co najmniej stronę w wordzie na temat tego, że nie wie co ma czuć. Że jest zagubiony, bo dwie najbliższe osoby w jego życiu - ja i Liam - są kimś, kogo dotychczas uważał kogoś gorszego, niewartościowego, chorego. Że nie jest gotowy stracić kolejnego przyjaciela i napisał o tym jak bardzo tęskni za Liamem i że żałuje tego wszystkiego co mu powiedział i że w taki sposób rozpadła się ich przyjaźń. Napisał, że chce spróbować nas zrozumieć, jednak nie może mi tego obiecać, ale się postara. A dla mnie było to wystarczające. Aż wstyd się przyznać, ale czytając jego wiadomość, uroniłem kilka łez i szybko odpowiedziałem mu, że też nie chcę by ta przyjaźń się skończyła, bo wiele dla mnie znaczy.
- Nie, nie żartowałem. - pokręciłem przecząco głową, z poważną miną. - Naprawdę myślisz, że żartowałbym z takich rzeczy? - uniosłem do góry brew. Josh wyszedł z propozycją spotkania się w czwórkę. Ja i Zayn oraz on z dziewczyną. Nie mógłbym z tego żartować. - Josh wyciągnął w moją stronę rękę i zaproponował nam spotkanie. Byłbym głupi z tego nie korzystając.
- To skorzystaj. Idź i się baw, ale mnie nie ciągaj po klubach dla heteryków. - machnął rękę, nachylając się by odstawić talerzyk na stół.
- Też jesteś zaproszony. - powiedziałem. Devine nie tylko chciał mnie przeprosić, ale również poznać Zayna. - Poza tym nie przeszkodziło ci to w pójściu do takiego baru, w którym mnie poznałeś, prawda? - wiedziałem, że Zayn nie koniecznie lubił rozmawiać o tamtych czasach, a szczególnie pewnych wydarzeniach z tamtego okresu, jednak musiałem jakoś walczyć.
- Wybacz ale to było co innego. Harry zaproponował dobrą zabawę, a ty...
- Ja też proponuję dobrą zabawę. - wciąłem się w jego zdanie może trochę za ostro.
- Z TWOIMI znajomymi, którzy nie do końca za mną przepadają. Nie jestem nawet pewien czy przepadają teraz za tobą. - powiedział to tak, spokojnie nawet na mnie nie patrząc, że miałem ochotę go uderzyć.
- Jesteś cholernie głupi wiesz? - wstałem z kanapy, rzucając talerzem na stół. - Mam szansę pogodzić się ze znajomymi, a ty oczywiście musisz to utrudniać, przez swoje głupie widzi misie. - krzyknąłem.
- Przecież mówię, że możesz iść. - zrobił minę, jakby nie miał pojęcia o co mi chodzi.
- Ale ja chcę iść tam z tobą. Ze swoim chłopakiem, żeby mogli zobaczyć, że jestem z tobą szczęśliwy cymbale! - rzuciłem w niego poduszką, którą szybko chwyciłem z kanapy. Chłopak oberwał w głowę, jednak nie zareagował w żaden agresywny sposób, a jedynie przytulił poduszkę do siebie.
- Jest to dla ciebie aż tak bardzo ważne?
- Cholernie ważne. - odpowiedziałem.
- W takim razie ok. - powiedział spokojnie.
- Że pójdziesz ze mną? - zmarszczyłem czoło w zastanowieniu. Nie sądziłem, że pójdzie to tak prosto.
- Jeżeli masz mi tu marudzić, krzyczeć i rzucać we mnie poduszkami i jest to dla ciebie cholernie ważne to mogę się poświęcić. - przewrócił oczami, próbując naśladować typowe zachowanie, gdy robi się komuś łaskę. W kącikach jego ust krył się jednak uśmiech, który zdradzał, że nie będzie zgrywał aż takiego męczennika.
- Ok. - uśmiechnąłem się szeroko, rzucając się na niego by w namiętny sposób mu podziękować, co przyjął całkiem ochoczo.

