niedziela, 15 września 2013

Too Close To Enemies - Rozdział 2

Hey. Hi. Hello!
Oto drugi rozdział naszego opowiadania. Krótki, bo krótki, ale jest i mamy nadzieję, że wam się spodoba.
Cóż więcej mogę powiedzieć. Miłego czytania.


Niall leniwie odkleił powiekę i od razu tego pożałował. Jasne promienie wczesnego słońca niemiłosiernie go oślepiły. Odruchowo zakrył dłonią oczy i powoli podniósł się z łóżka aby zasunąć żaluzje. Kiedy to zrobił w pokoju zagościł cień. Chłopak przetarł oczy i zerknął mimowolnie na swoje łóżko. Złote włosy dziewczyny, z która spędził wczoraj całą noc, rozsypały się na poduszce. Nie mógł na nią narzekać. Zawsze spełniała jego zachcianki i zaspokajała pragnienia wtedy kiedy właśnie tego potrzebował. Czy można było prosić o więcej? Leniwie powiódł wzrok na kuchenny zegarek. 4:40. Przeszedł po cichu przez pokój, kierując się do kuchni, tam przygotował sobie szklankę mocno gazowanej wody, dzięki której zaspokoił szybko swoje pragnienie. Głowa mu pękała, plecy piekły go od paznokci Lindsay, bolała go łydka od wczorajszego uderzenia, a na dodatek w pokoju panowała niesamowita duchota. Blondyn skierował się w stronę sypialni Harry'ego, z zamiarem sprawdzenie jak się ma jego przyjaciel. Początkowo chciał zapukać, ale przecież normalni ludzie o tej porze śpią, więc wątpił by Harry obudził się od delikatnego pukania. Lekko otworzył drzwi za którymi przywitało go puste, pięknie zaścielane łózko. Tego obawiał się najbardziej. Poczuł delikatne ukłucie w sercu, nie powinien opuszczać wczoraj szatyna, powinien dotrzymać mu towarzystwa i dopilnować aby wrócił do domu. W końcu był jego przyjacielem, utrzymywał go i pomagał mu kiedy tamten miał kłopoty. Czasami Niall miał tego wszystkiego dosyć, tyle razy próbował odciągnąć Stylesa od nałogu, tyle razy przyprowadzał go naćpanego do domu, płacił za niego, bo Loczek wszystkie fundusze wydawał na prochy. Oczywiście nieoficjalnie, ale Niall doskonale wiedział na co przyjaciel przeznacza pieniądze od rodziców, którzy niczego nie świadomi mu co miesiąc wysyłają.
Irlandczyk westchnął ciężko i chciał usiąść na kuchennym krześle, ale kiedy już był dosyć nisko podłoża, przypomniał sobie jak wczoraj na niego wpadł i utłukł sobie na nim łydkę, w skutku czego krzesło leżało przewrócone na ziemi. Chłopak wylądował ciężko na ziemi tuż obok owego krzesła, przewracając się zahaczył o suszarkę ze sztućcami, które niemiłosiernie głośno rozsypały się po podłodze. Lindsay jak opatrzona wyskoczyła z łózka z wielkimi jak piłeczki pingpongowe oczami. Po chwili w niewielkim mieszkaniu rozległ się głośny śmiech dziewczyny, która dopiero po kilku sekundach zorientowała się co się wydarzyło.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne- zadrwił Niall, podnosząc swoje obolałe ciało z ziemi. Nie miał najmniejszej ochoty na żarty, choćby z tego powodu, że Harry'ego nadal nie było w domu, a on nie miał z nim żadnego kontaktu. Styles wychodził z założenia, że telefon komórkowy nie jest mu wcale potrzebny. Ze smutkiem usiadł na krześle i zaczął się nerwowo bawić kapslem od butelki. Czy Niall wspominał o tym, jak cholernym bałaganiarzem potrafił być? Tak, Niall to największa świnia pod słońcem. Przynajmniej według jego znajomych. Zostawiał wszędzie swoje ubrania, naczynia, książki, śmieci, a nawet resztki jedzenia. Na szczęście Harry był takim pedantem, że zawsze sprzątał ślady Horana, dzięki czemu ich mieszkanie przypominało…mieszkanie zwykłych ludzi, a nie afrykańskich małp z północnej części Afryki środkowej. Lindsay widząc minę przyjaciela pokręciła głową i pozbierała sztućce z podłogi. Nie musiała pytać o co chodzi, nawet nie chciała, bo wiedziała że to zasmuci Horana, a nie miała ochoty rozmawiać o Harrym, który wykorzystywał tlenionego blondynka w każdym znaczeniu tego słowa. Lekko nachyliła się do chłopaka i przytuliła go delikatnie szepcząc do ucha
