niedziela, 19 stycznia 2014

Too Close to Enemies - rozdział 9

SM: Hej. Na wstępie chciałabym was przeprosić za taką przerwę, ale gdy już się zabierałam za pisanie, padł mi zasilacz i do teraz nie mam laptopa. Tylko gdy siostry nie ma w domu mogę pisać.
Mam również nadzieję, że wam się spodoba. :)

HM: Miłego czytania!



Louis następnego dnia obudził się sam we własnym łóżku, co go niezwykle uspokoiło. Nie sądził, by jego mama była zadowolona, gdy na śniadanie razem z jej idealnym pierworodnym, zeszłaby jakaś nieznajoma dziewczyna. Odetchnął więc z ulgą i obrócił się na drugi bok, by jeszcze przez chwilę pomarzyć. Nie chciał wstawać tak wcześnie, a skoro żaden z jego rodziców, nie zaszczycił go jeszcze swoim towarzystwem, nalegając, by zjadł za całą rodziną śniadanie, korzystał z tego. Gdy tylko przymknął oczy, próbując po raz kolejny zasnąć, do jego nie do końca sprawnego umysłu - no bo hej... było przed 11, a on nad ranem wrócił z imprezy - wtargnął Harry, a raczej wspomnienia z wczoraj które były nim związane.

~*~

Całą drużyną umówili się w klubie. Oczywiście gdy razem z Liamem, jego dziewczyną i Zaynem przyszli, inni zawodnicy byli już w trakcie zabawy. Ale co się dziwić, skoro nie ustalili konkretnej godziny, a i oni przyszli później niż zwykle. Przysiedli się do reszty piłkarzy, którzy zdążyli zająć jedną z loży w klubie i zaczęło się świętowanie. Na początku było miło i przyjemnie, a każdy z nich był w świetnym humorze. Jednak czegoś mu brakowało. A raczej kogoś. Był już w klubie od godziny, a ani przez chwilę nie widział Harry'ego czy Nialla. Już zaczął obawiać się, że nie przyszli, kiedy do stolika wrócił ożywiony Zayn, który przechodząc obok szatyna mocno uderzył go swoim ramieniem, tak, że Louis o mały włos nie spadł z krzesła przy okazji wylewając piwa które popijał. Liam który do tej pory miał opartą głowę o blat stolika podniósł się energicznie, spoglądając ze zdziwieniem na Zayna.
- Kurwa Malik! Mógłbyś trochę uważać?! - wrzasnął podirytowany Louis, rozmasowując obolałe ramię i patrząc złowrogo na bruneta. Mulat wzruszył ramionami nie przejmując się tym, że rozłościł przyjaciela. Zatrzymał się przy stoliku i czekał aż któryś z chłopaków, zapyta o przyczynę jego pobudzonego zachowania.
- Co się stało? - zapytał Liam, pokazując mu podbródkiem na wolne krzesło obok siebie. Uśmiechnął się zachęcająco do bruneta, który przysiadł się do stolika.
- Horan właśnie wychlał mi piwo! - powiedział podniesionym głosem. - Nie dość, musiałem z nim grać, to jeszcze muszę spędzać z nim imprezy, na których on pozbawia mnie piwa! Rozumiesz! - wybuchł Zayn, mówiąc bardziej do Louisa niż do Liama, ale w jego oczach nie pojawiły się iskierki wściekłości, które spodziewał się zastać tam Tomlinson.
- Zayn ten dom jest ogromny nie musisz siedzieć obok Nialla. - zaśmiał się pod nosem, nie chcąc rozzłościć jeszcze bardziej przyjaciela. Każdy wiedział, że Zayn jest impulsywny i dziesięć razy bardziej przeżywa pewne rzeczy niż inni ludzie, a jeżeli chodziło o Nialla to już w ogóle. - Ba! Nie musisz nawet być na tym samym piętrze. Możesz iść na górę. - wzruszył ramionami, zerkając w sufit, jakby chciał pokazać mu wzrokiem inną salę, która się tam znajdowała. - Poza tym piwo może pić każdy, nie tylko Ty. - pokręcił przecząco głową, wytykając przyjaciela palcem.
- Ale to było moje piwo!
- Malik błagam - westchnął - zachowujesz się jak rozwydrzona nastolatka!
- Lou, no ale skoro to było piwo Zayna, to po co Niall je wypijał - wtrącił Liam rozkładając ręce, próbując zrozumieć przyjaciela i w jakiś sposób stanąć po jego stronie. Mimo to zdawał sobie sprawę, że to co powiedział, brzmiało strasznie dziecinnie.
- Boże to tylko piwo stary - przewrócił oczami - może...- zaczął Lou, drapiąc się po skroni i wymyślając różne wyjaśnienia.
- Kurwa Louis ja postawiłem mu piwo i kupiłem też sobie, a ten kretyn wypił oba, rozumiesz? - krzyknął Zayn. Z początku nie chciał mówić o tym kumplom, bo doskonale wiedział jak to wygląda. Jednak miał dość tego, że patrzą na niego jak na idiotę.
- Jaki... - rozbawiony Louis chciał rzucić coś o Irlandzkiej głowie, jakby wcale nie dziwiło, go że Zayn kupił piwo osobie, której nie znosił. Przerwał mu jednak nieco bardziej trzeźwo myślący Liam.