~*~

Nie widziałem większego sensu z wykłócaniem się z Niallem na temat tego czy w ogóle powinien się zgadzać na to zaproszenie i czy ja powinienem iść tam razem z nim. Wiedziałem, że gdy blondyn coś sobie postanowi albo się na coś uprze to nie ma mocnych, by namówić go do zmienienia zdania. A to, że bardzo chciał iść zobaczyć się z Joshem było widać gołym okiem. Dlatego też rezygnując z dalszych kłótni, zanim jeden powiedziałby coś niemiłego w stosunku do drugiego, zgodziłem się.
Chociaż nadal nie lubiłem tego chłopaka, byłem w stanie przesiedzieć z nim godzinę, może półtorej i wrócić do domu, z zadowolonym Niallem. Wszystko przez to, że było to ważne dla Horana, a co ważne na niego było, ważne również dla mnie. Nie przyznawałem się do tego nawet przed sobą, ale jeżeli chodziło o blondyna robiłem się miękki. Ciężko było mi patrzeć na jego smutną czy zranioną twarz, a Niall - może i nieświadomie - to wykorzystywał. Mogłem być pewien, że jeżeli nasza sprzeczka trwałaby dłużej, a ja do końca stałbym przy swoim, chłopak by się na mnie obraził i przez najbliższe kilka dni subtelnie by mi to pokazywał. Dlatego też pod przykryciem obojętności, zgodziłem się na to wyjście.

Na dworze było już ciemno, a lekki wiatr rozwiewał nasze włosy. Maszerowałem ramię w ramie z Niallem, a nasze splątane dłonie były wprawiane w ruch przez blondyna. Wyglądał na szczęśliwego i prawdopodobnie taki był bo z uśmiechem na twarzy i rozbawieniem w głosie, opowiadał mi o filmie, który ostatnio widział z Liamem.
- I mówisz, że gdybyś ty miał taką możliwość nie wymieniłbyś mnie na Steavena? - spojrzałem na niego z pod uniesionych brwi. Chłopak właśnie skończył mi żywo opowiadać film w którym główna bohaterka zamiast wybrać chłopaka który był dla niej dobry, troskliwy i kochał ją ze wzajemnością, wybrała mężczyznę, który był po prostu bogaty. Blondyn wyglądał na bardzo oburzonego i z jego wypowiedzi jasno wynikało, że nie popierał decyzji Reachel.
- Jasne, że bym wymienił. - odpowiedział szybko, nawet się nad tym nie zastanawiając. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, więc spojrzałem na niego zdziwiony. Chłopak jednak nie wyglądał jakby się pomylił, a tylko leciutki, prawie że niezauważalny uśmiech mógł sugerować, że żartował. - To całkiem inna sprawa. - wzruszył ramionami.
- A to niby czemu? - zapytałem zaciekawiony jego tokiem myślenia.
- Z jednego prostego powodu. - jego oczy zabłysły z podekscytowania, że może się z kimś podzielić swoimi wywodami. - Damien był przystojniejszy i młodszy od Stevena, więc pewnie ładniejsze wyszłyby dzieci. A skoro ty nie dasz mi dziecka, to chociaż żyłbym na dogodnym poziomie. Prawda jest taka, że nie spotkałem jeszcze nikogo bogatego, kim byłbym zainteresowany, więc żeby nie umrzeć z frustracji seksualnej, spotykam się z tobą. Misiaczku. - dodał przesłodzonym głosem i wolną ręką ścisnął mnie za policzek, muskając moje usta swoimi.
- Bardzo śmieszne. - powiedziałem i przytuliłem chłopaka pod pachom, czochrając mu przy okazji włosy. Irlandczyk, roześmiał się głośno i próbował się wydostać z mojego uścisku, jednak byłem od niego silniejszy. W tym wszystkim zwracałem uwagę by za równo nie zrobić mu krzywdy jak i nie pozwolić, żeby odsunął się ode mnie za szybko.
- Żartowałem! Ja żartowałem! - krzyczał przez śmiech. Z szerokim uśmiechem, zadowolony z siebie puściłem chłopaka, a ten ze zwiniętej piąstki uderzył mnie w pierś. - Idiota. - fuknął, poprawiając rozwaloną fryzurę, wywołując u mnie cichy chichot.
- Wiesz, wziąłem to na poważnie. - próbowałem się tłumaczyć. Jednak za równo ja jaki i Niall wiedzieliśmy, że od początku każdy z nas żartował.
Zarzuciłem rękę na ramiona Nialla, a on objął mnie w talii i przytuleni ruszyliśmy dalej. 