- Nie martw się, wróci..- uśmiechnęła się do siebie i zaczęła się ubierać. Niall nawet nie próbował jej zatrzymać. Tak zawsze kończyły się ich spotkania. Luźna pogawędka, całowanie, seks i koniec. Była jego przyjaciółką, ale jakoś nie miał sentymentów do spędzania z nią poranków. Między nimi nie było tak jak miedzy Horanem, a Stylesem. Z Lindsay łączyła go tylko przyjemność, co prawda dziewczyna często spędzała z nim wieczory i w szkole czasami przerwy, dzięki czemu wiedziała o nim wszystko, ale oboje nie mieli jakiejś potrzeby oglądnięcia razem filmu, pójścia do kina czy po prostu posiedzenia wieczorem i pogadania, jak to zazwyczaj w stylu miał robić Horan wraz z Harrym. Kiedy Niall usłyszał ciche zamknięcie drzwi, nawet się nie poruszył. Powoli z każda minutą jego złość i frustracja wobec Harry'ego wzrastała. Jak to jest, że on tak się stara, a Harry przekłada narkotyki ponad niego. Dlaczego? Czy Niall w ogóle był dla niego ważny? Martwił się o Harry'ego, kiedy ćpa, kiedy wraca późno do domu lub kiedy pojawia się nad ranem całkowicie odurzony. Przecież oni chodzą do liceum, a Hazz ledwo ciągnie, dlatego że wciąż się spóźnia, nic się nie uczy, nie odrabia zadań, a nawet olewa treningi. Kiedy blondyn ponownie usłyszał odgłos otwieranych drzwi jego wściekłość zwiększyła się do maksimum.
- Gdzie byłeś?!- ryknął na całe mieszkanie odwracając się przodem do Harry'ego, który ledwo się trzymał na nogach. Jego oczy były zaćmione, a wzrok jakby nieobecny. Popatrzył niepewnie na przyjaciela i ruszył w stronę swojego pokoju. Chciał po prostu uniknąć całej kłótni, ale Irlandczyk był nieugięty. Podbiegł do zielonookiego i szarpnął go, by spojrzał mu w oczy - Zapytałem się gdzie byłeś?
- Na imprezie.
- Miałeś wrócić do domu, tak? Wiesz jak się martwiłem? Jest piąta nad ranem, a Ciebie nie ma!
- Niall proszę oszczędź mi tego. Jestem dorosły i mogę robić co chce - odrzucił Harry widocznie zirytowany uwagą przyjaciela.
- Wydawało mi się że jesteśmy przyjaciółmi…
- Dobrze że ci się wydawało - rzucił Harry lekko się uśmiechając. Cała ta sytuacja niesamowicie go bawiła. A może to prochy zaczęły w końcu działać?
- Co?! Harry co się Tobą dzieje, nie poznaje Cię! Zacząłeś ćpać i za wszelką cenę chcesz udowodnić, że jest ok. Nie, nie jest, powinieneś iść na odwyk, trener chce Cię wywalić z drużyny, bo nie przychodzisz na treningi, a potem kiedy przegrywamy wmawiasz sobie że jesteś beznadziejny. Nie, nie jesteś. Po prostu jak każdy musisz ćwiczyć do jasnej cholery! Opuszczasz lekcje, nauczyciele to widzą, został nam rok w tej szkole, po co sobie to niszczyć?! Chcesz skończyć jak wykolejeniec? Bo właśnie do tego zaprowadzą Cię prochy! Gdyby nie to wracałbyś normalnie do domu!
- Nie jesteś moją matką, więc daj sobie spokój, bo..
- Ale jestem Twoim przyjacielem! Przyjacielem, który płaci za Ciebie wszystko, nie po to abyś mógł ćpać! Gdyby nie narkotyki znalazłbyś pracę i odkułbyś się w końcu.
- A więc o to chodzi…- dodał ze smutkiem Styles - chodzi o kasę. Dobrze więc skoro tak bardzo przeszkadza Ci to, że jestem na Twoim utrzymaniu to się wyprowadzę! Proszę bardzo – rzucił Harry, czując napływającą złość.