- Ale skoro tak go nienawidzisz to po co mu stawiałeś piwo? - zapytał, marszcząc czoło. 
- Liam chodzi o to, że...- zaczął Malik.


Louis siedział cicho przy stole i tylko przysłuchiwał się wymianie zdań między Liamem, a Zaynem, obserwując dokładnie mimikę twarzy każdego z nich. Spowodowało to, że chłopak na kilka chwil odpłynął przyglądając się temu jak nos Malika marszczy się, gdy ten zdenerwowany tłumaczy Liamowi, dlaczego tak bardzo nie lubi Nialla. W sumie mogłoby się wydawać, że skoro przyjaźnią się już spory kawałek czasu to Liama powinien znać powody jego niechęci do blondyna, prawda była jednak taka, że nie wiedział. Niall nikomu nie szkodził, na ogół był miły, potrafił grać w piłkę nożną i może był nieco zbyt głośny, gdy przemierzał korytarze z Harry opowiadając swojemu przyjacielowi jakąś historię, ale to nadal nie był powód do tego, by pałać do niego nienawiścią. Przyswoił to jednak do swojej wiadomość i przez ponad rok nie nawiązywał tego temu, akceptując wybryki przyjaciela. Tym razem, gdy tylko Malik przyznał się do tego, że sam postawił mu piwo, Liam zwęszył okazję to wyciągnięcia informacji z przyjaciela.
- Li odpuść. - westchnął brunet. - Czasami tak jest, że kogoś nie lubisz, bez konkretnego powodu. Wiesz, patrzysz i myślisz, o nie, w życiu nie będziemy przyjaciółmi. Tak jest z nami i nie drąż tego Li. - pokręcił głową. Osoba siedząca z boku, mogłaby powiedzieć, że Zayn był znudzony, ale Lou wiedział, że to było zmęczenie. Nie widział tylko czy chodziło o paplanie Liama, czy nienawiść do Nialla.
- Ale Zayn... - zaczął mówić Liam, który nie potrafił odpuścić. Taka była już jego przypadłość, jako przyszłego pana psychologa, musiał zrozumieć swojego pacjenta, w tym przypadku przyjaciela. Nie było mu jednak dane skończyć, bo Zayn podniósł się z miejsca. Zachaczył przy tym o stół, a drinki które na nim stały rozlały się po blacie.
- Hejjjjj! - zawołał za nim Louis, wyrwany z transu, przez ciecz, która powoli skapywała na jego spodnie.
- Sorry Lou! Idę po moje! - krzyknął na odchodne, a po kilku sekundach nie było po nim śladu.
                                                                             