Gdy na horyzoncie pojawił się szyld klubu do któregoś szliśmy, mogłem poczuć jak Niall się spina. Od razu zrozumiałem, że stresował się spotkaniem z Joshem i mocniej ścisnąłem jego dłoń, by dodać mu otuchy. Przyszedłem tu tylko dla niego, więc chciałem pokazać mu przez ten zwyczajny gest, że jestem zaraz obok, żeby pomóc mu przez to przejść. Szybko się jednak przekonałem, że moje przypuszczenia były błędne i chłopak nie spiął się dlatego, że bał się spotkania z Joshem, a rozmowy ze mną.
Miałem już wchodzić do środka, gdy chłopak przemógł się i pociągnął mnie za rękę, bym jeszcze nie wchodził. Zdziwiony i zaciekawiony tym co ma mi do przekazania odszedłem z nim na bok.
- Zayn... - zaczął niepewnie, jakby już się domyślał, że będę na niego zły. - przyszedłem się tutaj z nim pogodzić, a nie kłócić więc proszę cię, żebyś nie robił problemów. - spojrzał na mnie poważnie. Jego mina była pomiędzy proszącą, nalegającą, a pytając co o tym sądzę.
- Czy ja kiedykolwiek robiłem problemy? - zapytałem retorycznie z rozbawieniem w głosie i nie czekając na jego odpowiedź, pociągnąłem go za rękę do drzwi. Chciałem obrócić to jakoś w luźną pogawędkę, ale Niall stał mocno na nogach, opierając się.
- Znam cię Zayn i proszę cię byś trzymał język za zębami i ręce przy sobie. - powiedział. - Ta cała spawa jest wystarczająco trudna dla Josha i chcę mu dać czas z przyzwyczajeniem się do tego, że jestem gejem i mam chłopaka. Dlatego swoje żarty na nasz temat zachowaj dla siebie. - Nie podobało mi się to czego ode mnie wymagał Horan. Skoro Devine chciał mnie poznać to nie powinienem przecież udawać kogoś kim nie jestem. Nie zamierzałem się jednak kłócić z Niallem przed klubem, dlatego odetchnąłem głęboko, żeby się uspokoić i przytaknąłem chłopakowi.
Mogę to zrobić. To nic wielkiego. Dam radę - powtarzałem w myślach.
To oczywiście nie było jedyna niespodzianka. Gdy tylko się na to zgodziłem, Niall z szerokim uśmiechem złożył na moich ustach szybkiego całusa i puszczając moją dłoń ruszył do środka. Zaskoczony tym zachowaniem stałem jeszcze chwilę na dworze, patrząc się na moją dłoń, która przed chwilą była ściskana przez mniejszą należącą do Nialla.
- Idziesz? - zatrzymał się w połowie drogi i obrócił się w moją stronę.
- Taaa... - odpowiedziałem i modląc się, żeby ten wieczór minął jak najszybciej, wszedłem z blondynem do klubu jak normalnie koledzy. Nie para.

To spotkanie okazało się jeszcze gorsze niż myślałem, że będzie. Najpierw niezręczne przywitanie między chłopakami, a później nie mniej niezręczna rozmowa, która na szczęście po czasie się rozkręciła. Nie zmieniło to jednak beznadziejności tego wieczoru.
Siedzieliśmy w czwórkę przy stoliku popijając drinki, a moją jedyną rozrywką było obserwowanie innych ludzi. Przez rozmowę z Niallem przed klubem straciłem jakąkolwiek ochotę na poznawanie i zakumplowanie się z Joshem - nie żebym wcześniej tego pragnął. - więc teraz tylko jednym uchem przysłuchiwałem się radośnie rozmawiającym przyjaciołom. Oczywiście Niall musiał coś zauważyć, bo próbował mnie jakoś zagadywać i wprowadzać mnie do rozmowy: "Zayn też lubi..." lub "Zayn kiedyś..." jednak zazwyczaj kończyło się to fiaskiem, bo gdy tylko z wyczuwalną w głosie niechęcią zacząłem bardziej opowiadać jakieś wydarzenie musiałem mówić coś co nie do końca podobało się Joshowi lub jego dziewczynie, więc po prostu się przymykałem, nie chcąc robić Niallowi problemów tak jak obiecałem.
- Ostatni mecz oglądałem razem z Zaynem, ale to była kompletna strata czasu. - fuknął blondyn odstawiając do połowy pustą szklankę na stoliku.
- Faktycznie. Nie popisali się zbytnio, ale każda drużyna może mieć słabszy dzień, prawda? - Josh próbował bronić Chelsea Londyn z czego łatwo mogłem się domyśleć, że podobnie jak Niall kibicuj tej drużynie. - A ty Zayn za kim jesteś. - odezwał się do mnie, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Ymm.. Raczej za nikim. - wzruszyłem ramionami. - Zazwyczaj oglądam mecze dla zabicia czasu lub tak po prostu bez większego kibicowania jakiejś drużynie. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nigdy jakoś szczególnie nie miałem głowy do klubów czy zawodników. Nie szczególnie ważne dla mnie było kto gra, ale to by gra była dobra i ciekawa. Często jednak gdy oglądałem mecze z Harrym, wybierałem do kibicowania drużynę przeciwną do tej za którą był Loczek, by było zabawniej. Styles naprawdę zabawnie się wściekał, go jego drużyna straciła bramkę, a ja udając przejęcie wyskakiwałem w górę z radości. Po minie Josha mogłem jednak zrozumieć, że nie bardzo usatysfakcjonowała go moja odpowiedź.
- To po co oglądasz? Pewnie większą frajdę sprawiło by ci obejrzenie jakiejś telenoweli. - może nie powinienem odebrać tego do siebie, jednak to zrobiłem. Uznałem to za pewnego rodzaju obrazę i byłem prawie pewny, że chłopak do tego dążył. Subtelna aluzja do tego, że gdy nie mam ulubionej drużyny piłkarskiej jestem niczym baba, którą powinny zainteresować brazylijskie romanse.
Niall najwyraźniej domyślił się, że ten komentarz mi się nie spodobał - doskonale wiedział jakie mam podejście do sportu - więc aby mnie uspokoić złapał pod stolikiem moją dłoń.
- Możesz mnie uznać za marnego fana piłki nożnej, ale mecze oglądam dla piękna tego sportu, a nie dla nazwy drużyny czy znaczka na szaliku. - powiedziałem nad wyraz spokojnie. Devine oczywiście nie zakończyłby na tym tematu, a ja nie chcąc się bardziej denerwować postanowiłem ich opuścić. Byliśmy przecież w klubie i rozumiałem, że było to miejsce gdzie można było za równo przyjść posiedzieć i pogadać w wyznaczonym do tego miejscu - z dala od parkietu, by nie trzeba było się przekrzykiwać - ale można było się też bawić.
- Idziesz tańczyć Nialler? - zapytałem, stojąc już przed stolikiem. Rozumiem, że chciał byśmy zachowywali się jak zwyczajni najlepsi przyjaciele, ale do cholery był moim chłopakiem i miałem prawo z nim zatańczyć.
- Nie dzięki. - uśmiechnął się do mnie, jakby tym chciał sprawić, że zdenerwuję się trochę mniej. Może i tak by było, gdybym nie wiedział o tym, że nie robi tego dlatego, że się wstydzi, a dlatego, że mu się po prostu nie chce.
- To może ty? - zwróciłem się w stronę dziewczyny Josha. Nie myślałem, że chłopak może mieć coś przeciwko temu. Przecież byłem gejem, do tego chłopakiem jego przyjaciela, więc ostatnim czym chciałbym się teraz zajmować, byłoby podrywanie jego dziewczyny. Ten jednak w dość jasny do zrozumienia sposób ją objął. - Ok. - skinąłem głową i śmiejąc się pod nosem z żałosności tego całego spotkania, poszedłem na parkiet.

~*~

Nawet ślepy by zauważył, że Zaynowi się nie podobało. I choć próbowałem wciągać go do rozmowy to on wydawał się na to oporny, jakby nawet nie próbował złapać z Joshem kontaktu. Jednak dopiero, gdy wstał i zapytał się mnie czy idę z nim tańczyć, a ja mu odmówiłem, dostrzegłem smutek i rozczarowanie w jego oczach. Obiecałem mu, że nie będę się go wstydził, a robię dokładnie co innego. Co prawda nie patrzyłem na to z tej strony, gdy prosiłem chłopaka o trochę dystansu, to wiedziałem, że Zayn mógł to w ten sposób odczytać. Ja byłem jednak za bardzo przejęty próbą odzyskania Josha by to dostrzec.
Mimo tego do niego nie poszedłem, dalej prowadząc rozmowę z przyjacielem. Wszystko między nami było po staremu, a ja nie odczuwałem żadnej zmiany Josha względem mnie. Śmialiśmy się i jestem pewien, że gdyby nie dzielący nas stolik nie obyło by się od przyjacielskich przepychanek. Ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju i był nią Zayn.
Chłopka kilkadziesiąt minut temu od nas poszedł i do tego czasu nie wrócił. Zastanawiałem się co takiego mógł robić sam. Gdyby był w Aequalitatis mógłbym się spodziewać, że wyrwał jakiegoś napalonego na niego chłopaka i teraz nieźle z nim wywijał. Tutaj jednak sprawa nie była taka prosta i prędzej dostałby w twarz niż zaciągnął obcego chłopaka do tańca - taką miałem przynajmniej nadzieję. Nie wyobrażałem sobie również tego, że Malik poprosiłby o taniec jakąś dziewczynę. Nie to nie był on. Dlatego byłem ciekaw co takiego może przez tyle czasu robić. Przeprosiłem przyjaciół i choć chciałem skłamać, że idę do toalety w ostatniej chwili powiedziałem, że pójdę poszukać Zayna, na co para siknęła głową z lekkimi uśmiechami.
 Przeszedłem do drugiej sali, gdzie znajdował się bar i parkiet do tańczenie. Pierwszym miejscem, które poszedłem sprawdzić był jednak bar. Stanąłem na palcach, by mieć lepszą widoczność i ku mojemu zadowoleniu dostrzegłem czarną grzywę mojego chłopaka. Uśmiechnąłem się szeroko, jednak dopiero, gdy zobaczyłem z kim rozmawia mina mi zrzedła. Jaki to musiał być zbieg okoliczności, że gdy w Londynie był klub dla homoseksualistów, w innym klubie do którego przychodzą zazwyczaj osoby heteroseksualne, spotka się dwóch gejów? No chyba, że tamten chłopak nie był gejem? Ale jaki normalny mężczyzna śmieje się z żartów drugiego, nieznajomego mężczyzny.
Nie zamierzałem tak stać i patrzeć, więc szybko przeczesałem dłonią włosy i z szerokim uśmiechem przecisnąłem się w ich stronę. Ledwo do nich doszedłem, a już przytuliłem się do boku Zayna, składając pocałunek na jego policzku. Zaskoczony Mulat obrócił się i uśmiechnął się w moją stronę niepewnie, a jego rozmówca nie krył zmieszania, które natychmiast wstąpiło na jego twarz. Już chciałem się przedstawić jasno sugerując, że jestem jego chłopakiem i ma się od niego odczepić, gdy zauważyłem przy boku nowego znajomego Zayna niską blondynkę. Dziewczyna uśmiechała się, nie do końca chyba wiedząc co zrobić.
- Ymmm... - mruknął Zayn, obejmując mnie w tali. - Tak więc to jest mój chłopak Niall? - przedstawił mnie pytającym tonem, co mogło oznaczyć, że nie do końca był pewien jak zareaguje na to para, a ja zrozumiałem jakim byłem kretynem tak nagle do niego podbiegając.
- Miło mi. - powiedziała dziewczyna i wyciągnęła w moją stronę rękę, a zaraz za nią zrobił to samo jej chłopak. Po ich mina było jednak widać, że nie chcą być nie grzeczni, ale świadomość tego, że obaj jesteśmy gejami nie wpływa na nich dobrze. Po kilku chwilach, gdy John odebrał swoje zamówienie, pożegnali się z nami, tłumacząc się tym, że przy stolikach czekają na nich znajomi. Mogłem się domyśleć, że była to tylko wymówka, by szybko nas opuścić.
- Czy mi się wydaje czy mieliśmy trzymać rączki przy sobie. - odezwał się zadowolony z całej sytuacji Zayn.
- Ughh... - warknąłem. - Po prostu... Możliwe, że byłem trochę zazdrosny o to, że podrywasz tego chłopaka. - jęknąłem zażenowany.
- Przecież on...
- Ale nie był jej widać. - fuknąłem. - Widziałem tylko, że rozmawiasz z tym chłopakiem i całkiem fajnie mija wam czas. Ciekawe co ty byś pomyślał?
- Że stoisz w kolejce po drinka. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nienawidzę cię. - uderzyłem go w pierś.
- Imponuje mi to, że myślałeś, że dam radę poderwać jakiegoś heteroseksualnego chłopaka. - szepnął mi do ucha.
- Och zamknij się. - przewróciłem oczami i nie zwracając uwagi na to czy komuś się to podoba czy nie, przycisnąłem wargi do ust chłopaka. 

~*~

Gdyby ktoś zapytał się mnie czy żałuje tego co stało się kilka tygodni w Aequalitatis z całą pewnością odpowiedziałbym nie. Nie żałowałem tego co zrobiłem, bo dzięki temu Zayn i Niall byli ze sobą szczęśliwy. Nie żałowałem tego, ponieważ przez to uświadomiłem sobie ile stracę jeżeli Dylan mi nie wybaczy.
Od tamtego starałem się dać trochę swobody Dylanowi, żeby mógł sobie wszystko przemyśleć, ale nie było to takie proste. Chciałem wiedzieć czy zamierza mi wybaczyć, a oczekiwanie mnie zabijało. Moje staranie jednak nie zawsze wychodziły i zazwyczaj wieczorami pisałem do niego sms'a jak się ma i co u niego słychać. Nie chciałem go stracić, nawet jeżeli miałby być tylko moim przyjacielem, a przyjaciele przecież ze sobą smsują. Udało mi się nawet raz wyciągnąć go na spacer, ale podczas tego wyjścia ani razu mu się nie narzucałem. Szedłem spokojnie prowadząc z nim luźną pogawędkę.
Wszystko się jednak zmieniło kilka dni temu, gdy dostałem od niego sms'a z zapytaniem kiedy mam czas bo musi ze mną poważnie porozmawiać. Z szybko bijącym sercem odpisałem mu, że możemy spotkać się nawet teraz. Bałem się przebiegu tej rozmowy bo dosyć logicznym było, że głównym tematem będzie nasza dwójka. Ku mojej uciesze chłopak poinformował mnie, że będzie czekał za 30 minut pod Coffe Heaven.
Nie byłem pewien czy wytrzymałbym dłużej. Szybko zerwałem się z łóżka, na którym wcześniej leżałem, przygotowując się na zajęcia i o mało co nie zabijając się po dotarłem do szafy, szukając odpowiednich ciuchów.

Na miejsce przyszedłem przed Dylanem i zamówiłem dla nas po ciepłej czekoladzie z bitą śmietaną. Wiedziałem, że chłopak taką uwielbiał i skłamałbym mówiąc, że nie zamierzałem się trochę podlizać. Nie musiałem jednak długo czekać, bo chwilę po odejściu od naszego stolika kelnerki, pojawił się szatyn. Jak zawszy wyglądał perfekcyjnie. Rozwiane przez wiatr włosy żyły własnym życiem, a na zaczerwienionej od zimna twarzy idealnie odznaczały się pieprzyki.
Jak na dżentelmena przystało, wstałem z krzesła by razem z nim usiąść co spotkało się z cichym śmiechem O'Breina.
- Już zapomniałem jak bardzo lubisz się podlizywać. - uśmiechnął się w moją stronę, gdy wysoka rudowłosa dziewczyna przyniosła nam zamówienie.
- Wcale nie. - zaprzeczyłem, próbując brzmieć na obrażonego.
- Wcale. - zaśmiał się, przykładając do ust szklankę z ciepłą czekoladą. Postanowiłem jednak nie drążyć dalej tego tematu i również zabrałem się za picie przez co między nami zapanowała cisza. Z początku nie była ona niezręczna, jednak wraz z upływem minut czułem, że każdy z nas doskonale wie po co tu jest i chce mieć tę rozmowę za sobą tylko nie wie jak zacząć. Bałem się, że Dylan powie, że bardzo mnie lubi, ale nie da rady na nowo mi zaufać. Albo, że nie jest w stanie się już ze mną przyjaźnić. Bałem się, że powie coś czego nie przeżyję.
- A więc. - zaczął.
- A więc. - powtórzyłem po nim, gdy po kilku sekundach, chłopak nie kontynuował. Spojrzał na mnie i nagle się roześmiał nerwowo.
- Dobra... - pokręcił głowa, jakby chciał odgonić od siebie dobry humor, który nie pozwalał mu przeprowadzić tej rozmowy. - To jest cholernie śmieszne wiesz? - zapytał. - Znamy się już trochę. Baaa chodziliśmy na randki, a ja stresuję się teraz sto razy bardziej. - zaśmiał się.
- Ty się stresujesz? - również się roześmiałem, chcąc ukryć w ten sposób zdenerwowanie - To nie ty czekasz czy chłopak, który ci się podoba i go lubisz powie ci, że masz spadać. - zaprzeczyłem ruchem głowy. Dylan naprawdę nie miał się czym stresować. Moje uczucia względem niego nic, a nic się nie zmieniły.
- Tak, ale...
- Jest nadal tak jak ci powiedziałem wcześniej. -odezwałem się spokojnie, łapiąc jego rękę która leżała na stole. - Zależy mi na tobie. - spojrzałem w jego oczy, a chłopak szybko obrócił głowę i w tym momencie moje serce stanęło. Byłem pewien, że zamierza ze mną skończyć, obojętnie jak głupio to brzmi biorąc pod uwagę to, że nie jesteśmy razem.
- Mi... mi też. - ponownie przeniósł swoje spojrzenie na mnie.
- To fajnie. - skinąłem głową. - Wiemy już komu zależy na tobie, to teraz co ze mną. - zażartowałem. Może i nie powinienem biorąc pod uwagę powagę ten rozmowy, ale czułem, że Dylan naprawdę się tym stresuje, a nie chciałem by się przy mnie stresował. Tak nie powinno być.
- Idiota. - zaśmiał się, wyrywając dłoń z pod mojej ręki.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - uśmiechnąłem się łobuzersko. Już nie czułem tego strachu co wcześniej. Chłopak przecież powiedział, że mu na mnie zależy, postanowiłem się jednak z nim trochę podroczyć. Co prawda nie znaczyło to, że zamierza dać mi szanse i spróbować ze mną stworzyć związek to samo to, że mu zależy jakoś mnie uspokoiło.
- Było jakieś pytanie? - zmarszczył brwi, uśmiechając się cały czas.
- Tak. - skinąłem głową. - Dasz mi jeszcze jedną szansę i zachcesz być moim chłopakiem? - zapytałem. Chłopak uśmiechnął się niepewnie i skinął głową dla potwierdzenia. Co prawda chciałem usłyszeć to z jego ust, ale mogłem tym zadowolić. Na razie.

- Czy w porządku będzie złapanie mojego chłopaka za rękę? - zapytałem gdy po wypiciu czekolady i zjedzeniu sernika na którego zamówienie uparł się Dylan, wyszliśmy z kawiarni.
- Myślę, że w jak najlepszym. - uśmiechnął się szeroko i pozwolił mi spleść z jego palcami swoje.
Żadne z nas nie chciał jeszcze wracać do swoich mieszkań. Mieliśmy w końcu do nadrobienia prawie trzy tygodnie. Dlatego spacerowaliśmy po Londynie opowiadając sobie, co działa się u nas w czasie, gdy ze sobą prawie nie rozmawialiśmy.
Przechodziliśmy przez światła śmiejąc się z 'delikatnej' sugestii Dylana co do następnej naszej randki. Chłopak mówił, że nigdy nie był na London Eye, a uważa że to miejsce musi być naprawdę niesamowite. Nie ukrywał też tego, że pocałunki na na górze według niego były mimo że oklepane to bardzo romantyczne, a ja nie mogłem się z tym nie zgodzić.
Jednak moje wyobrażenia obściskiwania się z Dylanem w kapsule, przerwał obraz osoby, którą zobaczyłem po drugiej stronie ulicy. Był to Louis. Stał na chodniku i z małą dziewczyną za rączkę czekał na zielone światło.
Gdy sygnalizacja świetlna umożliwiła nam przejście na drugą stronę, wszyscy ludzie ruszyli przez siebie. I choć na jezdni był tłok nie miałem problemu ze złapaniem spojrzenia chłopaka. Szatyn uśmiechnął się lekko, a ja jakby chcąc mu pokazać, że wszystko jest już dobrze, ścisnąłem mocniej rękę Dylana. O'Brein jednak chyba nie zwrócił na to większej uwagi zajęty dalszą częścią swojej historii. Tomlinson natomiast odwrotnie, bo z jeszcze większym uśmiechem skinął głową, który odwzajemniłem, gdy się mijaliśmy.
Po tej sytuacji z Louisem nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów. Oboje wyjaśniliśmy sobie co nieco i uznaliśmy, że oboje zachowywaliśmy się jak dzieci, dlatego postanowiliśmy o tym zapomnieć. Ja przeprosiłem go za to jak go potraktowałem i przyznałem się, że zależy mi na Dylanie, a on przerosił mnie za to, że zaślepiony chęcią odegrania się na mnie, tak namieszał mi w życiu. Teraz jednak wszystko wróciło do normy i oboje mogliśmy żyć w spokoju.
- Słuchasz mnie w ogóle? - usłyszałem zniecierpliwiony głos Dylana.
- Jasne, że tak. - posłałem mu niewinny uśmiech. Chłopak najwyraźniej domyślił się, że to było kłamstwo, bo przewrócił oczami i zaczął mówić od nowa. Tym razem skupiłem się na jego wypowiedzi.


7 komentarzy:

  1. Oh! Właśnie tak wyobrażałam sobie zakończenie tej historii - wszyscy w szczęśliwych związkach. Powiem Ci, że chciałabym być w takim związku jak Niall i Zayn. Opisałaś to tak lekko i naprawdę mam ochotę oddać wszystko, żeby znaleźć się w takiej sytuacji. Poza tym bez cierpienia nie ma miłości. Tak już w życiu jest i chyba każdy zdaje sobie z tego sprawę. Jak widzisz znowu komentuje na blogspocie, haha! Przyznam Ci się, że tylko Twoje opowiadanie tutaj czytam, a resztę na tumblerze :D You're special! Feel it, haha!
    Teraz tylko czekać TCTE, ahh.
    Całuję! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku nie poznaję Zayna. No nie poznaję.! ;d On z Niallem jest taki słodki! Jak czytałam ten rozdział to prawie cały czas się uśmiechałam. Każdy szczęśliwy bo ma swoją połówkę ;d Trochę szkoda ze ta historia się kończy bo była udana ;) Mówiłam Ci to kilka razy ale powiem jeszcze raz - UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIA (FABUŁĘ I SPOSÓB PISANIA) I UWIELBIAM CIEBIE!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to wszystko słodkie; ;)
    trochę szkoda mi, bo nie ma larrego (mojego ukochanego paritingu) ale za to jest najlepszy Ziall jakiego kiedykolwiek czytałam :) Dziękuję Ci za to opowiadanie jest cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny rozdział :) chociaż myślałam, że Zayn bardziej ulegnie Niallowi, tak jak o tym rozmawiałyśmy haha ale piękne :d podoba mi sie i najbardziej żałuje tego że to już koniec :( dziękuje, że pozwoliłaś cieszyć mi sie tym opowiadaniem, wywołując przy tym toony mojego śmiechu :D
    Dziękuje xxx
    ~ Hayleyy

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest mój ulubiony blog, gdzie autorka opisuje bromance. Nie wiem czemu tak się z nim zżyłam, ale okej. Pisz szybko i epilog i rozdział TCTE!

    OdpowiedzUsuń
  6. Boziu... Czekałam na tę 19 <3 Co ja gadam, ja na ten rozdział czekałam od początku 1 sezonu. Cieszę się, że Ziall w końcu jest szczęśliwy i Harry z Dylanem też. Wszystko się ułożyło, a z mojego serca robi się mielonka xD Najbardziej raduje mnie to, że Zayn przestał być takim dupkiem i zrozumiał, że nie umrze jak pokaże Niallowi, że mu zależy. Cięzko mi rozstać się z tą historią... Czekam na epilog :D

    OdpowiedzUsuń
  7. O boże chciałabym Larrego *o* ale tak jak jest teraz też jest idealnie :D

    OdpowiedzUsuń