- I dobrze! Mam już tego dosyć! Twojego ćpania i nieróbstwa. Mam dosyć ciebie!- wrzasnął Horan nie panując nad nerwami.
- Wspaniale, jak sobie życzysz, przyjacielu - dodał sarkastycznie Hazz, po czym wyszedł z mieszkania, nie oszczędzając przy tym drzwi. Horan dopiero kiedy został sam zorientował się, co uczynił.
- Harry, ja..- szepnął, ale już było za późno. Ich pierwsza w życiu kłótnia mogła być tą ostatnią…

***

Chłopak rozglądał się po korytarzu, szukając dwóch bliskich mu osób. Już miał wchodzić na schody, aby rozejrzeć się na pierwszym piętrze, ale usłyszał ten charakterystyczny śmiech Tomlinsona. Zayn obrócił się powoli i gdy zlokalizował Louisa i Liama, podszedł do nich szybkim krokiem i z uśmiechem wypalił:
- Tomlinson, twój śmiech jest najbrzydszym i najgłośniejszym jaki kiedykolwiek słyszałem.
- Może i tak, ale najbardziej zaraźliwym - dodał Liam i na dziwny gest szatyna obaj wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. Zayn stał zdezorientowany i mimo, że nie miał pojęcia z czego śmiała się pozostała dwójka również cicho się zaśmiał. Tak. Śmiech Louisa był chyba najbardziej zaraźliwym.Louis znał już od kilku lat i był jego dobrym przyjacielem, więc dlaczego miałby się z nim nie śmiać?
- Maliiiik! Obudź się, mówię do Ciebie - usłyszał Zayn, a następnie poczuł szturchnięcie na lewym ramieniu.
- Czego chcesz?
- Tylko zapytać, czy wbijasz dzisiaj do mnie na mecz?- dodał już ciszej z miłym uśmiechem Louis, wyszczerzając swoje białe ząbki.
- No…
- Nawet nie mów, że nie. To nie jest jakiś zwykły mecz, to Liga Mistrzów. - powiedział, unosząc ręce jakby wychwalał jakieś bóstwo. - To jak? - zatrzepotał rzęsami, niczym księżniczka, wydymając przy okazji usta.
- Okey, okey, o której mam być? 18? 19?- zapytał Zayn, wyjmując książki z szafki.
- Jak chcesz. Ja będę dopiero koło ósmej. Sprawy z Sophie. -  dodał Liam, przewracają oczami na wspomnienie swojej dziewczyny. Włożył do plecaka książki z angielskiego i głośno zatrzaskując szafkę zapytał - Co macie?
- Ja mam chemię - jęknął Louis, klepiąc się lekko w czoło, na co Malik się rozweselił - I z czego się tak szczerzysz co?
- Mam okienko- zawiadomił wesoło Mulat i oddali się w porę, aby nie oberwać od przyjaciela. Krzyknął im tylko krótkie „pa” i wyszedł z budynku szkoły, kierując się w stronę stadionu. Tam właśnie czuł się wolny i tam mógł odpocząć od swoich przyjaciół, których bardzo kochał i był wdzięczny że wspierają go w każdej sprawie, jednak czasami lubił pobyć sam, ze swoimi myślami. Tym bardziej że miał dzisiaj taki dobry humor i słońce świeciło i..Co? Brunatne oczy Zayna zatrzymały się na rudowłosej dziewczynie, która obściskiwała się na ławce z jakimś frajerem? Który bynajmniej nie był Niallem Horanem, z którym chodziła Lindsay Bucker . Dobra, może i Zayn nie przepadał za blondynem, ale przecież ta dziewczyna właśnie go zdradzała na jego oczach. A wyglądają na tak dobrana parę…Zayn momentalnie zakręcił i udał się przed wejście do szkoły gdzie mignęła mu postać Nialla. Może lubił się pośmiać się z niego i z jego kumpla, może był czasami wredny i niemiły, ale to była dziewczyna. On sam został kiedyś przez jedną zraniony. Co prawda mieli wtedy po czternaście lat i związki raczej opierały się na chodzeniu na spacery za ręce, a nie pieprzeniu się po kątach, ale kłamstwo i tak bolało.  Od tamtego momentu Zayn stracił zaufanie do kobiet i nigdy więcej, żadnej nie pozwolił się zbliżyć do siebie na tyle, by ponownie mogła go zranić. Innym punktem tej historii było to, że chłopak szybko zauważył, że nie ma nawet po co dopuszczać do siebie dziewczyn, bo w żadnym stopniu go nie kręciły. Co innego było z chłopakami. Podobały mu się ich umięśnione klatki piersiowe, czy zgrabne w jego oczach tyłki.