Louis w jednej chwili uciekał od obrazu miziającej Liama po ręce Sophie - dziewczyna chyba nie do końca rozumiała co znaczy przyjacielski wypad - a w drugiej stał przy barze i rozmawiał z Harrym. Nie żeby czegokolwiek żałował, bo tak obrót sprawy był mu zupełnie na rękę.
- Dobrze się dzisiaj spisałeś. - pochwalił chłopaka, posyłając mu delikatny uśmiech, starając się być nieco zalotny. Coś mu chyba jednak nie wyszło, bo Harry nie zarumienił się jak to zazwyczaj robiły dziewczyny, a roześmiał się głośno.
- Daj spokój - pokręcił przecząco głową - jak zawsze byłem ofermą, a ten wynik jest tylko dzięki obronie, czyli... tamtaradam - obrócił się w stronę baru, by uderzyć o niego kilka razy dłońmi, a dźwięk który dzięki temu powstał przypominał fanfary. - tobie. Jak zwykle idealnemu Louisowi. - powiedział, patrząc mu w oczy, co niesamowicie speszyło Tomlinosona. Nie wiedział, czy to przez przeszywające spojrzenie Harry'ego, czy przez to, że to co o nim mówił wcale nie brzmiało jak komplement. Czuł pogardę w głosie, chłopaka i przez to poczuł się niezwykle malutki. Szybko jednak oprzytomniał i wrócił do swojego zwyczajnego, luzackiego sposoby bycia. Zaśmiał się lekko próbując ukryć to, że słowa Harry'ego na niego wpłynęły. Stanął przodem do chłopaka i oparł się łokciem o bar. Dla lepszego efektu pozy 'jestem taki wyluzowany' skrzyżował nogi w kostkach, opierając się jedną stopą na palcach. Chcąc wyeksponować swój jędrny tyłek, wypchał biodro w stronę parkietu. Miał podejrzenia - poparte plotkami - że Harry jest gejem, ale potrzebował pewności. Nie chciał się ośmieszyć przed chłopakiem, próbując go podrywać, gdyby z góry miał być skazany na porażkę.
Wyższy chłopak idealnie złapał się w tę pułapkę, taksując Louisa wzrokiem od góry do dołu. Niebieskooki nie potrafił ukryć uśmiechu zadowolenia, widząc reakcję Stylesa na jego pozę. Chłopcy byli tacy prości.
- Ymm... - postanowił w jakiś sposób przerwać ciszę, która od kilku sekund wydawał się im ciążyć. - Spotkałeś już kogoś ciekawego? - zapytał, jednak widząc zmarszczone brwi chłopaka, jakby zastanawiał się nad tym jak zrozumieć to pytanie, dodał: - No wiesz... Jakąś fajną laskę. - podsunął z łobuzerskim uśmiechem, próbują wyciągnąć z niego informację o jego orientacji.
- Szczerze to nie interesują mnie laski. - odpowiedział bez żadnego zająknięcia Harry. Jakby zdradzał mu pierwszy lepszy fakt o sobie. Louis był z tego powodu nieco zdziwiony, bo Styles raczej nie należał do najbardziej rozmownych osób jakie znał, albo przynajmniej w jego towarzystwie. A teraz rozmawiał z nim bez jakiegokolwiek zająknięcia, pewnie patrząc w jego oczy. Zachowywał się inaczej niż w szkole czy na treningu. Szatyn domyślił się, że miał na to wpływ wypity prawie w całości drink chłopaka, ale nie przeszkadzało mu to. W końcu alkohol rozwiązuje język, więc może łatwiej będzie się im dogadać i zakolegować. - Na dłuższą metę. - dodał. - Jeżeli o to ci chodziło. - uśmiechnął się do niego, po czym obrócił się w stronę baru, by złożyć zamówienie. - Dwa razy Hooter*, proszę. - zwrócił się do barmana. Louis otworzył buzię, by powiedzieć, że nie przepada za kolorowymi drinkami, jednak w ostateczności z tego zrezygnował. - A ty? - ponownie spojrzał na Louisa.
- Ja? - zrobił wielkie oczy, a jego serce zaczęło szybciej bić. Czemu Harry podważał jego orientację takim pytaniem. Przecież był widywany z dziewczynami, a to powinno jasno sugerować, że jest heteroseksualny. - Co? - wyprostował się. Bo co jeśli przyjaciółka Nialla, wygadała się im, że widziała jak całował się z Zaynem? - Nie, nie jestem gejem. - zaprzeczył, dodatkowo kręcąc głową na potwierdzenie swoich słów. Miał nadzieje, że Harry nie zauważył jego zdenerwowania i niepewności.
- Pytałem czy poznałeś jakaś dziewczynę. - powiedział zielonooki z delikatnym uśmieszkiem, który nie podobał się Louisowi. Wydawało mu się, że Styles go przejrzał. Że dostrzegł w jego słowach, zachowaniu czy mimice twarzy niepewność, którą tak bardzo starał się ukryć. Szatyn pluł sobie w brodę, że nie zrozumiał pytania i sam się wplątał w taką sytuację. - Ale ok. Zanotuję. - uśmiechnął się do niego łobuzersko, podnosząc ręce w geście obrony, jakby chciał mu powiedzieć, że jego nie musi się obawiać, bo nie zamierza go podrywać.
- Umm.. To nie. - niższy z chłopców, postanowił odpowiedzieć na pytanie Harry'ego, by w jakiś sposób podtrzymać rozmowę. - Dzisiaj raczej wolałem się skupić wzmacnianiu relacji z ludźmi, których już znam i lepszym poznawaniu tych których nie znam za dobrze. - powiedział, przybliżając się trochę do Harry'ego, a jego głos był daleki od zwyczajnego sobie nieco piskliwemu głosowi. Starał się brzmieć bardziej głęboko. Chciał w jakiś sposób zakomunikować Harryemu, że to o niego mu chodziło i że to z nim wolałby spędzić dzisiejszy wieczór, niż z jakąś napaloną na niego dziewczyną.
- Szkoda. - wzruszył ramionami Styles, jakby zupełnie nie zwrócił uwagi na lekko aluzję Louisa. - Bo ta dziewczyna miała chyba na ciebie chrapkę. - powiedział, skinając głową na wysoką brunetkę, która popijała drinka kilka osób dalej. Chłopak obrócił się w tamtym kierunku, a dziewczyna wyłapując jego spojrzenie natychmiast się uśmiechnęła. Szatyn szybko odwzajemnił ten gest i już obrócił się w stronę Harry'ego, żeby skłamać, że nie jest w jego typie, kiedy podszedł do nich - a raczej do Harry'ego - szczupły chłopak. Na pierwszy rzut oka wyglądał na zadbanego i przystojnego nieco starszego mężczyznę. Jednak, gdy Louis przyjrzał mu się nieco dłużej, gdy ten objął od tyłu Harry'ego i zupełnie nie zwracając uwagi na towarzystwo Louisa, złożył pocałunek na karku chłopaka, witając się z nim, mógł dojrzeć wszystko to czego na początku nie zauważył. Jego włosy były zdecydowanie za długie i niczym nie przypominały zadbanej fryzury Zaca Efrona z High School Musical chociaż Louis mógł się domyśleć, że gdyby je tylko umyć i uczesać, wyglądałyby podobnie. Na jego policzkach znajdowały się czerwone wypryski lub też malutkie dziurki.** To zdecydowanie nie było seksowne i dziwił się temu, że Harry pozwala się takiemu komuś całować.
- Miałeś być wcześniej. - obrócił się Styles i delikatnie odepchnął od siebie swojego kolegę.
- Coś mi wypadło, ale już jestem. - ten uśmiechnął się szeroko, pokazując swojego o dziwno białe zęby. Harry spojrzał na niego, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale w ostateczności z tego zrezygnował.
- Dobra chodźmy. - powiedział i wcisnął mu w ręce drinka, który jak wcześniej wydawało się Tomlinsonowi miał należeć do niego. Na szczęście nie zdążył sypnąć głupiego żartu na temat tego, że Harry w końcu mógłbym mu podać mu tego drinka, bo by się tylko pogrążył. - Powodzenia Louis. - obrócił się przez ramię i rzucił do niego, wskazując głową na dziewczynę i puścił mu oczko. Louis zupełnie nie spodziewał się tego co się teraz stało. By czy naprawdę jakiś koleś sprzątnął mu z przed nosa Harry'ego? Dlatego stał i patrzył się jak ciele w malowane wrota na to jak Harry, obejmowany przez podróbkę Efrona, zostaje prowadzony na parkiet.

Louis tak jak się spodziewał przez cały czas, gdy Harry tańczył z 'Efronem' na parkiecie, nie mógł oderwać od niego wzroku. Styles popijając co chwile niechlujnie drinka, ocierał się o chłopaka, a ten był jak najbardziej z tego zadowolony. Louisowi się to nie podobało. I nie miało to żadnego związku z  jego planem wobec chłopaka. Naprawdę szatyn nie był taki głupi by uważać Harry'ego za swoją własność. Poza tym jaką własność? Zamierzał się z nim tylko przespać, by odnaleźć siebie i ich drogi się rozejdą. Po prostu nie podobał mu się ten chłopaczek, który przystawiał się do Stylesa i sprawił, że ten przestał zwracać na niego uwagę. Nie pasowało mu też to, że mimo iż chłopak zachowywał się dosyć czule wobec zielonookiego, ten wydawał się być na to obojętny. Zupełnie jakby znajomość z tym chłopakiem i jego zachowanie, zaczynało go męczyć. Co dało Louisowi jasny obraz na to, że na pewno nie są razem, więc ma takie same prawa do lokatego chłopca, co on.
Odstawił na bar szklankę po piwie, która sobie zamówił, by lepiej mu się obserwowało i ruszył w stronę parkietu, ale chłopców już tam nie było. Rozejrzał się po sali, a gdy nigdzie nie dojrzał znajomej burzy loków westchnął niezadowolony i wrócił do znajomych.

- Idę do toalety. - powiedział nagle. Cztery pary oczy spojrzały na niego jak na idiotę, po czym roześmiały się.
- Ok. Tommo, dzięki za informację. - poklepał go po ramieniu Josh, wracając do rozmowy ze znajomymi.
- No wiesz... To tak na wszelki wypadek, gdyby jakaś gorąca laska mnie szukała to możesz przekazać jej, że jestem już na miejscu. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Chłopcy podłapując aluzję roześmiali się. Louis wstał z krzesła i przeciskał się przed Liamem i Sophie. Oczywiście gdy przechodził koło przyjaciela, a jego tyłek był niemalże na wysokości jego twarzy, wypiął się do tyłu. Co prawda zgarnął za to nie tylko śmiechy znajomych, ale i kuksańca od Paynea.
Pchnął drzwi łazienki zaskoczony tym, że w ogóle były zamknięte, bo zazwyczaj zapraszały do środka wszystkich swoim smrodem i stanął jak wryty gdy zobaczył tam Harry'ego.
Chłopak go jednak nie dostrzegał za bardzo zajęty, wciąganiem prochów, które wyznaczały kreskę ułożoną na umywalkach. 'Efron' stał za Stylesem, bardzo blisko za Stylesem i nachylał się nad nim, gładząc rękami jego boki. Na jego twarzy widniał zadowolony uśmieszek, jakby był dumny ze tego, że Harry ćpa.
Nie minęła nawet minuta, a 'Efron' jakby czując na sobie obrzydzony wzrok Louisa, obrócił się w jego stronę.
- Mówiłem, że zajęte to cholery! - krzyknął i odepchnął się od ciała Harry'ego, tak że ten się zachwiał. Podszedł do Louisa i nie próbując być nawet delikatnym zaczął go wypychać za drzwi. 
- Eeej! - oburzył się Tomlinson, szamocząc się w uścisku chłopaka. Nie był żadnym śmieciem i nie zamierzał dawać sobą pomiatać. Dźwięki jakie wydawał Louis zwróciły na niego uwagę Harry'ego, a ich spojrzenia się spotkały. Zielonooki jednak nie wykazywał żadnej chęci pomocy niższemu koledze i patrząc wprost na niego, kończył wciągać prochy.
- Wypieprzaj stad kiedy mówię po dobroci. - syknął 'Efron' i dobra może Louis się trochę przestraszył, bo chłopak był wyższy od niego, a dłoń którą zacisnął na jego rękach z pewnością zostawi ślady. Nie zdarzył jednak w żaden sposób zareagować, a doszedł do niego zachrypnięty głos Harry'ego.
- Zostaw go. I tak już idziemy. - szatyn położył jedną dłoń na ramieniu chłopaka, a druga przecierał nos, jakby chciał dokładniej wciągnąć jego zawartość. Przyjaciel Harry'ego nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sprawy - zdecydowanie chciał przyłożyć Tomlinsonowi - ale odpuścił i łapiąc lokatego za nadgarstek pociągnął na zewnątrz, a ten nie zaszczycił Louisa nawet spojrzeniem.

Przez resztę wieczoru Louis widział Harry'ego jeszcze kilka razy. Czasami w towarzystwie Nialla i innych nieznajomych Louisowi chłopców. Czasami - co zdarzało się zdecydowanie częściej - z 'Efronem'. Nie lubił tego chłopaka i nawet tego nie krył, przyglądając mu się z zmarszczonymi brwiami, jakby próbował wypalić w nim dziurę. Inną rzeczą która miała wpływ na zły humor piłkarza było to, że obojętnie jakby się nie starał nie miał możliwości porozmawiania z wyższym chłopakiem. Bo ciągle, gdy próbował niby niechcący, niby przez przypadek go zagadać, pojawiał się ktoś kto odciągał Harry'ego od niego. Louis nie miał pojęcia, że Harry potrafi być taki rozrywkowy, ale najwyraźniej alkohol i ku niezadowoleniu szatyna narkotyki potrafią zdziałać cuda. No albo Louis po prostu nie wiedział o nim jeszcze wszystkiego.
Szatyn próbował się mimo to dobrze bawić. Tańczył z kilkoma dziewczynami, które prawdopodobnie gdyby tylko trochę się wysilił, spędziłyby z nim tę noc. Chłopak jednak nie miał do tego głowy. Cały czas myślał o Harrym, a przed jego oczami na nowa stawała scenka, która rozgrywała się w toalecie. Louis nie lubił narkotyków i zazwyczaj starał się unikać osób, które miały jakikolwiek związek z nimi. Wszystko przez to, że gdy był młodym nastolatkiem oglądał ze starszym kuzynem, wiele filmów na ten temat. Nie podobało mu się to co te substancje robią z człowiekiem i jego organizmem. Mimo niechęci do narkomanów, coś nie pozwalało mu zapomnieć o Harrym. Chciał mu pomóc, bo w końcu jakby nie patrzeć był jego kolega ze szkoły i z drużyny. Wrodzona ciekawość Louisa nie pozwoliłaby mu przejść obok tego obojętnie. Chciał się dowiedzieć czemu chłopak bierze, bo nie uwierzy w to, że z nudów. Nikt nie zaczyna ćpać bez przyczyny.
- Hej Niall. - podszedł do grupki osób które tańczyły na parkiecie. Blond włosy chłopak czując na swoim ramieniu rękę Louisa, obrócił się w jego stronę. - Wiesz może gdzie jest Harry? - zapytał, nachylając się nieco bardziej do Irlandczyka, by ten mógł dokładnie go zrozumieć.
- A po co ci to wiedzieć? - Horan przestał tańczyć. Stanął przodem do Louisa i założył ręce na piersi, patrząc na niego podejrzliwie. "Pieprzony Horan i jego pieprzona podejrzliwość" - pomyślał Louis.
- Chciałem z nim pogadać. - powiedział szczerze. Blondyn jednak nie wyglądał jakby chciał mu przekazać tę informację i gotowy coś odszczekać otworzył buzię, ale w tym czasie na jego szyję rzuciła się jakaś dziewczyna, próbująca zaciągnąć go do tańca. Chłopak uśmiechnął się szeroko w jej stronę.
- Przed chwilą poszedł do domu. - powiedział Niall i już został wyrwany do tańca.

Chłopak nie wiedział po co szybko pobiegł do swojego stolika i zabrał kurtkę, ponieważ nie wiedział w jaką stronę się kierować. Miał nadzieję jednak, że dogoni Stylesa i będzie mógł z nim spokojnie porozmawiać i nikt im nie przeszkodzi.
Wyszedł z klubu i rozejrzał się po otaczającym go teranie czy nigdzie nie widać burzy loków. Jego wzrok niczego nie dostrzegł, więc kierując się swoją intuicją skręcił w lewo. Nie był pewny ile metrów przeszedł, ani która była godzina, ale był pod wrażeniem ilości aut które jeszcze stały na poboczy i tworzyły długą kolejkę. Nie dziwił się więc, że tak dużo osób było na dzisiejszej imprezie.
Przeszedł kolejny odcinek drogi, a jego uwagę przykuło jedno z aut. Zdecydowanie ktoś był w środku i na początku Louis pomyślał, że może osoba ta potrzebuje pomocy, więc nie tracąc czasu podszedł bliżej. Zamurował go. To wcale nie był 'ktoś'. To był Harry. Chłopak jednak zdecydowanie nie potrzebował pomocy, a wręcz przeciwnie. Miał się całkiem dobrze. Louis jednak zaskoczony tym widokiem nie ruszył się nawet o centymetr. Tylko rumieńce, które wkradały się na jego twarz zdradzały to, że jest on człowiekiem, a nie kamiennym posągiem.
Harry był w aucie. Harry był w aucie nie sam. Harry był w aucie, nie sam, bez koszulki. I Louis nie musiał długo się nad tym zastanawiać, żeby dojść do wniosku, że pewnie bokserek też nie ma. Jego włosy nawet z odległość w której Louis się znajdował, mógł stwierdzić, że nie były ułożone. Jego ciało unosiło się rytmicznie w górę, by po chwili opaść w dół. Jego plecy co chwilę wyginały się w łuk, a jego głowa odchylała się do tyłu w przyjemności. Louis nie miał wątpliwości, że Harry nie potrzebuje pomocy.
Nie wiedział ile czasu tam stał, ale gdy otrząsnął się z szoku, szybko stamtąd odszedł. Jednak nie pomogło to w wyrzyceniu tego obrazu z głowy. Szatyn mógł być pewny, że dzisiejszej nocy nie będzie spał spokojnie.


                     
* Hooter - drink składający się z wódki, amaretto i soku ananasowego
** Niekiedy osoby, które w młodości miały duży wyprysków i wyciskały je, mogą mieć takie blizny.

Pytania do postaci Ziall / Larry

11 komentarzy:

  1. tyle czasu czekałam na rozdział by poczytać tylko o Larrym. o matko... tak bardzo brakuje mi Zialla! miejmy nadzieje, że w następnym będzie coś więcej o tym paringu xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... opowiadanie jest zarówno o Ziall jak i o Larrym. I od początku razem z Klaudią stosujemy jedną zasadę. Raz Ziall, raz Larry.

      Usuń
  2. Harry jednak nie jest taki łatwy jakby się mogło wydawać xD Lou bd się pewnie musiał namęczyć żeby go zdobyć xD powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału, mam nadzieje ze bd szybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial. Nie moge doczekac sie kiedy w koncu akcja sie rozwinie :->

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, wow, wow.. Louis zaczyna martwić się o Harry'ego? Czekam na nowy, i na Ziall'a oczywiście też! <3 x

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Harry jednak niedostępny i dobrze, niech Louis sobie nie myśli. Ile planujecie rozdziałów? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Dobre pytanie. Szczerze mówiąc to nie mamy pojęcia. Akcja jak na razie idzie wolno, że czego zdajemy sobie sprawę, więc rozdziałów będzie coś może koło 20

      Usuń
  6. Cześć! Wiem, że to nie jest zaden koncert zyczeń, ani nic tym podobnego, ale pamiętam jak przed "Winner is..." pytałaś się czytelnikow o wybranie propozycji pisania nastepnego opowiadania i jednym z wymienionych był Narry - Niallowi zostal miesiąc życia, a Harry jest jego wolontariuszem i pomaga mu w osowjeniu sie z tym (jakos tak to bylo, nie pamietam dokladnego opisu, a szukałam go an twoim blogu lecz nie moglam znależć - nie wiem czemu. Moze bd pamietac o co chodzilo ;d). A więc, czy nie mialabyś czasu, checi lub cokolwiek by napisać to opowiadnaie? Urzekł mnie jego opis i napewno znalazlo by sie pelno ludzi ktorych pewnie tez, i bylabym wdzieczna i to baaaardzo jakbys mogła go napisać. Jesli jednak nie, to spoko, nic sie nie stalo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Chętnie bym się nad tym zastanowiła, ale to niestety z pewnością nie był mój pomysł. Nie do końca dobrze czuję się z treściami o śmierci, więc raczej na coś takiego bym nie wpadła. Musiałą mnie z kimś pomylić ;D

      Usuń
    2. Nie był twój? To przepraszam, mój błąd, heh. Wydawało mi się, że był twój, dałabym sobie nawet ręke uciąć z pewnosci ;) Ale tak czy inaczej, bardzo podoba mi się twój styl pisania i własnie byłabym przeszczęśliwa jakbym mogła przeczytać to opowiadnaie właśnie spod twojej ręki ;)

      Usuń
    3. haha. Nic się nie stało. Myślałam nad tym dzisiaj i niestety się tego nie podejmę z kilku powodów. Teraz piszę pewnego shota no i opowiadanie razem z Klaudią, więc jestem tak jakby zajęta, a nie sądzę, że potrafiłabym pogodzić trzy rzeczy dodatkowo z klasą maturalną. Poza tym po rozważeniu wszystkich za i przeciw doszła do wniosku, że nawet nie miałabym na niego pomysłu :( A wymyślanie na siłę jest do dupy.
      Dziękuję jednak za komplement i cieszę się, że podoba ci się to jak piszę :)

      Usuń