Mulat podszedł powoli do Nialla, który stał wraz z Harrym na uboczu i nachalnie mu coś tłumaczył. Kiedy zobaczył, że Malik stoi obok niego momentalnie umilkł i wbił w niego wzrok. Nie należał do strachliwych. Zaynowi często się zdarzało, że ludzi spuszczali wzrok i wbijali go w ziemie, bo ON na nich patrzył, ale Niall jakoś taki nie był. Potrafił walczyć o swoje, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela Harry'ego.
- Ukhem, możemy pogadać?- rzucił niedbale, chcąc udawać niewzruszonego.
- Chyba nie mamy o czym - dodał Niall i pociągnął Loczka w stronę głównego wejścia, ale Zayn w odpowiedniej chwili chwycił go za ramię.
- Chcę Ci tylko pomóc..
- Nie rozśmieszaj mnie, w czym niby miałbyś mi pomóc? Nie mam zamiaru być ofiara Twojego i Tomlinsona jakiegoś marnego żartu...- żachnął Niall, a na jego policzkach rozlały się ciemne rumieńce. Zayn poczuł jak krew napływa do jego mózgu. Tracił swój wolny czas na rozmowę z nim próbę pomocy mu, a ten tak po prostu olał to co się do niego mówiło.
- Słuchaj Horan- warknął Zayn pociągając do siebie blondyna za koszulkę - nie będę się Ciebie prosił żeby Ci pomóc, ale chciałbym Ci tylko zakomunikować, że ta twoja lalunia robi Cię w balona - Mulat ściszył głos, tak aby tylko Irlandczyk go usłyszał.
- Moja lalunia?- jęknął Niall z zażenowaniem, na co Zayn sapnął niezadowolony, że musi spędzić z Niallem kolejne niepotrzebne sekundy.
- Tak kurwa. Lindsay Puszczalska Buckner, która przed chwilą lizała się z jakimś fagasem na ławce w najlepsze. Boże Horan, jaki Ty jesteś rozlazły i…- Zayn nie dokończył, bo Niall mocno go odepchnął.
-Nigdy jej tak już więcej nie nazywaj! -wrzasnął wściekły blondyn, popychając ponownie Zayna - nic o niej nie wiesz.
- Fakt, nie wiem jakie na co dzień jada kanapki, jakiego koloru nosi skarpetki czy stringi, ale wiem, że liże się teraz na boisku. I kto wie, może jak się pośpieszysz to zobaczysz jak w niej dochodzi - rzucił Mulat na swoje usprawiedliwienie.
- Pierdol się Malik- rzucił Irlandczyk, wytykając go palcem , po czym ruszył szybko do szkoły wraz ze Stylesem. Zayn zamrugał kilkakrotnie nie wierząc w to co się przed chwilą stało.Właśnie uświadomił Horana, że jego idealna dziewczyna nie jest tak idealna i zdradza go na boisku, a ten zamiast podziękować mu i pójść załatwić tę sprawę z rudzielcem, zwyzywał go, a później jak gdyby nigdy nic poszedł do szkoły. Zdecydowanie coś mu tu nie grało. Dlatego zamiast pójść odpoczywać na boisku  - jakby i tak potrafił to robić, z widokiem na pieszczącą się parę - poszedł za Horanem, wyjaśnić sobie kilka spraw. Niall był pośmiewiskiem płci męskiej, dając przyprawiać sobie rogi przez Lindsay i nic z tym nie robiąc. 

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział, tylko szkoda, że taki krótki :P czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział już nie mogę doczekać się nexta ;)
    Czekam na paritingi ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda rozdział krótszy od poprzedniego, ale to nie znaczy, że gorszy :D Wiadomo, że początkowe rozdziały są tak naprawdę wstępem do historii i niedługo wszystko się rozkręci. Jeśli chodzi o Harry'ego to tak bardzo mi go żal, jest tak zagubiony i samotny... Natomiast zdziwiło mnie zachowanie Zayna i to, że chciał ostrzec Nialla. To było bardzo interesujące :D No cóż, nie pozostaje mi nic innego niż czekac na kolejny rozdział. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń